LOVELING
LOVELING (Benzihno). Reż. Gustavo Pizzi, Scen. Gustavo Pizzi & Karine Teles, Wyk. Karine Teles, Otávio Müller, Adriana Esteves, Konstantinos Sarris, Brazylia / Niemcy / Urugwaj , 2018
LOVELING to ciepła, urokliwie i mądrze opowiedziana historia. Na bardzo uniwersalny temat. Oś fabuły stanowi opowieść o pewnej wielodzietnej rodzinie. I jej dynamice w obliczu ważnych – życiowych zmian. Ale przede wszystkim Loveling opowiada o macierzyństwie. A konkretnie o tym jego aspekcie, w którym miłość matki to często także zmaganie się z tym, że dzieci dorastają, chcą żyć po swojemu i opuścić rodzinne gniazdo, by wyfrunąć do samodzielności…
Nie dziwi mnie wcale, że Loveling był przebojem wielu festiwali filmowych (w Rotterdamie, Maladze, Edynburgu, Karlowych Warach), ani to, że był nominowany do nagrody głównej jury jednego z najważniejszych na świecie festiwali kina niezależnego – czyli w Sundance. Bo ten kameralny, urokliwy i świetny w oglądaniu portret rodziny w ważnym dla niej, a szczególnie dla matki – momencie – opowiada o kwestiach, z którymi wiele osób może się utożsamić.
Osobiście – bardzo lubię i cenię sobie kino rodem z Ameryki Południowej. To dość znamienne dla kinematografii tego regionu świata, że tematyka rodzinna ja bardzo zajmuje. Kulturowe uwarunkowania (kult macho przy jednoczesnej niezwykle mocnej roli kobiet w tkance społecznej, w roli matek i opiekunek ) pozwala mi często widzieć w filmach rodem z Brazylii (np. “Prawie jak matka” czy “Jestem Rosa”) elementy mocno przypominające to, co obserwuje wciąż na nadwiślańskim podwórku. A szczególnie dotyczy to relacji matek z synami …
* * *
Irene (doskonała Karine Teles) to kobieta w tzw. średnim wieku. Razem z mężem (Otávio Müller) i czwórką dzieci mieszka na obrzeżach Rio de Janeiro. Tworzą wspólnie rodzinę, której nieobce są kłopoty finansowe i borykanie się ze skrzeczącą rzeczywistością – ale ciepłą, kochającą się i zżytą emocjonalnie. Małżonkowie wspierają się wzajemnie, choć nie mają łatwej sytuacji ani mieszkaniowej, ani zawodowej. Ich najstarszy syn, 17-nastoletni Fernando (Konstantinos Sarris) jest niezwykle utalentowanym graczem w piłkę ręczną. To rzecz jasna powód do dumy dla obojga rodziców. A jak to także w rodzinach bywa – pierworodny syn, który nie tylko, że zdolny ale też dorodny – jest “oczkiem w głowie” matki.
Dzień, w którym okazuje się, że talent sportowy Fernanda został dostrzeżony i chłopak dostaje zaproszenie do profesjonalnej drużyny w Niemczech, połączone ze stypendium – staje się osią centralną narracji Loveling. Bo – co jest niezwykle wiarygodne psychologicznie – ta życiowa szansa dla jej syna stając się przedmiotem radości i zachwytu chłopaka, w Irene budzi – nieznane jej dotąd emocje. Lęki i odczucia, z którymi poradzić sobie będzie jej bardzo trudno. Decyzja i zgoda na to, czy ukochany syn wyjedzie (jest niepełnoletni) daleko, do Europy, a tym samym “odejdzie z domu” – musi być podjęta szybko. Irene wie, że od tego jest zależny nie tylko sukces i ewentualna kariera sportowa jej syna, ale że Fernando tego szczerze pragnie. I jest to dla niego osobiście ważne.
Ale ona – jego matka – jest tym faktem przerażona. Nagle dociera do niej, że jej pupil, o którym (choć powinna) nie myślała do tej pory jako o kimś, kto zbliża się do pełnoletności, o kimś, kto jest samodzielną jednostką, autonomiczną, chcącą realizować siebie i swoje marzenia – wymyka się z jej “opiekuńczych rąk”…
* * *
Scenariusz do Loveling wyszedł spod pióra (obecnie byłych) małżonków: reżysera Gustavo Pizzi i grającej role Irene – Karine Tales. Jak twierdza Pizzi nie jest to film autobiograficzny, jednak ma wiele podobieństw do tego, co wydarzyło się w ich życiu. Bo oboje opuścili rodzinne domy, gdy byli bardzo młodzi.
“…Kiedy opuściłem dom, patrzyłem tylko przed siebie. Nie obchodzili mnie moi rodzice i bracia, których zostawiłem. Ale gdy sam zostałem ojcem, zacząłem myśleć o przeszłości. Wraz z Karine zaczęliśmy się zastanawiać, co nasi rodzice mogli wtedy czuć. Zapewne my też to poczujemy, kiedy nasze dzieci postanowią żyć samodzielnie. Dlatego oprócz tych znanych nam elementów, „Loveling” opowiada o czymś, czego tak naprawdę nie wiemy. Przynajmniej na razie.
Gdy Karine powiedziała swojej matce, że wyjeżdża, ta odpowiedziała: „Jestem chora, nie możesz jechać”. Każda osoba radzi sobie z taką sytuacją w inny sposób, a rodzice także bywają samolubni. Dlatego uważam, że to film dla wszystkich. Jedni rozpoznają siebie w synu, a inni w postaci matki…”
* * *
Do mnie osobiście Loveling to obraz o tym, co często ludziom w roli rodzica – umyka. Na ile miłość matczyna jest bezwarunkowa? Ile w niej poświęcenia i troski, a na ile potrzeby kontroli i skrzętnie maskowanego przed wszystkimi (łącznie z samym soba) – egoizmu? Zanurzając nas, jako widzów w zwykłość dnia codziennego Irene, jej małżonka, najbliższej rodziny – stawia szereg pytań, z którymi mierzy się większość rodzin na świecie. Dlaczego dzieci są dla nas powodem do dumy lub jej braku? Dlaczego coś, co robią “nagradzamy”, a co innego (najczęściej to, czego usilnie pragną) – budzi nasz bunt? I mądrze i z wyczuciem konfrontuje nas z pytaniem o to, co jest najbardziej uniwersalne dla naszego gatunku, przekraczając granice różnic kulturowych: dlaczego nasze dzieci często stają się “przedłużenie naszego ja” – ważnym lub nawet najważniejszym wymiarem sensu życia, naszych własnych wyobrażeń na temat naszej, a nie ich roli w świecie? Reasumując: na ile dziecko to ktoś, kto poniekąd stanowi część nas samych?
A finalnie z pytaniem – kiedy dzieci przestają nimi być, a zaczynają być samodzielnym “bytem”, który należy uwolnić spod kurateli, nawet jeśli to boli?
Dla Irene – pozwolenie na to, by syn opuścił rodzinne gniazdo, wszedł w dorosłość, odszedł daleko, by realizować siebie – staje się dramatycznym wyzwaniem, w którym jej miłość i opiekuńczość oraz rola życiowa, którą latami budowała – jako “matki – kwoki” zostanie skonfrontowana z tym, co jest miłości zaprzeczeniem, a co często niestety ma miejsce w tak skonstruowanych układach rodzinnych i społecznych. Irene będzie musiała się zmierzyć z faktem, że miłość matki to nie tylko niańczenie, karmienie i stała opieka, ale przede wszystkim wysiłek, który trzeba włożyć w to, by pozwolić dziecku odejść i stać się samodzielnym dorosłym. A także, choć jest to piekielnie trudne – że jest to początkiem drogi ku czemuś, co dla matek bywa najtrudniejsze – zmian w życiu, koniecznością weryfikacji swojej, dotychczasowej roli. By na powrót samej ze sobą się dookreślić, odnaleźć siebie i – własny – nowy sens istnienia…
*** Wszystkie zdjęcia oraz cytat zamieszczone w tekście pochodzą z materiałów prasowych dystrybutora filmu Loveling na rynku polskim: Best Film.