1
gru
2018
104

KRAINA WIELKIEGO NIEBA

KRAINA WIELKIEGO NIEBA (Wildlife), Reż. Paul Dano, Scen. Paul Dano & Zoe Kazan, na podstawie powieści Richarda Forda. Wyk. Carey Mulligan, Jake Gyllenhaal, Ed Oxenbould, Bill Camp, USA, 2018

Jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że KRAINA WIELKIEGO NIEBA to debiut reżyserski – ręce same składają się do oklasków. Ten kameralny dramat w wyjątkowo przemyślany i wysublimowany sposób obrazuje rozpad rodziny widziany oczyma nastolatka. Kraina wielkiego nieba zajmuje się uniwersaliami: kryzysem tożsamości, kwestionowaniem narzuconych ról społecznych, jak i potrzebą auto-realizacji. A przede wszystkim jest gloryfikacją wysiłku podejmowanego w celu spełnienia własnego „ja”.

Trzeba powiedzieć to wprost: nawet świetni aktorzy jako reżyserzy sprawdzają się rzadko z sukcesem – czytaj świetnie. Dlaczego tak jest? To trudne zagadnienie… Stawiam jednak pewną hipotezę. Reżyseria to nie tylko fach, to także umiejętność kreacji w pełni od-autorskiej. Własna pieczęć na materiale zwanym filmem. I być może niezwykle istotne jest w takich przypadkach – z jakimi reżyserami – aktor debiutujący jako reżyser miał do tej pory do czynienia. A Paul Dano pracował z takimi, którzy są wyjątkowymi artystami i indywidualistami. (Paul Thomas Anderson – “Aż poleje się krew”; Denis Villeneuve – „Labirynt”; Steve McQueen – “Zniewolony. 12 years a slave”; “Paolo Sorrentino – “Młodość”).  W moim odczuciu w jego debiucie fabularnym widać najwyraźniej inspirację twórczością Andersona. W budowaniu narracji, wyzyskiwaniu znaczenia każdego dialogu, w dopieszczonych ujęciach i kadrowaniu zarówno w bardzo bliskim, jak i dalekim planie. Za (absolutnie doskonałe) zdjęcia odpowiada Diego Garcia, zaś za fenomenalną ścieżkę dźwiękową – David Lang – ten sam, który skomponował muzykę do tak wybitnych filmów jak „Wielkie piękno” Paolo Sorrentino, czy „Requiem dla snu” Darrena Aronofskiego.

A przede wszystkim w pracy z aktorami. Kraina wielkiego nieba to zachwycający tercet, złożony z kreacji doskonałych warsztatowo, głębokich, malowanych kreską, która na długo zostaje w pamięci.

Obraz ten jest adaptacją bestsellerowej powieści pt. „Wildlife” autorstwa laureata Nagrody Pulitzera, Richarda Forda. I fakt ten również nie jest bez znaczenia. Do znudzenia będę to powtarzać – dla większości wyśmienitych filmów fundament stanowi wyśmienity tekst. Nie dziwi mnie zatem wcale, że wszystko to razem zaowocowało tym, że debiut reżyserski Dano spotkał się z doskonałym przyjęciem na wielu, najznamienitszych festiwalach filmowych: od Sundance, poprzez Cannes, Toronto, a na London Film Festival – kończąc.

*    *    *

Już pierwsze, wprowadzające sceny Krainy wielkiego nieba budują klimat filmu, osadzonego na amerykańskiej prowincji, w latach 60-tych zeszłego stulecia.

Rzecz dzieje się w stanie Montana, położonym w zachodniej części USA, blisko granicy z Kanadą. Amerykanie zwą go “Big sky country”. To wielka, płaska równina, otoczona Górami Skalistymi. Wydają się z perspektywy mieszkańców stanu dalekie i niedostępne, jakby do niego nie przynależące. Z poziomu płaskiego terenu miast i miasteczek w stanie Montana –widok bezkresu nieba stanowi sam w sobie jakiś rodzaj ułudy, jakby obietnicę istnienia bezmiaru możliwości. Perspektywę lepszego życia, które jest gdzieś tuż obok, za horyzontem.

Rodzina Brinsonów wydaje się być pełna szczęścia i harmonii. Mieszkają w miłym, małym, skromnym – ale komfortowym domku. Prowadzą zwykłe życie, które wtedy było tzw. normą. On – Jerry (świetny Jake Gyllenhaal) pracuje zawodowo. Jest zatrudniony w roli kogoś, kto dzisiaj byłby określony jako “opiekun klienta” w miejscowym klubie golfowym. Ona Jeanette (zjawiskowa Carey Mulligan) jest tzw. housewife. Mają syna – jedynaka. Joe ( w tej roli rewelacyjny– Australijczyk z pochodzenia Ed Oxenbould) jest nastolatkiem. Ma 14 lat. Jak się wkrótce dowiadujemy – Jeanette dawno temu pracowała jako nauczycielka, ale razem z mężem podjęli decyzję o tym, że to on będzie utrzymywał rodzinę, a ona zajmować się będzie tzw. “ogniskiem domowym” oraz wychowaniem ich syna.

Carey Mulligan, Ed Oxenbould and Jake Gyllenhaal appear in Wildlife by Paul Dano, an official selection of the U.S. Dramatic Competition at the 2018 Sundance Film Festival. Courtesy of Sundance Institute. All photos are copyrighted and may be used by press only for the purpose of news or editorial coverage of Sundance Institute programs. Photos must be accompanied by a credit to the photographer and/or 'Courtesy of Sundance Institute.’ Unauthorized use, alteration, reproduction or sale of logos and/or photos is strictly prohibited.

Wszystko z pozoru wygląda świetnie. Obraz życia trójki głównych bohaterów malowany przez Paula Dano w Krainie wielkiego nieba jawi się z początku jako krystaliczny, bez skazy. Z pozoru to opowieść o dwojgu atrakcyjnych fizycznie, młodych, zdrowych, zdających się kochać i wspierać młodych ludziach – z nie przysparzających im kłopotów rodzicielskich synem.

Lecz wkrótce staje się czymś innym. Studium przypadku – w którym obserwujemy jak codzienność zamienia się w dramat. Powoli, acz nieubłaganie. Jak, na skutek pewnej decyzji – dynamika relacji pomiędzy małżonkami diametralnie się zmienia. A pewien schemat funkcjonowania tej rodziny przez wiele lat – zaczyna szwankować. I uruchamia efekt domina…

*   *   *

Przyznaję, że to, o czym opowiada obraz Kraina wielkiego nieba – docierało do mnie powoli, wraz z rozwojem akcji. Paul Dano – jak sądze – z premedytacją – wyzyskał powieściowy pierwowzór dla sposobu prowadzenia narracji filmowej, w taki sposób, by przedstawić nam obraz kryzysu, który wybucha nagle. Niczym pożar powstały w wyniku kumulacji kilku niesprzyjających czynników. Bo jest nam przestawiany z perspektywy nastolatka. A to bardzo znamienna perspektywa – kogoś – dla kogo wszystko to, co dotyczy dynamiki uczuć dorosłych ludzi jest z tej pozycji niepojmowalne, dziwne, tajemnicze, niezrozumiałe… Joe kocha rodziców. Ma doskonale relacje z każdym z nich. Bo też każde z nich do czasu “krachu” w jego rodzinie wypełnia stereotypowe role, jakie ówcześnie pełnili ojcowie i matki wobec dzieci – wydaje się – wzorcowo.

Jednakże dla tej rodziny przychodzi moment, w którym powielane do tej pory schematy, wzorce zachowań, sposób funkcjonowania – przestają się sprawdzać. Pierwsza awantura pomiędzy Jeanette i Jerrym, której świadkiem jest Joe dotyczy tego, co stanie się osią wydarzeń dla obrazu Kraina wielkiego nieba. Miasto, dom w Montanie, który poznaliśmy w scenach wstępnych to kolejny już dom w życiu chłopaka, kolejna szkoła, kolejna konieczność borykania się z byciem wyobcowanym wśród rówieśników, nie mającym przyjaciół, ze statusem outsidera. Bo jego ojciec Jerry – wciąż zmienia pracę. Wciąż porzuca kolejne, które z jakiś powodów mu nie pasują i krąży po kolejnych stanach w poszukiwaniu bliżej nieokreślonego wydania swojego “american dream”. A Jeanette – jako ta dobra żona – podażą za nim.

Kiedy więc pewnego dnia Jerry najpierw oświadcza, że zwolniono go z pracy w klubie golfowym – Jeanette wydaje się być pełna empatii dla tego faktu. Wydaje się rozumieć nawet to, że nie zamierza do niej wrócić, choć został o to poproszony. Ale, gdy zamiast znaleźć inne zatrudnienie, na miejscu – woli wyjechać na kilka miesięcy, by pracować w bardzo niebezpiecznych warunkach, jako gaszący pożary, które trawią lasy na zboczach gór okalających stan Montana – w Jeanette coś pęka. I jest to ten znamienny moment, w którym orientujemy się, że szczęśliwe z pozoru małżeństwo Brinsonów to iluzja. I że ani Jerry, ani Jeanette do tej pory najprawdopodobniej nigdy nie zadali sobie pytań o to, co leży u podwalin takiego stanu rzeczy. Ona – o to, czemu jest z mężczyzną, który nie zapewnia jej ani poczucia stabilizacji, ani poczucia bezpieczeństwa. I w imię czego żyje życiem kogoś, kim nie chce być. On – zaś o to, czego się boi i przed czym wciąż ucieka i czego szuka – stale zmieniając zawody i miejsca zamieszkania.

W Jeanette ten mechanizm ucieczkowy jej męża, powielony po raz enty, tym razem wzbudza nieuświadomiony do tej pory bunt. Jakiś rodzaj głębokiego sprzeciwu.

A przede wszystkim Jeanette zaczyna widzieć, że jej małżeństwo przestało jej dawać nie tylko poczucie spełnienia, ale szerzej – poczucie bycia kochaną, ważną. Decyzja Jerry’ego zmusza ją do tego, by na nowo zaczęła poszukiwać pracy, a ich syna by stał się kimś, kto poczuje się współodpowiedzialny za funkcjonowanie rodziny, choć jest jeszcze dzieckiem. Joe staje się niejako “zakładnikiem” patowej sytuacji pomiędzy swoimi rodzicami. Choć powinien skupiać się na nauce w szkole, podejmuje się pracy dorywczej w miejscowym zakładzie fotograficznym. Nie uświadamiając sobie tego – chłopak w opozycji do swoich rodziców staje się nad wiek dojrzały, odpowiedzialny, chce być dla nich partnerem. Nieść pomoc. Na swój sposób ratować ich związek i ich status quo jako rodziny. W moim odczuciu to właśnie postać Joe jest w Krainie wielkiego nieba najbardziej wiarygodną i najbardziej głęboko psychologicznie rozpisaną w scenariuszu.

W zakładzie fotograficznym – gdzie chłopak pracuje popołudniami – otrzymuje niezwykle ważną lekcję od swojego pryncypała. Zdjęcia portretowe, które głównie są w nim zamawiane – to chwile szczęsnej ułudy dla tych, którzy za nie płacą. Które przetrzymywane w albumach, będą po latach stanowić “świadectwo” udanego życia osób na nich uwiecznionych. Szef Joe nie pozostawia złudzeń swojemu uczniowi. Uczy go, że fach, w którym go szkoli to de facto fach, ktory polega na tym, by zatrzymać chwile. Moment. Utrwalić na kliszy czyjeś marzenie o wiecznym szczęściu, harmonii, radości. Wspomnienie czasu, który chciano, by takim został zapamiętany.

Tym samym ten wątek Krainy wielkiego nieba staje się przepiękną metaforą ludzkiej pamięci, która wszystko fragmentaryzuje, zatrzymuje w kadrach, przekształca. Na swój sposób zakłamuje. Lub zaczarowuje. Pamiętamy, to co chcemy pamiętać. I to jakie temu nadaliśmy znaczenie.

*    *    *

Na plan pierwszy w Krainie wielkiego nieba wybija się rola Carey Mulligan w roli Jeanette – matki, żony, młodej kobiety w wieloletnim związku z mężczyzną, który okazał się być niespełniającym pokładanych w nim nadziei. W jednym z najbardziej znamiennych dialogów między matką, a synem dowiadujemy się, że kiedy go urodziła miała jedynie 20 lat. Dziś po nastu latach małżeństwa, po odchowaniu dziecka – ma poczucie, że choć jest wciąż młoda – czuje się stara. Zgubiła siebie, swoje marzenia, ambicje i plany – gdzieś po drodze. I sama nie wie jak ma z tym żyć. To wyjątkowa rola aktorki, którą od lat obserwuje, którą bardzo szanuję. Zachwyciła mnie w “Edukacji” Jenny Mellor; była cudowna w “Drive” Nicolas’a Winding’a Refn’a; fascynująca we “Wstydzie” Steve’a McQueen’a; świetna w “Z dala od zgiełku” Thomasa Vinterberga…

Postać Jeanette to postać kobiety “wystającej” poza czasy, o których opowiada Kraina wielkiego nieba.Kobiety, która ma odwagę zmierzyć się z wzięciem odpowiedzialności za swoją przyszłość, poszukać swojego szczęścia. Nawet jeśli będzie to oznaczało szereg błędów, trudne decyzje, burzenie wszystkiego i zaczynanie od nowa. Nawet jeśli zrani to najważniejsze w jej życiu osoby. I nawet – jeśli boleśnie pomyli egoistyczną chęć powrotu do czasów, kiedy była młodą dziewczyną, bez rodziny, dziecka i podejmie desperackie próby udowadniania sobie, że nic się nie zmieniło w tej kwestii i zapragnie znowu być w centrum męskiej uwagi – z koniecznością skonfrontowania się z tym, że “nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki”.

Jeanette jest kluczową postacią dla narracji Krainy wielkiego nieba również z tego powodu, że obserwując emancypacje matki, zostawionej wbrew jej woli przez męża na długie miesiące samej z ich skrzeczącą rzeczywistością, Joe – będzie świadkiem tego, jak zawzięcie będzie się starać walczyć o uzyskanie powrotu do swej podmiotowości, do zrozumienia tego jakie ma być jej dalsze życie i na czym ma polegać. Joe – przechodząc przez apogeum kryzysu związku swoich rodziców – dojrzeje. Zrozumie, że realizacja siebie to proces, droga, wybór. Który czasami rodzi się na zgliszczach tego, co było. I prawdy tej nie da się dojrzeć na pozowanych portretach, robionych na zamówienie u fotografa. To jaka ona jest leży gdzieś pośrodku – stanowi przestrzeń pomiędzy tym co nią jest, a tym jak ją zapamiętamy i jakie nadamy temu znaczenie.

Finałowa scena Krainy wielkiego nieba wybrzmiewa jako wyjątkowo piękna i symboliczna w powyższym kontekście.

*** Wszystkie zdjęcia wykorzystane w tekście pochodzą z materiałów prasowych dystrybutora filmu Kraina wielkiego nieba na rynku polskim: m2films

You may also like

LEE. NA WŁASNE OCZY
ANOTHER END
HRABIA MONTE CHRISTO
BULION I INNE NAMIĘTNOŚCI

Skomentuj