19
sty
2015
110

BOYHOOD

 

BOYHOOD (Boyhood) Reżyseria i scenariusz: Richard Linklater, Wyk. Patricia Arquette, Ethan Hawke, Ellar Coltrane, Lorelei Linklater, USA, 2014

boyhood

Boyhood jest filmem wzruszająco pięknym w swym humanizmie i dojrzałości artystycznej. A także dziełem, którym reżyser dokonał przełomu narracyjnego w kinie. Nikt przed nim wcześniej nie zrobił fabuły, obsadzając tych samych aktorów w historii rozłożonej w czasie na ponad dekadę.

Linklater – odbierając Złoty Glob – w swym krótkim „przemówieniu dziękczynnym” zaznaczył, że jest to najważniejszy i najbardziej osobisty obraz w jego dotychczasowej karierze. I śmiem stawiać tezę, że jest to także film, którym artysta stworzył fenomen: wehikuł czasu dla pewnego pokolenia – na skale globalną.

Mogę śmiało powiedzieć, że dojrzewałam razem z jego trylogią: “Przed wschodem słońca”, “Przed zachodem słońca” i “Przed północą”. Oddzielone od siebie równymi dekadami naznaczały kolejne etapy mojego życia swoją obecnością, zrównując mnie z bohaterami w meandrach odwiecznych pytań o to “gdzie idę”; “kim jestem” i “co dalej”?

Linklater jest dla mnie głosem mojego pokolenia, choć dzieli nas ocean i wywodzimy się z innej kultury. To ja i moi rówieśnicy zostaliśmy w Boyhood sportretowani – my już jako dorośli, my już jako ci, którzy tak jak Olivia i Mason Sr. wychodziliśmy z młodości z oporami, nieporadnie i bez planu… aż w końcu życie nas dopadało – wymuszając dojrzałość i konieczność akceptacji tego, że wszystko co kiedyś było kwintesencją naszego “być” jest jedynie pewnym etapem.

Pomimo niuansów odróżniających życie codzienne tam i tu  – Boyhood zajmują całkowicie ludzkie uniwersalia. Banał jest jedynie pozorny – tak, jak dla każdego z nas nasze wspomnienia i przeżycia jakkolwiek dla innych byłyby zupełnie nieatrakcyjne – dla nas samych oznaczają jedyną, niepowtarzalną i najbardziej frapującą opowieść.

Olivię (fenomenalnie sportretowaną przez Patricię Arquette) poznajemy w momencie, gdy boryka się z samotnym macierzyństwem, wychowując dwoje dzieci: Samanthę (w tej roli córka Linklatera) i Maysona Jr. (Ellar Coltrane). I to właśnie proces dorastania młodszego syna stanowi oś fabularną filmu. Ojciec dzieci – Mayson Sr. (również świetny Ethan Hawke), jest tatą “na dochodne”. Olivia próbuje najlepiej jak umie nie tylko stworzyć im rodzinę, poszukując partnera, z którym udałoby się jej stworzyć stabilny związek ale także zawalczyć w życiu o coś więcej dla siebie: o swoją edukację, status majątkowy. O lepsze „być” po prostu.

Ten opis brzmi tak okrutnie banalnie, że już bardziej chyba by nie mógł. A jednak – Linklaterowi udało się – kręcąc jedynie po kilka dni zdjęciowych w danych przedziałach czasowych przez prawie 12 lat, dotrzeć tam gdzie nikt nie dotarł przed nim – z tak bardzo wzruszającą szczerością i pokorą wobec potęgi czasu  – do sedna prawdy. Spowodować, że jego obraz wciąga nas w losy bohaterów, naznaczając je naszą własną tęsknotą za tym co utracone, przywołując nasze własne wspomnienia z dzieciństwa. Katapultuje nas w głąb naszych nieco już zakurzonych wspomnień, zdumionych, że załzawionymi oczami patrzymy na to, jak z 5-cio letniego chłopca Mayson staje się absolwentem szkoły średniej i wyjeżdża z domu na studia. W kamerze i narracji Linklatera zastosowanej w Boyhood jesteśmy de facto my wszyscy – jego widzowie, my od kiedyś do dziś.

Boyhood nosi w sobie znamiona wszystkiego tego, co w kinie jako sztuce jest najpiękniejsze: jest zwierciadłem, metaforą, przypowieścią. Przepięknie i wiernie pokazuje to, co jest esencją życia: jest podróżą, z przystankami i przesiadkami. I przypomina, że każda na swój sposób jest niepowtarzalna.

You may also like

KNEECAP
KONKLAWE
WANDA RUTKIEWICZ OSTATNIA WYPRAWA
SUBSTANCJA

1 Response

  1. Pingback : Kultura Osobista TEŻ GO KOCHAM | Kultura Osobista

Leave a Reply