24
maj
2019
139

GLORIA BELL

GLORIA BELL (Gloria Bell), Reż. Sebástian Lelio, Scen. Alice Johnson Boher& Sebástian Lelio, Wyk. Julianne Moore, John Turturro, Michael Cerra, Jeanne Tripplehorn, Chile / USA, 2018

GLORIA BELL cała należy do grającej w niej tytułową bohaterkę Julianne Moore! Ten słodko-gorzki komediodramat tanecznym krokiem porywa widzów do wnętrza świata kobiety tak samo wrażliwej, jak i silnej. I jest to opowieść wyjątkowo wnikliwa, czuła i empatyczna. Gloria Bell jest z pozoru jedynie historią kogoś zwykłego. Bohaterkę, bowiem, od kobiet w podobnej do niej sytuacji życiowej wyróżnia jednak nadzwyczajne w swoim niepoddającym się zwątpieniu przekonanie o tym, że choć życie to nie bajka, to jednak warto próbować nadać mu wymiar indywidualnego dążenia do spełnienia i realizacji siebie.

Gloria Bell to anglojęzyczny remake wcześniejszego filmu chilijskiego reżysera Sebastiana Lelio pt. “Gloria” z 2013 roku, z Pauliną Garcia w roli głównej. Tego samego twórcy, którego nagrodzono na Berlinare w 2017 za “Fantastyczną kobietę”.

Od początku powstawania amerykańskiego projektu zainteresowana była nim Julianne Moore – jedna z najwspanialszych, współczesnych amerykańskich aktorek, zdobywczyni Oscara za rolę w filmie “Still Alice”. O dziesiątkach innych nominacji i najważniejszych nagród filmowych – nie wspominając.

Po obejrzeniu filmu Lelio zupełnie się nie dziwię, że Moore bardzo chciała grać w tym obrazie. Gloria Bell to pełnokrwista, pełnowymiarowa, zniuansowaniu postać. I wydaje się być napisana, a nawet skrojona na miarę dla tej fantastycznej aktorki!

A co więcej, to rola, która – jak sądzę – doskonale wpisuje się w potrzeby współczesnej żeńskiej widowni kinowej. Która znajdzie w bohaterce kogoś, z kim się może utożsamić.

*    *    *

Gloria Bell (FANTASTYCZNA Julianne Moore) ma już pewnie sporo po 50tce. Wskazuje na to kilka faktów. Pracuje w firmie ubezpieczeniowej, gdzie jej najbliższa koleżanka boi się zwolnienia z pracy. Jest od 12 lat rozwiedziona i ma dwoje dorosłych dzieci. Które dawno temu wyfrunęły z rodzinnego gniazda i prowadzą całkowicie samodzielne życie.

Gloria lubi muzykę i taniec. Lubi ludzi, jest pozytywnie nastawiona do świata. Stale wynajduje sobie jakieś aktywności. Przebywa wśród innych. To kobieta, która pragnie aby jej życie miało smak, radość, satysfakcje. Ale tak na co dzień, a zwłaszcza wieczorami –  czuje się dość samotna. Nie siedzi jednak z założonymi rękoma i nie czeka, aż przytrafi się cud. Co jakiś czas, w weekendy, chodzi do miejscowego baru na dancing, gdzie przychodzą ludzie w podobnym jej wieku. I tańczy. Kiedy wchodzi na parkiet przyciąga wiele męskich spojrzeń. Nic dziwnego – jest urocza, zadbana, kobieca, wdzięczna, pełna seksapilu i radości życia.

I tak, pewnego dnia zagaja do niej w tym barze jeden z obecnych na dancingu facetów (jak zawsze niezawodny John Turturro). Ma na imię Arnold. To były żołnierz marines, obecnie właściciel firmy, która oferuje grę w paintball. Jak twierdzi – jest od roku rozwodnikiem.

Od drinka i tańców znajomość z Arnoldem szybko przeistacza się w coś, w czym Gloria pokłada nadzieje. Mężczyzna wydaje się być nią bardzo zainteresowany, ich seks jest namiętny, on wobec niej romantyczny…

W tle ledwo rozpoczętego romansu, który daje Glorii dużo radości – jej życie codzienne toczy się dalej już w mniej kolorowych barwach. Pełno w nim mniejszych lub większych zmartwień. Od kłopotliwego sąsiada, który mieszka piętro wyżej, poprzez skomplikowaną sytuację związkową jej dzieci. Aż do faktu, że w firmie, w której pracuje, choć bohaterka wywiązuje się ze swoich zadań świetnie, cały czas odczuwa dyskomfort związany z brakiem satysfakcji z życia zawodowego. I czającym się widmem emerytury.

A wszystko skomplikuje się jeszcze bardziej, gdy po kilku randkach z Arnoldem Gloria postanawia zapoznać go ze swoimi najbliższymi. I zabrać na kolację do syna (Michael Cera). Nowy i jak jej się zdaje – obiecujący partner – pozna na niej także córkę Glorii (Caren Pistorius), jej byłego męża (Brad Garrett) i jego drugą żonę (Jeanne Tripplehorn).

Podczas tego spotkania okaże się jednak, że Arnold – wydawałoby się mężczyzna w sile wieku, dojrzały, stateczny, stabilny emocjonalnie – zachowa się – nazwijmy to „dziwacznie”. A przede wszystkim jak ktoś, kto zupełnie nie odnajdzie się w sytuacji obcowania ze sobą kilku dorosłych osób, które powinny zachowywać się wobec siebie dojrzale. A co więcej wśród osób, które stanowią ważnych ludzi z życia jego obecnej partnerki. Kobiety – dodajmy, która nie tylko potrafi żyć z nimi wszystkimi w zgodzie, ale wręcz wydaje się cieszyć tym, że choć nie są na co dzień ze sobą blisko i mają różne priorytety życiowe – kiedy się spotykają – potrafią wspólnie spędzić czas w harmonii.

Wkrótce przeszłość Arnolda, jego emocjonalna niedojrzałość oraz niemożność sprostania  problemom, jakie stanowią dla niego była(?) żona oraz dorosłe dzieci zaczną rysować na ich związku coraz wyraźniejsze rysy, aż do momentu, w którym Gloria podejmie kroki, by w jej życiu znowu mogło zapanować poczucie, że wciąż trzyma je w swoich rękach. Nawet jeśli nie jest to łatwe, nawet jeśli boli i nawet jeśli koszty psychiczne podtrzymywania wiary w to, że jutro też jest dzień wydają się przyćmiewać wciąż żywą w niej iskrę nadziei na dobrą i obiecującą przyszłość…

*    *    *

Tak, jak wspomniałam na początku Gloria Bell to obraz, który w całości należy do Julianne Moore. To dzięki wrażliwości i talentowi aktorki (a także doskonalym dialogom) – jej bohaterka nabiera dla nas znaczenia. Portretowana przez Lelio jako ktoś, w kogo życie widzowie zostają niejako “wklejeni”. Przedstawiane z jej subiektywnej auto-perspektywy zyskuje dzięki kreacji Moore szczególną wiarygodność. Wykorzystując swój doskonały warsztat aktorski – znajduje dla Glorii całą gamę środków wyrazu, które pozwalają jej bohaterkę widzieć jak kogoś, kogo wydaje się, że znamy bardzo długo. Kogo rozumiemy, z kim współodczuwamy.

Jej życie staje się poniekąd naszym życiem. Bo jest ludzkie do szpiku kości. Obfitujące tak samo w chwile ekstatyczne, błogie, radosne. Jak i rozczarowania, porażki, poczucie zagubienia, wątpliwości i smutki.

Gloria Bell to ktoś, komu życzy się dobrze, za kogo trzyma się kciuki, komu się kibicuje – tak bardzo – jak samemu sobie.

Mnie osobiście mocno wzruszyły sceny końcowe tego obrazu. Być może dlatego, że z racji wieku wiem, ile wysiłku kosztuje każdą Glorię tego świata by dalej chcieć od życia czegoś więcej. I nie poddawać się w poszukiwaniach źródeł spełnienia i satysfakcji…

*** Wszystkie zdjęcia wykorzystane w tekście pochodzą z materiałów prasowych dystrybutora filmu GLORIA BELL na rynku polskim: m2films

You may also like

BĘKART
PAMIĘĆ
STREFA INTERESÓW
CZASEM MYŚLĘ O UMIERANIU

Skomentuj