14
sty
2023
27

AFTERSUN

AFTERSUN (Aftersun) Reż. & Scen: Charlotte Wells; Obsada: Paul Mescal, Frankie Corio, Celia Rowlson-Hall, Brooklyn Toulson, Sally Messham, Wielka Brytania, 2022

Kinematografia europejska dawno nie widziała tak fenomenalnego debiutu w fabule jak AFTERSUN! Szkocka reżyserka Charlotte Wells przy pomocy genialnie dobranej obsady utkała opowieść intymną, niejednoznaczną i niezwykle poruszającą. W Aftersun widać nie tylko jej olbrzymi talent do robienia kina, ale przede wszystkim wielką wrażliwość i ponadprzeciętne umiejętności budowania klimatu, który dotyka najczulszych strun emocji. Chapeau bas po stokroć!

Reżyserka i scenarzystka w jednym: Charlotte Wells (rocznik 1987) zanim otrzymała za Aftersun wiele bardzo prestiżowych nagród na najbardziej prestiżowych festiwalach (m.in nagrodę krytyków na MFF w Cannes oraz British Indpendent Film Award w kategorii: najlepszy film, najlepsza reżyseria i najlepszy scenariusz) odnosiła sukcesy w świecie kina arthouse’owego krótkimi metrażami („Laps” z roku 2017 otrzymało nagrodę specjalną jury Festiwalu w Sundance).

Ja – przyznaję się – niczego co zrobiła do czasu Aftersun – nie widziałam. Zatem na pokaz tego obrazu szłam głównie z wielką ciekawością – co do tego jak wypadnie po raz kolejny na dużym ekranie niezwykle utalentowany Paul Mescal  który zwalił mnie z nóg genialną kreacją w serialu „Normalni ludzie”

I zdarza się mi to w dzisiejszym świecie kina już bardzo rzadko, ale w przypadku Aftersun tak właśnie było: z każdą minutą obcowania z tym filmem czułam coraz mocniej jak bardzo obraz ten we mnie „włazi” i dotyka do trzewi – choć nie działo się „nic wielkiego”. 

Bo już początkowe sceny Aftersun nosiły znamiona czegoś, co w sztuce filmowej cenię sobie szczególnie, jeżeli nie najbardziej: że przyniesie mi opowieść, która będzie ode mnie wymagała otworzenia się na jej wielowarstwowość, zaszytą pod pozornym banałem. I że opowieść ta będzie tchnęła takim rodzajem prawdy i wiarygodności, której subtelność zniuansowania spotyka się obecnie głównie w doskonałej literaturze. 

*    *    *

Aftersun należy do tego typu obrazów filmowych, które zapowiadając się pozornie na coś „co już znamy” – tego nie dostarczają, miast tego dają widzom olbrzymie pole do refleksji, która jest wprost proporcjonalna do niezwykle wnikliwego psychologicznie i przemyślanego w detalach scenariusza. A ten – reżyserka zamierzyła sobie jako coś w rodzaju „bazy” – z której wyruszy w kinową – bardzo już bogatą w znaczenie, symbole i emocje – podróż. 

Aftersun – powalający talent Wells do robienia kina – oddaje widzom właśnie poprzez umiejętności reżyserki do budowania klimatu opowieści, zdolność tkania z poszczególnych scen zespolonych z dialogami materii wysublimowanej, przepięknie kreującej jej własną artystyczną kreskę. Język kina jakim się reżyserka Aftersun posługuje zasługuje moim zdaniem na najwyższe uznanie. Bo jest to obraz od-autorski, o unikalnej, niemalże poetyckiej narracji, który się dosłownie – chłonie całym sobą. I dlatego właśnie można go nazwać dziełem sztuki. Chapeau bas po stokroć! 

Obraz Aftersun ma podobno charakter mocno autobiograficzny… Film Wells jest w moim odczuciu jedną z najlepszych, niezwykle dojrzałych prób nadania uniwersalnego znaczenia czemuś, co jest oddać w kinie – niezwykle trudno, a tym bardziej w sposób, który nie byłby ani kliszą, ani banałem… Ostatni raz taką próbę widziałam przy okazji „C’mon, C’mon”

Bo przecież – przyznajcie sami – każda historia o „dziecięctwie” przepoczwarzającym się w pierwsze etapy dojrzewania zetkniętym z „dorosłością”, którą dziecięctwo postrzega w zasadzie głównie poprzez pryzmat wieku i różnicy doświadczeń jakie z niego wynikają –  to obszar niezwykle trudny do nazwania. Sklasyfikowania. Ujęcia w ramy. A w życiu każdego z nas – tak cholernie ważny…

Ten czas – jakże pięknie, głęboko i niezwykle subtelnie przez Wells opowiedziany – to czas który jest nie tylko relatywny i umowny, względem tego jak szybko umyka – stając się jedynie wspomnieniem, emblematem, naznaczającym historię naszego „ja” na zawsze. Ale przede wszystkim to czas – w którym dziecko i rodzic stanowią jego oś, na której nigdy już żadne z nich nie znajdzie się powtórnie i do której nie ma ścieżek powrotu poza wspomnieniem i zakrzywieniem lustra pamięci…

*     *    *

Aftersun to opowieść o córce (absolutnie olśniewająca debiutantka Frankie Corio – będzie o niej jeszcze głośno – zapamiętajcie to nazwisko!) i ojcu (Paul Mescal nominowany za rolę w tym filmie do Europejskiej Nagrody Filmowej) – stanowiącym najważniejszą „figurą męską” w jej dziewczęcym życiu – oglądany oczyma i poprzez pryzmat doświadczeń bohaterki powracającej wspomnieniami do przeszłości. Do tego czym były emocjonalnie, jaki zostawiły ślad w jej psychice i czym zaowocowały w przyszłości pewne wspólnie z ojcem spędzone krótkie wakacje na wycieczce  „all inclusive” w kurorcie na tureckim wybrzeżu. W czasach kiedy była dzieckiem na pograniczu wchodzenia w nastolectwo…

** W tym miejscu dygresja. Jak wiecie przywiązuję szczególną wagę do tytułów filmowych. I wychodzę z założenia, że mają one dla twórców filmowych, którzy je obmyślają – znaczenie. I to duże. Dlatego też szczególnym szacunkiem darzę tych dystrybutorów filmowych na rynku polskim, którzy nie robią hucpy z ich tłumaczeniem w myśl marketingu łupanego (byle by się ktoś na tytuł załapał bo „fajnie brzmi”) tylko zostawiają oryginalny (zwłaszcza jak jest to tytuł trudny do „chwytliwego” przełożenia lub jest idiomem). A „aftersun” to w angielskim generyczna nazwa produktu / kremu, który stosuje się na skórę po zbyt dużej dawce ekspozycji na promienie słoneczne po to by zniwelować efekt poparzeń.

*    *    *

Nie wiemy i nigdy się nie dowiemy kim jest i jaki jest Calum (jeszcze raz podkreślę – doskonały Paul Mescal). Możemy się – śledząc jego rozmowy z córką o imieniu Sophie (genialna Frankie Corio) – jedynie domyślać, że ojcem został bardzo młodo. Sophie ma 11 lat, a on – koło 30-tki. Że prawdopodobnie ma duże problemy zawodowe, finansowe i emocjonalne, jak i tego, że raczej nie bardzo udaje mu się utrzymać jakikolwiek długotrwały związek intymny z kobietą. To, czego się dowiemy z całą pewnością – to „suche fakty”: matka Sophie i Calum od lat nie są już razem i dziewczynka na stałe mieszka z nią w Szkocji. Ojciec z niej wyjechał i wracać nie zamierza.

Narracja Aftersun skupia się na tygodniu ich wspólnych wakacji, które Calum wykupił w jednym z niezbyt „wypasionych” resortów na tureckiej riwierze. Po innych gościach tego hotelu wnosząc – są tam prócz nich sami raczej średnio sytuowani obywatele UK. I na tym jak się stara „w roli ojca” właśnie – spędzać tam czas z córką. Córką, dodajmy, która jest niezwykle bystra, inteligentna, i wrażliwa. I chłonie świat i wszystko co ją dotyczy oraz otacza niczym gąbka. Możemy się domyślać, że Sophie bardzo rzadko na codzień widuje ojca. I że (co naturalne w jej wieku) bardzo łaknie jego uwagi, atencji, że jest dla niej w tym jej dziwnym wieku na granicy bycia niewinną dziewczynką, która zaraz zamieni się w małą kobietkę – jego postać ultra ważna. Słucha z uwagą wszystkiego co ojciec do niej mówi, jest chętna na wszelkie inicjatywy wspólnego spędzania czasu, choć w jej wieku poszukuje się już raczej bardziej towarzystwa rówieśników. A przede wszystkim widzimy jak bardzo Sophie pragnie swojego ojca „poznać”, symbolicznie dotknąć i poczuć z nim prawdziwą więź. Zrozumieć kim jest, jaki jest. Dlaczego jest taki a nie inny, co się z nim dzieje – co o nim stanowi – niejako. Bo go kocha…

Pozornie Calum zachowuje się jak dobry, przykładny ojciec, który troszczy się o jej samopoczucie i dobrostan. Je z nią z posiłki, pływa, smaruje jej plecy kremem do opalania, kiedy przebywają na hotelowym basenie, gra w karty. Stara się zachęcać do tego by z wakacji miała „fun”, spędza sporo czasu żartując i udając, że jest mu w życiu i z sobą samym – dobrze. Ale przede wszystkim stale i obsesyjnie kręci na kamerce video filmiki / scenki z ich wspólnych wakacji, które w nocy, kiedy córka śpi przegląda cichaczem, jak swego rodzaju dowody na to, że Sophie, kiedy ma ją pod opieką na tym wspólnym tygodniowym wakacyjnym wypadzie – jest najszczęśliwszym dzieckiem pod słońcem…

I na tych amatorsko kręconych filmikach video, które są wplecione w narracje filmu – rewelacyjnie budując jego klimat (za fenomenalne zdjęcia do Aftersun odpowiada nagrodzony BIFA i nominowany do Film Independent Spirit Awards Gregory Oke, a za montaż – również nagrodzony BIFA: Blair McClendon, który już wcześniej pracował z Wells przy krótkich metrażach) – tak to właśnie wygląda.

Ale opowieść Charlotte Wells jest bardzo inteligenta i wnikliwa psychologicznie – jak już wspominałam. Tak więc przedstawia nam też prócz tego co rejestruje kamera video Caluma – ich wakacyjną codzienność widzianą oczyma Sophie, a przede wszystkim przez Sophie odczuwaną. 

A Sophie czuje, że choć ojciec jest – to go nie ma. Choć z nią żartuje i rozmawia i odpowiada na jej pytania – to nic o nim nie może się dowiedzieć. Choć pozornie jest szczery i otwarty – to tak naprawdę zamknięty w swojej skorupie, zakleszczony w sobie, w nieujawnianym i niemożliwym dla niej do zrozumienia bólu i jakimś rodzaju mroku czy poczuciu niespełnienia. Zasupłany w samym sobie i podszytym desperacją pragnieniu aby odnaleźć siebie „prawdziwego” w świecie, w którym partycypuje. W roli ojca również…

Że między nimi jest niewidzialna szyba. Szyba – jak ekranik kamerki video Caluma, z którego po naciśnięciu guzika „play” można odtworzyć tylko jakieś fragmenty i refleksy ich wspólnej wakacyjnej rzeczywistości, a na którym nigdy nie zobaczy się szerszego kontekstu i perspektywy ich relacji… 

*    *    *

Do tych wspólnych wakacji z ojcem Sophie już jako dorosła kobieta (w tej roli Celia Rowlson-Hall) kiedyś wróci wspomnieniami, będzie oglądać nakręcone przez Caluma filmiki, fragmenty ich wspólnych wakacji dawno temu, kiedy była „małą dziewczynką”. Reżyserka jedynie bardzo subtelnie zarysuje kontekst tych wydarzeń – przenosząc na widzów – obszar interpretacji. Wcześniej budując klimat swej opowieści tak delikatnie ale jednak wyraźnie i znacząco abyśmy mogli poczuć każdym porem skóry jaki był jej zamysł.  

Aftersun jest takim kinem, którego wspaniałość polega na tym, że na opowiadaniu o nim – traci. Chyba że ma się talent tak wielki jak Charlotte Wells i jej aktorzy do budowania uniwersum złożoności ludzkich relacji na podstawie znamiennych obrazów i wspaniałych w swej powściągliwej precyzji – acz wymownych dialogów. Ja nie mam. Ale mam wrażliwość kinową na tyle dużą aby odczuć całą sobą jak doskonałym filmem jest jej debiut fabularny…

Aftersun – kinofilsko – ostatecznie – powalił mnie na łopatki pewną sceną. A jest nią scena kiedy na koniec turnusu wakacyjnego na tureckiej riwierze mała Sophie lat 11 bierze udział w organizowanym w hotelu pożegnalnym „evencie” dla wczasowiczów, czyli w konkursie karaoke. I śpiewa piosenkę dedykowaną Tacie, który nie chce wyjść z nią razem na scenę „bo nie jest w nastroju”…

Chapeau bas po stokroć! 

*** Wszystkie zdjęcia wykorzystane w tekście pochodzą z materiałów prasowych dystrybutora filmu AFTERSUN na rynku polskim: m2 Films

You may also like

PERFECT DAYS
NIEBIESKOOKI SAMURAJ
BĘKART
PAMIĘĆ

Skomentuj