18
sie
2016
81

CO PRZYNOSI PRZYSZŁOŚĆ

CO PRZYNOSI PRZYSZŁOŚĆ (L’avenir). Reżyseria & Scenariusz: Mia Hansen-Løve, Wyk. Isabelle Huppert, André Marcon, Roman Kolinka, Francja / Niemcy, 2016

Co przynosi przyszłość to film piękny, więcej niż bardzo dobry, a przede wszystkim niezwykle mądry i dojrzały! Przypomniał mi o lekturze książki jednego z moich ukochanych eseistów: Alaina De Bottona, pt. “O pocieszeniach, jakie daje filozofia”.

Reżyserka i autorka scenariusza w jednym: 35-letnia Mia Hansen-Løve – nagrodzona za ten obraz Srebrnym Niedźwiedziem na tegorocznym Festiwalu Filmowym w Berlinie – opowiada z godną pozazdroszczenia dojrzałością, tak o swojej głównej bohaterce (w tej roli absolutnie cudowna Isabelle Huppert), jak i o pokoleniu swoich rówieśników. A przede wszystkim o tym, że to właśnie filozofia – nauka – “miłująca mądrość” – jest tą, która w życiu, pełnym osobistych dramatów – pozwala nam znaleźć ukojenie. Jedynie ona wie, że nie ma takiej kwestii, której nie można by spróbować sprostać. Do tego jednak potrzebna jest nie wiara, nie cud, ale wiedza i zrozumienie istoty rzeczy.

815193eb-82bd-49ce-9b30-5b49d74a1e28

Przy okazji recenzji filmów rzadko piszę o reżyserach. Ale Mia Hansen-Løve jest postacią dość wyjątkową. Urodziła się w 1981 roku w Paryżu. Swoją przygodę z kinem rozpoczęła jako nastolatka – z pozycji aktorki – występując w dwóch filmach swojego przyszłego męża Oliviera Assayasa: „Fin août, début septembre” (1998) i „Ścieżki uczuć” (2000). W 2001 roku rozpoczęła naukę w paryskim Wyższym Konserwatorium Sztuk Dramatycznych, by po dwóch latach porzucić studia i zacząć pisać recenzje filmowe dla prestiżowego magazynu „Cahiers du cinéma”. Z zawodem reżysera oswajała się kilka ładnych lat, kręcąc krótkometrażówki. Debiutancki dramat fabularny „Tout est pardonné” (2007) przyniósł jej nominację do Cezara. Za drugi film, „Ojca moich dzieci” (2009), otrzymała nagrodę Jury sekcji Un Certain Regard na festiwalu w Cannes.

Nieźle! Nie?

Mia_Hansen_Love

Co przynosi przyszłość Mia Hansen-Løve napisała z myślą o Isabelle Huppert w roli głównej. I bazując na wspomnieniach o własnej matce. To obraz przepięknie portretujący kogoś, kogo chciałoby się spotkać na swojej drodze życia. Ja bym na pewno chciała! Bo wybitna aktorka wciela się w nim rolę nauczycielki filozofii w jednym z paryskich liceów. Ponadto autorkę prestiżowych podręczników do jej nauczania. Grana przez nią postać – Nathalie – jest belfrem idealnym. To pasjonatka. Kocha to co robi, uwielbia swoich uczniów, obecnych i byłych. A oni to uczucie odwzajemniają. Kiedy widzi w nich talent, czy zadatki na profesjonalistów w swojej dziedzinie – staje się ich mentorem i stara się wpierać merytorycznie.

Nathalie Chazeaux ma mocno po 40-tce, kiedy jej dotychczas uporządkowane, mieszczańskie bytowanie – z miesiąca na miesiąc, w sekwencji postępujących po sobie zdarzeń wywraca się do góry nogami. Zanim do tego dojdzie – jej życie codzienne – świetnie ujęte przez reżyserkę w doskonale wyesencjonowanych kadrach – mogłoby być życiem milionów kobiet na tym świecie. Dzieci dorosłe, partner ten sam od 25 lat, ładne, przytulne mieszkanie, raz w roku wakacje w rodzinnym domu męża nad morzem.

Nawet matka, która przysparza swojej jedynaczce samych utrapień, z racji wieku i niemożności pogodzenia się z własnym odchodzeniem, tak fizycznym, jak i symbolicznym – to figura w sumie dość uniwersalna…

W jednym, dojrzałym, wspaniałym w swojej mądrości zdaniu, wypowiedzianym przez Nathalie do byłego ucznia, a obecnie przyjaciela i obiecującego nauczyciela filozofii Co przynosi przyszłość zawiera swoje sedno

Tylko pomyśleć…moje dzieci odeszły, mąż mnie zostawił, moja matka umarła, a ja odzyskałam wolność. Wolność totalną, jakiej nigdy nie doświadczyłam…

Co przynosi przyszłość jest filmem, który zrobił na mnie duże wrażenie. Ten kameralny dramat, dotykający niejako en passant ważnych kwestii, jakie dręczą obecnie zachodnią, europejską cywilizację (polityka, kryzys finansowy i gospodarczy, kryzys wartości, usilne poszukiwanie własnej drogi przez pokolenie obecnych trzydziestolatków) jest całkowicie pozbawiony histerii, a nawet miejscami bywa zabawny i ironiczny. Daje przepiękny wgląd w to, kim są obecnie przedstawiciele inteligencji pokolenia rodziców reżyserki. Tego, które aktywnie uczestniczyło w rewolucji obyczajowej 1968. Pokazując jasno, pewien zbiorowy, socjologiczny uniwersalizm. Kiedyś byli ideowcami, niekiedy mocno komunizującymi – dzisiaj najczęściej prowadzą życie burżuazyjne, starając się jednak – bez robienia rewolucji – wcielać w życie to, w co kiedyś wierzyli, ale zwyczajnie, bez ostentacji, haseł i sztandarów.

177678.jpg-r_1920_1080-f_jpg-q_x-xxyxx

Nathalie, niegdyś aktywistka – nie porzuciła swoich ideałów. Wcieliła je w życie. W prace u podstaw. Poniosła kaganek oświaty. To mało? Czy może jednak dużo?

Jak sama mówi o sobie – do byłego ucznia, który dzisiaj miota się między koniecznością bycia uwikłanym w niedogodności systemu, a pragnienie zostania anarchistą na jego obrzeżach i zarzuca jej brak życia w zgodzie ze sobą:

 

Personnages, Isabelle Huppert

Personnages, Isabelle Huppert

Rewolucja nie jest moim celem. To prawda. Mój jest bardziej skromny. Nauczyć dzieciaki myślenia. Możemy się nie zgadzać, ale ciebie też tego nauczyłam.

 

 

 

 

Ta teza, postawiona przez reżyserkę Co przynosi przyszłość – że jednak ważny jest prymat rozumu nad sercem – mnie wzięła kompletnie. Bo bardzo z nią sympatyzuję. Świat Nathalie – jej najbliższy świat, to świat książek i wytworów ludzkiego umysłu, najwspanialszych – jakie wydała z siebie nasza cywilizacja – rozważań filozoficznych. To świat, w którym wartością nadrzędną jest refleksja, zaduma, pytania, kwestionowanie. Nauka nie tyle ważności odróżniania prawdy od kłamstwa, co nauka, że istotne są kryteria tejże prawdy – dowodzenia.

I świat ten uczuć nie neguje. Nie zaprzecza im. Pokazuje je jedynie w kontekście. Uczucia są w nim przedstawione jako „coś”, co przemija. I to właśnie dlatego ich ważność dla rozwoju – jest znikoma.

Nathalie jest postacią – metaforą. Symbolizuje dojrzałość. Huppert kreuje ją rewelacyjnie. To kolejna ze wspaniałych ról tej wyjątkowej aktorki. Film – jako taki – gloryfikuje świat wartości intelektualnych, wiarę w oświecenie, w umysł. W to, że człowiek – kiedy tylko ma umiejętność korzystania z potęgi, jaką jest myśl ludzka – potrafi wybrnąć z emocjonalnej pułapki, obsesji. Potrafi przetrwać. Najgorsze. Niemożliwe. Nieznośne.

To myślenie zaprowadziło nas jako gatunek na wyżyny. Nie emocje, nie instynkt. To myśl ludzka pozwala się naszej cywilizacji rozwijać. Bo jedynie ona daje progres. Bo progres to od zawsze – pytania, kwestionowanie tego, co raz ustalone i próby znalezienia odpowiedzi. Tak globalnie, jak i indywidualnie.

Ostatnia scena tego prześwietnego filmu pokazuje Nathalie w roli babci. Jest Boże Narodzenie. Choinka. Prezenty. Jej kilkumiesięczny wnuczek otrzymuje przekazane przez jej przyjaciela książeczki dla maluszków, w tym “Wprowadzenie do Filozofii Platona” – na zdziwione pytanie zgromadzonych “czy to aby nie za wcześnie?” – bohaterka odpowiada: NIGDY NIE JEST ZA WCZEŚNIE NA FILOZOFIĘ!

You may also like

BĘKART
PAMIĘĆ
STREFA INTERESÓW
CZASEM MYŚLĘ O UMIERANIU