CRIMINAL
CRIMINAL (Criminal) UK, Pomysłodawcy: Jim Field Smith & George Kay; Wyk. David Tennant, Hayley Atwell, Mark Stanley, Katherine Kelly, Nicholas Pinnock, 2019, Produkcja Netflix
CRIMINAL to kolejna ciekawa formuła serialowa i świetnie zmajstrowana! Poszukiwanie przez stróży prawa odpowiedzi na pytanie: dlaczego i jak doszło do zbrodni lub wykroczenia – podstawa każdej sensacyjnej narracji – w Criminal stanowi esencję fabuły. Ta produkcja to gatunkowa perełka. Którą polecam Wam z całego kinomaniackiego serduszka.
Kiedy zaczęłam oglądać CRIMINAL – pierwsze co pomyślałam to, że jej pomysłodawcy i producenci chyba czytają w moich tele-widza myślach. Bo jest to rzecz z gatunku tych, z którymi obcować ubóstwiam. Ta świetna produkcja skupiona jest bowiem na tym wszystkim, co czyni tzw. czyn karalny czy też zbrodnie fascynującą najbardziej! Zawsze stoją za nią jacyś ludzie oraz ich jakże często niełatwe do rozgryzienia motywy, tajemnice, pragnienia, żądze, zaniechania, obawy, lęki, frustracje, pokusy czy też zwyczajnie sytuacje zwane powszechnie pechem…
Kiedy podejrzany zostaje wezwany na przesłuchanie na policyjny komisariat, wiadomo co najmniej jedno – będzie musiał udowodnić, że jest niewinny, bo poszlaki, a często i dowody wskazują, że współ/winnym jest lub może być.
Nie czytam obecnie zbyt często kryminałów, ale znam klasykę gatunku i wiem jedno. Od zbrodniczego czynu czy też stwierdzenia faktu, że złamano prawo, zawsze znacznie bardziej interesowało mnie czemu do tego doszło. I w jakim kontekście. Criminal skupia się właśnie na tej kwestii. W sposób ambitny i frapujący. Raczej intelektualny, niż sensacyjny.
W zasadzie bowiem pomysłodawcy tej produkcji: Jim Field Smith oraz George Kay zadali sobie trud rozpisania 12 zagadek kryminalnych na cztery “tomy”, każdy po trzy rozdziały / odcinki – dla każdego z krajów, w których rzecz ma miejsce. A są to Wielka Brytania, Niemcy, Francja oraz Hiszpania.
Dla mnie największy cymes tej produkcji serialowej polega na tym, że opiera się ona w zasadzie wyłącznie na dialogach (jak wiecie to mój prywatny “konik” kinematograficzny – a w przypadku Criminal otrzymałam przepyszne wręcz danie!). I tym, co ze sobą niosą, wraz z ich tzw. drugim dnem oraz czymś, co zwiemy czytaniem miedzy wierszami. Łącznie z towarzyszącą im mową ciała. A co stanowi w pracy każdego detektywa śledczego – istotny “materiał analityczny”. Co jak wiedzą wszyscy wielbiciele (około)kryminalnych seriali przepięknie zobrazował “Lie to me” z Timem Rothem w roli głównej. Bo przecież każde przesłuchanie składa się właśnie z dialogów. W Criminal zatem śledzimy zmagania tych, którzy przesłuchują z tymi, którzy są przesłuchiwani. Owszem, czasami to co jest mówione jest wzmacniane za pomocą obrazów: zdjęć, materiałów dowodowych, nagrań z kamer przemysłowych, czy innych dokumentów poświadczających to, co robił danego dnia o danej godzinie obywatel, który siedzi teraz na komendzie. Czasami mówi też coś jego prawnik. Ale clue zasadza się zawsze na tym samym. Na “rozgrywce” pomiędzy śledczymi a podejrzanym. Z premedytacją używam określenia “rozgrywka”. Bo w zasadzie tym właśnie to jest. To bardzo wyczerpująca psychicznie i intelektualnie gra o dużą stawkę. W której dla przesłuchiwanego jest nią uwolnienie się (lub kogoś, kogo kryje) od zarzutów. A dla przesłuchujących dowód na zawodową sprawczość lub kompetencyjną porażkę….
Criminal doskonale także podkreśla niebagatelnie istotną kwestię, jaką jest fakt, że choć policyjni detektywi i śledczy – stojący po stronie “dobra”, czytaj pilnujący by sprawiedliwości stawało się zadość, a sprawców zła spotykała zasłużona “kara” – nie są wolni ani od słabości, ani przywar charakterologicznych czy też osobowościowych. Nie zawsze i w stu procentach zachowują się zgodnie z prawem. A ich umiejętności zawodowe, kompetencje, sukcesy lub porażki w rozpracowywaniu przypadków – są także wynikiem tego, że popełniają błędy w ocenie sytuacji. I jak wszystkimi innymi na świecie kierują nimi pobudki, które nie zawsze są racjonalne. Nie zawsze są czyste etycznie. I nie zawsze oddzielone od tego co prywatne.
Bo serialowi Criminal w zasadzie jest najbliżej narracyjnie do literatury, a oprawa kinematograficzna stanowi dla jego fabuły jedynie rodzaj dopełnienia. Całość opiera się o założenie, że zamiast sobie bohaterów wyobrażać – możemy się im przyjrzeć. Przyjemność z obcowania z tą produkcją bierze się zdecydowanie z możliwości obserwowania świetnych aktorów, podających tekst. Ale to TEKST jest w tej produkcji NAJWAŻNIEJSZY! (och! jaki to jest miód na moje serce! – nie macie pojęcia).
* * *
Historia pierwsza: przesłuchiwanym jest Dr. Edgar Fallon (w tej roli doskonały David Tennant znany z serialu “Broadchurch”). Renomowany medyk, podejrzany o zabójstwo 14-letniej pasierbicy;
Historia druga: przesłuchiwana to niejaka Stacey Doyle (w tej roli świetna brytyjska aktorka, znana z nominowanej do Złotego Globa roli w serialu “Filary ziemi” oraz ekranizacji komiksów Marvela) podejrzana o usiłowanie zabójstwa partnera swojej młodszej siostry;
Historia trzecia: przesłuchiwanym jest Jay Muthassin (w tej roli znany brytyjski aktor serialowy Youseff Kerkour) oskarżony o nielegalny przemyt uchodźców z Syrii i narażenie ich na śmierć.
Wszystkich tych podejrzanych przesłuchiwać będzie ta sama (choć zmieniająca się) w obrębie przydzielanych sobie zadań grupa śledczych z pewnej jednostki kryminalnej w Londynie. A każdy z nich będzie miał inne sposoby działania. Inne podejście. I inne motywy dla tego by prowadzić właśnie tę, a nie inną sprawę. I każdy z nich do oskarżonego będzie podchodził na swój własny – policyjny – sposób.
Konkludując: w Criminal wsiąkłam raz-dwa-trzy. Zafascynowała mnie ta formuła. I kupiła całkowicie. Ta jakże umiejętnie prowadzona “zabawa w kotka i myszkę”… W której każda ze stron będzie blefować, kłamać, iść w zaparte lub nagle zmieniać front. Słowo przeciwko słowu. Przedstawiane alibi przeciw jego obaleniu za pomocą niezbitego dowodu. Czyjeś nieopatrznie wypowiedziane zdanie, opinia, czyjaś pomyłka, czyjś błąd. Czy tak naprawdę było? Czy może to jedynie puzzle złożony z dostępnych elementów, w którym wciąż tkwi istotna dla całościowego oglądu sprawy luka lub niewłaściwie dopasowany element? Jak wygląda pełen obraz? I czy uda się go sporządzić?
I gonitwa z czasem. Bo to także opowieść o tym. Procedury przesłuchań policyjnych są jasno określone. Jeżeli nie uda się zmusić oskarżonego do prawdziwych zeznań, nie uda się zmienić toku przesłuchania w danym mu czasie – sprawa może nabrać całkiem innego wydźwięku. Może się skończyć procesem sądowym. Może nie znaleźć swojego rozwiązania lub zostać zamieniona na coś, co nigdy nie ujawni prawdy o wydarzeniach jakie miały miejsce…
FASCYNUJĄCE!!!
* * *
W tym miejscu ważne jest abym podkreśliła, że recenzuje jedynie “sezon” brytyjski. Uznałam bowiem, że ma to w tym przypadku sens. Każdy “sezon” ma tyle samo odcinków (trzy), każdy dzieje się w jednym z czterech krajów. I w każdym obsadę policyjnych śledczych stanowią ci sami aktorzy go reprezentujący. A przede wszystkim każda z opowieści jest zamkniętą historią.
Są tacy, którzy lubią formy krótkie (zbiory opowiadań) i ci którzy preferują wielotomowe sagi.
Innym ważnym argumentem przemawiającym na rzecz podjętej przeze mnie decyzji jest fakt, że jestem przekonana, iż każdy kto zdecyduje się obejrzeć jeden “sezon” – jako samodzielny byt i tak podejmie decyzje czy interesuje go obejrzenie kolejnych wydań, tyle, że umocowanych w innej kulturze. Jednym słowem – trzy opowiadania jednemu starczą by poczuć satysfakcję. Inny sięgnie po kolejne “tomy” z kolejnymi opowiadaniami. Lub nie. Albo wybierze sobie pojedyncze historie z każdego tomu.
Tu dygresja: od dawna mówi się, że telewizja, zwłaszcza rozumiana na sposób nie tylko jako “na życzenie” w wersji płatnego streamingu, ale przede wszystkim jako byt, który musi funkcjonować w digitalnym i coraz bardziej wirtualnym świecie oraz konkurować z interaktywnymi grami komputerowymi zmierzać będzie w stronę właśnie taką, w której to widz decyduje o tym jak się dla niego zakończy to, co ogląda. W przypadku Criminal to dygresja nieco “na wyrost”, niemniej ja osobiście widzę w tej produkcji pierwszy zalążek tej “futurystycznej” formuły… W przypadku Criminal jest on jeszcze umowny. Ale już naszkicowany. Można (ale nie trzeba) sobie wybrać tyle odcinków w dowolnej konfiguracji (dostępne są wszystkie historie z każdego kraju), ile się chce. Nic nam to nie umniejszy z rozrywki. Bo formuła jest tak skonstruowana, że jeżeli się nam odechce – to gładko możemy rzecz porzucić. I tyle. Co w przypadku linearnie prowadzonej narracji serialowej zgodnie z regułą “początek, środek, koniec” zawsze zaskutkuje tym, że porzuciwszy ją w połowie, skazujemy się na brak odpowiedzi na pytanie co było potem i jak się skończyło.
Nie oceniam tego. I nie wartościuje. Choć swoją opinię, rzecz jasna, ten temat mam (hehe).
Criminal to jedna z tych produkcji TV, której całościową ocenę – zostawiam Wam. Ze swojej strony mogę powiedzieć jedynie tyle, że jak na jeden tom / sezon, z którym się zapoznałam – wydaje mi się na tyle dobra (i obiecująca), żeby ją Wam móc polecić.
Ps. Już po napisaniu tego tekstu, a przed jego publikacją (bo zawsze zostawiam sobie napisane teksty na następny dzień, by je jeszcze raz przeczytać i spojrzeć na nie “świeżym okiem” – obejrzałam wieczorem jeden odcinek z części ulokowanej w Hiszpanii. I potwierdzam – polecam CRIMINAL – jeszcze bardziej gorąco niż wczoraj!