FUGA
FUGA Reż. Agnieszka Smoczyńska, Scen. Gabriela Muskała. Wyk. Gabriela Muskała, Łukasz Simlat, Małgorzata Buczkowska, Zbigniew Waleryś, Polska / Czechy / Słowacja, 2018
Dawno żaden polski film nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak FUGA. Świetny scenariusz zekranizowany został doskonale – z wielkim talentem i wyczuciem w budowaniu klimatu opowieści o niełatwej i niecodziennej historii. I w którym kreacje aktorskie – co tu dużo gadać – po prostu olśniewają! Fuga to takie kino, nad którym obojętnie przejść się nie da, na długo zostawiające w nas swój ślad i drążące pytaniami o kwestie kluczowe dla ludzkiej tożsamości, zwanej pamięcią.
O Agnieszce Smoczyńskiej zrobiło się głośno po jej debiucie reżyserskim “Córki Dancingu”, w którym zgrabnie połączyła kilka gatunków filmowych: musical, komedię oraz horror. I już wtedy było widać wyraźnie, że Smoczyńska z pewnością robi świetnie co najmniej kilka rzeczy: buduje klimat i nastrój, przykuwa uwagę widza i pracuje z aktorami. Nic dziwnego więc, że jej pierwszy film zdobył wiele wyróżnień (w tym na FPFF w Gdyni, na festiwalu filmowym w Sundance oraz Nagrodę Filmową Orła 2016 w kategorii “odkrycie roku”).
FUGA – najnowszy film Agnieszki Smoczyńskiej miał w tym roku niezwykle udany sezon festiwalowy. Swoją światową premierę miał na tegorocznym MFF w Cannes, w prestiżowej sekcji “tydzień krytyki”; był pokazywany na festiwalach filmowych w Sitges (nagroda dla najlepszego filmu pełnometrażowego); w Atenach (nagroda dla Gabrieli Muskały); na Nowych Horyzontach we Wrocławiu. No i rzecz jasna w Gdyni, gdzie Fuga zdobyła nagrodę za zdjęcia – autorstwa Jakuba Kijowskiego, a Smoczyńska za najlepszy debiut filmowy. Na 7. Festiwalu Aktorstwa Filmowego, z kolei, nagrodę za najlepszą rolę drugoplanową otrzymał grający w filmie Łukasz Simlat. Najnowszy obraz Smoczyńskiej jest też nominowany do nagrody “Paszporty Polityki” 2018 w kategorii “film”.
* * *
To, że Fuga jest obrazem, który opowiadać będzie o sprawach z pogranicza tabu – widz odczuwa już w pięciu pierwszych jego minutach. Sceny otwierające mają obezwładniającą moc rażenia swoja wymownością. I tak – mogą szokować. Poznajemy w nich niejaką Alicję. Kobietę, którą wielu, określiłoby jako “stukniętą”, ale czy nią jest? Jak się wkrótce dowiemy – nie. Jest kobietą, którą dotknęło pewne zaburzenie, na pograniczu neurologii, psychiatrii i psychologii. Nazywa się ono “fuga dysocjacyjna”. I polega na tym, że mózg cierpiącej na nią osoby wytwarza swego rodzaju mechanizm obronny (fuga w łacinie oznacza ucieczkę). Najczęściej dysfunkcja ta dotyka ludzi, z nieuświadomionym, głębokim brakiem akceptacji dla swego “ja” i od dawna wypieranym brakiem satysfakcji z życia, które było ich udziałem. Mechanizm ten niejako “kasuje” pamięć autobiograficzną. Ktoś, kogo dotknie fuga dysocjacyjna nie pamięta kim jest, swojej przeszłości, ani czegokolwiek, co o nim stanowiło do czasu wystąpienia epizodu chorobowego. To rodzaj bardzo głębokiej amnezji.
Na pewno zdarzyło się Wam słyszeć o osobach – nawet w mediach społecznościowych pojawiają się dość często apele z prośbą o informacje – które pewnego dnia wyszły z domu i “zniknęły” jakby zapadły się pod ziemię… Jak podają statystyki medyczne, w samej Polsce epizody fugi dysocjacyjnej dotyczą wielu tysięcy (sic!) ludzi rocznie…
W tym miejscu pora zaznaczyć, że autorką scenariusza do filmu Fuga jest grająca w niej główną rolę Gabriela Muskała. Która lata temu, poza fachem aktorskim zapragnęła sprawdzić się także w pracy scenopisarskiej. Jak sama twierdzi – inspirację dla scenariusza filmu, który zrealizowały razem z Agnieszką Smoczyńską stanowił obejrzany w TV program, w którym kobieta o imieniu Maria – cierpiąca na fugę dysocjacyjną – została dzięki udziałowi w nim rozpoznana przez rodzinę. Muskała w jednym z udzielonych wywiadów tak mówi na temat wrażenia, jakie postać ta na niej zrobiła:
Od dawna szukałam historii na scenariusz, a tu znalazłam tematy, którymi zajmuję się w moim pisaniu od samego początku i które niezmiennie mnie fascynują: pamięć, tożsamość, macierzyństwo. To, co zobaczyłam w twarzy kobiety siedzącej wtedy w studio, było jak rażenie piorunem. To była pustka – niewypełnione odpowiedzią zdziwienie. Ale to nie było radosne zdziwienie dziecka. To był szok dorosłej kobiety, która dowiaduje się, że jej życie jest dużo dłuższe, niż ostatnie dwa miesiące. I że będzie musiała za to życie, którego w ogóle nie zna, wziąć odpowiedzialność.
* * *
Alicja (fenomenalna Gabriela Muskała) o tym, że tak na prawdę ma na imię Kinga, jest żoną, matką, córką i siostrą – dowiaduje się przez przypadek. Gdyby nie to, że trafia na badania do szpitala, skierowana na nie nakazem policyjnym – nie wiadomo jak długo trwałaby w przeświadczeniu, że prowadzone przez nią ostatnie dwa lata życie są jedynie fragmentem tego, które o nim stanowi(ło). A tak, zdiagnozowana i wysłana do programu TV, po którego emisji zgłaszają się po nią rodzice – wraca do miejsca, które było kiedyś jej domem. Mieszka w nim jej mąż Krzysztof (rewelacyjny Łukasz Simlat) oraz kilkuletni synek – Daniel (Iwo Rajski)…
Moc filmu Smoczyńskiej budowana jest na wiarygodności psychologicznej postaci. Reżyserka nie zamierza nam opowiadać ckliwej historyjki o tym, jak po cudzie odnalezienia się – bohaterka, choć wszystko i wszyscy stanowią dla niej z początku tak samo obojętne jej emocjonalnie istoty – radośnie rzuca się w wir zapomnianego, a tym samym utraconego życia. I odnajduje ukojenie w powolnym odzyskiwaniu pamięci i powrocie na łono rodziny, do społeczeństwa i całego świata, który był wcześniej jej udziałem…
Reżyserka wraz ze scenarzystką przygotowały zgoła inną opowieść. Opowieść głęboką, do bólu przejmującą. A miejscami mocno nieprzyjemną, czy wręcz okrutną w wiwisekcji zjawiska, jakim się zajmuje. Obfitującą w pytania o kwestie związane z tożsamością, a przede wszystkim pamięcią jako “bytem”, który określa jednostkę w jej przynależności do społeczeństwa i wypełnianiu ról społecznych. I w tym kontekście nadających tejże jednostce ciężar emocjonalny, ważność, sens jak i znaczenie. Lub ich brak.
Kinga, która “wraca” do “swojego” domu, dzielonego wcześniej z mężem i dzieckiem – mówi o sobie per Alicja. Nadto wygląda inaczej, ubiera się inaczej i zachowuje inaczej niż przed zniknięciem. Smoczyńska wyjątkowo sprawnie kładzie akcenty i rozgrywa dramat wynikający z faktu, że fuga dysocjacyjna, która dotknęła bohaterkę jej filmu – dotyka tym samym także wszystkie bliskie jej osoby. Zatem – choć ta sama – jest jednak Kinga zarówno dla męża, jak i własnego syna kimś kto jest “obcy”. Kimś, jedynie przypominającym fizycznie, to wszystko, co o niej stanowiło. Cała “reszta” – to “coś” nieznanego, nierozpoznawalnego. Czego jej najbliżsi muszą uczyć się – de facto – od nowa. Sama Alicja także musi poznać siebie jako Kingę. To, wszystko, czym była kiedyś, a być przestała. I ten proces Fuga przedstawia na sposób rewelacyjnie dobrze i wiarygodnie oddany. Łukasz Simlat (którego – muszę tu nadmienić – bardzo cenię i jest jednym z wyjątkowo lubianych przeze mnie polskich aktorów) w roli małżonka, któremu żona tak jak nagle zniknęła z życia, tak samo nagle się w nim znowu pojawia – wypada doskonale. Jego kreacja jest wspaniale warsztatowo wyważona, wysublimowana w niuansowaniu stanów psychicznych i emocji, które targają kreowanym przez niego bohaterem – bez wątpienia znajdującym się w niełatwej i cholernie skomplikowanej sytuacji. I ze wszech miar poruszają wiarygodnością. Bo z czasem do Alicji / Kingi zaczną wracać urywki pamięci. Wspomnienia, tworzące jakiś rodzaj tajemnicy, którą będzie się starała rozwikłać. Tak samo jak – będzie się starała zrozumieć co łączyło ją z najbliższymi: z mężem, z synem. Będzie zmuszona stale zadawać sobie pytania i układać swego rodzaju puzzle złożony z obrazów i wspomnień o tym, czym było jej życie. A także od nowa szukać odpowiedzi na pytania o to, czy jej przeszłość, połączona z teraźniejszością ma szanse dać jej poczucie spełnienia, czy zagwarantuje jej możliwość bycia sobą. A on – będzie się starał być z nią w tym procesie, choć będzie to dla niego zarówno piekielnie trudne, bolesne, jak i miejscami niemożliwe wręcz do udźwignięcia.
I choć w Fudze odpowiedzialność za emocjonalne zaangażowanie widzów w głównej mierze spoczywa na barkach wspaniale kreującej główną bohaterkę Gabrieli Muskały – przyznaję, że to właśnie portret małżeństwa w apogeum kryzysu – wynikającego z konieczności skonfrontowania się z całkowicie nową rzeczywistością – rewelacyjnie odmalowany przez duet Muskała & Simlat byl dla mnie najbardziej poruszający emocjonalnie podczas oglądania tego obrazu. Wiecie, że mam kota na punkcie wybitnych kreacji aktorskich. A Ci dwoje tworzą na ekranie tandem niezwykły. Prawdziwy do bólu. Zachwycający dojrzałością warsztatową, zrozumieniem wyzwania, jakie stanowiły dla nich role i podejmowana w tym filmie tematyka.
Zresztą, w moim odczuciu, to właśnie niezwykle bogata jak na polskie kino paleta barw i odcieni narracyjnych jest szczególnym atutem Fugi – zarówno pod względem scenariusza, jak reżyserii. To opowieść pełna niuansów, znaczeń i symboli. Przemyślana w najdrobniejszych detalach zarówno koncepcyjnie, jak i realizacyjnie. Co więcej – amnezja głównej bohaterki służy Smoczyńskiej i Muskale do opowiedzenia o czymś, o czym się w naszym kraju raczej nie mówi głośno. O pamięci, która służy podtrzymywaniu „status quo” i o niepamięci – jako swego rodzaju wyzwoleniu. A nawet o tym, że to właśnie “niepamięć” pozwala nam – ludziom – łatwiej wybaczać. “Zaczynać od nowa”, otwierać inne, lepsze rozdziały życia. Pomyślcie sami, jak często to właśnie niemożność zapomnienia o tym, co było, doznanych krzywdach, urazach, nieakceptowanych postępkach, a także poczucie współ(winy), które im towarzyszy – nie pozwala nam pójść dalej? Znaleźć swoją, własną, życiową satysfakcję. Rozwinąć się…
* * *
Z kinematograficznego punktu widzenia patrząc – jest Fuga z pewnością dowodem na dojrzałość artystyczną reżyserki. I wskazuje na to, że Smoczyńska wyrosła na jedną z najbardziej obiecujących reżyserek z pokolenia młodych polskich twórców kinematografii. Smoczyńska świetnie wykorzystuje kino jako sztukę wizualną do nadawania pytaniom, jakie zadaje swoim obrazem ciężkości. Poszerza je o metafory i symbole tworzone przez towarzyszące im kadry. Zarówno w bliskich ujęciach bohaterów, jak i w plenerach, czy w scenografii. Świat bohaterki – do którego wróciła – sam w sobie w tym kontekście stanowi rodzaj punktu odniesienia dla tego wszystkiego, co mogło być jej udziałem – a czego nie wiemy. Bo stanowi obszar nieznany. Smoczyńska bardzo zmyślnie używa pewnego zabiegu narracyjnego – dostarcza nam tyle samo wiedzy o Alicji / Kindze, ile ona sama o sobie posiada lub zdobędzie. Dlatego tez prócz scen bardzo realistycznych, jest też w Fudze sporo takich, które można zinterpretować jako oddające sny, wizje czy lęki głównej bohaterki. Szczegółów z jej życia zanim dotknęła ją fuga dysocjacyjna nie poznamy zbyt wiele. Ale poznamy ich na tyle dużo by rozumieć, że życie Kingi zanim stało się życiem Alicji było życiem które ją w jej odczuciu – tłamsiło. Utrata pamięci jest w Fudze przyczynkiem do opowiedzenia o kwestii tożsamości indywidualnej, która w cywilizacji, w jakiej przyszło nam żyć stanowi sama w sobie jakiś rodzaj „zniewolenia” poprzez kody i znaczenia jakimi się posługuje a przede wszystkim poprzez mechanizm klasyfikacji jednostki do podzbiorów większej zbiorowości. Cały enturaż tego, kim jesteśmy dla świata, jak jesteśmy przez niego odbierani – to arsenał kulturowych atrybutów i rekwizytów, które naszą osobę innym “dookreślają”. Jest ich cała masa – zaczynając od numeru pesel, stanu cywilnego, poprzez status zawodowy, społeczny i finansowy, na niby to całkowicie prywatnych takich jak wybierane fasony ubrań, fryzura, czy makijaż kończąc. To jedynie rekwizyty. A jednak – budują one w oczach innych obrazek tego, kim jesteśmy bardziej niż chcielibyśmy zdawać sobie z tego sprawę.
A przecież człowiek – w całym swoim skomplikowaniu jest też i tym kim nie wie, że jest. Jak i tym, kim być nie chce albo nie umie.
Stanowi sam dla siebie swego rodzaju tajemnicę, sieć wewnętrznych powiązań, swoją własną mapę, wraz z jej bezdrożami i ślepymi torami…
Fuga – w całej swej skomplikowanej tematycznie, acz bardzo klarownie opowiedzianej historii – stanowi dla mnie ten rodzaj kina, ten rodzaj filmowej opowieści, przed której wyjątkowością, inteligencją i wnikliwością chylę czoła. To doskonały obraz, w którym zagadnienie tego, co stanowi o tożsamości człowieka udało się ująć wyjątkowo sprawnie w ramy jednostkowego przypadku. I który zmusza nas do zadania sobie samym pytań o to, co stanowi sedno tego obrazu. A tym czymś jest cena, jaką płacimy jako ludzie za dar pamięci jako coś, o czym nie lubimy myśleć w ten sposób: a jest to zarówno nasz największy skarb, jak i przekleństwo. Nasze własne “kajdany”, jak i nasza droga ku wolności. Bo pamięć może być również aktem wyboru aby chcieć zapomnieć.
*** Wszystkie zdjęcia wykorzystane w tekście oraz przytoczony cytat pochodzą z materiałów prasowych dystrybutora filmu FUGA na rynku polskim: Kino Świat
Pingback : Kultura Osobista 7 UCZUĆ | Kultura Osobista