14
mar
2016
83

BROOKLYN

BROOKLYN (Brooklyn), Reż. John Crowley, Scen. Nick Hornby na podstawie powieści Colma Toibina, Wyk. Saoirse Ronan, Emory Cohen, Domnhall Gleeson, Jim Broadbent, USA, 2015

Chcecie bajki?… Oto bajka… Przesprawnie napisana i opowiedziana. Taka, która pokrzepia na duchu, napełnia otuchą i otula niczym wełniany pled w zimny wieczór. BROOKLYN jest na tyle dobry – że broni się w konwencji, która w dyskursie o trudach emigracji udziału de facto nie bierze –  a przedstawia  jedynie jej perspektywę jednostkową – w dodatku w filmie o miłości. Ale głęboko idealistyczne przesłanie tej historii, jej czar, urok i last but not least – warsztatowa perfekcja – czynią ten obraz czymś znacznie lepszym, niż cukierkowa chęć ucieczki od realizmu i dramatyzowania. Czynią go  wartym uwagi.

 

Brooklyn_1Sheet_Mech_7R1.indd

 

Za scenariusz Brooklyn odpowiada Nick Hornby, znany i lubiany brytyjski pisarz, autor książek “Przeboje i podboje”, “Był sobie chłopiec”. Hornby napisał też scenariusz do świetnej “Edukacji”. I trzeba przyznać  – facet pisać umie. Narracja jest prowadzona doskonale, dialogi są w punkt, dowcipne gdzie trzeba, romantyczne jak trzeba, i dramatyczne na tyle, by z brytyjską powściągliwością oddać niuanse, ale ich nie przegadać.

Brooklyn to historia pewnej młodej irlandzkiej dziewczyny, osadzona w początkach lat 50-tych zeszłego stulecia. Uznaję za nieprzypadkowe, że główna bohaterka ma na imię tak samo jak słynna EILLIS ISLAND, która w latach 1892 – 1924 działała jako główne centrum przyjmowania europejskich emigrantów do Stanów Zjednoczonych. Zamknięto ją dopiero w roku 1954 (obecnie jest tam muzeum).  Stacja ta przyjęła ogółem – ponad 12 milionów ludzi (sic!).

Każdy kto do niej dopływał, za chlebem, czy w pogoni za własną wersją “amerykańskiego snu” – pierwsze co widział – to Manhattan – wraz z jego drapaczami chmur. Ten widok robi na ludziach wrażenie po dziś dzień. Mogę sobie jedynie wyobrażać, jak olśniewająco – piorunującym był dla przybyszów do Ameryki, którzy często pierwszy raz w życiu widzieli jakąkolwiek metropolię. Musiał też ich przerażać swym ogromem i technologiczną potęgą.

Brook_sklep

 

Eillis Lacey (nominowana do Oscara – świetna Saoirse Ronan, pamiętna jako zdolna aktorka dziecięca z “Pokuty” i “Hanny” – wyrosła na aktorkę pełną gębą) opuszcza swoje “miejsce na świecie”, nie dlatego, że bardzo chce wyjechać. Ale dlatego, że jest młoda, a jej starsza siostra i owdowiała matka – pragną dla niej lepszej przyszłości, niż ta, którą ma jej do zaoferowania Irlandia w kilka lat po wojnie, a także mocno zhierarchizowana, małomiasteczkowa społeczność. Eillis jest nieśmiała, grzeczna, cicha, skromna. Nie wie za wiele o życiu, ani sobie samej. Wyjazd za ocean jest dla niej czymś, na co pewnie sama z siebie by się nie odważyła…ale skoro rodzina tak chce…

Po przybyciu do NYC czeka ją praca w eleganckim domu towarowym w charakterze sprzedawczyni i mieszkanie na stancji – prowadzonej przez pocieszną Panią Keogh (Julie Walters). 

Narracja Brooklyn skupia się na kilku wątkach, świetnie ze sobą splecionych w nad wyraz zgrabną całość. Eillis będzie bowiem zarówno cierpieć katusze z tęsknoty za domem, pracować, uczyć się, w tym samej siebie, nabierać wiary w siebie, charakteru. Jak i mimowolnie – gubić rys emigrantki, a zyskiwać nową tożsamość. Amerykańską.

Na potańcówce pozna chłopaka, imieniem Tony (Emory Cohen), syna włoskich emigrantów. Zakochają się w sobie. A miłość okaże się być kolejnym w jej życiu doświadczeniem, które odejmie jej niepewności – a wniesie radość i rozkwit kobiecości.

Brooklyn_Cohen_Ronan-618x400

Zresztą wątek uczuciowy Eillis i Tony’ego – jak i cały obraz Brooklyn jest malowany niczym retro pocztówka (bardzo dobra scenografia i kostiumy). Wyraźnie widać w nim tęsknotę za czasami, kiedy chłopcy adorowali dziewczęta z wytrwałością, atencją, oddaniem, a młodzieńcza miłość charakteryzowała się powabem niespiesznego poznawania się. Emory Cohen jako Tony Fiorello tworzy kreację tak urokliwie romantyczną (wyglądem przypomina nieco młodego Marlona Brando), że wszystkie wielbicielki nie znoszonego przeze mnie Ryana Goslinga z “Pamiętnika” powinny na jego punkcie oszaleć…

Pewnego dnia Eillis dostanie z domu smutną i niespodziewaną wiadomość. Popłynie zatem w rodzinne strony, z zamiarem krótkiej jedynie wizyty. I ten wątek Brooklyn jest bardzo ciekawym kontrapunktem dla opowieści i tego czym dla jej bohaterki stała się emigracja.

Bo jest to – bez względu na wszystko inne –  wybór, którego konsekwencje zmieniają życie na zawsze.

Brooklyn – metaforyzuje Amerykę jako miejsce, które dawało ludziom możliwość dojrzenia przede wszystkim w sobie samych – tego, czego nikt by się z ich strony nie spodziewał. Zawalczenia o siebie, wyjścia szansie naprzeciw, ekspansji, rozwoju.

I w tym znaczeniu – symbolizuje tejże Ameryki najważniejszą wartość – wolność.

Nie ja jedna się wychowałam na tym wyobrażeniu USA. Na tym wyobrażeniu ten kraj zbudował swój mit. I swoją potęgę.

You may also like

BĘKART
PAMIĘĆ
STREFA INTERESÓW
CZASEM MYŚLĘ O UMIERANIU

4 Komentarze

  1. Pingback : Kultura Osobista LADY BIRD | Kultura Osobista

  2. Pingback : Kultura Osobista TEŻ GO KOCHAM | Kultura Osobista

  3. Pingback : Kultura Osobista STATUS ZWIĄZKU | Kultura Osobista

Skomentuj