8
mar
2020
36

NIEWIDZIALNY CZŁOWIEK

NIEWIDZIALNY CZŁOWIEK (The Invisible Man), Reż. & Scen. Leigh Whannell; Wyk. Elizabeth Moss, Oliver Jackson-Cohen, Harriet Dyer, Aldis Hodge, Michael Dorman, Storm Reid, USA, 2020

Krótko & na temat: NIEWIDZIALNY CZŁOWIEK to jest sztos sztosów! Thriller, horror i sci-fi w jednym – tak wyśmienity, że mi mowę odjęło z wrażenia podczas jego oglądania! Moc Niewidzialnego człowieka – zaiste mrożąca krew w żyłach – opiera się o dwa filary: świetny scenariusz oraz olśniewającą kreację Elizabeth Moss w roli głównej!

A było tak: pewnie bym na film Niewidzialny człowiek sama z siebie nie trafiła, bo dystrybutorzy filmowi już skumali, że nie przychodzę na pokazy prasowe horrorów i o nich nie piszę (hehe). Ale traf chciał, że dostałam zaproszenie na pokaz specjalny od pewnej bardzo dla mnie miłej firmy PR-owej. No i co ja widzę, ano widzę, że w filmie tym rolę główną gra Elizabeth Moss. A jest to aktorka, którą WIELBIĘ. Na tyle, że posunę się do stwierdzenia, że w swoim pokoleniu (rocznik 1982) nie ma sobie równych wśród amerykańskich koleżanek po fachu!… No to myślę sobie: jak tak, idę, trudno. A trudno, bo ja do tej pory horrorów unikałam jak ognia. I nie wdając się w dywagacje z cyklu psychoanaliza dla ubogich mogę powiedzieć jedynie tyle, że musiałam poczuć się dojrzałą i samoświadomą jednostką, aby zrozumieć, że horror to gatunek filmowy, który powinnam jednak zacząć poznawać, zamiast przed nim uciekać. Bo jak żaden inny ma w sobie potencjał do obrazowania i symbolizowania tego wszystkiego, co uniwersalnie ludzi zatrważa. I że jest to ten właśnie gatunek kina, w którym zbiorowe lęki, frustracje, wszystko to, co nie daje się łatwo zamknąć w racjonalne ramy, nazywać, definiować – umie ująć. A to, co wymyka się jednoznacznej ocenie, co jest sumą wewnętrznie jedynie odczuwanych trwóg i koszmarów wszelkiego rodzaju (najczęściej na dodatek – wypieranych ze świadomości) właśnie horrorowi się najlepiej udaje “materializować”.

Tak więc – oficjalnie ogłaszam – zaczęłam horrory oglądać i raz po raz (o ile uznam, że warto, ale dotyczy to każdego innego kina) zamierzam o nich pisać. Howgh! Tyle tytułem osobistych dygresji…

*   *   *

Reżyser i scenarzysta w jednym Niewidzialnego człowieka – Australijczyk z pochodzenia – Leigh Whannell to twórca scenariuszy do wszystkich części “Piły”, których rzecz jasna nie oglądałam – patrz wyżej. Tym razem za inspirację do scenariusza filmu posłużył mu tekst prozy samego Herbert’a George’a Wells’a (pod tym samym tytułem), klasyk literatury science-fiction, którą ten doskonały pisarz opublikował już w roku 1897 (sic!)…

W amerykańskiej kinematografii “Niewidzialny człowiek” należy do ikonicznych postaci tzw. kina grozy. Razem z Draculą, Wilkołakiem, czy Narzeczoną Frankensteina. Ich wydań filmowych popkultura poznała do tej pory dziesiątki. To, co je charakteryzuje to fakt, że są “ponadczasowe”. Wędrują przez kolejne zmiany cywilizacyjne i kulturowe w kolejnych odsłonach, stale i niezmiennie wywołując przerażenie.

Whannell (chwała mu za to!) w swojej interpretacji Niewidzialnego człowieka zajmuje się tematyką obecnie niezwykle nośną. I ultra wrazliwą. A jest nią przemoc psychiczna wobec kobiet. A szczególnie ten wątek jej dotyczący, który budzi wciąż brak zrozumienia. Wątpliwości. Natyka się na społeczny opór. Lub gorzej nawet – przyjmowany jest z niedowierzaniem.

Gdzie kulturowe stereotypy nakazują kobietom, będącym w przemocowych związkach z mężczyznami uchodzącymi za ważnych, możnych, wybitnie uzdolnionych – zamykać usta, kiedy są źle traktowane. Ofiary przemocy często się swojej słabości wobec „oprawców” – po pierwsze wstydzą. A po drugie ich słabość psychiczna napędzana jest poprzez bycie nieustannie poddawaną terrorowi i manipulacji. Zło w takich relacjach staje się niejako “niewidoczne”. Bo to co wszyscy widzą to fasada. Sukcesu, spełnienia finansowego, stylu życia, którego inni mogą jedynie zazdrościć.

Nic dziwnego więc, że reżyser Niewidzialnego człowieka nie wyobrażał sobie, aby postać takiej właśnie kobiety mogła grać inna aktorka niż Elizabeth Moss. Której międzynarodową sławę przyniosła rola Peggy w kultowym serialu “Mad Men”, gdzie grana prze nią bohaterka jako pracownica agencji reklamowej poniosła olbrzymie koszty psychiczne, aby zrobić karierę w świecie zdominowanym przez samców, którzy od kobiet oczekiwali głównie tego, aby ładnie się prezentowały, były posłuszne i nie myślały (samodzielnie) zbyt wiele. Od tamtego czasu Moss zagrała w wielu filmach, a także w wyśmienitym serialu “Top of the lake”, gdzie wcieliła się w detektyw samotnie zmagającej się z problemem męskiej dominacji i przemocy wobec dzieci. Ale na zawsze chyba i nierozerwalnie będzie się już kojarzyła ze swoją wstrząsająco genialną kreacją Podręcznej w wybitnej ekranizacji powieści Margaret Atwood. Elizabeth Moss w zasadzie stała się od tamtej pory niejako symbolem ruchu #Metoo i dla wielu kobiet na świecie uosabia kogoś, komu jak żadnej aktorce przed nią nie udało się lepiej wydobyć w swoich kreacjach niuansów i głębi cierpienia kobiet traktowanych przedmiotowo. I dręczonych przez patriarchalną kulturę.

*   *   *

(from left) Cecilia Kass (Elisabeth Moss, back to camera) and Adrian Griffin (Oliver Jackson-Cohen) in „The Invisible Man,” written and directed by Leigh Whannell.

Elisabeth Moss as Cecilia Kass in „The Invisible Man,” written and directed by Leigh Whannell.

Cecilia Kass (read my lips: OLŚNIEWAJĄCA Elizabeth Moss) zanim poznała swojego przyszłego męża Adriana Griffina (Oliver Jackson-Cohen) –  przystojnego, z pozoru uroczego, wybitnego wynalazcę, twórcę kilku patentów i pioniera zaawansowanej digitalnej optyki – była architektką w San Francisco. Ale przede wszystkim, w swoim odczuciu – osobą znikąd. Zwykłą, średnio atrakcyjną dziewuchą z amerykańskich przedmieść. Nie umiejącą w sobie / dla siebie docenić tego, że to dzięki jej talentowi, pracowitości i bystrości udało jej się wyrwać “na głębsze wody”, niż te z których pochodzi. Pomimo wielu przymiotów – wciąż zakompleksioną wobec świata, w który wprowadził ją jej bajecznie bogaty i uprzywilejowany społecznie mąż.

Kiedy ją poznajemy (świetna scena otwarcia!) jest kobietą zdeterminowaną, aby uciec z przepięknej posiadłości, naszpikowanej nowoczesną technologią luksusowej fortecy, w której z Adrianem mieszka. I to się jej udaje….

Nie wiemy przed czym uciekła, co ją spotkało, co powoduje u niej objawy podobne do syndromu PTSD, bo nie chce przez dłuższy czas o tym rozmawiać. Grunt, że jest wśród ludzi jej życzliwych. Uciekła dzięki pomocy siostry (Harriet Dyer). I “zabunkrowała się” u kumpla (Aldis Hodge) jeszcze z czasów dzieciństwa, który jest policjantem, samotnie wychowującym nastoletnią córkę. W jego skromnym domku – wydawałoby się – Cecilia jest bezpieczna bardziej niż gdzie indziej. Aż tu nagle dostaje zawiadomienie, że jej mąż popełnił samobójstwo, a ona na mocy jego testamentu otrzymuje część jego fortuny. Wykonawcą ostatniej woli zmarłego jest jego brat Tom (Michael Dorman), współwłaściciel firmy Adriana i zarzadzający jej funduszami powierniczymi.

Teoretycznie Cecilia powinna się już tylko cieszyć. Nie dość, że uwolniła się z przemocowej relacji, to jeszcze (teoretycznie) dostaje wielkie pieniądze do dyspozycji…

Ale coś jej się w tym obrazku nie składa. Cecilia intuicyjnie czuje, że Adrian nie był typem samobójcy. Nie mógł tak po prostu się targnąć na życie. Zwierza się siostrze i kumplowi z tego, że kiedyś, zanim od niego uciekła powiedział jej, że nigdy się go nie pozbędzie ze swego życia. I że cokolwiek by nie zrobiła, gdziekolwiek nie pójdzie – on za nią podąży…

I tak krok po kroku, gdy wszystko zdaje się wskazywać na to, że może już odetchnąć pełną piersią. Że jej koszmar się skończył – nagle wraca.

Na tym właśnie przeczuciu głównej bohaterki zbudowana jest oś narracyjna Niewidzialnego człowieka. Filmu, który opowiada o horrorze przeżywanym przez kobietę, którą wszyscy uważają za “przewrażliwioną”. Która według nich zachowuje się co najmniej dziwnie, paranoicznie i lękowo. Wszyscy jej bliscy uważają przez pewien czas, że ma do tego prawo. Ale ile można? Ile bowiem czasu można żyć traumą z przeszłości? Może i był to zły mąż. Trudno! Życie trwa dalej. Ogarnij się dziewczyno!

Nie wierząc w ogóle w to, że “to coś” zwane niewidzialnym człowiekiem to nie wytwór jej chorej, popadającej w obłęd wyobraźni, ale realny “byt” wykreowany przez jej małżonka. Kogoś, kto z racji tego, że był niezwykle inteligentny i doskonale posługiwał się najnowszymi technologiami – wie jak uczynić z nich pożytek dla swoich psychopatycznych pobudek. Clue fabuły Niewidzialnego człowieka będzie zatem stanowić samotna walka Cecilli z tym, w co nikt nie daje wiary. Co wszystkich powoli zacznie irytować. A co więcej z tym, co będzie ją wyniszczać psychicznie coraz bardziej. I prowadzić do sytuacji, w której zostanie uznana za niepoczytalną wariatkę. A jej walka o to, by dociec prawdy i zacząć normalnie funkcjonować będzie walką samotną, pełną cierpienia, bólu. I dramatu bliskich jej ludzi. Walką z cyklu walki o wszystko…

„To czego nie widzisz, może Cię zranić” mówi hasło na plakacie promocyjnym Niewidzialnego człowieka.

*  *  *

Nie wiem co skłania ludzi do namiętnego oglądania horrorów. Bo do takich osób nie należę. Mogę się domyślać jedynie, że dla wielu (a statystycznie rzecz ujmując jest to w Polsce gatunek filmowy niezwykle popularny, na którym nadwiślańskie kina robią największe obroty, zaraz po filmach o super bohaterach) stanowią jakiś rodzaj antidotum na brak bardzo wysokiego poziomu adrenaliny – niczym w sportach ekstremalnych – w życiu codziennym. I jest traktowany mocno bezrefleksyjnie. Być może zaspakaja potrzebę uniesień czysto “fizjologicznych”, w znaczeniu takim, że ciśnienie skacze. Jest coś, co powoduje, że nie ma przysypiania “z nudów”. Duże napięcie, stałe hormonalne skoki, związane z wydzielaniem się kortyzolu i noradrenaliny. A potem ich gwałtowny spadek. Nic dziwnego, że po obejrzanym horrorze ludzie często czują się zarówno wyczerpani fizycznie, jak i pobudzeni. I to być może odpowiada po części za to, że jest to gatunek filmowy tak globalnie popularny? To tylko moje luźne hipotezy…

Dlaczego o tym wszystkim piszę? Po co te wywody i dygresje? Ano dlatego, że zdałam sobie sprawę z tego, że horror jest tak pojemnym gatunkiem, że nigdy nie będę w stanie go poznać dogłębnie. I pewnie nawet nie mam takiego zamiaru.

Więc dlaczego piszę recenzję Niewidzialnego człowieka? Ano dlatego, że uważam ten obraz za ważny. I taki, który powinno się obejrzeć. Film ten mnie poruszył do głębi. A nie tylko potwornie straszył (bo tak było, o czym mogłaby zaświadczyć jedna znacznie bardziej ode mnie znana recenzentka filmowa, która siedziała obok mnie, a z pewnością przyuważyła, że podskakuje na krześle co i rusz, jak też, że kilka razy tłumiłam okrzyk przerażenia!)…

Bo Niewidzialny człowiek jest dla mnie właśnie PRAWDZIWYM HORROREM. W którym fizyczna przemoc i trupy są tylko jednym z elementów, przynależnych gatunkowi. Takim horrorem, których oglądanie jest dla mnie istotne poznawczo. I emocjonalnie. Pozwalającym mi zrozumieć bardziej pewne mechanizmy. Złożoność ludzkiej psychiki. I naturę tego, co stanowi dla ludzi koszmar nie do udźwignięcia.

Niewidzialny człowiek doskonale spaja ze sobą dwa rodzaje grozy. Jeden z rejestrów czysto psychologicznych, a drugi właśnie z tych, które po części czynią ten film także filmem science fiction. Groza związana z rozwojem najnowszych technologii jest w nim ukazana bowiem jako całkowicie realna. Taka, która znajduje się w rejestrach naszego podświadomego lęku o życiu w świecie, który nie ma prawa się ziścić. Bo tak bardzo byśmy tego nie chcieli.

Cecilia – główna bohaterka Niewidzialnego człowieka jest nie tylko ofiarą przemocy domowej, ofiarą mężczyzny – socjo i psychopaty. Nie tylko ofiarą stereotypów, które każą ludziom uważać kobiety jej podobne za “wariatki”. Które tortury psychiczne, jakie znoszą w relacjach z mężczyznami o pokroju Adriana muszą w sobie nosić niczym wielką, wciąż otwartą ranę, właśnie dlatego, że społeczeństwo i patriarchalna kultura uważają, że ich problem to “wydumane histerie”. Ale w głębszej warstwie obraz ten zajmuje się czymś, co mnie osobiście przeraża do imentu. A jest tym czymś najnowsza technologia w służbie złych ludzi.

Zamknijcie oczy. I pomyślcie chwilę nad tym, że ktoś kto wam źle życzy, kto chciałby mieć nad waszym życiem całkowitą kontrolę z jakichkolwiek względów – ma możliwość stworzenia niewidzialnego człowieka. I że z racji tego, że nikt nie może go zobaczyć – wszystko co moglibyście o nim powiedzieć – staje się automatycznie stekiem bzdur.

Nie ma nigdy żadnych świadków jego działań. Nie ma żadnych dowodów. Nie ma nic, co moglibyście mieć na swoją obronę.

Dla mnie jest to ziszczenie jednego z najbardziej upiornych koszmarów jaki może istnieć na tym świecie…

Niewidzialny człowiek łączy w sobie kilka wątków. Bardzo mocno wybrzmiewających obecnie w kulturze. I robi to na sposób brawurowo świetny. Ten film ma genialnie prowadzoną narrację. I dawkowany suspens. Jest brylantowym przykładem kina grozy przez duże G.

Ma też (jeśli można tak powiedzieć w tym przypadku) tzw. happy end. Jaki nie zdradzę, rzecz jasna. Ale mogę powiedzieć tyle, że taki, w którym koniec horroru Cecylii jest przedstawiony niczym wisienka na torcie tego rewelacyjnie wykoncypowanego filmowego dzieła!

To obraz o “przebudzeniu”. O sile kobiety, która była w patologicznym związku, która choć sama w sobie kompetentna i silna – czuła się z tego powodu bardzo słaba. Która długo żyła w matni. Ale w końcu znalazła z niej wyjście!

Niewidzialny człowiek to opowieść z przewrotnym tytułem. I w tym znaczeniu świetnym. Jest metaforą zarówno “niewidzialnego potwora”, który został stworzony przez chory umysł. Jak i niewidzialności społecznej tych wszystkich kobiet, które musza się borykać z przemocą, kontrolą, manipulacją. Z byciem ofiarą w relacji, o której “ofiara” to ostatnie ze słów, które komukolwiek przychodzi do głowy, gdy o niej myśli.

Ale przede wszystkim to obraz, który po całym horrorze jaki nam funduje, po emocjonalnej huśtawce niemalże jak na rollercoasterze daje nadzieję na to, że jeżeli kobiety bedą tak odważne i zdeterminowane jak Cecilia – istnieje szansa, że uda się zatrzymać proces, w którym wciąż i wciąż, stale, pojawiają się na świecie faceci, którym się wydaje, że są bezkarni, choć są potworami, krzywdzącym kobiety. I że ich pieniądze, władza i zawodowe kompetencje są w stanie im zagwarantować przedłużenie gatunku, który reprezentują…

*** Wszystkie zdjęcia zamieszczone w tekście pochodzą z materiałów prasowych dystrybutora filmu NIEWIDZIALNY CZŁOWIEK na rynku polskim: UIP Polska

You may also like

PERFECT DAYS
NIEBIESKOOKI SAMURAJ
BĘKART
PAMIĘĆ

Skomentuj