23
sty
2015
169

BIRDMAN

BIRDMAN (Birdman or the unexpected virtue of ignorance), Reż. Alejandro Gonzalez Innaritu, Scen. Alejandro Gonzalez Innaritu, Nicolas Giacobone, Wyk. Michaal Keaton, Edward Norton, Zach Galifianakis, Emma Stone, Naomi Watts. USA, 2014

birdman-poster1-399x600

Filmem Birdman Innaritu włożył sobie na głowę koronę z napisem: “wielki reżyser” i pozdrowił wszystkich, którzy w niego wątpili, a zwłaszcza krytyków filmowych, z lubością spuszczających mu łomot i pastwiących się nad jego ostatnią fabułą (“Babel” z 2006) środkowym palcem!

Birdman to film DOSKONAŁY, ba –  powiem więcej – to film, który ociera się o wielkość. Ta czarna komedia, czy też komedio-dramat to rzadka rzadkość w dzisiejszym kinie: brawurowo wymyślona, genialnie wyreżyserowana, ze wspaniałymi zdjęciami samego Emmanuela Lubezkiego (“Grawitacja”) i rewelacyjnie obsadzona oraz zagrana. Oprócz fenomenalnego Keatona w roli głównej – mamy tutaj jedną z najlepszych ról Emmy Stone, jaką ta młoda aktorka zagrała do tej pory oraz wyśmienitych: Edwarda Nortona, Naomi Watts i Zacha Galifiakanisa.

Przed Birdman padła na kolana większość najważniejszych krytyków filmowych na świecie. Jestem pewna, że padną także wszyscy, którzy kino kochają – bo Innaritu stworzył dzieło, które jest kinu i biznesowi filmowemu poświęcone – mimo, że dzieje się w…teatrze. Cytuje i czerpie garściami z ikonicznych obrazów i postaci kinematografii. Dość jawnie nawiązuje do wielkiego dzieła Josepha Mankiewicza z roku 1950: „Wszystko o Ewie”. Reżyser, w swoim obrazie często szydzi i robi to niezwykle celnie. Jest zjadliwy, ale też wzrusza, a to wszystko po to, by pokazać ludzki dramat, jaki jest udziałem artysty – na przykładzie głównego bohatera.

Innaritu zdaje się sugerować, że celebrycki blichtr i świat – w którym „pokazanie dupy” i wpuszczenie filmiku na youtube oraz liczba twittów naokoło tego, liczący się bardziej niż wysiłek, jaki wkładany jest w rzeczy intelektualnie cenne – z jednej strony go brzydzi, z drugiej zaś jest świadomy, że media społecznościowe zawładnęły ludzkimi umysłami tak bardzo, że zaprzeczanie ich porażającej sile –  jest postawą Don Kichota.

Tak, twórca szydzi z rozrywki masowej – ale przede wszystkim opowiada o męce tworzenia oraz o tym, jaka ironia losu szołbiznesowi towarzyszyć potrafi od zawsze. Bo czyż nie jest znamienne, że za kanwę Birdman Innaritu wybrał opowieść o losach niejakiego Riggana Thomasa, podstarzałego niegdysiejszego gwiazdora turbo – kasowej serii, w której wcielał się w superherosa z kreskówki? (przypomnieć należy, że Keaton zagrał w dwóch pierwszych częściach “Batmana”, które wyniosły go na szczyt popularności)…

Teraz po 20 latach – Riggan zadłużony, i prawie że zapomniany usiłuje odbudować swoją karierę i reperować ego – wystawiając na Broadwayu w NYC ambitną sztukę, którą nie tylko reżyseruje, ale i w której gra główną role. Sztukę, której wystawienia aktor podjął się – kierując względami sentymentalnymi. Birdman zaczyna się w momencie, kiedy trwają finałowe próby przed otwarciem. W ostatniej chwili Riggan decyduje się zwolnić aktora, który mu nie odpowiada i zastąpić go młodym, ambitnym i nieco pretensjonalnym Mike’iem Shinerem (Edward Norton)… I w tym miejscu Innaritu “skręca” w stronę gorzkiej satyry, która wprowadza nas w kulisy życia na zapleczu teatru, produkcji przedstawienia i totalnej “rozpierduchy” jaka towarzyszy życiu głównego bohatera. Riggan pozostaje w przyjaźni z byłą żoną (Amy Ryan), która go w teatrze odwiedza, ma romans z jedną z aktorek, którą obsadził w sztuce (Andrea Riseborough), “produkuje go” kumpel (Zach Galifianakis), a na dodatek menadżerką przedsięwzięcia uczynił własną córkę (Emma Stone). Tu zaś zaczynamy mieć do czynienia z najważniejszym, o czym Birdman opowiada: o narcyzmie, egoizmie i arogancji jakie są udziałem tego biznesu i ludzi, którzy w nim pracują. A przede wszystkim o tym, jak łatwo się pogubić i jak trudno być sławnym, a jednocześnie szanowanym. I ile wysiłku wymaga, by to wszystko ogarnąć. To także lub przede wszystkim film o tym, że twórczość to permanentna walka z samym sobą i nieustające cierpienie ego –wystawianie go na ciosy i wiecznie poddawanego krytyce.

Zdanie, które pada w tym filmie, a które utkwiło mi szczególnie w pamięci brzmi tak: “popularność jest tylko małym kuzynem prestiżu”…

Zmagania Riggana z trawiącymi go demonami Innaritu fantastycznie wplótł w opowieść – wyrażane są za pomocą wewnętrznego głosu postaci “Birdmana”, którego Riggan kiedyś stworzył w kinowym hicie – to jego alter ego. Innaritu to wszystko pokazuje w sposób doskonale wyważony. Sceny przejmująco dramatyczne – genialnie miesza z nieodparcie komicznymi. By w finałowej scenie przepięknie zmetaforyzować stan ducha, w którym znajduje się nasz bohater.

Birdman to scenariuszowa, reżyserska i aktorska perła, w której Innaritu udało się zachować złoty środek dosłownie w każdym calu. A to jest więcej niż trudna sztuka! To wielkość!

You may also like

KNEECAP
KONKLAWE
WANDA RUTKIEWICZ OSTATNIA WYPRAWA
SUBSTANCJA

3 Responses

  1. Pingback : Kultura Osobista SILS MARIA | Kultura Osobista

  2. Pingback : Kultura Osobista FAWORYTA | Kultura Osobista

  3. Pingback : Kultura Osobista OSIEROCONY BROOKLYN | Kultura Osobista

Leave a Reply