20
lut
2020
27

NĘDZNICY

Nędznicy (Les Misérables), Reż. Ladj Ly; Scen. Ladj Ly, Giordano Gederlini, Alexis Manenti; Wyk. Damien Bonnard, Alexis Manenti, Djibril Zonga, Issa Perica, Francja, 2019

NĘDZNICY to film, który dosłownie powala siłą swojego wyrazu. Takiej kinowej petardyw dodatku będącej fabularnym debiutem – nie tylko Francja, ale świat cały nie widziały od dawna!

Z kina wychodziłam roztrzęsiona z emocji i obolała na duszy…Wybitność Nędzników polega na od-dokumentalnej prawdziwości. Na tym, że ujmuje rzeczy sedno. I robi to z taką intensywnością, że porusza każdy nerw w ciele…

Zanim obejrzałam Nędzników, a sporo przed pisaniem tego tekstu – przewałkowałam się przez medialne polemiki i dyskusje, w śledzonych przeze mnie najważniejszych, opiniotwórczych portalach o biznesie filmowym. A dotyczyły one tego, że Francja wystawiła jako tegorocznego kandydata do Oscarów właśnie Nędzników, nie zaś wspaniały „Portret kobiety w ogniu” w reżyserii Celine Sciamma. A który zdobył Złotą Palmę w Cannes za scenariusz.

I choć jestem całym sercem za tym, by kobiety (nie tylko reżyserki), ale wszystkie kobiety w branży filmowej miały równe szanse na nagrody, a przede wszystkim równy dostęp do finansowania swoich projektów. Nie wspominając o równych z mężczyznami w swoich profesjach – płacach. To niestety nie jestem w stanie zająć stanowiska w dyskusji „który z tych filmów jest lepszy i bardziej zasługiwał”. Bo – jak mam nadzieję – rozumiecie to aż nadto dobrze – w dyskusjach takich w zasadzie nie chodzi o walory kinematograficzne. I ich jakość. Tylko o całkiem inne kwestie…

A od strony kinematograficznej patrząc – Nędznicy – to obraz fenomenalnie dobry. A pod względem realizacyjnym – powalający wręcz – zwłaszcza, kiedy weźmie się pod uwagę fakt, że to debiut fabularny!

Ma doskonały scenariusz wraz z dialogami! Genialnie buduje napięcie. Rewelacyjne są w nim zdjęcia autorstwa Juliena Pouparda. Świetne: muzyka oraz dźwięk. A także montaż Flory Volpelière. No a przede wszystkim fenomenalna w Nędznikach jest obsada! Nie dziwi mnie wcale, że jedyni trzej zawodowi aktorzy, grający w nim główne role, zostali nominowani do nagrody Cezara… Ale trzeba podkreślić, że każda z ważnych postaci (a są to głównie naturszczycy), którzy w tym obrazie biorą udział – spisują się na medal. W tym aktorzy dziecięcy.

Od swojej premiery na zeszłorocznym MFF w Cannes, gdzie film Nędznicy Ladj Ly został zwycięzcą nagrody Jury (a był także nominowany do Złotej Palmy i nagrody Złotej Kamery), otrzymał Europejską nagrodę Filmową w kategorii „Odkrycie Roku”; Zdobył 12 nominacji do Cezarów i trzech statuetek Lumières Awards, w tym dla Najlepszego Filmu. Wspomnieć w tym miejscu jest warto także i o tym, że od czasu wprowadzenia go do kin we Francji – eufemizmem byłoby nazwać, że je zawojował. Do tej pory obejrzało go prawie 3 miliony widzów (sic!).

Tak więc dla mnie, w tym wszystkim, znacznie ważniejsze od pytania, który z tych dwóch filmów jest lepszy, są pytania o to dlaczego Francuzi wystawili Nędzników do najważniejszej amerykańskiej nagrody filmowej. To raz. A dwa – czy aby film zrobiony przez reżysera, który nie jest Biały, a zamiast tego jest urodzonym w Mali, byłej kolonii francuskiej – Afrykańczykiem, wychowanym w podparyskim getcie i nie ma koncie wielu fabuł, przypieczętowanych wynikami z amerykańskich box – office’ów de facto miał tak samo mizerne szanse na wygraną przyznawaną przez Hollywoodzkie Stowarzyszenie Prasy Zagranicznej (Złote Globy) jak i Amerykańską Akademię Filmową (Oscary) jak obraz francuskiej emancypantki, feministki i aktywistki na rzecz parytetów w branży filmowej…

I jak jego „przegrana” świadczy o amerykańskim przemyśle filmowym (oczywiście patrząc całościowo i generalizując)?…

*   *   *

Nędznicy zaczynają się sceną otwarcia tak znamienną, mocną i symboliczną, że już pierwsze pięć minut tego obrazu wbiło mnie dosłownie w fotel. Rzecz jasna jej Wam tu nie zdradzę, bo spoilerom mówię nie. Następnie Ladj Ly przenosi nas na komisariat w dzielnicy Montfermeil, na przedmieścia Paryża. Gdzie poznajemy jednego z głównych – dorosłych bohaterów Nędzników: Stephane’a (w tej roli bardzo dobry Damien Bonnard), który właśnie przeniósł się do tutejszego wydziału policji kryminalnej z Cherbourga. Dołączyć ma do zespołu, w którym służą Chris (świetny Alexis Manenti) oraz Gwada (Djebril Zonga). Gwada jest jedynym z tej trójki, który wychował się w tej dzielnicy. I jedynym Czarnoskórym.

Stephane szybko orientuje się, że jego bezpośredni przełożony Chris, podskórnie nabuzowany od bliżej nieokreślonej agresji – stosuje metody pracy w terenie, które eufemistycznie nazwać można nieetycznymi, a co więcej nie znosi sprzeciwu.

Nie bez znaczenia dla tej opowieści pozostaje fakt, że Chris to typ gliny, który śmierdzi na kilometr ledwo skrywanym rasizmem, a może nawet czymś gorszym: pogardą dla ludzi zamieszkałych w blokowiskach podparyskiego getta. Bo Chris doskonale wie, że się go boją. Mogą go nienawidzić. Ale nic mu nie mogą zrobić. A to (stuprocentowo psychologicznie wiarygodne) jeszcze tę pogardę w nim podsyca. Choć lubi twierdzić, że jako policjant wzbudza szacunek…

Nowo przybyły do jednostki Stephane podejmuje decyzję, że nie będzie się zbytnio wychylał. I postara się do kolegów nie tyle przystosować, co z nimi nie zadzierać. Nie ma zresztą wyjścia. Ladj Ly doskonale portretuje te trójkę „stróży prawa” – fenomenalnie dobrze rysując ich sylwetki charakterologiczne. I oddając nad wyraz wiarygodnie fakt, że policja rządzi się prawami hierarchicznymi. I jej siła polega na tym, że podwładni w pełni współpracują z przełożonymi. Kto jest wyżej rangą ma rację. Nawet jak jej nie ma. A kto tej racji przeczy… napyta sobie jedynie kłopotów.

Patrole, w których Stephane razem z kolegami uczestniczy na terenie Montfermeil ukazują mu świat, z którym zdajsie nie miał nigdy wcześniej do czynienia. Gigantyczne osiedla blokowisk zaludniają ludzie, którzy jedynie w teorii tworzą sąsiedzkie wspólnoty. A my razem z nim odkrywamy, że pomiędzy kolejnymi grupami etnicznymi, które je zamieszkują stale buzuje od napięć, gniewu, resentymentów i poczucia niepewności jutra. A całe to ludzkie skupisko w zasadzie jest zorganizowane wokół osób, które im przewodzą, próbując nie doprowadzić do jawnego konfliktu z prawem. Bo w zasadzie wszyscy żyją tam na wpół legalnie…

I tak może by się to wszystko jakoś toczyło. Jak do tej pory. Gdyby nie fakt, że w blokowiskach dochodzi do ostrego konfliktu jednej grupy z inną na tle wydawałoby się całkowicie niewinnego zdarzenia. Kilkoro dzieciaków robi głupi kawał i kradnie lwiątko z miejscowego cyrku, którego właściciel jest krewkim facetem. Wszyscy w Montfermeil wiedzą, że jeżeli lewek się nie znajdzie – dojdzie niechybnie do rozlewu krwi. Policjanci postanawiają pomóc w poszukiwaniach. Jeżeli w dzielnicy zrobi się zadyma, będą mieli jeszcze więcej pracy. Dla Chrisa, Gwady i towarzyszącego im Stephane’a dowiedzieć się kto podprowadził lwie niemowlę nie będzie problemem.

Problemem -a tym samym clue fabuły Nędzników – okaże się fakt, że pewne nielegalne, a wręcz karalne postepowanie policjantów wobec sprawcy i winnego kradzieży małego lwa zostanie uwiecznione przez jednego z nastolatków zamieszkujących blokowiska na nagraniu z drona. Dron do tej pory służył mu głównie do zabawy i obserwacji miejscowych dziewczyn w ich mieszkaniach, a także po prostu do filmowania z wysokości życia jego dzielnicy.

Ale teraz może posłużyć do tego, że stróże prawa mogą mieć poważne kłopoty (łącznie z dyscyplinarką) w pracy…

Pod przewodnictwem Chrisa policjanci rozpoczynają więc własne śledztwo, które ma ich zaprowadzić do właściciela drona, aby przejąć nagranie.

A to jak się okaże postawi ich wszystkich w obliczu siły i buntu tych, którzy do tej pory jedynie przyglądali się z rosnącą goryczą ich działaniom w dzielnicy. I tym jak traktują ich rodziny i pojęcie sprawiedliwości w świecie, w którym przyszło im żyć na obrzeżach Paryża….

*    *    *

Osobiście nie dziwię się, że Francuzi wystawili do walki o Złotego Rycerza w kategorii „Najlepszy film międzynarodowy” dzieło, które w dojmujący sposób obrazuje realne i współczesne problemy tego kraju z imigrantami, pochodzącymi z byłych kolonii. Którzy jako żywo nie żyją w niego wtopieni, w pełni zaakceptowani i w poczuciu, że państwo i prawo traktuje ich w taki sam sposób jak białych Francuzów (tzw. Français de souche, czyli od zawsze / od pokoleń).

W dodatku Nędznicy są obrazem, który w swej ultra realistycznej, a wręcz weredycznej formie nie pozostawia wiele nadziei co do tego, że wybuch „wojny” pomiędzy mieszkańcami gett, a aparatem francuskiej władzy to iskrzący się już lont. Ladj Ly Nędznikami w zasadzie wywrzaskuje pytanie o to, czy nie jest aby już za późno na pokojowe rozwiązania…

Multikulturowość i wielonarodowość krajowi nadto biegłemu przez stulecia w kolonizacji – się nie udała zanadto. Albo – inaczej – udała się według Nędzników jedynie bardzo powierzchownie i naskórkowo. Pomijając wątki artystyczne – nie zdziwił mnie werdykt Amerykańskiej Akademii Filmowej, nagradzający w kategorii „najlepszy film międzynarodowy” fenomenalny skądinąd „Parasite”. Jak by nie patrzeć – obraz ten się świetnie wpisuje w to, co Amerykanie mają bardzo dobrze obrobione kulturowo. Czyli bunt jednostek…

Francuzi – w swojej historii jako kraju – mają zaś zaszyte wieki tego, o czym USA, wraz z jego „peselem” – nie ma bladego pojęcia. Bo myślę sobie (tak – jestem w tym miejscu wredna do bólu), że Rewolucja Francuska z roku 1789 przeciętnemu Amerykaninowi (i to jedynie – ewentualnie) kojarzy się ze scenami z„Marii Antoniny” Sofii Coppoli…

Oni nic z tego nie rozumieją. Bo mają państwo bardzo młode, w którym rdzenną ludność udało się im spacyfikować raz, dwa. Niby to uwolnili Niewolników z Afryki. I niby to mają demokracje oraz równe prawa dla wszystkich. A międzynarodową dumę zbudowali na tym, że ich kraj uczynili wielkim – Imigranci.

Ale Francja – czy to się komu podoba czy nie – ma historię zgoła odwrotną. Ta jedna z najstarszych kultur zachodnioeuropejskich. Niegdyś mocarstwo. Cesarstwo. Siebie uznająca przez wieki za „pępek cywilizacji”, krajem Białych ludzi przestała być dopiero na fali przemian społecznych i politycznych po II wojnie światowej. Republika Francuska wchłonęła (niby to) w siebie obywateli z krajów tzw. Magrebu, które przez ponad trzy stulecia podbijała. Które miała zawsze za sobie podległe. Obiecując im tzw. benefity. A które de facto sprowadziły się do tego, że przyjmując ich do siebie – dała im jedynie namiastkę świata, do którego przybyli. Zamknęła ich w gettach, pozostawiła na obrzeżach tego co mają „możni i władni” kraju do którego zjechali za chlebem. Zostawiła samych sobie, w otoczeniu podobnych im, choć innych etnicznie, takich samych jak oni przez „wielką Francję” – lekceważonych…

I to, że tematem tym zajmuje się właśnie film Nędznicy czyni go w moich oczach wyrastającym ponad realizacyjną świetność. To obraz petarda. Którą powinien wrzucić sobie do głowy, dla własnych przemyśleń, każdy, kogo choć trochę interesuje co się stanie ze światem, w którym żyjemy. Mnie osobiście wydaje się to więcej niż ważne. Znacznie ważniejsze niż złote statuje filmowe. Splendory i zajęte miejsca na podiach w konkursach, które gdyby nie były tak bardzo skupione na biznesie, może miałyby więcej intelektualnego wpływu na ludzi…

Jak nietrudno się domyślić – tytuł filmu Nędznicy – jest swego rodzaju hołdem dla wielkiego francuskiego pisarza Victora Hugo. Który swoje największe dzieło pod tym właśnie tytułem wydał w roku 1862. A we wstępie do niego napisał:

Jak długo z winy praw i obyczajów istnieć będzie przekleństwo społeczne, tworzące w pełnym rozwoju cywilizacji sztuczne piekła […]; jak długo trzy problemy stulecia – poniżenie człowieka w egzystencji proletariackiej, upadek kobiety spowodowany głodem, niedorozwój dziecka wśród nocy [analfabetyzm] – nie zostaną rozwiązane… 

I ze smutkiem muszę się z powyższym zgodzić. Tym większym, że tyle czasu minęło od tej przestrogi…

 

 

*** Wszystkie zdjęcia wykorzystane w tekście pochodzą z materiałów prasowych dystrybutora filmu NĘDZNICY na rynku polskim: m2 films

You may also like

BĘKART
PAMIĘĆ
STREFA INTERESÓW
CZASEM MYŚLĘ O UMIERANIU

Skomentuj