21
kw.
2015
172

HALEY REINHART – wybitny cover „Creep” Radiohead

Nie wiem jak bardzo jest to tzw. “prawda o człowieku”, ale sądzę, że nie jestem jedyną osobą, z którą pewne utwory muzyczne “idą przez życie”.

Radiohead.pablohoney.albumart

Muzyka jest ważna w moim świecie, bardzo ważna. Choć – filmy i książki są (jednak) ważniejsze.

A najbardziej kocham jej towarzystwo (i to głośne bardzo), kiedy jeżdżę samochodem.

Jest ze mnie taki właśnie typ, którego możecie spotkać na czerwonym świetle, będąc za mną lub na sąsiednim pasie,  po którym widać bardzo wyraźnie, że właśnie słucham jakiegoś numeru, z grupy tych, które wielbię i które przejmują nade mną kontrolę. Wydzieram się na całe gardło, zdarza się, że płaczę albo wybijam rytm na kierownicy – zależy to od nastroju, który utwór we mnie wywołuje. I jest takich (pewnie nie więcej niż kilkadziesiąt), które – jeśli usłyszę je w miejscu, gdzie nie mogę na nie reagować “zewnętrznie” (przecież nie będę śpiewać lub beczeć na przykład w sklepie) – to jednak potrafią “obrócić wszystko do góry nogami”. Spowodować, że nagle stanę jak wryta, albo odwrócę się na pięcie i wyjdę.

CREEP zespołu RADIOHEAD należy do tych właśnie utworów. TYCH przez duże T. Odkąd w 1993 roku utwór ten ukazał sie na pierwszym krążku zespołu “Pablo Honey”. Przejmujący głos Thoma Yorka, tekst, aranżacja – wszystko to, od pierwszego usłyszenia wniknęło we mnie na zawsze.

Nie jestem w stanie opisać uczuć, które żywię do tego utworu. Mogłabym je jedynie najbanalniej na świecie nazwać miłością, a i tak nie oddadzą skomplikowania tego, jak bardzo dojmująco ważnym dla mnie jest. Nie potrafię oddać w słowach tego, w ilu sytuacjach w życiu mi towarzyszył, jakim “wiertłem” w moim mózgu potrafił być. Kiedy i jak „zmuszał” mnie do różnych – czasami – niezwykle dla mnie przykrych refleksji, a czasami – wręcz przeciwnie – wyciszał, uspakajał, nadawał stoicki ton moim rozedrganym emocjom. To jeden z tych utworów, które mają tak wielką moc, że potrafią poruszyć mój umysł i serce na każdy ze sposobów, w zależności od tego, na jaki moment w moim życiu trafią.

Nigdy dlatego też nie zapomnę dnia, w którym udałam się na koncert Radiohead na festiwal Malta w Poznaniu, pracowałam wtedy na etacie. Był środek tygodnia, o wzięciu wolnego nie było mowy. Ale w mojej głowie nie było mowy o tym, żeby mnie tam miało nie być. Czym więcej – niż miłością  – można wytłumaczyć fakt, że jednak nie „odpuściłam” – wyrwawszy się wieczornym pociągiem z Warszawy, a wracając składem o 5 rano, przepełnionym tak bardzo, że nikt z pracowników PKP nawet nie zadał sobie trudu, aby komukolwiek sprawdzać bilety. Siedzieliśmy, my wszyscy – którzy zrobili to samo co ja – dosłownie sobie na kolanach, w korytarzach, przy i w toalecie… Zajmowaliśmy każdy centymetr wielkiego składu, z kilkunastoma wagonami. Zjednoczeni tym właśnie przeżyciem – obecnością na koncercie grupy, w którym nie uczestniczyć, znaczyło zadać sobie kłam i tym samym pozbawić się części siebie. To był jedyny taki, jak do tej pory – pociąg w moim życiu. Pełen ludzi, dla których RADIOHEAD stanowiło byt tak istotny, tak niewypowiedzianie ważny, że wszyscy – a była nas MASA czuliśmy się jedną wielką wspólnotą!

Od ukazania się utworu CREEP, minęło już ponad 20 lat (sic!), w tym czasie powstało wiele coverów. Ten wybitny utwór wykonywały między innymi takie sławy (wymieniam tych tylko, których lubię i cenię za własną twórczość), jak: Pearl Jam, Moby, Tory Amos, Macy Gray. Niektóre z nich są świetne. Ale jednak – zawsze wracałam do oryginału.

Aż tu nagle, napotkałam wersję, która mnie dosłownie zwaliła z nóg. Swoją mocą i konwencją wykonania.

I powiem tylko tyle – jeśli wykonanie CREEP Haley Reinhart nie złamie wam serca… no cóż – to chyba go nie macie! 😉

You may also like

FERRARI
OPPENHEIMER
JANE BIRKIN – HISTORIA IKONY…
VERMEER. BLISKO MISTRZA