KRÓL
KRÓL (The King). Reż. David Michôd, Scen. Joel Edgerton & David Michôd; Wyk. Timothée Chalamet, Joel Edgerton, Ben Mendelsohn, Sean Harris, Robert Pattinson, Lily-Rose Depp. USA, 2019. Dostępny na Netflix
Od dawna wyczekiwany KRÓL – z jednym z najzdolniejszych aktorów młodego pokolenia: Timothée Chalamet – zachwyca! Osadzony w wieku XV – dramat historyczny i kostiumowy oparty o teksty samego Williama Szekspira (Henryk IV oraz Henryk V) to film bezbłędny! Fenomenalnie napisany, genialnie zagrany i zrealizowany. Króla ogląda się z podziwem. Tym większym, że fabuła podana została w taki sposób, aby współczesny widz otrzymał rzecz, która go nie zniechęci swoją archaicznością. Nie tracąc przy tym nic z bycia kinem ambitnym, inteligentnym, wnikliwym i dającym pole do refleksji. Wielkie brawa!!!
Na przybycie Króla na mój domowy Netflix czekałam od kilku miesięcy z wypiekami na twarzy.
Ćwicząc dyganie i dostojny wygląd ;-)…
A teraz na serio. Już kiedy zapowiadałam trailer na fanpejdżu bloga na FB, wiedziałam o tej produkcji zbyt dużo, aby nie być do niej przychylnie nastawioną. Obsada miała w tym przypadku niebagatelne znaczenie. Ale nie tylko ona. Choć kocham się skrycie w Timothée Chalamet od dłuższego już czasu, zbyt duża ze mnie dziewczynka, abym nie wiedziała, że nawet wielce utalentowany i jeszcze bardziej wielbiony aktor może przynieść rozczarowanie. Bo kinematografia to materia bardzo delikatna. I złożona…
Producentem Króla jest Plan B – firma Brada Pitta. A firma ta już od dawna (rok założenia 2001) gwarantuje jakość. Bo o jakość obrazów, które wychodzą z jej stajni jej przede wszystkim chodzi! Staram się być jak najbardziej obiektywna – więc dla ścisłości dodam, że z Planu B nie wyszły same “perły”. Na przykład w początkach swojego istnienia wyprodukował “Troję”. A moim zdaniem jest to bardzo przeciętny, ale bezsprzecznie – całkowicie oglądalny film. Szczęśliwie lista produkcji z ich portfolio, które są świetne, doskonałe lub wręcz fenomenalne – jest znacznie dłuższa. Znajdują się na niej takie tytuły jak: “Drzewo życia” Terrence’a Malick’a; “Moneyball” Bennetta Millera; “12 years a slave” Steve’a McQueen’a; “The Big Short” oraz “Vice” Adama McKaya; “Moonlight” Barry’ego Jenkins‘a; “Mój piękny syn” Felixa Van Groeningena.
Piszę o tym specjalnie. Bo uważam to za bardzo istotne. Plan B bowiem skupia sie na twórcach i ich projektach, którzy (z czym się całkowicie zgadzam) uznają, że wartościowe kino to kino, które opowiada wartościowe historie. Daje widzom coś więcej niż rozrywkę. Daje im pole do refleksji. Jest dla mnie oczywiste, że kino w przypadku tej firmy producenckiej jest rozumiane jako biznes. Ale nie jest to biznes “bezrozumny”, którego naczelnym celem jest jedynie box – office – czytaj mamona na koncie. To kino, które czemuś większemu ma służyć.
Tej idei zawsze będę przyklaskiwać!
* * *
Za scenariusz w przypadku Króla odpowiada reżyser filmu oraz aktor grający jedną z najważniejszych ról drugoplanowych. To ciekawe zestawienie samo w sobie. Reżyser i współscenarzysta w jednym: David Michôd (Australijczyk z pochodzenia) ma na koncie już spory dorobek zarówno jako scenarzysta, jak i reżyser. Jego pierwsza fabuła to “Królestwo zwierząt” z roku 2010. Kameralny, niskobudżetowy obraz, który zachwycił tak widzów, jak i krytyków filmowych. I który stał się trampoliną do sławy dla wielce uzdolnionego Bena Mendelsohna. Jako scenarzysta Michôd popisał się ostatnio doskonałą adaptacją tekstu kultowej książki Josepha Hellera “Paragraf 22”.
Co do Joela Edgertona – współscenarzysty Króla – moje serce cieszy zawsze fakt, kiedy uznani, szanowani i lubiani aktorzy (nominowany do Złotego Globa za role w filmie “Loving”) mają większe ambicje niż bycie zdanym jedynie na łaskę dyrektorów obsady…
Dodatkowo – w Królu – Edgerton wspaniale wciela się w postać Sir Johna Falstaffa. Postaci fikcyjnej, acz tej, która przeszła do legendy i stała się ikoną, uznawaną często za historyczną. A to za sprawą faktu, że pojawia się w czterech sztukach Szekspira poświęconych władcom Anglii!
Za fenomenalne zdjęcia zaś odpowiada w przypadku tego obrazu niejaki Adam Arkapaw (dwukrotny zdobywca Emmy: za prace na planie seriali “True Detective” oraz “Top of the lake”). Operator, który pracował już z David’em Michod’em przy “Królestwie zwierząt”. A także przy “Lore” i “Makbecie” (tym z roku 2015, w reżyserii Justina Kurzela z Michaelem Fassbenderem i Marion Cotillard w rolach głównych).
Ale nie byłoby fenomenu Króla bez “króla”, a raczej księcia Hollywood, który królem tej dziwnej i specyficznej krainy położnej w zachodniej części wybrzeża USA – będzie już niedługo. I za co dam sobie uciąć głowę. Mowa rzecz jasna o kreującym role młodego Henryka V – Timothée Chalamet. Taki talent jak ma ten 23 latek zdarza się w kinematografii na skalę światową z częstotliwością płetwala białego! Serio to pisze…
* * *
Przyszłego króla Anglii Henryka V, zwanego przez bliskie mu osoby Hal (w kolejnej – r e w e l a c y j n e j kreacji Timothée Chalamet) poznajemy w momencie bardzo znamiennym. Skonfliktowany ze swoim ojcem – despotą, okrutnym tyranem i uzurpatorem – zasiadającym na tronie Anglii Henrykiem IV ( w tej roli – epizodycznej – acz jak przystało na tego doskonałego aktora znamiennie mocnej: Ben Mendelsohn) – egzystuje w królestwie jako paniczyk bez widoków na tron. Na którym z woli króla ma zasiąść jego młodszy brat. Henryk IV faworyzuje Tomasza – bardziej posłusznego mu syna. Bo raczej z dzisiejszego punktu widzenia patrząc – Hal – kiedy zaczyna się opowieść o Królu jest niczym młodzian uprzywilejowany, acz mający wszystko w dupie. W dniach spędzanych na zabawie towarzyszy mu najczęściej oddany przyjaciel, były wielki wojak bitew wielu, a obecnie taki sam hulaka jak on – Sir John Falstaff (doskonały Joel Edgerton). Gdyby Henryk V żył obecnie – pewnie mogłabym napisać, że jego dzień jak co dzień to “rock n’roll, dziwki i koks”. Ale to rok 1413. Jest muzyka, dziwki, zabawa i okowita. Z przewagą tej ostatniej…
Hal / Henryk V jest bardzo bystry, dobrze wykształcony, nieźle włada bronią. Ale nienawidzi tego wszystkiego, co wiąże się z władzą. I koniecznością jej utrzymania. Władza dla niego to wszystko co najgorsze, a co reprezentuje jego ojciec. Wie, choć niby to jest od tego “z daleka”, że Anglia jest skonfliktowana z ościenną Walią, podzielona, społecznie rozwarstwiona do imentu, przepełniona do cna spiskami lordów i możnowładców, posiadaczy ziemskich. Przesiąknięta korupcją, zgnilizną moralną. A przede wszystkim jest państwem, w którym rządzenie to permanentna walka o przetrwanie. Najbardziej liczy się strategia przewidywania kolejnych ruchów przeciwników i umiejętność ich szybkiego “skracania o głowę”. Anglię trawi tak wiele “wojen wewnętrznych”, rozpętanych przez jego ojca, że jej istnienie na arenie międzynarodowej jest w opisywanym czasie znacznie mniej istotne niż “utrzymywanie w kupie” tego czym jest…
Ale, jak to bywa w życiu, a historia uczy nas, że dzieje tego świata w zasadzie się o takie właśnie zbiegi okoliczności opierają Hal / Henryk V w niedługim czasie nie tyle chce, co musi zostać królem Anglii. Jego ojciec umiera, zaś brat naznaczony przez niego na następcę ginie na polu bitwy. Zostaje – on. On, który nie chce, nigdy nie chciał być królem. Czuje wręcz organiczne obrzydzenie do tej funkcji – którą musi zacząć sprawować. Bo władza jest czymś, co odczuwa wpierw bardzo intuicyjnie jako bardzo groźne “coś”. Czemu sprostanie go przerasta. Bo realna władza to niewyobrażalny ciężar. I konieczność bycia stale czujnym. Stale podejrzliwym. Stale wszystko kontrolującym. A przede wszystkim to stała konieczność podejmowania decyzji. Bardzo trudnych. Bardzo obciążających psychicznie.
Wielka, realna władza – zmienia wszystko. I re-definiuje cale dotychczasowe życie. I każe je konstruować na nowo.
Tak więc – kiedy Hal / Henryk V zasiada na tronie – jest od strony praktycznej sprawowania władzy – kompletnym ignorantem. Czuje się samotny. Słaby. Niekompetentny. Obciążony brzemieniem ponad jego siły. Ba! Więcej – zmuszony żyć w świecie – w którym będzie miał do czynienia z samymi wrogami, z ludźmi którzy będą udawać jego przyjaciół, którzy będą się starać wkupić w jego łaski, będą go mamić i próbować nim manipulować. I w imię korony żądać od niego rzeczy, których nie chce, nie potrafi robić. Lub przed którymi do tej pory uciekał. Mowa rzecz jasna o wojnie. Tu na marginesie dodam, że Robert Pattinson w epizodycznej roli młodego delfina Francji – skradł moje serce – absolutnie doskonałą kreacją. Od dawna już to wiadomo, że “boy‘s got talent”. I choć zaczynał jak wszyscy wiemy od sagi “Zmierzch”, coraz częściej udowadnia, że jest aktorem o dużych ambicjach i jeszcze większych możliwościach!
Król doskonale przedstawia to wszystko, co dotyczy władzy. A tę trzeba umieć nie tylko utrzymać – ale sprawować. Władca to bowiem ten, który musi rządzić ludem, jak i ten, który musi podejmować decyzje o ich losie. Ten, który wszczyna wojny, bierze w nich udział lub im odmawia. I dąży do rozwiązań pokojowych. A finalnie ten, kto potrafi unieść ciężar władzy. Okiełznywać ego, poskramiać próżność, myśleć chłodno i podejmować właściwe decyzje, których skutki przynoszą korzyści nie tylko jemu…
We wspaniale esencjonalnej, świetnie rozpisanej scenariuszowo narracji, wyjątkowo zgrabnie czerpiącej z historycznych faktów – Król staje się opowieścią daleko wykraczająca poza “film kostiumowy” jak i realia sprzed sześciu wieków. Jest raczej studium przypadku. Refleksją nad pojęciem władzy (która w dzisiejszym świecie zbyt mało zajmuje tych wszystkich, którzy ją “powierzają” wybieranym przez siebie współczesnym “królom”). Tym czym jest, jak potrafi ludzi deprawować, jak wiele wymaga poświęceń i namysłu. I jak bardzo trudno ją sprawować na sposób właściwy. A znacznie mniej opowieścią o tym jak niegdyś Hal – bawidamek i pijus stanie się Henrykiem V, namaszczonym przez kościół w Opactwie Westminsterskim i koronowanym władcą kraju, którego potęga będzie od jego panowania rosnąć przez następnych kilka wieków…
* * *
Jako że należę do uniżonych wielbicielek twórczości Szekspira – przyznaje, że choć oczekiwałam na Króla, jednocześnie bałam się o jakość tej “adaptacji”. Brane w cudzysłów, bo Król jest jedynie bardzo luźno oparty na dziełach najsłynniejszego dramaturga na świecie.
Tak, będę z Wami szczera. Król jako “projekt kinowy” wpędzał mnie w nerwy. Przede wszystkim niewiedzą na temat tego czy udźwignie zamierzenia. Szekspirowskie dzieła traktujące o Henryku V, a wcześniej jego ojcu – Henryku IV – przez filologów zwane “kronikami” – bardziej przypominają rozprawy filozoficzne niż sztuki. Nie są wystawiane na deskach scenicznych i nie są najbardziej spopularyzowane nawet wśród wielbicieli twórczości wielkiego dramaturga.
A jednak się udało! I to znakomicie! Otrzymujemy rzecz na wskroś współczesną w wymowie (pomagają w tym – zdecydowanie – świetne dialogi – w zasadzie bardzo bliskie językowi używanemu w naszych czasach), wspaniale zrealizowaną. I przejmującą w wymowie. Władza. Jej zwodniczy i korupcyjny charakter. Stałe pokusy towarzyszące jej posiadaniu i nadużywaniu. A nawet hegemonia mężczyzn w świecie kobiet – wszystko to, co współcześnie wciąż istotne i jakże uniwersalnie ponadczasowe – znalazło w Królu swoje doskonałe odzwierciedlenie.
Tak. Zdecydowanie było warto czekać na tego KRÓLA!
Muszę przyznać, że film ten pozytywnie mnie zaskoczył. Obawiałam się, że będzie przesadnie patetyczny. Osobiście moją ulubioną sceną jest rozmowa Delfina Francji (genialny R. Pattison) z Henrykiem V (wspaniały T. Chalamet) i reakcja Falstaffa (J. Edgerton stworzył świetną postać weterana wojennego, która dla mnie jest tak samo aktualna dziś jak w XV w. ) na ten monolog.
Ps. W swojej recenzji popełniłaś mały błąd. Hal jest najstarszy i według prawa to jemu należy się korona, a na następcę tronu jest wyznaczony jego młodszy brat Tomasz. Dlatego w filmie jest scena kiedy Henryk IV informuje swojego najstarszego syna, że nie otrzyma on korony. W tamtej momencie Hal nie jest nią zainteresowany i nie zgłasza pretensji do tronu. Nie chce też aby jego młodszy brak poniósł konsekwencje czynów ich ojca.
Cieszę się, że nie ja jedyna wpadłam w zachwyt nad „Królem” 🙂 Bardzo dziękuję za komentarz i podzielenie się opinią! A najbardziej za zwrócenie mi uwagi na popełniony błąd. Ups! Głupio mi, ale jak to mówią „nobody’s perfect” 😉 Poprawiam zaraz! Jeszcze raz dziękuję! Serdeczności, j