27
lut
2018
47

JESTEM NAJLEPSZA. JA, TONYA

JESTEM NAJLEPSZA. JA, TONYA (I, Tonya). Reż. Craig Gillespie, Scen. Steven Rogers, Wyk. Margot Robbie, Sebastian Stan, Allison Janney, Bobby Cannavale, Julianne Nicholson, USA, 2017

Amerykanie mają na filmy takie jak JESTEM NAJLEPSZA. JA, TONYA bardzo trafne określenie: “knockout”. Bo jest to też takie właśnie kino – niespodziewanie zwala z nóg. Wszystko w nim jest nieoczywiste, a przy tym  absolutnie świetne! Zwroty akcji, wartkość narracji, rewelacyjne kreacje aktorskie, a przede wszystkim umiejętność zaangażowania emocjonalnego widza w historię głównej bohaterki powodują, że zanim się człowiek spostrzeże – siedzi z gębą rozdziawioną z wrażenia. A ręce same składają mu się do oklasków.

Jestem najlepsza. Ja, Tonya to zachwycający przykład filmu, który z “biografii zawodniczki sportowej” czyni fenomenalnie zmyślnie opowiedzianą historię, która fascynuje i trzyma w napięciu. A przede wszystkim – ten obraz się na prawdę doskonale ogląda!

jestem_najlepsza._ja_tonya_plaka_800

Przez najważniejsze imprezy w branży filmowej, które wręczają nagrody Jestem najlepsza. Ja, Tonya idzie jak burza: 3 nominacje do Złotych Globów (nagroda dla Allison Janney za drugoplanową rolę żeńską) 5 nominacji do nagrody BAFTA (znowu triumfuje Janney). Oraz 3 nominacje do Oscara (pierwszoplanowa i drugoplanowa rola żeńska oraz montaż – fenomenalny zaiste – o czym potem).

Mnie to nie dziwi. Zupełnie. Bo też najnowszy obraz Australijczyka z pochodzenia: Craiga Gillespie (którego kojarzę ale za to super pozytywnie z tylko jednym z jego wcześniejszych filmów ‘Miłość Larsa’ z roku 2007) jest filmem błyskotliwie pomyślanym i zrealizowanym w konwencji ‘mocumentary” (gatunek filmowy, udający film dokumentalny, często przyjmujący postać parodii czy też satyry). Dramatem sportowym, ale nie do końca. Już bowiem w początkowych scenach dowiemy się, że będzie to historia opowiadana z bardzo subiektywnego punktu widzenia. I że zawodowy sport jako taki, choć stanowiący w nim – owszem ważny element – nie będzie najważniejszy. Jednym zdaniem: będziemy mieć do czynienia z kinem przez duże K.

Tonya Harding to nazwisko w świecie zawodowego sportu – bardzo specjalne. Urodzona w 1970 roku amerykańska łyżwiarka figurowa w 1991 roku wywalczyła srebrny medal na mistrzostwach świata. W 1991 i 1994 roku została mistrzynią Stanów Zjednoczonych  (pozbawiono ją tego tytułu w roku 1994). Dwukrotna olimpijka. I pierwsza amerykańska zawodniczka na świecie, która z sukcesem wykonała potrójnego axla (sic!). W 1994 roku uwikłana w skandal związany z atakiem na jej rywalkę Nancy Kerrigan, została uznana przez sąd za winną, a organizacja U.S Figure Skating ukarała ją dożywotnim zakazem startów.

Tyle suche fakty. Czas na recenzję filmu.

*   *   *

itonya_06399_800Pytanie – jak doszło do tego, że po dwudziestu latach treningów, katorżniczej pracy, marzeniach o sławie i złotym medalu olimpijskim – niezwykle utalentowana Tonya Harding – straciła wszystko – pojawia się samo. Najnowszy obraz Gillespie’ego jest na nie odpowiedzią. I to podaną w sposób, którego najmniej byśmy się spodziewali. W stylizowanym na dokument – satyrycznym i ciętym jak brzytwa obrazie – losy zawodniczki w łyżwiarstwie figurowym na lodzie służą by opowiedzieć o życiu kogoś, kto w świecie zawodowego sportu wylądował nie tyle przez przypadek, co na zasadach, o których nie tylko rzadko się mówi, ale nawet niezbyt często myśli…

Bo Tonya Harding nie była sztampowym przykładem “złotego dziecka łyżew”. Była przez całe swoje zawodowe życie “ofiarą” tak samo swego dysfunkcyjnego domu, matki – okrutnej despotki, jak i szerzej amerykańskiej kultury, w której od zawodniczek w jej dyscyplinie oczekiwano poza technicznymi umiejętnościami bycia głównie kimś w rodzaju “wdzięcznej laleczki kręcącej piruety na lodowej tafli”.

Ale Tonya na “laleczkę” chowana nie była i nikt nigdy jej w życiu tak nie traktował. Z Jestem najlepsza. Ja,Tonya wyziera okrutne drugie dno, z którego smutne wnioski płyną same. Jej kariera legła w gruzach nie dlatego, że była przeciętną łyżwiarką, kiepską technicznie zawodniczką, ale dlatego, że całe życie, od dziecka borykała się z kwestiami, które nie pozwoliły jej ani na osobisty rozwój, ani na nabranie umiejętności “właściwego podejścia” do swej sportowej kariery.

Jestem najlepsza, Ja,Tonya przedstawia kulisy skandalu, który wstrząsnął opinią publiczną w USA, w roku 1994, kiedy to wyszło na jaw, że bohaterka była zamieszana w napaść na swoją największą rywalkę i konkurentkę do reprezentowania USA w Igrzyskach zimowych w Lillehamer: Nancy Kerrigan. I to nie byle jaką napaść. Kerrigan dostała cios metalowym prętem w kolano. Sami rozumiecie, jak gruby był to kaliber…

itonya_02422_800

itonya_06255_800

To, co czyni film poświęcony Tonyi Harding absolutnie świetną robotą narracyjną – to scenariusz, który bohaterki nie przedstawia jako żałosnej, zawistnej, podłej, a finalnie zdyskredytowanej zarówno publicznie (głównie w tabloidach) oraz zawodowo kreatury. Ale jako postać dramatyczną – z krwi i kości. Kogoś, kto w sumie – jeśli na to spojrzeć z ujętej w nim perspektywy niejako “miał pisane”- by znaleźć się w sytuacji, w której przemoc musiała mieć swoje miejsce. I jest to historia opowiedziana nam w taki sposób, byśmy mogli pojąć, że na swój sposób była “niewinna”.

Służy temu cała koncepcja filmu i jego konwencja, w której jej “mocumentarny” charakter to naprzemienne sceny wywiadów zarowno z Tonyią jak i wszystkimi, kluczowymi postaciami jej życia: przemocową matką, byłym mężem (Sebastian Stan), facetem, który stał bezpośrednio za zorganizowaniem ataku na Nancy Kerrigan, jej wieloletnią trenerką, prowadzącej ją od dziecka Diane Rawlinson (Julianne Nicholson). I całą resztą przeróżnych postaci, mniej lub bardziej ważnych, w tym tzw. zawodowych komentatorów jej upadku (bardzo udanie ironiczno-prześmiewcza rola jednego z moich ulubieńców: Bobby’ego Cannavale).

Co dla tego obrazu jest znamienne – wszystkie te osoby będą opowiadać “swoje wersje” tych samych “faktów”. I każda będzie się nieco różniła w szczegółach między sobą. I moim zdaniem nadaje to fabule obrazu Jestem najlepsza. Ja, Tonya wyjątkowego powabu narracyjnego, a przede wszystkim bardzo życiowej wiarygodności. Bo jak wiadomo – ile ludzi, tyle prawd. Łącznie z tą, że “wiedza tabloidowa” to taka właśnie „wiedza”. Zazwyczaj o tym zapominamy. Niemniej tak właśnie najczęściej jest.

A jak stwierdza w którymś momencie Tonya Harding:

There’s no such thing as truth – I mean, it’s all bullshit.

Bo to JEJ GŁOS w tym filmie ma pierwszeństwo i to on ma być usłyszany. Przede wszystkim!

I w tym znaczeniu Jestem najlepsza. Ja, Tonya jest obrazem bardzo dalekim zarówno od obiektywizmu, jak i delikatności. Bo tak samo jak bohaterka nie stała się “śliczną łyżwiareczką w różowych tiulach, robiąca piruety w rytm muzyki klasycznej” oraz ulubienicą systemu, czyli umaczanym w polityce i całej reszcie kwestii, zwanych sponsoringiem, Pr-em, wizerunkiem – którym był i wciąż jest i nie zapominajmy o tym – zawodowy sport. Systemu, który jej nie znosił za jej “gębę” niepokornej, pyskatej, nie poddającej się sztancy zawodniczki, która wiecznie się buntowała. I której często jurorzy dawali dużo gorsze noty niż powinna była mieć właśnie z tego powodu. Tak też nie była kimś, kim ją uczyniono w mediach: monstrum, które posunęło się do czynów karalnych, po to by osiągnąć cel…

Obraz Gillespie’ego opowiada o tym kim była. W jej odczuciu. A jest to opowieść kogoś, kto od dziecka był poniżany i traktowany przedmiotowo. Kto był ofiarą przemocy psychicznej od maleńkości i doświadczał zanim był w stanie w ogóle to zrozumieć jedynie jednego przekazu: “Albo będziesz najlepsza, albo jesteś nikim i nic nie znaczysz”.

itonya_07940_800

itonya_07011_800

Na plan pierwszy w historii Tonyi, a raczej tego, że jej życie potoczyło się takim, a nie innym torem wybija się postać jej matki. W absolutnie g e n i a l n e j  kreacji Allison Janney (Złoty Glob i BAFTA). LaVona – cóż to jest za postać! Kelnerka w podrzędnej jadłodajni. Wielokrotna rozwódka. Matka kilkorga dzieci, każdego z innym facetem. Alkoholiczka. Niespełniona życiowo frustratka. Kobieta – Monstrum. Despotka. Tyran. Matka – Potwór. Postać, którą Janney maluje w sposób wysublimowany na wskroś, choć ma przydzieloną rolę kogoś, kogo się szczerze nienawidzi. Nagrody dla jej kreacji mnie nie dziwią. Bo też aktorka wspięła sie na absolutne wyżyny warsztatu w tej profesji, by nadać swej postaci choćby cień rysów człowieczeństwa. Portretując kogoś, kto wydaje się być jakichkolwiek ludzkich uczuć – całkowicie pozbawiony…

Tak więc Jestem najlepsza. Ja, Tonya to opowieść o małej, ślicznej blondyneczce, która “miała predyspozycje i talent do łyżew”. A którą matka pchnęła w stronę zawodowego sportu z pobudek tak samo strasznych, jak i psychologicznie wiarygodnych. Córka miała spełnić jej marzenia i fantazje o życiowym sukcesie. Zdobyć to, o czym  LaVona być może całe życie – jedynie fantazjowała. Wspiąć się na szczyt i wejść do świata, w którym jej – jako nędznie żyjącej, na granicy ubóstwa, zwykłej pracownicy fizycznej – nigdy się nie udało…

Na marginesie dodam, że Jestem najlepsza. Ja, Tonya to w szerszym spektrum także film krytykujący amerykańską kulturę i mentalność. Kulturę patriarchalną, agresywną, przemocową, rywalizacyjną, zbudowaną na mentalności, w myśl której “cel uświęca środki”…

Czy w tym kontekście może dziwić fakt, że Tonya, jako młoda dziewczyna, która w zawodowym sporcie znalazła się jako ktoś, kto został doń wepchnięty po to by “udowadniać” sens swej egzystencji dla matki, wiecznie złorzeczącej, że się dla niej poświeca i wydaje swoją “krwawicę” na jej treningi, wiecznie niezadowolonej, krytycznej, podłej i w zasadzie przez cale lata stosującej wobec niej przemoc i terror – pierwsze o czym marzyła odkąd stała się pełnoletnia – to o tym, by uciec z domu?

7-_young_tonya_harding_margot_robbie_and_jeff_gillooly_sebastian_stan_in_i_tonya_courtesy_of_neon_800

I że co najgorsze, ale też znowu jakże psychologicznie wiarygodne – wyląduje w związku małżeńskim z pierwszym spotkanym gościem, który wyda się jej “miły i dobry”, a finalnie okaże się tak samo jak jej rodzicielka przemocowy i agresywny. Będąc przy tym na dodatek – idiotą.

Losy Tonyi Harding, które przedstawia Gillespie – to losy kogoś, kto “wpadł z deszczu pod rynnę”…

W swoim najnowszym obrazie – Gillespie doskonale dobrze wyważa akcenty. Smutne dzieciństwo Tonyi, miesza się w nim z szyderstwem z kultury, w której dorastała; kpina z tych, którzy współuczestniczyli w jej upadku z momentami, które ukazują jej talent, siłę i mocną osobowość. A sceny występów łyżwiarskich bohaterki ujmują swoim pięknem, budzą podziw dla jej talentu i determinacji, by osiągnąć mistrzowski poziom w jeździe figurowej na lodzie. Niewątpliwie to zasługa doskonałego scenariusza, niemniej reżyser umie go podać tak, że mamy poczucie obcowania z materiałem literackim, który został wyzyskany w sposób najlepszy z możliwych.

Bo też Tonya Harding była taką zawodniczką, która musiała się borykać nie tyko z trudnościami wynikającymi z dyscypliny sportowej, jaką uprawiała (a która jest piekielnie ciężka, a jeszcze bardziej kapryśna i nieprzewidywalna), ale głównie – ze sobą i swoimi prywatnymi traumami.

Ja, osobiście, więcej niż bardzo cenię sobie, że film ten przedstawia kobietę, która pomimo wszystko – nie została przedstawiona jako “ofiara losu” – ale jako fighterka.

Która opowiada nam swoje dzieje z pozycji kogoś, kto nie czuje się życiowo przegrany. Kto znalazł, być może mało spektakularną, mało malowniczą, nie zakończoną wielkim i łzawym happy endem – ale własną drogę do podmiotowości i wyrażania siebie. I muszę szczerze przyznać, że Margot Robbie (r e  w e l a c y j n  i  e  grająca Tonyię Harding – całkowicie zasłużona nominacja do Oscara) obiektywnie zjawiskowo urodziwa kobieta, która ma dopiero 28 lat i która do tej pory w świadomości zbiorowej zapisała się głównie rolą partnerki Leonardo Di Caprio w “Wilku z Wall Street” jako ‘turbo-sexy-ciacho’ – zrobiła na mnie piorunujące wrażenie! A jeszcze bardziej to wrażenie umocniła wiedza o tym, że jest współproducentką Jestem najlepsza. Ja, Tonya!

Choć wydaje się to osobnym wątkiem (choć de facto nie jest) wobec tej recenzji filmowej, nie omieszkam zaznaczyć moich osobistych przekonań, że jeśli aktorka o aparycji Margot Robbie ima się opowieści takich jak ta – oraz podejmuje wysiłek zagrania postaci, o której ten film opowiada – to jestem cała w ukłonach. Mało co robi na mnie obecnie większe wrażenie w świecie filmowym, niż kobiety, które mogłyby się zajmować i to z dużym powodzeniem dalszemu służeniu hollywoodzkiemu patriarchatowi i mizoginicznej kulturze niż te, które mówią jej NIE.

Chapeu bas! Trzymam kciuki za Ciebie dziewczyno!

W tym miejscu musze dodać, że sceny z  występów sportowych Tonyi, kiedy bierze udział w zawodach w łyżwiarstwie figurowym stanowią olbrzymi, dodatkowy atut tego filmu (kłania się wspomniany mistrzowski, nominowany do Oscara – montaż). Umiejętności techniczne bohaterki kamerowane są w genialny sposób, na rewelacyjnych zbliżeniach. Potrójny axel Tonyi zajmujący cały ekran i detalistycznie ukazany – jak byśmy byli przyczepieni do jej łyżew –  mnie autentycznie wzruszył.

1-_tonya_harding_margot_robbie_after_landing_the_triple_axel_in_i_tonya_courtesy_of_neon_800

Bo sport zawodowy to do siebie ma. Nigdy nie jest “sprawiedliwy”. Niczego nie gwarantuje. Jest okupiony krwią, łzami i potem. Ale daje też coś, czego nie daje nic innego w życiu. Możliwość osiągnięcia mistrzostwa – realnego – nie wyobrażeniowego. To jest mistrzostwo namacalne, obiektywne, mierzalne… Ale niestety też okrutnie nietrwałe. Dziś jesteś mistrzem. Jutro może być nim ktoś inny. Tonya Harding była pierwszą, amerykańską łyżwiarką figurową na świecie, która wykonała z sukcesem potrójnego axla. Takie są fakty…Ale te fakty służą w obrazie Gillespie’ego do opowiedzenia o czymś innym, a co ze sportem zawodowym tak samo jak w ten sposób rozumianym mistrzostwem lub jego brakiem jest nierozerwalnie związane. Czyli o psychice zawodnika. I tego, co za nią stoi. To kolejny, świetny, “dramat sportowy”po „Borg McEnroe między odwagą a szaleństwem”, ktory można obejrzeć na naszych ekranach. I który de facto mierzy się właśnie z tą kwestią, choć na zupełnie inny sposób.

Mistrzowie sportu to ludzie. Przede wszystkim ludzie. Z całym skomplikowaniem bagażu psychicznego, który w uprawianą dyscyplinę sportową wnoszą. To, że nimi się stają jest wynikiem szeregu czynników. Najczęściej takich, które są bardzo dalekie od tego, co widzimy na ekranach TV…

Jestem najlepsza. Ja, Tonya opowiada o kobiecie, której motywacja do bycia “najlepszą” w zawodowym sporcie była tak samo jej napędem, jak i najgorszym wrogiem. O kimś, kto w nim uczestniczył niejako z przymusu i nie do końca świadomie. I o kimś, kto w świecie zawodowego sportu nie umiał się odnaleźć nie z powodów technicznych, ale psychologicznych.

Bo historia Tonyi to historia kogoś, kto wyrastał w domu, w którym nie dostała poczucia, że z medalami czy bez –  jest ważna, kochana, wartościowa. Zdolna. Świetna. To opowieść o kimś, kto gigantycznym kosztem usiłował przez dwadzieścia lat sprawić, żeby inni uważali ją za najlepszą. Tylko dlatego, że miał nadzieję, że w ten sposób udowodni, że jest coś wart…

I warto o tej perspektywie pamiętać. Nie tylko przy okazji tego filmu.

***Wszystkie zdjęcia zamieszczone w tekście pochodzą z materiałów prasowych dystrybutora filmu Jestem najlepsza. Ja, Tonya na rynku polskim: Monolith Films

You may also like

BĘKART
PAMIĘĆ
STREFA INTERESÓW
CZASEM MYŚLĘ O UMIERANIU

Skomentuj