4
paź
2016
32

ODA DO KOPERTÓWKI…

 

Choć tzw. kopertówka to torebka, której praktyczna przydatność jest ograniczona – żaden inny fason nie nadaje się lepiej, by podkreślić wieczorowy, elegancki strój. Nigdy bowiem go nie przyćmi, a jedynie (choć jak to zazwyczaj bywa – może – ale nie musi – zależy kto pyta) 😉 go przepięknie dopełnia.

imperial-eyes-left-in-light-gold-metallic-capra-1

 

 A, co więcej , wraz z demokratyzacją mody i zluzowaniem ram sztywnych kanonów tego “co trzeba, co wypada, a czego nie wolno nosić” – kopertówka stała się także dodatkiem, który doskonale rozgrywa ubrania codzienne, nadając im nowy rodzaj jakości.

Piękna kopertówka z dżinsów i czarnego sweterka uczyni strój, który katapultuje go w rejestry całkowicie odbiegające od banału.91916lfw0368_the_sartorialist

Sama w sobie posiada niezbywalny wdzięk, szyk i swego rodzaju grację. Jest małym “cacuszkiem”, obiektem, na który zazwyczaj patrzy się z przyjemnością i odczuciami, podobnymi do tych, które towarzyszą nam przy podziwianiu biżuterii, czy pięknych przedmiotów designerskich.

Historia kopertówki sięga początków XIX wieku. W tym samym czasie po raz pierwszy zaczęto używać określenia “torebka do ręki” (chodzi mi o anglojęzyczne określenie: handbag).

Jej pojawienie się związane jest nierozerwalnym węzłem z rewolucją przemysłową. Wymyślili ją bowiem Brytyjczycy (sama bym na to nie wpadła, ale tak było, co doczytałam przygotowując ten tekst). Jej powstanie “wymusił” poniekąd wynalazek zwany koleją. Która stała się bardzo powszechnym środkiem lokomocji, także dla dam i pań z towarzystwa. Mała torebka, którą można było trzymać przy sobie, pozwalała pomieścić wszystko, co najbardziej niezbędne i potrzebne w podróży – właśnie pod ręką.

       Zdjęcie: The Sartorialist

clutch-30s-02-223x300Określenie “kopertówka” w języku polskim pojawiło się znacznie później. Dopiero w latach 30-tych XX wieku. I pierwotnie dotyczyło torebek całodziennych. Fason przypominający mniejszą lub większą kopertę na listy lub małe pudełko, zapinane na zacisk (stąd nazwa anglosaska “clutch”) które mieściło się w dłoni  – był bowiem najbardziej popularny wśród kobiet.

Pierwszą – najbardziej znaną manufakturą, która je wyrabiała  – był francuski dom mody Hermès.

Dzisiaj kopertówki występują w każdej odmianie, rozmiarze, są wykonywane ze wszystkich rodzajów materiałów. I rzecz jasna występują w wachlarzu cenowym od “mikro” do “maxi”.

Najznamienitsze domy mody i marki luksusowe wciąż prześcigają się w kreowaniu modeli tych torebek w wydaniu wieczorowym, bo w tym głównie, w obecnym, codziennym życiu kobiet mają one rację bytu. Odkąd kobiety zaczęły pracować zawodowo – “coś” do czego można schować jedynie kilka niezbędnych przedmiotów i to niezbyt dużych – nie zdaje egzaminu poza bardzo specjalnymi okazjami…

Ja osobiście – lubię te marki, które wizerunkiem kopertówki się bawią – takie jak Anya Hindmarch. Pozwalające nie tylko je personalizować, ale traktować jako obiekty auto-deklaracji. Kiedy bowiem mamy nieograniczony wybór możliwości – najczęściej z niego korzystamy, dając wyraz temu, co naprawdę gra nam w duszy!

Osobiście, do używania kopertówek dojrzewałam długo. Myślę, że to pokłosie wielu kwestii. Po pierwsze – wychowania w PRL’u. A po drugie – mojego długiego procesu “stawania się kobietą”. Nie twierdzę, że wszystkie czterdziostoparolatki w Polsce tak mają, ale stawiam tezę, że nie jestem w tym względzie odosobniona. I przez bycie kobietą – rozumiem coś całkowicie innego, niż metryka zwana Peselem…

Tylko ja wiem, jak żmudnym i trudnym procesem było dla mnie dochodzenie do tego, by na samą siebie patrzeć przez pryzmat tego, co nazywam kobiecością. A jest nią zdobywana wraz z wiekiem i okupiona wieloma łzami (tak, tak!) świadomość siebie, kumulacja doświadczeń, zarówno tych dobrych, jak i złych, które pozwalają mi dziś lepiej rozpoznawać zarówno to, czego chcę i co jest dla mnie dobre, jak i to czego nie chcę i co mi szkodzi. Autoakceptacja, większe poczucie sprawstwa. A przede wszystkim przekonanie, że w końcu nie muszę, a przede wszystkim nie chcę zbyt często (permanentnie) przeglądać się w oczach innych. I zastanawiać – co też sobie o mnie myślą, czy mnie oceniają i jak. Lękać tego, jak wypadnę. I czy, aby – jest to zgodne z wyobrażeniami na mój temat. A – żeby pewne rzeczy nosić –  pewnie  (tak samo jak czerwoną szminkę, o czym kiedyś zamierzam napisać) poczucie wolności od tych wszystkich skrępowań jest bardzo ważne.

img_1712-jpg_moje-kopertowki

 

Pięknych kopertówek szczęśliwie dla siebie – mam w domu kilka. W tym – trzy – wieczorowe. Absolutnie obłędne, całkowicie vintage. Odziedziczone rzecz jasna.  Po siostrze mojej babci. Stanowią, razem z kilkoma jedynie, innymi rzeczami – “klejnoty mojej szafy”. To przedmioty – dzieła sztuki. Każda z nich jest wykonana z najwyższej jakości materiałów (jedwabna satyna, mosiężne okucia, inkrustowane zapięcie), a jedna – ta wyszywana koralikami – to model Gucci z wczesnych lat 60-tych zeszłego stulecia. Pękam z dumy, że są starsze nawet ode mnie, a wciąż wyglądają, że hoho! 😉

Kopertówka ma w sobie “zaszytą” własną historię i pochodzenie. Być może dlatego nie ma ani jednej gali, wydarzenia z tzw. świata glamour byśmy jej nie ujrzeli na zdjęciach – jako bohaterki wieczoru. Wielkie gwiazdy, celebrytki, osoby znane z tego, że są znane  –  ściskają w dłoni kopertówkę, jak świat długi i szeroki. Wydaje mi się dość zabawne, że jednak wciąż – sa pewne przedmioty, które symbolizują, czy też metaforyzują bardziej złożone sprawy. Kopertówka jest takim właśnie przykładem.

Kobieta w nią “uzbrojona” wysyła sygnał złożony z dwoch co najmniej składowych. Jednym z nich jest ten, który mówi o tzw. elegancji i / lub zamożności. Drugi jest bardziej ukryty. To komunikat o tym, że choćby na ten moment, tę jedną chwilę – jest kimś, kto nie potrzebuje zaplecza, by mówić światu: Jestem! Oto ja! W całej swojej krasie! Podziwiajcie mnie!

Gaten Matarazzo, from left, Caleb McLaughlin, and Millie Bobby Brown arrive at the 68th Primetime Emmy Awards on Sunday, Sept. 18, 2016, at the Microsoft Theater in Los Angeles. (Photo by Jordan Strauss/Invision/AP)

Gaten Matarazzo, from left, Caleb McLaughlin, and Millie Bobby Brown arrive at the 68th Primetime Emmy Awards on Sunday, Sept. 18, 2016, at the Microsoft Theater in Los Angeles. (Photo by Jordan Strauss/Invision/AP)

Dlatego też, kiedy na zdjęciach dokumentujących tegoroczną ceremonię rozdania nagród Emmy ujrzałam 12 – letnią (sic!) Millie Bobby Brown – odtwórczynię kultowej roli Eleven w serialu “Stranger Things” w ślicznej, wieczorowej sukience, ściskającą w dłoniach kopertówkę z napisem “Millie” – pomyślałam sobie, że musi stanowić puentę tego tekstu! Kto jak kto ale… She’s got super-power!

You may also like

Piękno i dbałość – czyli o marce KAASKAS…
GALLIVANT GDAŃSK – czyli o tym jak pachną miasta…
Oda do marki CELINE – czyli o osobowości, stylu i wartościach…
KinoGram – czyli nowa jakość kina…

Skomentuj