17
lip
2017
41

MĘŻCZYZNA IMIENIEM OVE

MĘŻCZYZNA IMIENIEM OVE (En man som heter Ove), Reż. Hannes Holm, Scen. Hannes Holm & Fredrik Backman na podstawie powieści  jego autorstwa., Wyk. Rolf Lassgård, Bahar Pars, Filip Berg, Ida Engvoll, Szwecja, 2015

Mężczyzna imieniem Ove to film, którego trudno nie pokochać. Uwielbiam kiedy kinematografia opowiada historie, choć już znane – to wciąż potrzebne – tak mnie, jak i nam wszystkim. Bo wszyscy potrzebujemy opowieści o tym, że najważniejsze w życiu wartości, takie jak miłość, przyjaźń, zaufanie, lojalność, współpraca na rzecz większego dobra i wsparcie ze strony społeczności, w której żyjemy – są w stanie pokonać gniew, żal, frustrację, poczucie niezrozumienia i alienacji. I uczynić tak nas samych, jak i świat dookoła – lepszym.

 plakat_ove_b1.indd

 

Nominowany do Oscara (w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny), nagrodzony Europejską Nagrodą Filmową dla najlepszej komedii oraz nagrodą publiczności na tegorocznym Festiwalu Filmowym Wiosna Filmów – Mężczyzna imieniem Ove – jest tyleż komedią, co melodramatem. I jeśli idzie o moje prywatne zdanie – wysoce cenię sobie umiejętność łączenia tych dwóch gatunków w tak zgrabnie i wyjątkowo sprawnie zrealizowaną całość – jak ma to miejsce w przypadku tego obrazu.

Ove (świetny Rolf Lassgård) jest tym typem bohatera, którego – poznawszy pobieżnie – polubić – zdawałoby się nie sposób. “Wstrętny, stary dziadu”, zgorzkniały, opryskliwy, sztywny, zafiksowany na swoich maniach i obsesjach, które skupiają się wokół codziennego obchodu niewielkiego osiedla domków jednorodzinnych w małym szwedzkim miasteczku. Traktuje je – rzecz jasna jak swoją własność – bo przecież mieszka tu “od zawsze”, a na dodatek wiele lat temu był długoletnim przewodniczącym wspólnoty mieszkaniowej i sam ustanowił szereg nakazów i zakazów, jakie na terenie posesji panują.  Nie ujdzie jego uwadze nic. Ani to, że ktoś krzywo zaparkował samochód, ani to, że skrzynka na listy jest niedomknięta, ani że pies sąsiadki zsikał się na chodnik. Przyczepi się do wszystkiego i dla każdego będzie miał tylko jedno słowo, burczane z pogardą pod nosem: “idiota”.

 2003724_EMSHO_still_ove3_dan_print

Lecz poznając Ove nieco bliżej – dowiemy się wkrótce także i tego, że od niedawna jest wdowcem, wcale nie takim starym, jak by się mogło wydawać, ma około 60-tki. Jak i tego, że po śmierci ukochanej żony – życie zdało mu się już ciężarem zbyt wielkim, by je dźwigać. Dlatego przyobiecał sobie, kiedy wyprawiał jej pogrzeb, że do niej niebawem dołączy.

2003724_EMSHO_still_ovehighnic-17_dan_print

Umiejętność przeplatania wątków komicznych z tragicznymi jest niewątpliwym atutem Mężczyzny imieniem Ove. Lecz nie tylko to. O! stanowczo nie tylko!

Bo w dniu, kiedy to na osiedle, w którym mieszka Ove wprowadzi się pewna młoda para, którą tworzy miejscowy mężczyzna i jego żona – emigrantka z Iranu o imieniu Parvaneh (Bahar Pars), wraz z dwojgiem dzieci – opowieść o mężczyźnie imieniem Ove – przeistoczy się w opowieść, która szerszym łukiem zakreśli tak jednostkowe losy bohatera, jak i zmiany kulturowe i cywilizacyjne, dotyczące Szwecji.

2003724_EMSHO_still_2_dan_print

Mężczyzna imieniem Ove

Wraz z rozwojem wypadków i znamiennych dla konwencji tragikomicznej splotem wydarzeń – Ove – poznając lepiej nową sąsiadkę – zacznie opowiadać zarówno jej –  jak i nam – swoje dzieje. A że życie go nie pieściło – zrozumiemy dlaczego stał się tym, kim się wszystkim, a na końcu – sam sobie – zaczął wydawać: zgorzkniałym, smutnym, nie widzącym ani radości życia ani nadziei, by takim się stało – mężczyzną imieniem Ove.

 

Mnie osobiście Mężczyzna imieniem Ove zaczarował – śmiałam się na tym filmie, ale też płakałam ze wzruszenia jak dziecko. Jego wielką siłą jest również i to, że obraz ten ma charakter podobny literackiemu – narrację z książki, która w Szwecji była bestsellerem –  zekranizowano doskonale dobrze – w sposób, który pozwala nam w retrospekcje dotyczące życia Ove, od czasów kiedy był małym chłopcem – zanurzać się w sposób niespieszny i naturalny, tak samo jak czynimy to przy lekturze.

Ma świetnie napisane dialogi, bardzo dobrze dobraną obsadę, w której wszyscy grają równo i na poziomie. A jako kociara – muszę nadmienić, że i pewien kot w roli kota, który błąka się bezpańsko “po terenie Ove” – jest świetny!

Doceniam także fakt, że reżyser opowiada o swoim kraju, jego mieszkańcach i szwedzkiej mentalności w sposób niezwykle zabawny. I z wielu charakterologicznych rysów swoich rodaków nie tyle szydzi, co ewidentnie robi sobie tzw. śmieszki. I robi to niejako en passant – czyli najlepiej! A nie chcąc wam psuć zabawy – powiem tylko tyle, że na plan pierwszy wybija się w nich wątek poświęcony motoryzacji, a raczej odwiecznej niechęci posiadaczy samochodów marki Saab wobec tych, którzy preferują Volvo J

W mężczyźnie imieniem Ove wszystko to, co powinno się znaleźć w filmie z gatunku komediodramat, a którego oglądanie jest gigantyczną przyjemnością – ma zarówno swoje miejsce, jak i właściwe proporcje. Jest w nim sporo zabawy, ale też sporo poważnych, a czasami wręcz dojmująco smutnych scen. Nigdy jednak nie są patetycznie nieznośne. Nie  jest to przy tym obraz ani miałki intelektualnie, ani tym bardziej płytki emocjonalnie. Porusza wiele bardzo istotnych kwestii, w tym takich, które dla mnie osobiście są niezwykle ważne. A najważniejszą z nich jest ta, że kiedy oceniamy ludzi po pozorach – krzywdzimy tak samo ich, jak i siebie. Każdy z nas ma jakąś historię, bolączki, tłamszone wstydliwie wewnątrz i niewypowiadane poczucie winy czy krzywdy, z czymś walczy. Z jakiegoś powodu cierpi. Zamykając się na innych, na ich odmienność – zamykamy się często sami – na siebie. Bo przecież tylko poczucie bycia zrozumianym, zaakceptowanym, “przytulonym do serca” jest w stanie zniwelować ból, jaki zadaje życie, które bywa i okrutnie niesprawiedliwe i niepojęte w swych meandrach obdarzania nas tak dobrym, jak i złym.

 2003724_EMSHO_still_sonjaove_dan_print

I kiedy Ove, w końcu dochodzi do wniosku, że zbyt długi czas żył w “wewnętrznym zamknięciu” i wrogości wobec świata zewnętrznego – i przeżywa swego rodzaju emocjonalne katharsis – my także odczuwamy je razem z nim.

Po obejrzeniu Mężczyzna imieniem Ove pomyślałam sobie, wycierając zachlipane okulary, że jednak jestem idealistką J I najbliżej mi i po drodze z wiarą w to, że wyciągnięta życzliwa dłoń i serdeczność – wracają. A czynienie dobra dla innych – czyni także i nasze życie i pełniejszym i szczęśliwszym. 

Wszystkie zdjęcia wykorzystane w tekście pochodzą z materiałów prasowych dystrybutora filmu na rynku polskim: Aurora Films

You may also like

BĘKART
PAMIĘĆ
STREFA INTERESÓW
CZASEM MYŚLĘ O UMIERANIU

Skomentuj