14
kw.
2015
276

MOTTO DNIA – Katharine Hepburn

 

If you always do what interests you, at least one person is pleased.

 

Katharine Hepburn

Katharine Hepburn (1907 – 2003). Jedna z najwspanialszych i największych ikon kinematografii amerykańskiej. Wybitna aktorka. Legenda Hollywood. Córka lekarza i sufrażystki walczącej o prawa wyborcze kobiet. Wyjątkowo silna osobowość: znana z wykraczających poza swoje czasy poglądów, łamania konwenansów i życia według własnych zasad, bez względu na to, co sądzą o tym inni.

Grała u największych reżyserów (George’a Cukora, Johna Hustona, Elii Kazana, czy Sidneya Lumeta) i w ikonicznych obrazach, takich jak: Afrykańska królowa, Zgadnij, kto przyjdzie na obiad, Lew w zimieNad złotym stawem  przechodząc do historii liczbą nagród i nominacji do najważniejszych wyróżnień filmowych. Samych statuetek Oscara otrzymała aż cztery, a nominacji do tej nagrody 12 (sic!). “Rekord” ten pokonała dopiero Meryl Streep.

Oprócz grania w filmach, konsekwentnie występowała również w teatrze, grając najwspanialsze role szekspirowskie.

Jej postać, kreowana przez Cate Blanchett (nagrodzona Oscarem za tę role) w filmie Aviator Martina Scorsese jest do tej pory jedyną, która aktorce, grającej oscarową aktorkę – przyniosła Oscara.

Katharine Hepburn – miała też – trzeba to przyznać – wyjątkową urodę – ale całkowicie „nie a propos” standardów postrzegania fizycznego piękna w epoce, w której przyszło jej żyć. Była wysoka, szczupła i muskularna. Miała piegi i burzę rudawo – kasztanowych włosów, dość wąskie usta i wystające kości policzkowe. Choć nie uchodziła za „piękność” –  kamera ją kochała, a jej charyzma, olśniewający uśmiech i mocny charakter czyniły z niej zawsze na ekranie filmowym postać, od której nie można wprost oderwać oczu.

To jej moda zawdzięcza określenie “tomboy”, które oznacza kobiety ubrane nieco “po chłopacku”. Hepburn była już od wczesnej młodości ikoną stylu, a tenże wypracowała kierując się jedynie dwiema zasadami: tym, co uważała za wygodne oraz dopasowane do swej figury i stylu życia. Prywatnie nigdy nie nosiła sukienek i spódnic. Bo nie znosiła pasów do pończoch (w latach 30-tych kiedy debiutowała – nie istniało jeszcze coś takiego jak rajstopy). Uwielbiała za to nonszalancką prostotę. Chodziła prawie wyłącznie w spodniach, a w lecie nawet w męskich szortach – co w tamtych czasach uchodziło za skrajną ekstrawagancję. Kochała męskie koszule oraz buty na płaskim obcasie. Dlatego zaczęła jako jedna z pierwszych kobiet na świecie nosić skarpetki. Hepburn nie znosiła bowiem na co dzień konwencji “glamour”. Poza planem filmowym nigdy się nie malowała i nie nosiła biżuterii. Zapewne więc nie wpadłaby nigdy na to, że w 1986 roku otrzyma jedno z najbardziej prestiżowych wyróżnień, jakie wręczyć może komuś nie związanemu z branżą „fashion” CFDA (Council of Fashion Designers of America) – nagrodę za swój wpływ na modę XX wieku. Ostentacyjnie gardziła celebryckim blichtrem (do tego stopnia, że NIGDY nie pojawiła się na gali oscarowej!), bardzo chroniła prywatność. Praca była jej wielką pasją, ale nie mniej kochała aktywność fizyczną. Uwielbiała jeździć na rowerze. Była także zapaloną pływaczką i tenisistką. Dzień bez pobytu na korcie oraz wielu rund w basenie uznawała za zmarnowany.

Jej życie prywatne również odbiegało od przyjętych powszechnie zasad. Była jedynie raz (i to krótko) mężatką, nie miała dzieci i był to jej świadomy wybór. Uważała się za egoistkę, dla której najważniejszą wartością było samozadowolenie. Bycie matką uznawała za “całodobowy zawód”. Mówiła o tym wszystkim głośno, wtedy, kiedy mało kto odważał się na podejmowanie takich tematów, nawet w gronie prywatnym, nie wspominając o publicznych deklaracjach.

Jej, trwający 26 lat związek z inną ikoną kina lat 40tych i 50-tych zeszłego stulecia: Spencerem Tracy uważany jest po dziś dzień w Hollywood za legendarny. Wszystkie te lata bowiem, które spędzili razem, spędzili “oficjalnie” osobno – bardzo dbając o to, by nigdy nie pokazywać się razem na filmowych premierach i innych publicznych wydarzeniach, w których musieli brać udział. I zawsze posiadali również odrębne miejsca stałego zamieszkania (Tracy miał żonę i jako katolik nie uznawał rozwodu). Hepburn nigdy nie naciskała na ich rozstanie w obliczu prawa, szanując prawowitą małżonkę, dla której „papierek” był tak dalece ważny, że godziła się na związek Spencera z Hepburn, byle tylko być tą „oficjalną”. Aktorka głosiła niechętny stosunek do instytucji małżeństwa, uznając jedynie istotność jednego faktu: to czy się kogoś prawdziwie kocha. A Tracy był, jak sama o nim mawiała – miłością jej życia.

You may also like

FERRARI
OPPENHEIMER
JANE BIRKIN – HISTORIA IKONY…
VERMEER. BLISKO MISTRZA

Skomentuj