12
lut
2020
28

DŻENTELMENI

DŻENTELMENI (The Gentlemen), Reż. Guy Ritchie, Scen. Guy Ritchie, Ivan Atkinson oraz Marn Davies; Wyk. Hugh Grant, Matthew McConaughey, Charlie Hunnam, Michelle Dockery, Colin Farrell, Henry Golding, Jeremy Strong, Wlk. Brytania, 2019

DŻENTELMENI to film świetny i jawnie bezczelny! Świetny – bo Guy Ritchie ma bezsprzecznie talent do robienia kina i jego najnowsze dzieło ogląda się po prostu doskonale. Ja osobiście ubawiłam się po pachy! A bezczelny – bo w zasadzie – bazuje na “powtórkach z rozrywki”. No ale jak się umie pisać takie błyskotliwe scenariusze i bombastyczne dialogi. No i jak się ma się takie gwiazdy w obsadzie – to ja nie mam nic przeciwko. A nawet wręcz przeciwnie 🙂

Hmmm. Jak by to powiedzieć? No dobra. Bez owijania w bawełnę. Mam słabość do tego drania: Guya Ritchie. Chyba już na zawsze. Reżyser ten bowiem zapisał się w moim kinomaniackim serduszku jako twórca dwóch absolutnie uwielbianych przez mnie obrazów. A mowa rzecz jasna o “Porachunkach” oraz „Przekręcie”. Oglądam wszystko co robi. Właśnie z tego powodu. Od daty powstania tych filmów minął szmat czasu… I przyznaje, że straciłam wiarę w to, że Ritchie zrobi jeszcze coś równie brylantowego. Ale nie ma co histeryzować. Zarówno dwa “Sherlocki” jak i “Król Artur. Legenda Miecza” oraz “Kryptonim U.N.C.L.E” – to są filmy, które są sprawnie zrobione. I ogląda się je dobrze. No i jeszcze jest jedna kwestia (dla mnie niebagatelna – bo jak wiecie mam fisia na punkcie aktorów) u Guya Ritchie grają zawsze same gwiazdy. No i co zrobisz, jak nic nie zrobisz?

Konkludując. I tym samym przechodząc do recenzji – nie samym kinem artystycznym prowadząca blog Kultura Osobista żyje. You know, what I mean! “Girl’s just wanna have some fun” 😉

*  *  *

Zacznę od kwestii niby to niezbyt znaczącej, ale jednak ważnej dla każdego obrazu filmowego. Film Dżentelmeni ma doskonały tytuł. Zważywszy na jego treść i tematykę. Nawet po nim poznać można, że Ritchie to gość, który ma bardzo ironiczny stosunek do świata, a zwłaszcza do brytyjskich wyższych sfer 🙂

Toff_Guys_Day_12_148.ARW

Mickey Pearson (niezawodny Matthew McConaughey) to Amerykanin, który jakiś czas temu osiadł w Londynie. Może motywem przewodnim była chęć biznesowego zaistnienia poza granicami kraju, z którego pochodzi, a może miłość do Brytyjki – Rosalind (w tej roli – Michelle Dockery – której światowy rozgłos przyniosła rola Lady Mary w genialnym serialu “Downton Abbey”, ale śladem wielu innych aktorek z Wysp próbuje swoich sił także na amerykańskim rynku, w tym serialowym: „Godless”), a obecnie jego żony. Tak, czy siak – państwo Pearson mają duże ambicje finansowe i towarzyskie. I stanowią tandem niezwykle udany w kategorii “gangster oraz jego (gangsterska) małżonka”…

Toff_Guys_Day_24_173.ARW

Ze znanych sobie tylko przyczyn Mickey chce się wycofać z brytyjskiego rynku. Na którym co by nie gadać – jest królem. A biznes jest bardzo dochodowy. Bo narkotykowy 🙂

Londyński półświatek obiega plotka, że jego “Gandzia imperium” jest na sprzedaż. Teoretycznie Mickey jest dogadany z pewnym znajomkiem ze Stanów, niejakim Matthew Bergerem (Jeremy Strong). Ale zainteresowanych jego “firmą” jest więcej osób, w tym także gangster chińskiego pochodzenia, o wdzięcznej ksywie “Suche oko” (Henry Golding). Jemu z kolei chodzi raczej o “przejęcie” biznesu Pearsona niż o jego zakup. I tak, w dość szybkim czasie sprawa robi się zagmatwana, strategia Mickeya co i rusz musi być dostosowywana do realiów. A te – jak się domyślacie – wkrótce zaczną się robić mało sympatyczne. A nawet, że tak to eufemistycznie nazwę – mocno krwawe 😉

CR102301.ARW

CR109450.ARW

Pytanie o to czy Mickeyowi uda się sprzedać biznes – i komu? Na jakich warunkach? I co będzie stało na przeszkodzie – stanowi clue intrygi filmu Dżentelmeni. Ale byłoby to wszystko (prawdopodobnie) nie do zniesienia wręcz banalne, gdyby nie konwencja narracyjna, jaką przyjęli scenarzyści obrazu. Oraz – co bardzo ważne! – fakt, że wszyscy, ale to dosłownie wszyscy aktorzy zatrudnieni przez Guya Ritchie do tego filmu – a są to same nazwiska z pierwszej ligi – grają właśnie w ten sposób, dla którego ludzie walą od lat do kina na jego filmy! Wszyscy się tu kinem bawią! Wszyscy się bawią gatunkiem. Wszyscy wyzyskują przydzielone im do zagrania role – w sposób najbardziej rozkoszny z możliwych. Bo robią to z dystansem i przymrużonym okiem! Wszyscy się udziałem w tym obrazie jako “umownym” bawiąc. I na nic się poza tym – nie sadząc! Uwielbiam tę konwencję!…

*  *  *

Tego wszystkiego ‘co, jak, kiedy, w jaki sposób i dlaczego’ spotkało w biznesowych sprawach Mickeya Pearsona dowiadujemy się z rekonstrukcji jego sytuacji, którą próbuje czynić pewien dziennikarz śledczy o nazwisku Fletcher, zatrudniony w brytyjskiej bulwarówce. I dla mnie osobiście w Dżentelmenach – stanowi to największy cymes tej produkcji! Bo ja kocham ten scenariuszowy zabieg. Ten (znowu bezczelnie – totalnie wtórny – ale jakże atrakcyjny dla widza) wist. Bo to, że obraz ten jest de facto opowiadanym nam (w dodatku bardzo atrakcyjnie) scenariuszem filmowym, zaszytym w głównym trzonie narracji, który oglądamy… No – to jest coś – co zbiera punkty u mnie – z zasady 🙂

Toff_guys_Day_31_0210.ARW

W Dżentelmenach – postać Fletchera gra Hugh Grant! I jest to taka rola, że mi banana z gęby nie zdejmowało przez całą projekcję filmu. Bo Hugh Grant – który przecież zaistniał jako aktor komediowy. I zdajsie – czy chce czy nie chce – ‘komediowość’ postaci, w które się wciela ma w swój wizerunek sceniczny wpisany. To trzeba mu przyznać, że posiada dar, niedostępny wielu innym. Hugh Grant nie jest po prostu zabawny. Jest kwintesencją błyskotliwej ironii. Jego umiejętność balansowania na granicy parodii i powagi jest czymś, co mnie nieustająco – zachwyca. Jego rola w tym filmie to absolutna perełeczka!

No więc sprawa jest taka, że Fletcher wywęszył, że coś się dzieje w świecie londyńskiej gangsterki. I to na poważnie. A że głupi nie jest, a przede wszystkim jest cwany – postanowił ubić na tym swój własny interesik. Jak dobrze pójdzie – dostanie i wynagrodzenie w gazecie w której robi, jak i niezłą sumkę od Pearsona. O ile uda mu się go dobrze zaszantażować…

Ale do Pearsona nie jest się łatwo dostać. W zasadzie z Pearsonem mało kto może się zobaczyć personalnie. I mieć z nim kontakt. Bo marihuanowy milioner oczywiście udaje bardzo przykładnego obywatela, a nawet wręcz “dżentelmena”. Zajmuje się firmą – jedynie kiedy musi. Od całej reszty ma swoją prawą rękę, asystenta, najbardziej lojalnego współpracownika, agenta i wiernego sługę w jednym: Raymonda (cudowny Charlie Hunnam). Zatem – to do niego trafia Fletcher ze swoją propozycją…

Raymond zaś będzie miał ręce pełne roboty, bo też nie tylko Chińczycy będą mu stale psuć szyki. I trzeba będzie stale wyjaśniać kto za tym stoi. I dlaczego. Spotka na swej drodze także pewnego “trenera” (w tej roli – świetny Collin Farrell).

Toff_Guys_Day_1_224.ARW

Toff_guys_Day_36_0040.ARW

Jak zostanie przyjęta propozycja Fletchera – a tym samym – czego dowie(my) się o tym jak poszło Mickeyowi Pearsonowi ze sprzedażą imperium marihuany. I co z tego wyszło – musicie się dowiedzieć sami. A ja Was do tego bardzo gorąco zachęcam. Bo Dżentelmeni w gatunku “komedia kryminalna” to jest kawał pierwszorzędnej roboty! Świetne kino. Rozrywka – pełną gębą. Trudno tego filmu nie lubić. Trudno go nie cenić za jego fenomenalnie dobrze poprowadzone tempo, za suspens, za stałą adrenalinę, którą dostarcza widzom. Za miejscami więcej niż doskonałe dialogi. I za to wszystko, co dla tego obrazu robią aktorzy, którzy w nim grają. Bo są cudownie wręcz rozkoszni w luziku jakim emanują bawiąc się razem z Ritchie w kino gangsterskie. A podsumowując za całokształt. Bo kino to także rozrywka. Przyjemność. Zabawa. Czysta, żywa, choć niewysublimowana – radocha. Taka, w której właśnie o to chodzi. I to się moim zdaniem w Dżentelmenach Guyowi Ritchie udało doskonale!

 

*** Wszystkie zdjęcia zamieszczone w tekście pochodzą z materiałów prasowych dystrybutora filmu DŻENTELMENI na rynku polskim: Monolith Films

You may also like

BĘKART
PAMIĘĆ
STREFA INTERESÓW
CZASEM MYŚLĘ O UMIERANIU

Skomentuj