17
mar
2015
139

BRASSERIE GABRIELLE – kolejny genialny pomysł Karla Lagerfelda

Okazuje się, że jest ze mnie mała kłamczucha 😉 Deklarowałam w niedawnym poście na temat pokazu Valentino, że nie siedzę godzinami przed ekranem komputera, śledząc pokazy mody…

chanel

Zatem – małe sprostowanie – nie godzinami, nie ciągle, ale jednak TAK… W tym tekście jednak nie chodzi o publiczne przyznawanie się do małych kłamstewek… ale o coś większego, o czym zamierzam napisać po raz pierwszy.

Wychowałam się w rodzinie, w której zarówno moja Mama, a szczególnie dwie jej ciotki (siostry mojej babci) były kobietami niezwykle szykownymi i eleganckimi. W dodatku jedna z nich – ta najświetniej ubrana – miała w życiu trzech mężów, a za ostatniego mężczyznę, którego wyrafinowanie jeśli chodzi o strój było przyczynkiem do tego, że od mniej więcej 5tego roku życia wiedziałam doskonale jak wyglądają garnitury szyte na miarę, takież koszule oraz najlepszej jakości buty. Oboje wujostwo – zresztą – widywałam w dzieciństwie rzadko. Mieszkali w Rzymie, a do Polski przyjeżdżali rzadko – głównie na święta – czyli dwa razy do roku…

Moja ciotka nie była gorsza od swego małżonka. Miała niebywale doskonały gust i wspaniałe ubrania, z najlepszych domów mody. A jej szafa była powodem omdleń całej reszty damskiej części rodziny, która nie miała szczęścia spotkać faceta z taką klasą oraz pieniędzmi (c’est la vie) – jak to było jej udziałem…Ale kasa, kasą – bez klasy – nie na za wiele się to zdaje. I tę naukę także odrobiłam już w przedszkolu.

To fakt, miałam fart, że mogłam już jako dziecko – od czasu do czasu – obserwować kobietę, która posiadała przynajmniej kilka kostiumów od CHANEL   i co więcej –  umiała je nosić… Życie nie jest sprawiedliwe i ja osobiście już dawno pogodziłam się z faktem, że zakupów w luksusowych domach mody raczej robić nie będę. Nie zmienia to faktu, że kiedy oglądałam tę kolekcję – wyobrażałam sobie, że mam każdy, dosłownie każdy z prezentowanych modeli… Tak piękne, ponadczasowe i cudowne one są! I to stwierdzenie niech będzie przyczynkiem do dalszej części tego tekstu…

karlll

 

Karl Lagerfeld sprawuje artystyczną pieczę nad domem mody Chanel od roku 1983 – co jest swego rodzaju rekordem! Ma przydomek “Kaiser” (cesarz), z racji niemieckiego pochodzenia. Od lat uchodzi w branży modowej za osobę nie tylko że  ekscentryczną – ale za geniusza, demiurga i Guru w jednej osobie!. Dla mnie – kogoś, kto – owszem – przeczytał kilka z nim wywiadów, a nawet peanów na jego cześć – nie to jest najważniejsze, że modlą się do niego wszyscy najważniejsi… Najważniejsze jest dla mnie co inego – i to śledzę – przyznaję się – z wypiekami na twarzy. Totalnie fascynuje mnie jak ten jedyny – nazywając rzecz po imieniu – starzec (rocznik 1933!) w tej branży jest niebywale genialny w zakresie budowania strategii dla swej najważniejszej marki, utrzymywania uwagi mediów, zwyżkowania sprzedaży… Trzeba być mistrzem – prawdziwym mistrzem, aby robić to tak dobrze jak on!

Prawie każdy jego pomysł na pokaz na dorocznym “Paris Fashion week” jest wydarzeniem, które przyćmiewa wszystkie inne… w zeszłym roku pokaz Chanel zorganizował aranżując „supermarket” tej luksusowej marki – tym razem zaś w Grand Palais zorganizował BRASSERIE GABRIELLE (od imienia Mademoiselle Chanel)….Zgromadzeni goście siedzieli w gigantycznej “kawiarni” (niestety słowo “brasserie” nie ma sensownego odpowiednika w języku polskim – gdyż jest pospołu pijalnią piwa, restauracją, jak i lokalem do którego chadza się na „małe co nieco” i kawę – w zależności od potrzeb), serwowano szampana i najlepszą kawę. Były także – obowiązkowe w takich przybytkach –  białe, krochmalone na sztywno obrusy (słynne kołnierzyki Lagerfelda się kłaniają ;-)… A modelki zabawiały się w przerwach od „defilowania” plotkowaniem przy barowym kontuarze i flirtowaniem z barmanami!

Najnowszy pokaz Chanel na jesień & zimę 2015 / 2016 jest dla mnie kolejnym dowodem na to, że Karl Lagerfeld wpadł na – jak to zwykle u niego bywa – brylantowy pomysł. On właściwie – jeden jedyny – zadaje wciąż branży modowej oraz klientom dóbr luksusowych – będąc – „opiekunem” marki, która ma unikalne dziedzictwo –  pytanie o to, czym jest luksus i myśli o tym, w jaki sposób go sprzedać, choć jest to zadanie w dzisiejszym świecie dość karkołomne…

Tym razem nie tylko “osadził” markę – ikonę w najbardziej paryskim z paryskich i także ikonicznym dla tego miasta rodzaju “dekoracji”, ale także po raz kolejny oczarował wszystkich genialną prostotą swego zamysłu. Pozornie odarł luksus z luksusu i uczynił na ten moment dostępnym… zjednując Chanel kolejnych wielbicieli…

I to jest zaiste godne podziwu!

You may also like

FERRARI
OPPENHEIMER
JANE BIRKIN – HISTORIA IKONY…
VERMEER. BLISKO MISTRZA