MONSTER
MONSTER (Monster) Reż. Kore-eda Hirokazu, Scen. Sakamoto Yuji; Obsada: Soya Kurokawa, Hinata Hiiragi, Sakura Ando, Eita Nagayama, Japonia 2023
MONSTER to wycyzelowany i dopieszczony w szczegółach klejnocik narracyjny, z jakich słynie japoński reżyser Hirokazu Kore-eda. Jego najnowszą fabułę ogląda się niczym puzzle układane na naszych oczach. Kolejne fragmenty stworzą pełnowymiarowy obraz dopiero wtedy, gdy swoje elementy dołożą do niego kolejni bohaterowie. Monster jest zatem kinem, które dobitnie przypomina nam o tym, że jedynie dokonując wysiłku spojrzenia spoza granic własnej perspektywy jesteśmy w stanie zbliżyć się do prawdy o drugim człowieku…
_____________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________________
Z wszystkich wywiadów udzielonych przez Hirokazu Kore-ede, jakie przeczytałam w życiu, najbardziej utkwił mi w pamięci ten, który opowiadał jak doszło do powstania filmu „Jak ojciec i syn”. Reżyser kręcił ten film będąc wtedy ojcem zaledwie kilkuletniej córki – swojego pierwszego dziecka. Twierdził, że dopiero ojcostwo zmieniło diametralnie jego sposób patrzenia na człowieka i ludzkie relacje. I uświadomiło mu jak wielkie znacznie dla dobrostanu i rozwoju dziecięcej osobowości ma to, z jakiej perspektywy i w jakim świetle widzą go dorośli. I że (co najważniejsze) jest to perspektywa, do której trzeba dużej uważności i empatii aby umieć się z nią właściwie obchodzić. Jest to psychologiczna prawda – najprawdziwsza z prawdziwych! W przypadku jego najnowszego obrazu o tytule Monster Kore-eda ujął mnie szczególnie (po raz kolejny zresztą) także i tym, że choć sam urodził się w Tokio i należy do kulturalnej elity Japonii – chętnie portretuje tzw. zwyczajnych ludzi i ich mało spektakularne życie na przedmieściach, czyli świat kraju kwitnącej wiśni, który pozostaje poza rejestrami hype’owej rzeczywistości digitalnej ekstazy Japonią jako „miejscem w którym trzeba się pokazać”… Ta zwykłość jest oczywiście jedynie pozorna, a przede wszystkim jest ludzko – uniwersalna. Bohaterowie filmu Monster – zarówno dorośli, jak i dzieci – pełni są przywar i słabości, każdemu z bohaterów towarzyszy w życiu jakiś brak, z czymś sobie nie radzą, na jakiś sposób cierpią, czy mają problemy.
Monster skupia się na dwóch postaciach dziecięcych (wspaniale kreowanych przez Soya Kurokawa w roli Minato oraz Hinata Hiiragi w roli Yori, jego klasowego kolegi). Obraz ten podejmuje niezwykle subtelnie, a jednak dobitnie mocno (tylko tacy mistrzowie jak Kore-eda są w stanie osiągnąć ten niedostępny innym poziom przekazu!) nie tylko skomplikowanie ich wzajemnej relacji, jak i wątki, które są czytelne i poruszające emocjonalnie pod każdą szerokością geograficzną. Monster był nominowany do Oscara i został nagrodzony na MFF w Cannes, w tym za najlepszy scenariusz, co mnie wcale nie dziwi bo w zakresie storytellingu Hirokazu Kore-eda potrafi działać cuda! Monster to film pełen zaskoczeń i stałych zwrotów narracyjnych. Absolutnie doskonale skonstruowana opowieść o dziecięcych tajemnicach, przyjaźni, miłości, a także o poczuciu odrzucenia i samotnej „walce” z niezrozumieniem i odrzuceniem – tak w świecie dorosłych, jak i rówieśników. Dla dzieci – taka „nieprzystawalność” – jest bolesna w dwójnasób…
W przypadku tego obrazu Kore-eda (znany z tego, że sam montuje reżyserowane przez siebie filmy) po raz kolejny współpracował z doskonałym operatorem Ryûto Kondô (z którym zrobili nagrodzone Złotą Palmą w Cannes „Złodziejaszki”). Udało się mu także namówić do współpracy przy Monster jednego z największych kompozytorów muzyki filmowej XX wieku: Ryuichi Sakamoto.
Wszystkie te elementy złożyły się na to, że Monster jest obrazem, który zachwyca najbardziej tym, jak pięknie jest skomponowany, wyważony, i pomimo powierzchownego rozdźwięku – harmonijny. Płynnie przenosi widzów od scen pełnych napięcia do śmiechu, a od smutku i strachu do nadziei i otuchy. Przede wszystkim jednak obraz imponuje dojrzałością i wnikliwym spojrzeniem na niełatwe i tabuizowane w kulturze (nie tylko japońskiej) tematy. W Monster nienaruszalność granicy tego, co stanowi czyjąś tajemnicę, a tym jak bardzo może ona być groźna w skutkach – gdy jest ukrywana – jest przedstawiane jako płynne i zmienne. Wszyscy jesteśmy ich pełni, ale tajemnica to coś, co ma swoje szczególne znaczenie właśnie ze względu na „wagę ciężkości”. Z niektórymi tajemnicami nie da się dobrze i spokojnie żyć, a niektóre wręcz powinny być nagłośnione dla większego dobra – zdaje się sugerować Monster. Tylko że dla tych, którzy „tajemnicę noszą” ich sedno tkwi w tym, że daje iluzję, pozorne poczucie bezpieczeństwa, że jest nie do odkrycia. Tajemnica to zawsze ładunek wybuchowy, czasami z bardzo długim lontem, ale to tylko kwestia czasu kiedy zostanie podpalony i dojdzie do katastrofy – zdaje się mówić Kore-eda…
* * *
_________________________________________________________________________________________
Z początku Monster wydaje się być filmem, w którym Kore-eda skupia się (podobnie jak to miało miejsce w „Jak ojciec i syn”) na błędach systemu i konsekwencjach jakie powodują – w tym przypadku – systemu szkolnego. Intro, a raczej pierwsza perspektywa, jaką prezentuje Monster skupia się na postaci samotnej matki (Sakura Ando), nieco zaniepokojonej zachowaniem jej syna, które ostatnimi czasy się zmieniło. Chłopiec o imieniu Minato wydaje się zdecydowanie bardziej przygaszony i małomówny niż wcześniej, unikający spędzania z nią czasu i coraz chętniejszy do przebywania poza domem. Pod wpływem pewnego wydarzenia i reakcji syna na próby wyjaśnienia jego powodów Maori dochodzi do wniosku, że jej syn padł ofiarą prześladowania i przemocy fizycznej, a ich sprawcą jest Hori (Eita Nagayama) – jego nauczyciel ze szkoły. Ta perspektywa, pokazana jako pierwsza – spowoduje, że my – widzowie – dość długo będziemy się zawieszać mentalnie na kwestii, która okaże się zupełnie czym innym niż się nam zdawała. Kore-eda fenomenalnie dobrze nas wodzi za nos! – zrazu przedstawiając nauczyciela podejrzanego o przemoc wobec dzieci jako antypatycznego (a nawet nieco zaburzonego), a i pozostałych pracowników szkoły, z jej dyrektorką na czele – jako swego rodzaju „monstra”…
Nic, zaiste nic – co sobie obejmujemy jako wstępne rozeznanie, żadne z naszych oglądów postępowań wszystkich kluczowych bohaterów tego filmu – finalnie nie okaże się, tym czym się nam zdawały. Bo Monster (jeszcze raz wielkie słowa uznania dla wybitnie skomponowanego scenariusza i prowadzenia narracji) to kino wspaniałe, właśnie dlatego, że pokazuje wielość perspektyw, racji i motywów, które prowadziły kluczowe postaci do wydarzeń jakie stały się kulminacją, a zarazem początkiem tego obrazu. A jest nim nomen omen – wielki pożar. I każdy jest po ludzku, uber subiektywny. Dopiero wtedy, gdy poznamy każdy z nich – zagadka z cyklu „co się wydarzyło i dlaczego” przestaje być dla nas łamigłówką, a prowadzi do zrozumienia i swoistej empatii dla każdego z bohaterów. Kluczowe dla tego obrazu postaci chłopców: Minato i Yuri, którzy wydają się nam z początku zupełni kimś innym niż finalnie – w moim odczuciu Kore-eda z pełną premedytacją obrazuje ze szczególnie wnikliwym i empatycznym spojrzeniem na to jak te dzieciaki są postrzegane: przez rodziców, w społeczności szkolnej, i przez siebie samych. By uświadomić nam jeszcze dobitniej coś, co zazwyczaj nam umyka, a jest sednem obrazu Monster. Ułatwiamy sobie życie, a bardzo gmatwamy je innym – oceniając po pozorach, lubimy chodzić na mentalne skróty, łatwo szufladkujemy i jeszcze łatwiej wydajemy opinie i osądy. A to ludzi krzywdzi, zamyka, wbija w poczucie winy i nakręca spiralę nieporozumień. My, dorośli (i to nie zawsze) potrafimy sobie z tym lepiej lub gorzej radzić. Dzieci – nie. A stygmatyzacja to coś, z czego bardzo trudno się wyrwać dziecku. Choćby dlatego, że jego „ja” się dopiero formuje… Na uwolnienie się od” etykiety”, na autonomię i samodzielnie podejmowane podmiotowe decyzje, w pełni świadome i potrafiące unieść konsekwencje ostracyzmu – dzieci nie mają (psychologicznie rzecz ujmując) praktycznie żadnych szans. By czuły, że pomimo tego, iż uważają się za inne, z racji niepodobieństwa do znanych sobie, obserwowanych u innych schematów działania czy ich oceny wydawanej przez ważne dla siebie osoby – muszą dostać wsparcie i empatyczny wgląd, bez wartościowania w to co prawdziwie czują i co postrzegają jako swoją odmienność. Inaczej nigdy nie poczują, że mają takie możliwości, że będzie to im kiedyś dane. Bo to brak poczucia bycia akceptowanym, takim jakim się jest – buduje w dziecku wrażenie, że tkwi w nim „Monster”…
*** Wszystkie zdjęcia wykorzystane w tekście pochodzą z materiałów prasowych dystrybutora filmu MONSTER na rynku polskim: Best Film