L.A. dy DIOR & Marion Cotillard – czyli o tym jak być „cool” będąc luksusowym
Nie ma co za wiele pisać na ten temat. Ale jednak parę słów “wstępu” się przyda 🙂
Ten klip reklamowy jest “stary” (jak na digital, to bardzo) ma bowiem już trzy lata. Nie zmienia to faktu, że raz po raz do niego wracam – szczególnie wtedy, kiedy mam kiepski nastrój. Bo nieustająco od pierwszego obejrzenia mnie bawi i zachwyca.
Z kilku powodów. A najważniejszym z nich jest fakt, że jest dowodem na to, iż nic nie jest bardziej atrakcyjne i śmieszne zarazem – jak “zdzieranie szat z króla”.
DIOR jako luksusowy dom mody ma na koncie kilka akcji tego typu. Choć, co jest jasne, są one podyktowane warunkami, które do “zabawnych” nie należą. W końcu – będę cyniczna – jak przychodzi do rozmowy o pieniądzach – ludzie najczęściej nie traktują tej tematyki jako powodu do śmiechu.
Niemniej – dystans do siebie i umiejętność pobawienia się własnym wizerunkiem uważam za cechę godną podziwu. Oraz cnotę.
Dlatego też ta, ta jedna z pierwszych kampanii reklamowych z udziałem MARION COTILLARD jako ambasadorki marki Dior jest w grupie tych, które cenię wyjątkowo.
Wszystko jest w niej jedną wielką szyderą i umownością. Luksus w tym świecie mówi o sobie rzeczy, których najczęściej nie robi: uśmiecha się promiennie, kokietuje i oznajmia „kłamałam” 😉
Uwielbiam to!
A najbardziej fakt, że to co najważniejsze w dyskursie, który jest konieczny w przypadku marki luksusowej zostało zachowane: ich “przymrużone oczko” ma wdzięk, szyk i polot.
Enjoy!