21
lut
2018
47

NIĆ WIDMO

NIĆ WIDMO (Phantom Thread), Reż & Scen. Paul Thomas Anderson, Wyk. Daniel Day-Lewis, Vicky Krieps, Lesley Manville, USA, 2017

NIĆ WIDMO to przepiękny wizualnie, wieloznaczny film. Szyty ściegiem tak wyrafinowanie miejscami delikatnym, że trzeba być bardzo uważnym, by jego subtelne meandry i znaczenie dla całości pracy Paula Thomasa Andersona móc docenić w pełni.

Jest to zarówno historia o kulisach świata artysty-kreatora, jak i opowieść o potrzebie kontroli i dominacji. Tak w życiu zawodowym, jak i w związkach. A jeśli można Nić widmo nazwać także historią miłosną – to z pewnością należy pamiętać o tym, że opowiada ją reżyser, po którym tradycyjnego sposobu jej ukazywania – nie mamy się co spodziewać. I jeśli idzie o moje zdanie – to obraz mistrzowski. Którym Paul Thomas Anderson udowadnia nie tylko kunszt reżyserski, ale przede wszystkim, że opanował sposób prowadzenia narracji filmowej na poziomie najwyższym.

Phantom_Thread_poster

 

Na NIĆ WIDMO czekałam jak na szpilkach (patrz tekst: Filmy, na które czekam w 2017).

Z wielu powodów, a kluczowym z nich był fakt, że jest to obraz z udziałem Daniela Day-Lewisa, którego uważam za cesarza (żyjących) aktorów. A który oficjalnie ogłosił w końcu zeszłego roku, że jest to ostatnia jego rola filmowa, bo przechodzi na zawodową emeryturę.

Nikomu, kto kino kocha nie trzeba przypominać, że z reżyserem tego obrazu: Paulem Thomasem Andersonem zrobili dziesięć lat temu “Aż poleje się krew”. Tym razem ich wspólna praca zaowocowała: dwiema nominacjami do Złotych Globów, czterema do nagrody BAFTA (nagroda za kostiumy) oraz sześcioma do Oscara (najlepsza pierwszoplanowa rola męska, najlepsza drugoplanowa rola żeńska, najlepsza reżyseria, najlepszy film, najlepsza muzyka skomponowana na potrzeby filmu). Wyniki poznamy 4 marca.

*   *   *

To obraz na wskroś finezyjny, przewrotny, przemyślany w najdrobniejszym detalu. Każdy jego element jest skrojony na miarę. A każdy jego fragment wpasowuje się weń ściegiem, który z całości czyni dzieło sztuki.

Już jedna ze wstępnych scen Nici widmo jest znamiennie niejednoznaczna. Młoda kobieta, oświetlona łagodnym światłem stwierdza, że “Reynolds spełnił jej marzenia”. Jednakże w dalszej części obraz Paula Thomasa Andersona przedstawi nam kulisy pewnego romansu, które ze stereotypowym myśleniem o tym, czego można się spodziewać po powyższej deklaracji niewiele będą miały wspólnego…

Od pierwszych chwil swojego najnowszego filmu reżyser zdaje się nam mówić: jego tytuł jest dla was wskazówką, o ile potraficie zrozumieć jego symbolikę. Nic nie będzie w nim “szyte grubymi nićmi”. Bo każde dzieło, każda ludzka kreacja, każde życie w jego najbardziej prywatnej części to ukryte ściegi, zaszewki, lamówki i podszewki, w które wszyte są hasła i znaczenia. Niewidoczne z daleka, ani gołym okiem…

Dlatego też uważam, że wybór Daniela Day-Lewisa do roli głównej jest dla tego obrazu kwestią kluczową. Bo też – piszę to specjalnie – wiedząc, że DDL już więcej w niczym nie zagra – obserwowanie jego warsztatu aktorskiego było dla mnie osobnym silnie wzruszającym doświadczeniem.

Wybaczcie mi ten patetyczny i łzawy ton… ale Daniel Day-Lewis jest aktorem, który zdaje się wykraczać poza definicję tego zawodu. W każdej scenie Nici widmo, do każdego dialogu wnosi naddatek maestrii w swej profesji. Obserwowanie tego co robi ze swoim ciałem, każdego grymasu jego ust, zmrużenia oczu, kiedy wyraża najbardziej skomplikowane ludzkie emocje, myśli i uczucia – we mnie jako kogoś kto kocha kino, a przede wszystkim kocha wielkich aktorów budzi nie tylko podziw. Budzi ten rodzaj respektu, który jest z rejestrów nienazywalnych!

*   *   *

Akcja Nici widmo dzieje się w latach 50-tych zeszłego wieku. Głównie w Londynie. W przepięknej klasycystycznej rezydencji będącej zarówno jego domem jak i pracownią mieszka Reynolds Woodcock (o l ś n i e w a j ą c y, ale co można innego napisać w przypadku Daniela DayLewisa?). To projektant krawiectwa wysokiego (choć jest to określenie, które brzmi dziwacznie w naszym języku, ale polszczyzna słabo się sprawdza w tym względzie). Francuzi mają na to swoje, najbardziej odpowiednie słowo: “couturier”.

Daniel Day-Lewis stars as “Reynolds Woodcock” in writer/director Paul Thomas Anderson’s PHANTOM THREAD, a Focus Features release. Credit : Laurie Sparham / Focus Features

Daniel Day-Lewis stars as “Reynolds Woodcock” in writer/director Paul Thomas Anderson’s PHANTOM THREAD, a Focus Features release.
Credit : Laurie Sparham / Focus Features

Paul Thomas Anderson buduje złożony portret życia Reynoldsa niespiesznie. Precyzyjnie i stale dodaje do jego obrazu kolejne elementy. A częste kadrowanie w zbliżeniach – nadaje postaci Daniela Day-Lewisa w roli Woodcocka i kolejnym odsłonom kulis jego funkcjonowania co najmniej podwójnego znaczenia. Za którymi podążamy, zahipnotyzowani maestrią jego warsztatu.

Reynolds, kiedy go poznajemy jest dojrzałym wiekiem mężczyzną. Uznanym i podziwianym projektantem nie tyle mody, co kreacji szytych na miarę, dla najbardziej bogatych i wymagających klientek. Jego stroje noszą głównie panie ze sfer wyższych, arystokratki oraz dziedziczki fortun.

Bohater zresztą wydaje się być kimś, kto sam siebie uważa za artystę i kreatora kobiecego piękna, a raczej wizerunku kobiety jako uosobienia doskonałości.

Dzięki temu podejściu każda jego klientka, nawet niezbyt urodziwa, czy posiadająca ciało o widocznych “mankamentach” może wyglądać olśniewająco. Bo Reynolds Woodcock to ktoś, kto w swoich projektach “zaszywa”  idealne wyobrażenie każdej z nich. Czyniąc je piękniejszymi, bardziej eleganckimi, powabniejszymi, bardziej odważnymi, dostojnymi (cokolwiek czego oczekują, czy się spodziewają lub czego w ich odczuciu im brak). Najbardziej, jednak, za sprawą szytych dla nich strojów czyni je wytworami własnych fantazji.

Z początku wydaje się nam jedynie uprzedzająco grzecznym, wysublimowanym, niezwykle eleganckim i dystyngowanym wcieleniem brytyjskiego dżentelmena o nienagannych manierach…

*   *   *

Reynolds mieszka w swym domu – pracowni z siostrą Cyril (absolutnie r e w e l a c y j n a, nominowana do Oscara Lesley Manville). Jest z nią związany bardzo specjalną nicią powinowactwa. Siostra, nie tylko jest jego prawą ręką, i nazwijmy to menadżerkę jego biznesu (którego to słowa jak się domyślacie Reynolds by nigdy nie użył, mając je w głębokiej pogardzie). Ale przede wszystkim kimś, kto go reprezentuje wobec „świata zewnętrznego”. I kto stoi na straży jego „świata wewnętrznego”. Nikt nie zna go tak dobrze, jak ona. I tylko Cyril jest w pełni świadoma tego jaki tak na prawdę jest „wielki projektant” Reynolds Woodcock. I tylko ona, jak się zdaje potrafi zapewnić mu poczucie status quo. A to pozwala  utrzymywać jego krawieckie atelier jako sprawnie działającą “maszynę” wobec klientek, krawcowych, szwaczek, dostawców, i całej reszty kwestii, które go jako artysty de facto mało obchodzą.

BQ5A0571.CR2

BQ5A0571.CR2

Cyril to wybitnie ważna postać tego obrazu. Której siłę i znaczenie dla „domu mody Woodcock” możemy poznać w kilku znamiennych scenach. I postać kobieca, która jest kluczowa dla Nici Widmo. To jej talentom strategicznym brat – artysta zawdzięcza istnienie swojego „krawieckiego imperium”. Jest to postać kobieca, rozpisana w tzw. tle, której Paul Thomas Anderson nadaje bardzo znamienne znaczenie. Ale jego wszytą pod spód narracji interpretację zostawia nam widzom…

To, co czyni Nić widmo fascynującym studium przypadku i obrazem absolutnie wyjątkowym – to fakt, że “zszywa ze sobą” dwa światy. Świat prywatny pewnego mężczyzny, wraz z całym skomplikowaniem jego natury, ze światem funkcjonowania jego osoby jako artysty.

Reynolds Woodcock żyje bowiem na bardzo specyficznych zasadach w obu z nich. A jeśli można je nazwać w dwóch charakterystycznych słowach to są nimi: pedantyczna rutyna. Każdy jego dzień zaczyna się tak samo i ma ustalony harmonogram. A każde najmniejsze zachwianie wymogu by go respektować i nigdy nie zaburzać zarówno w pracowni jak i w życiu prywatnym budzi w nim irytację, wpływa na jego nastrój i kreatywność. Rozchwiewa go emocjonalnie. A osoby, które są tego powodem spotykają się tylko z jednym – odrzuceniem.

Bo, jak się dowiemy dość szybko Mr. Woodcock jest mężczyzną, który choć żony nigdy nie posiadał, dzieci nie ma i żyje jak by się zdawało jedynie swoja pracą – pasją od lat posiłkuje się do wspierania natchnienia w swej twórczości postaciami “muz”. Ich role pełnią młode kobiety, które osobiście wybiera i zatrudnia w swoim domu w roli dość specyficznej. Na tyle dla nich trudnej, niezrozumiałej i której finalnie żadna z nich nie jest w stanie sprostać, że Cyril po jakimś czasie każdą z nich jest zmuszona odprawiać z kwitkiem.

Paul Thomas Anderson i Daniel Day-Lewis budują bardzo specyficzny świat, w którym bohater jest przede wszystkim uwikłany w siebie jako mężczyznę, którego życie naznaczyła postać ukochanej, a straconej dawno temu matki. Matki, dzięki której zaczął szyć, a potem projektować, matki, którą wyidealizował. Reynolds żyje w cieniu jej figury, choć podświadomie.

Daniel Day-Lewis stars as “Reynolds Woodcock” and Vicky Krieps stars as “Alma” in writer/director Paul Thomas Anderson’s PHANTOM THREAD, a Focus Features release. Credit : Laurie Sparham / Focus Features

Daniel Day-Lewis stars as “Reynolds Woodcock” and Vicky Krieps stars as “Alma”
in writer/director Paul Thomas Anderson’s PHANTOM THREAD, a Focus Features release.
Credit : Laurie Sparham / Focus Features

Aż pewnego dnia spotyka niejaką Almę (świetna Vicky Krieps), kelnerkę w hotelu, w którym zwykł był się zatrzymywać na posiłki podczas wyjazdów do swej wiejskiej posiadłości. Zamawia u niej śniadanie. Chwilkę gawędzą. Wpadają sobie w oko. On dostrzega w niej to „coś”. I to “coś” – czym jest wyobrażenie o tym, że spotkał kobietę muzę – ideał, która w pełni wpasuje się do jego świata, w którym to on będzie grał pierwsze skrzypce, on będzie dyktował warunki i to on będzie całkowicie i niepodzielnie nad nią panował Paul Thomas Anderson rozpisuje na kanwę swojego najnowszego filmu. Filmu o mocy oddziaływania na siebie dwóch skrajnych sił. Męskiej i kobiecej.  Wyrafinowano-snobistycznej i przyziemnej; zafiksowanej na powtarzanych rutynowo czynnościach, a spontanicznej. I obrazuje to na sposób tak samo brutalnie szczery, jak i niezwykle psychologicznie wysublimowany. Trudno nie pochylić czoła przed tym jak doskonale ujęte zostało sedno: to co popycha ludzi ku sobie często jest tym samym, co zarazem ich diametralnie różni i powinno od siebie odstręczać…

Nić widmo staje się od momentu ich spotkania opowieścią tak samo niezwykłą, jak i uniwersalnie ludzką. Dogłębnie wiarygodną. Opowieścią o ścieraniu się dwóch indywiduów, dwóch sił. Bo Almę, jak każdą z jej poprzedniczek Reynolds Woodcock wprowadzi do swojego świata na swoich zasadach. Będąc całkowicie przekonanym co do tego, że nic się w nim za jej sprawą nie zmieni.

Jednak ta akurat kobieta okaże się kimś, kto w jego życie “wszyje” się na swój własny sposób. I to ściegiem, którego Reynolds Woodcock nie będzie ani chciał ani potrafił się pozbyć…

Nić widmo wydaje się być z pozoru obrazem o finezji człowieczej natury. Ale to jedynie pozory. Których budowaniu doskonale służą zarówno rewelacyjna scenografia, wybitne zdjęcia autorstwa samego reżysera, obłędne kostiumy (Oscar za “Artystę” Michela Hazanaviciusa) Mark’a Bridges’a, jak i skomponowana na potrzeby filmu muzyka Jonny’ego Greenwood’a z zespołu Radiohead.

Pod tymi pozorami jednakże, w opowieści o życiu Reynoldsa Woodcocka czai się “zaszyta” druga warstwa. Despotyzm, próżność, wyniosła arogancja, narcyzm jak i zimne, “białorękawiczkowe” okrucieństwo, które służą mu nie tyle do tego by utrzymać zawodowe status quo, ale do tego, by całkowicie kontrolować własne lęki, obsesje i wykreowany przez siebie wewnętrzny świat karmiących go twórczo fantazji. W którym jego wola i decyzje są nadrzędne praktycznie wobec każdych okoliczności i wobec wszystkich, którzy go otaczają.

I Alma, jako jego muza oraz kochanka będzie musiała się z tym wszystkim zmierzyć. Ale choć zaczynać będzie z pozycji “słabszej” (żeby nie powiedzieć “słabej płci”), Nić widmo zaprowadzi nas do momentu, w którym wypowiedziane przez nią zdanie, że chce i może dać Reynoldsowi to czego pragnie najbardziej czyli “każdą cząstkę siebie” (“every piece of me”) – nabierze całkiem nowego znaczenia i ubierze film Andersona w nowe szaty…

Sądzę, że przy recenzji akurat tego filmu jest ważne, bym podkreśliła jak bardzo wielowarstwowym, obfitującym w dziesiątki symboli, znaczeń, metafor i odniesień kulturowych (w tym do ikonicznych obrazów innych reżyserów, z Hitchcockiem na czele) jest Nić widmo. Wymaga od widza stałej uwagi, precyzyjnego podążania za dialogami. Zdecydowanie to takie kino, do którego warto się przyłożyć intelektualnie. By móc się delektować rytmem i złożonością najnowszej pracy Andersona. Która – bez wątpienia – została wykonana perfekcyjnie, ale która jako całość jest uszyta “niewidzialnym dla gołego oka ściegiem” (Phantom Thread). I tym samym stanowi coś bardzo zwodniczego, nieuchwytnego. Rodzaj iluzji w iluzji, często złowieszczej w swym tonie jeśli idzie o przedstawianie sedna człowieczej natury (a czyż nie taki jest w zasadzie „świat fashion”?). A najmniej jest tym, czego widzowie mogą się po niej spodziewać.

W Nici widmo – od strony kinematograficznej precyzji, tonu, zastosowanych środków wyrazu, a przede wszystkim intelektualnej złożoności – najnowszemu obrazowi Paula Thomasa Andersona najbliżej jest do rejestrów, na które umiał się wznosić jedynie maestro Stanley Kubrick.

Kamera, którą operuje reżyser we własnej osobie (choć nie wymienia siebie w napisach jako “autor zdjęć”) staje się w Nici widmo swoim własnym protagonistą. Wpływając i wypływając z kadrów, by raz po raz “osiąść” na postaci: Reynoldsa, Almy lub Cyril. Szczególnie zbliżenia twarzy Daniela Day-Lewisa, która w kilku ujęciach zajmuje praktycznie cały ekran porażają. Reynolds Woodcock jest w nich tak samo starzejącym się człowiekiem z krwi i kości (wraz z dalej przewspaniale dostojną i przystojną fizycznością aktora, choć mocno szpakowatą i pokrytą siecią zmarszczek) jak i kreacją. Czy też portretem ludzkiej auto-kreacji.

Nić Widmo jest więc w tym znaczeniu filmem mocno kontemplacyjnym. Zostawiającym nas z pytaniami i obserwacjami na temat złożoności tak głównego bohatera, wpływu przeszłości na teraźniejszość, jak i związków miłosnych, czy też związków z ważnymi emocjonalnie ludźmi w ogóle.

Alma jest w nim postacią, która ulega największej przemianie. I w tym kontekście jest też Nić widmo opowieścią wychodzącą poza banalną historię (wielokrotnie już sfilmowaną na różne sposoby) o artyście i jego oddanej muzie. A staje się metaforyczną opowieścią o ścieraniu się dwóch sił, w których jedną stanowi męska – z pozoru silniejsza, wewnętrznie zaś dość krucha. A drugą – żeńska, z pozoru słabsza, którą jednakże charakteryzuje niezłomna, twarda jak stal wewnętrzna siła.

Cichy, wewnętrzny świat Almy, jej wstępna uległość i poddanie się woli Reynoldsa, pierwotne wpasowywanie się w jego świat kosztem wszystkich upokorzeń jakie musi znosić zamienia się z czasem w determinację i żelazną konsekwencję w dążeniu do uczynienia ich relacji opartą o zasady, które będą uwzględniały także jej osobowość, chęci, marzenia, ambicje. I których respektowanie egzekwować będzie z jeszcze bardziej wyrafinowanym okrucieństwem, jakie stosował wobec niej Woodcock. Opowieścią „o uczniu, który przerósł mistrza”…

Vicky Krieps stars as “Alma” and Daniel Day-Lewis stars as “Reynolds Woodcock” in writer/director Paul Thomas Anderson’s PHANTOM THREAD, a Focus Features release. Credit : Laurie Sparham / Focus Features

Vicky Krieps stars as “Alma” and Daniel Day-Lewis stars as “Reynolds Woodcock” in writer/director Paul Thomas Anderson’s PHANTOM THREAD, a Focus Features release.
Credit : Laurie Sparham / Focus Features

A może – jak zdaje się także sugerować Nić widmo – może to przede wszystkim obraz o tym, że każdy długotrwały związek kobiety i mężczyzny to coś, co bez względu na epokę zawsze “zszyte” jest ściegiem, który o paradoksie, najbardziej mocny jest w tych miejscach, w których go nie widzimy? Wykreowany w oparciu o fantazje, iluzje, marzenia, ale potem wypracowywany godzinami żmudnej ręcznej pracy, wykonany na miarę, dopasowany do figury, stopiony z ciałem, będący dla niego drugą skórą.

Finalnie, to co oglądamy “gołym okiem”, a co dotyczy tak samo sukni, którą uznajemy za wyjątkowo piękną, jak i pary, która wydaje się nam „doskonale dobrana” – to dzieła – za którymi stoją godziny namysłu, przymiarek, doborów materiałów i detali, poprawek, cyzelowań, prucia i ponownego zszywania. Cała ta tytaniczna praca za kulisami, której nikt poza jej twórcami nigdy nie ogląda…. I która zawsze nam umyka, kiedy z zachwytem wgapiamy się w końcowe efekty…

Nić widmo to absolutnie wspaniały, najbardziej wysublimowany intelektualnie i formalnie obraz, jaki mamy możliwość oglądać obecnie na naszych ekranach. I sądzę, że przejdzie do historii najlepszych dokonań w kinematografii XXI wieku.

*** Wszystkie zdjęcia wykorzystane w tekście pochodzą z materiałów prasowych dystrybutora filmu Nić widmo na rynku polskim UIP Polska.

You may also like

BĘKART
PAMIĘĆ
STREFA INTERESÓW
CZASEM MYŚLĘ O UMIERANIU