27
maj
2016
90

NIEBEZPIECZNE ZWIĄZKI

NIEBEZPIECZNE ZWIĄZKI (Dangerous Liaisons), Reż: Stephen Frears. Scen: Christopher Hampton. Wyk. John Malkovich, Glenn Close, Michelle Pfeiffer, Keanu Reeves, Uma Thurman, USA / Wielka Brytania, 1988

Zacznę od kwestii – moim zdaniem bardzo istotnej – w przypadku Niebezpiecznych Związków, a mianowicie od tego, że jest to w mojej opinii jedna z najlepszych ekranizacji / adaptacji powieści (a potem sztuki na jej podstawie) w dziejach kina. Jedyna książka, jaką zostawił po sobie XVIII-wieczny pisarz Chaderlos De Laclos pod tym samym tytułem, została przetłumaczona na polski przez tuza przekładów z języka francuskiego: Tadeusza Boya Żeleńskiego. To właśnie Żeleński jest autorem powiedzenia: tłumaczenie jest albo wierne albo piękne”. Nic dodać, nic ująć.

 

dangerous-liaisons-poster

 

Książkę czytałam raz, a film widziałam razy…no przynajmniej kilka. Dlaczego? Dlatego, że jest to moim zdaniem – mistrzowski obraz. W którym każdy realizacyjny szczegół – doprowadzony do absolutnej perfekcji  – porusza dogłębnie. A całość budzi najwyższy szacunek. I choć autor scenariusza – wybitny Hampton – pozwolił sobie na niewielkie odstępstwo od oryginału – zachował, to co najważniejsze.

dangerous-liaisons-trio

Dramat ten skupia się na kilku postaciach: On: hrabia Valmont (Malkovich) jest uwodzicielem, bon – vivantem, człowiekiem próżnym, cynicznym i wydawałoby się  zepsutym moralnie do cna. Ona: Markiza de Merteuil (Close), bogatą arystokratką, która garściami czerpie satysfakcję ze swego statusu społecznego i swobody jaką daje jej wdowieństwo. Jest to też postać, która całkowicie zasługuje na miano ”niebezpiecznej”. Pozwolę sobie bohaterkę graną przez Close określić mianem (parafrazując Stiega Larssona) “kobiety, która nienawidzi mężczyzn”. Całe dorosłe życie spędziła bowiem na pilnym uczeniu się zasad gry, zarówno w warstwie społecznej z jakiej pochodzi, jak i –  co ważniejsze  – bezlitosnych zasad jakie rządzą światem mężczyzn i kobiet. A te w końcówce XVIII wieku nie były zbyt łaskawe dla płci pięknej. Markiza i hrabia byli kiedyś kochankami. Obecnie zaś, są “wspólnikami” w prowadzeniu intryg i bawieniu się cudzym kosztem. Clue fabuły stanowi historia przebiegu pewnego zakładu między tą sadystycznie – perwersyjną dwójką. Na “ofiarę” wybrana zostaje Cecylia (Thurman) córka niejakiej pani de Volanges, na której markiza chce się zemścić za dawne urazy. Cecylia jest śliczna, młodziutka i jest dziewicą. Matka chce wydać swą jedynaczkę bardzo dobrze za mąż, co w tamtych czasach i warunkach społecznych oznaczało – “małżeństwo z rozsądku”, czytaj dla pieniędzy. Zadaniem Valmonta ma być – nazywając rzecz po imieniu ‘rozdziewiczenie’ córeczki pani de Volanges. Plan ten udaje się zrealizować. I to nadspodziewanie szybko i skutecznie. Hrabia Valmont nie lubi łatwych zadań. Razem z markizą podejmują więc kolejne wyzwanie: tym razem “ofiarą” ma być niejaka Madame de Tourvel (Pfeiffer), piękna, młoda mężatka, w dodatku fanatycznie oddana Bogu. Tę kobietę uwieść nie jest łatwo, co jedynie podsyca w Valmoncie pragnienie zwycięstwa. Po drodze jednakże, hrabia konstatuje, że gra robi się śmiertelnie niebezpieczna, a on sam – w przeciwieństwie do tego, co zwykł był o sobie sądzić – nie jest odporny na siłę uczucia.

 

dangerous-liaisons-2

Niebezpieczne Związki Frears’a to aktorski koncert dwóch wirtuozów: Close i Malkovicha. I zaiste trudno mi przekąśliwe nie nadmienić, że fakt, iż Szacowna Akademia Filmowa nie nagrodziła Glenn Close Oscarem za jej rolę (a jest to majstersztyk!), a Malkovicha nawet nie nominowała – jest jednym z moich – prywatnych – największych dowodów, na poddawanie w wątpliwość werdyktów tej instytucji.

John_Malkovich_Dangerous_Liaisons

Jak napisał jeden z brytyjskich krytyków filmowych:

Jeśli chcecie zobaczyć najlepszy przypadek aktora, który jest całkowicie przekonujący i praktycznie zdaje się być urodzonym do grania tej konkretnej roli: obejrzyjcie Johna Malkovicha w “Niebezpiecznych związkach”.

Ponad to wszystko, co napisałam powyżej, chce dodać, że uważam – choć wiem, że zabrzmi to niezbyt odkrywczo, iż wielkość literatury i dzieł kinowych mierzy się podobną miarą: odpornością na zmiany kulturowe i społeczne. Czasy się zmieniają, zwyczaje, stroje, systemy polityczne, jednak jeśli coś jest dobre – jest uniwersalne i ponadczasowe. Niesie prawdę – w tym przypadku prawdę o naturze ludzkiej. I Niebezpieczne związki z pewnością te założenie spełniają. Nie ma już osiemnastowiecznej monarchii i arystokracji. Gorsety, powozy, gęsie pióra, szpady – zniknęły z użytku. Owszem, tak. Ale nie to, że człowiek jest zdolny do podłości, nikczemności, manipulacji. To, że największą przyjemność potrafi sprawiać mu zadawanie cierpienia i sycenie sie cudzym bólem. Wciąż – nic nie podsyca ludzkiej próżności i nie łechce ego bardziej niż poczucie zwycięstwa. Ba! powiem więcej, w dekadenckich, francuskich salonach w XVIII wieku hipokryzji było tyle samo, ile teraz. Nieustająco staramy się udawać, że jesteśmy wobec innych bardziej życzliwi niż jest tak w rzeczywistości. Ale nasze knowania, intrygi, pozakulisowe rozgrywki i walka o dominację ubrane zostały jedynie w inne opakowania. Lub jak by rzekli wysublimowani Francuzi: zmienił się „entourage”. I nic ponadto.

You may also like

BĘKART
PAMIĘĆ
STREFA INTERESÓW
CZASEM MYŚLĘ O UMIERANIU