AQUARIUS
AQUARIUS (Aquarius), Reż. & Scen. Kleber Mendonça Filho, Wyk. Sonia Braga, Maeve Jinkings, Irandhir Santos, Brazylia, 2016
AQUARIUS to film wyjątkowy. Pod kilkoma względami. Dla mnie osobiście – niezwykle atrakcyjnymi. Po pierwsze: to obraz, który stoi na fenomenalnej kreacji aktorskiej Sonii Bragi. Po drugie: opowiada o współczesnej Brazylii, na przykładzie jednostkowych zmagań bohaterki z rzeczywistością kapitalistycznej hucpy, z którą ten kraj się zmaga od dawna. A po trzecie – ale wcale nie mniej ważne – to film, który w magiczny sposób (zdjęcia i muzyka) pozwala nam – widzom – doznać tego, co jest istotą sensu “joie de vivre” mieszkańców tego wyjątkowego miejsca na mapie świata.
Wszyscy (medialnie) kojarzymy Brazylię z jej słynnym karnawałem w Rio de Janeiro, z obłędnymi plażami, pięknem przyrody, ekspresyjnym sposobem bycia, muzyką, tańcem, swobodą erotyczną. Obsesją kultu perfekcyjnego ciała, umiłowaniem zabawy. No i piłką nożną… Niektórzy – także – z jej mniej przyjemnymi aspektami: przemocą, skorumpowaną władzą, wielkim rozwarstwieniem społecznym, favelami pełnymi ludzi żyjących na granicy nędzy i smutnym procesem zawłaszczania zasobów naturalnych tego kraju przez korporacje, niszczące jej wspaniałą przyrodę…
* * *
Aquarius (nominacja do zeszłorocznej Złotej Palmy w Cannes, tegorocznej nagrody Cezara za najlepszy film zagraniczny, zwycięzca MFF w Sydney) jest obrazem bardzo intrygującym, poprzez swoją perspektywę kulturową. Przedstawia – właściwie w paradokumentalny sposób – dzieje pewnej kobiety. Gra ją w sposób niezrównany Sonia Braga (trzykrotnie nominowana do Złotego Globu, znana najbardziej z roli w „Pocałunku kobiety-pająka” Hectora Babenki), której kreacja w tym filmie na zeszłorocznym MFF w Cannes zebrała same „ochy” i „achy” (nominacja do Złotej Palmy za pierwszoplanową rolę żeńską). Mnie, przyznaję się bez bicia – reżyser Aquariusa – nie był wcześniej znany. Choć jego obraz „Sąsiedzkie dźwięki” z roku 2012, był wielokrotnie nagradzany na festiwalach filmowych i jeszcze bardziej chwalony przez recenzentów. Co ciekawe, ta właśnie jego pierwsza fabuła również opowiadała o problemach na styku „prawo a obywatel”…A jeszcze ciekawsze jest to, że właśnie w Cannes, w zeszłym roku – brazylijscy twórcy protestowali przeciw swojemu najnowszemu rządowi. Być może nie ma to związku z tym, że mający wszelkie predyspozycje merytoryczne do tego, by zgłosić Aquariusa do Oscarów – przedstawiciele, reprezentujący oficjalne, państwowe stanowisko tamtejszej kinematografii tego nie uczynili. Ja jednak będę się upierała, że jednak związek ten istnieje 😉
Kleber Mendonca Filho – w Aquarius – po raz kolejny – za tło swego obrazu obrał rodzinne strony, czyli Recife w prowincji Pernambuco. To ważne, nie tylko z tego powodu. By spojrzeć szerzej na jego opowieść o pewnej kobiecie uwikłanej „w walkę oporu” z bezlitosnym developerem – przydaje się wiedza, że reżyser, zanim zaczął robić długometrażowe filmy fabularne, szkoląc warsztat w krótkich formach i teledyskach – skończył dziennikarstwo i wiele lat przepracował w tym zawodzie. Ma więc pełną świadomość problemów społecznych, ekonomicznych i gospodarczych, z jakim jego kraj się boryka. Jak i tego w jaki sposób jest zarządzany.
Clara (jeszcze raz podkreślę – R E W E L A CY J N A Sonia Braga – w zniewalającej swoją siłą kreacji aktorskiej!) to emerytowana dziennikarka i krytyczka muzyczna, pochodząca z zamożnej klasy średniej. W tytułowym Aquariusie – pięknym, modernistycznym budynku, zbudowanym w latach 40-tych zeszłego stulecia, położnym niedaleko plaży – mieszka od wielu dekad. Dla niej – to nie jest li tylko ważny obiekt architektoniczny, ale miejsce, z którym związane jest całe jej życie. Wcześniej mieszkała w nim jej ukochana ciotka. Tu Clara przychodziła jako dziecko, nastolatka, młoda dziewczyna, dopiero co wchodząca w życie. W mieszkaniu, które odziedziczyła – działo się wszystko to, co ją ukształtowało. Co zadecydowało o tym, kim jest, kim się czuje, jak postrzega życie, swoją wartość, kobiecość, poczucie mocy i sprawstwa. To dla niej symbol. Metafora jej samej – poniekąd.
A teraz, kiedy w końcu po odchowaniu dzieci, przejściu na emeryturę, pochowaniu męża i po pokonaniu raka – ma czas by się móc w pełni cieszyć życiem dla samej jego urody – zmuszona zostaje do konfrontacji z firmą developerską, bajecznie bogatą i bezprecedensowo bezczelną w swoich działaniach. Jej współwłaściciel – wykształcony w Stanach, młody, bufonowaty i pozbawiony skrupułów, światowej klasy kapitalista, co się zowie i spadkobierca budowlanego imperium w jednym – zamierza się Clary jako jedynej stawiającej opór i nie chcącej się za żadne pieniadze dać skłonić do opuszczenia mieszkania – pozbyć za wszelką cenę. To znaczy zmusić ją do wyprowadzki. Wszyscy inni lokatorzy budynku już dawno poszli z nim na układ i się wynieśli. Tylko nie ona. Suka jedna! Dla developera – Aquarius – rzecz jasna jest ważny tylko z jednego powodu. Nie obchodzi go ani jego świetna architektura, ani historia, ani kulturowe dziedzictwo. Interesuje go jedynie to, że znajduje się on na bajecznie położonej działce – z widokiem na ocean. Na tej działce ma według jego planów stanąć kolejny niebotycznie wysoki apartamentowiec dla milionerów. Bo tak się robi biznesy. Bo o to w życiu chodzi…
Im bardziej pół-legalne, opresyjne i obrzydliwe działania developera, chcącego Clare wykurzyć z jej mieszkania, z którym wiążą ją najtkliwsze, najbardziej istotne, ukochane wspomnienia – nabierają na sile, tym bardziej w bohaterce rośnie sprzeciw i furia.
Reżyser pokazuje nam jej losy w retrospektywach, podzielonych na „rozdziały”, w których, niczym w literackiej formie – zapoznajemy się z życiem bohaterki. Od czasów, kiedy była bardzo młodą dziewczyną, dla której muzyka, znajomi, imprezka na plaży z dodatkiem alkoholu i joincika stanowiła clue radości życia, do momentu, w którym staje się – w momencie wczesnej starości – osaczona przez okoliczności usankcjonowanego bezprawia. A w których nawet jej własne dzieci jej nie wspierają (wszak mogła dostać w zamian za wyprowadzkę bajeczną sumę pieniędzy, która pozwoliła by jej żyć doskonale dobrze gdzie indziej).
Clara toczy samotną walkę o utrzymanie czegoś, co stanowi sedno jej istnienia. Bo przecież to mieszkanie, w tym budynku, zwanym Aquariusem jest dla niej czymś najbardziej istotnym na świecie – stanowi ją samą! Stanowi jej JA. Jako kobiety pełnej życia, wspaniałej, pięknej, inteligentnej, seksownej, tej, która umie żyć. Wiedzącej, co jest istotne. Mającej tak samo godność osobistą, jak i wyznającej pewne wartości.
Ona i jej mieszkanie – co ważne – jej – bo rodzinne – to nie tylko ona sama. To świat, w którym wychowała kolejne pokolenia, świat, w którym starała się kultywować pewne tradycje. Stanowi o jej poczuciu tożsamości. I ciągłości historycznej. Bo dla niej – jest to więcej niż ważne!
Nie lubię nadużywać tego rodzaju retoryki, ale w filmie Aquarius – Sonia Braga w roli Clary maluje obraz kobiety, z którą mnie – osobiście – nie trudno było się utożsamić. To postać tak pełnokrwista, tak dokonale prezentująca dla mnie coś istotnego, że nie mogłam się temu oprzeć. Bo przecież wszyscy skądś pochodzimy. I mamy takie, a nie inne korzenie. Kleber Mendonca Filho – to właśnie podkreśla w swoim obrazie. Moim zdaniem jego film to świetna metafora szeroko zakreślonych perspektyw. Dziedzictwo historyczne i kulturowe mierzone jest siłą oporu tych, którzy je tworzą – wobec tych, którzy mają je za nic. Clara to kobieta, którą uczono, że są pewne wartości, ideały, sposób życia, korzystanie z niego – które nie są na sprzedaż. Że „umieć żyć”, to znaczy żyć i godnie i zgodnie ze sobą. Mieć w sobie tak samo siłę, jak i poczucie, że „nie wszystko jest na sprzedaż”. Kochać życie i siebie. Ale też kochać i szanować to wszystko, co dostaliśmy dobrego od naszych przodków, mentorów, autorytetów. Iść dalej, za kompasem, który nas stanowi. Nie sprzedawać się jak dziwka, dla kasy. Wiedzieć, gdzie są granice, których przekroczenie będzie dla naszego „ja” nieodwracalnym, wstrętnym aktem samozaprzeczenia. Bo kiedy „at the end of the day” zostajemy sami, otoczeni jedynie wspomnieniami – ważne jest to, żeby te wspomnienia nas budowały. A nie dawały poczucie winy, czy zażenowania. Bo co jest bardziej istotne, kiedy wszystko co najlepsze już za nami? Co jest bardziej istotne od tego, z perspektywy kogoś, kto wie, że to co było, to było, a zostało już jedynie to, by o szczęśliwe i spełnione dziś walczyć z taka samą zawziętością, jak kiedyś, gdy przychodziło to niejako „samo”?…
To pytanie w Aquarius – Kleber Mendonca Filho bardzo pięknie rozkłada na akcenty. Bo jego prolog zaczyna się sceną, w której młodziutka Clara, dopiero co wchodząca w dorosłe życie – puszcza swoim znajomym w samochodowym magnetofonie, w latach 80-tych zeszłego wieku, właśnie koło tego domu, który ją ukonstytuował – numer zespołu Queen „Another One Bites The Dust”…
*** Wszystkie zdjęcia użyte w tekście pochodzą z materiałów prasowych dystrybutora filmu Aquarius na rynku polskim: AURORA FILMS