21
lis
2022
29

NA ZACHODZIE BEZ ZMIAN

NA ZACHODZIE BEZ ZMIAN (Im Westen nichts Neues) Reż. Edward Berger, Scen. Edward Berger, Lesley Paterson, Ian Stokell na podstawie powieści Erich’a Marii Remarque’a pod tym samym tytułem. Obsada: Felix Kammerer, Albrecht Schuch, Daniel Brühl, Moritz Klaus, Thibault de Montalembert, 2022, produkcja oryginalna Netflix

Najnowsza filmowa wersja NA ZACHODZIE BEZ ZMIAN to majstersztyk! – bo też reżyserowi tego obrazu udało się porażająco wspaniale wręcz i niezwykle poruszająco oddać bezmiar okrucieństwa, horror i niedorzeczność wojny – bazując na klasyce antywojennej literatury sprzed bez mała stulecia: Na Zachodzie bez zmian. Bolesności oglądania tego dzieła dopełnia fakt, że jego wymowa jest wciąż aktualna…

TYTUŁEM WSTĘPU

Nie przeczytałam w całości „Na zachodzie bez zmian” – nie będę kłamać. Ale do prozy Ericha Paula Remarque’a mam słabość. Imię Joanna dostałam po bohaterce innej – równie mocno z nim kojarzonej książki pt. „Łuk Triumfalny” – a którą darzyła szczególnym sentymentem moja mama…

Remarque jest dzisiaj – takie odnoszę wrażenie – pisarzem zapomnianym. A szkoda! Bo to klasyk XX wiecznej literatury. W dodatku pisarz – doskonały. Urodzony w 1898 roku w Niemczech, od dzieciństwa niezwykle ambitny i przejawiający zdolności literackie – jak większość chłopców z jego pokolenia został wysłany na wojnę będąc jedynie 18 latkiem. Początkowo walczył na froncie na terenach Belgii. W 1917 roku został wysłany na front zachodni. I jest to kwestia kluczowa dla opowieści i filmu. Front zachodni bowiem to była najbardziej krwawa jatka w historii dziejów I wojny światowej…Toczyła się na nim tzw. wojna pozycyjna, co w skrócie oznacza tyle, że piechota wspomagana ówczesnym sprzętem obronnym przesuwała się po ziemii „wroga” na tyle na ile pozwalały na to straty w ludziach, sprzęcie i amunicji. Żołnierze siedzieli tygodniami w okopach, po to jedynie by na komendę „przesunąć“ pole walki o np. kilkaset metrów. Wcześniej cierpieli: z głodu, i z zimna. A przede wszystkim stale i permanentnie byli traktowani jak mięso armatnie (którym de facto byli). Rzeź jakiej byli świadkami zostawiła na tych, którzy przeżyli – niewyobrażalne piętno – na całe życie…

Remarque brał udział w bitwie pod Passchendaele stoczonej przez armie Wielkiej Brytanii i Cesarstwa Niemieckiego. Już pierwszego jej dnia (sic!) został postrzelony pięć razy! Cudem odratowany, spędził w szpitalu ponad rok i na szczęście dla niego już nigdy na front nie wrócił… Prawie pół miliona żołnierzy alianckich i ćwierć miliona Niemców zginęło lub odniosło rany w walce o kawałek zrujnowanej, bagnistej ziemi. Bitwa przesunęła linię frontu o ok. 10 kilometrów. Przez historyków uznawana jest za jedną z najkrwawszych, najbardziej kontrowersyjnych i najbardziej bezowocnych w całej I-szej wojnie światowej…

Do dziś Na Zachodzie bez zmian uchodzi za ikoniczną wręcz powieść anty-wojenną, z tym najsmutniejszym, najstraszliwszym kontekstem w tle. Remarque napisał ją w niecałe trzy miesiące, nie mając nawet 20 lat i będąc reprezentantem jak to później określono „straconego pokolenia”… Powieść jednakże wydano dopiero 10 lat później. Losy pisarza były od tego czasu – literalnie – napiętnowane – choć jego proza spotkała się ze wspaniałym odzewem tak czytelników, jak i krytyki. W kwietniu 1930 r. w Stanach Zjednoczonych miała premierę filmowa adaptacja Na Zachodzie bez zmian, wyreżyserowana przez Lewisa Milestone’a, zaś w grudniu obraz ten miał premierę w Niemczech. Nie wiadomo czy film odniósłby w ojczyźnie Remarque’a sukces finansowy, bo już tydzień później, na skutek protestów środowisk nazistowskich został wycofany z dystrybucji przez niemiecki komitet cenzury kinematograficznej. Rok później Remarque po fiasku obrazu spowodowanym zakazem dystrybucji w Niemczech kupił dom w Szwajcarii i opuścił swój „vaterland” – na zawsze. W tym samym, 1931 roku, został zgłoszony jako kandydat do Pokojowej Nagrody Nobla. W 1933 zaś władze niemieckie z rozkazu Josepha Goebbelsa, ówczesnego ministra propagandy, zabroniły wydawania dzieł Remarque’a i publicznie nakazały spalenie jego książki…

Mając to wszystko na uwadze, jak i to, że z przerażeniem od wielu miesięcy obserwuję losy wojny w Ukrainie – zasiadłam do Na Zachodzie bez zmian. Choć, szczerze? –  nie mając jednakże wielkiego przekonania co do jakości tego, co trzeci już obraz oparty o prozę Remarque’a (w 1979 nakręcono wersję TV – wysoko ocenioną przez krytykę) od platformy streamingowej Netflix może mi dać, gdyż produkcje oryginalne tejże platformy mają to do siebie, że albo są fenomenalnie dobre albo wprost przeciwnie, że tak to metaforycznie ujmę…A jednak!

Krótko i na temat: Na Zachodzie bez zmian – to produkcja wspaniała! Ba! Powiedziałabym nawet – olśniewająca! Zespół realizujący ten projekt, ze szczególnym uwzględnieniem reżysera – dał z siebie wszystko!

Zanim przejdę do krótkiej recenzji powiem tylko tyle: Chapeau bas!

*   *   *

Za Na Zachodzie bez zmian, który swoją premierę miał na tegorocznym MFF w Toronto odpowiada Edward Berger – niezwykle uzdolniony reżyser i współscenarzysta niemieckiego pochodzenia, nagrodzony na Berlinare za wysoko ceniony przez krytyków i widzów film „Jack” (2014); ten sam (nota bene), który nakręcił dla Showtime (nominacja do BAFTA) miniserial „Patrick Melrose” (2018). Dalszy rozwój kariery tego twórcy będę śledzić z pewnością, bo jest on moim zdaniem wyjątkowym połączeniem artysty i rzemieślnika! Fenomenalnie dobrze buduje narrację, wraz z jej wizualną symboliką i pisze doskonałe dialogi. Jest po niemiecku precyzyjny, a jednocześnie potrafi w niezwykle mocny, wymowny i piękny sposób dawać swoim filmom dodatkowy wymiar poprzez prace kamery oraz prace z aktorami. Chapeu bas po raz wtóry! W przypadku Na Zachodzie bez zmian – operatorem po raz kolejny na jego planie został James Friend, a jego zdjęcia (zaiste – powalające!) były nominowane w tym roku do nagrody głównej na Festiwalu Camerimage. Co do obsady zaś – w Na Zachodzie bez zmian w zasadzie grają wyłącznie mało znani (a na pewno mało znani światowo) aktorzy, z wyjątkiem Daniela Brühla (w drugoplanowej roli) oraz Thibault de Montalembert (w roli Generała Ferdinanda Focha). Rolę głównego bohatera: Paula Baümera kreuje (doskonale) urodzony w Wiedniu Felix Kammerer. I jest to kreacja godna podziwu – zważywszy na to z czym musiał się warsztatowo mierzyć ten młody austriacki aktor (rocznik 1995), który wojny okrucieństw i niemożliwej wręcz do udźwignięcia – potworności jej następstw – nigdy nie zaznał…

Wspaniałości realizacyjnej tej produkcji dopełniają: muzyka (wstrząsająco doskonała) autorstwa Volkera Bertelmanna (nominowanego do Oscara za oprawę muzyczną filmu „Lion. Droga do domu”), genialna scenografia, kostiumy i montaż! Od siebie dodam jako maniaczka realizacyjnych szczegółów – która (fiksaci tak mają) zwraca uwagę na każdy detal, że doceniam bardziej niż bardzo, że w Na Zachodzie bez zmian chciano się postarać nawet i o to aby uzębienie żołnierzy, którzy na wojnę trafili jako młodzi chłopcy nie przypominało po wielu miesiącach życia w okopach, marnej strawie i żadnych możliwościach dbania o tzw. higienę osobistą – fluorescencyjnie białych hollywoodzkich uśmiechów!

Nie dziwi mnie zatem wcale, że Na Zachodzie bez zmian jest niemieckim kandydatem do przyszłorocznej Oscarowej pogoni za statują w kategorii najlepszy film międzynarodowy…

*   *   *

Na Zachodzie bez zmian zaczyna się od scen niemalże bukolicznych. Oto pejzaże zachodniej Europy: drzewa, różowiejące chmurkami błękitne niebo, mgła w gęstym lesie…To doskonałe wprowadzenie do historii – która – co wiemy jako widzowie –  opowiada o rzezi. Trudno nie zobaczyć w tym upiornej metafory: świat jest piękny, mógłby by być rajem, gdyby nie ludzie wiecznie przelewający krew tych, których zwą wrogami…

Główny bohater na wojnę trafia dlatego, że żyje w kulturze, która wojnę gloryfikuje i która oczekuje tego od mężczyzn – by się na niej „sprawdzili”. Paul (jeszcze raz podkreślę – doskonały Felix Kammerer) początkowo, jak większość jego towarzyszy broni – jest rozentuzjazmowany. Nietrudno zgadnąć, że nie wie o wojnie nic, jest tak młody i naiwny, że choć niepozbawiony inteligencji – przesiąknięty jest dyskursem o wojnie, takiej – jaki wizerunek sprzedają go jej „patriotyczni propagatorzy”. A w dyskursie tym najistotniejszy jest honor, wielkość i chwała Cesarstwa (skąd my to znamy?)…

Nie upłynie wiele czasu, do momentu kiedy Paul, już w okopach pozna w sposób najbardziej namacalny z możliwych czym jest wojna! A jest w skrócie: nieustającą stratą – wszystkiego co najważniejsze dla funkcjonowania ludzkiej psychiki: zdrowia, wiary, nadziei. Permanentną traumą. I przyczyną degradacji wartości humanistycznych. Strata życia w obliczu tego co zabiera wydaje się jedynie – po pewnym czasie – już czymś „banalnym”…

Nie ma sensu opowiadać czy też streszczać losów Paula i najbliższych mu w czasie wojennej zawieruchy kamratów. Recenzja Na zachodzie bez zmian nie potrzebuje tego. Ba! sądzę nawet, że moje nędzne próby oddania tego co doskonale przełożył Edward Berger z prozy Remarque’a – na język kina jedynie by temu filmowi zaszkodziły…

W tym miejscu muszę się podzielić z Wami pewną refleksją: Na Zachodzie bez zmian to moim zdaniem obraz z kategorii „must see”. A piszę o tym specjalnie – świadoma zarówno faktu, że z wyjątkiem wielbicieli historii I-szej wojny światowej oraz fanów filmów wojennych per se – film ten nie będzie masowo oglądany; jak też i drugiego – znacznie ważniejszego faktu. Otóż to nieprawda, że skoro mamy XXI wiek i gigantyczny rozwój zdobyczy technologii, a współczesne wojny nie przypominają tej sportretowanej w filmie Na Zachodzie bez zmian – to można sobie „taki smutny temat” – odpuścić. Jak pokazały dobitnie wydarzenia dosłownie ostatnich kilku dni kiedy pracowałam nad tym tekstem – maluczcy tego świata – tacy jak ja czy Ty – nigdy nie wiemy kiedy wojna dotknie nas osobiście…

Na Zachodzie bez zmian ze swoją perspektywą świata straconego pokolenia to głos bezsilnej furii łamiącej serce. Bo też jest to obraz brutalny i porażający nihilizmem w swej wymowie. Oglądać go ciężko, a jeszcze ciężej strząsnąć z siebie wrażenie jakie pozostawia.

Nie mogło być inaczej. Berger zrealizował dzieło Remarque’a – idealnie oddając ducha prozy: na wojnie tracą najbardziej właśnie ci, którzy wojen nie rozpętują. A koszty tych strat niczym trucizna wlewają się w żyły wszystkich pozostałych przy życiu z pokolenia, które straciło złudzenia.

You may also like

PERFECT DAYS
NIEBIESKOOKI SAMURAJ
BĘKART
PAMIĘĆ

Skomentuj