16
lut
2015
112

GARSONIERA

GARSONIERA (The Apartment). Reż. Billy Wilder, Scen. Billy Wilder oraz I.A.L Diamond. Wyk. Jack Lemmon, Shirley MacLaine, Fred MacMurray. USA, 1960

apartment_poster

Billy Wilder! Ach!… To postać w dziejach kinematografii dla mnie osobiście szczególnie ważna! Kochali jego filmy moi rodzice, i to z nimi „pacholęciem będąc” obejrzałam po raz pierwszy jeden z moich najukochańszych filmów – ever-  czyli „Pół żartem, pół serio”… To na tym obrazie nauczyłam się (nie wiedząc jeszcze wtedy, że właśnie tę „wiedzę” wchłaniam – z racji wczesno-podstawówkowego wieku) czym jest wspaniały gag, brylantowy w swej błyskotliwej inteligencji dialog i budowanie napięcia w komedii, gatunku filmowym, o którym – co zabawne – wciąż niewiele ludzi myśli w ten sposób – jest najtrudniejszym ze wszystkich! Bowiem umieć dobrze i przez lata bawić ludzi jest najciężej!

Wilder był arcymistrzem. Nie tylko kino kochał, ale także, a może przede wszystkim – kino jako sztukę rozrywki – opanował na poziomie najwyższym. Dla wielu było to zaskoczeniem, gdyż w początkach swej kariery zapowiadał się na specjalistę od dramatu (“Stracony Weekend”). I co nie zdarza się często – w zaledwie osiem lat po debiucie – w wieku lat 41 – stworzył w tym gatunku arcydzieło kinematografii światowej: “Bulwar Zachodzącego słońca”.

A jednak, w latach 50-tych – postanowił stać się przede wszystkim twórcą “rozrywkowym”. I choć obejrzałam do tej pory setki filmów – nie jestem w stanie podać żadnego lepszego przykładu z gatunku komedia, który nieodparcie i nieustannie bawi mnie do łez, od pierwszego obejrzenia i to po nastu razach oglądania – niż “Pół żartem, pół serio” – stworzone przez tego reżysera w roku 1959.

Billy Wilder miał dar, niebywały! Pisał scenariusze, w których postaci i dialogi opierają się upływowi czasu – w sposób, dla większości twórców – niedostępny. To tym właśnie umiejętnościom: cudownej klarowności opowiadanej historii, jej uniwersalnemu przekazowi, precyzyjnemu rysunkowi postaci, jak i nieprawdopodobnemu poczuciu humoru – zawsze naznaczonemu pewną dozą ironii i sceptycyzmu – jego filmy zawdzięczają swoją nieśmiertelność.

  *   *   *

Garsoniera jest drugim i zdecydowanie mniej znanym od kultowego “Pół żartem…” arcydziełem reżysera. Filmem, którym Wilder niejako “otworzył” lata 60-te w Ameryce. To nieprawdopodobne wręcz, jak bardzo ta skromna budżetowo, czarno – biała komedia romantyczna, jest wspaniała w oglądaniu po tylu latach.

apartment1960

Historia C.C Baxtera – drobnego urzędnika, pracującego w jednej z wielu amerykańskich korporacji ubezpieczeniowych, a zarazem posiadacza tytułowej garsoniery na Manhattanie – obfituje we wszystko czego trzeba, by oglądać ją z najwyższą przyjemnością, nie mając jednocześnie poczucia obcowania z „ramotą”. Jack Lemmon przepięknie portretuje tzw. everymana, którego życie zawodowe i kariera opiera się na pewnym sekretnym fakcie – niestety jest on dla bohatera więcej niż uciążliwy. Otóż, w swoim przytulnym mieszkanku przebywać może nie za długo i nie za często – służy ono bowiem głównie jego żonatym szefom i bossom poszczególnych pionów firmy, która go zatrudnia jako… miejsce schadzek z kochankami.

theapartment-05Sam Baxter jest kawalerem, podkochującym się w uroczej windziarce z firmy, niejakiej Fran – granej przez MacLaine. I wątek ten, fantastycznie wpleciony został w główną oś fabuły.

Garsoniera to komedia romantyczna z krwi i kości – esencja gatunku, w jego najlepszym wydaniu. Z czasów, kiedy tego typu obrazy były perełkami, skrzącymi się inteligentnym dowcipem, z wartką akcją, pełną zabawnych, a czasami wręcz sarkastycznych socjologicznych obserwacji. A przede wszystkim – cechowały się dystansem wobec reguł gry, które rządzą tym gatunkiem filmów.

Nie znajdziemy w Garsonierze – tak wszechobecnej w dzisiejszych dużych produkcjach amerykańskich – miałkości intelektualnej, kliszy goniącej kliszę i pozbawionej umowności – napuszonej konwencji, w której komedii jest zbyt mało, a romantyzm nieznośnie płaski…

I, co bardzo ważne – film ten jest również – popisem aktorskim – zarówno Lemmona jak i MacLaine (oboje otrzymali Złoty Glob za swoje role w tym obrazie). Są nieodparcie wspaniali w prowadzonych dialogach i chemii jaka między nimi jest na ekranie. To duet idealny, jeden z najlepszych w dziejach komedii romantycznej!

You may also like

BĘKART
PAMIĘĆ
STREFA INTERESÓW
CZASEM MYŚLĘ O UMIERANIU

Skomentuj