ODA DO BALETEK…
Baletki są moim najukochańszym fasonem butów “od zawsze”. Pierwszą parę kupiłam sobie, bodajże, w 1990 roku i to w jakimś warszawskim komisie.
Nowiuteńkie, marki Liz Claiborne, w pysznym kobaltowym kolorze. Uwielbiałam je tak bardzo, że chodziłam w nich prawie non stop i zajechałam na śmierć w dwa sezony.
Kocham w baletkach wszystko. Ich wdzięk, dziewczęcy urok, bezpretensjonalność i praktyczność. A najbardziej ich uniwersalny charakter.
moja mini kolekcja baletek
Pasują na dzień, na wieczór, do spodni, spódnicy, sukienki. Na duże wyjście i na małe. I na zakupy do pobliskiego spożywczego i na imprezę. Ja osobiście uważam, że najpiękniej korespondują ze spodniami typu cygaretki. A stylowi ubierania się „na chłopaka” – przydają kobiecości.
Można w nich chodzić godzinami, biegać i tańczyć. Łatwo je zzuć, wyswobodzić się z nich i zostać na bosaka. Są takie urokliwie niezobowiązujące, a przy tym szykowne.
Historia baletek jako obuwia codziennego jest nierozłącznie związana z baletem rzecz jasna. I jest to właśnie ten ich aspekt, który uczynił je butami obłędnie wygodnymi!
Te kompletnie płaskie buciki, na cieniutkiej skórzanej podeszwie – robione były od swego zarania z wyjątkowo delikatnie wyprawianej skóry lub z płótna obszytego satyną i były niezwykle elastyczne. Ten wymóg narzucała konieczność, związana z godzinami ćwiczeń, jakie codziennie muszą wykonać tancerze baletowi. W żaden sposób nie mogły krępować ruchów stop i uniemożliwiać ich wygięcia.
W balecie klasycznym – tradycyjnie – kolor baletek przypisany jest zawsze płci tancerza. Kobiety noszą je w odcieniu pudrowego różu, a mężczyźni czarne lub ewentualnie białe.
Baletki w odcieniu nude – stworzono na potrzeby tańca nowoczesnego – miały dawać wrażenie, że tancerze są na bosaka.
Model butów zwany baletkami – w formie, która weszła na stałe w obieg popkultury – zaprojektowała w 1947 roku Rose Repetto. Inspirację dla ich powstania stanowiły dla pani Repetto rozmowy z synem – znanym tancerzem Opery Paryskiej.
Ich niezrównana jakość i wygoda przysparzała im popularności z każdym rokiem. By w dekadę później – w 1956 roku – eksplodować! Jak to bywa najczęściej w podobnych przypadkach – by produkt, a tym samym marka – uzyskał status gwiazdy… gwiazdy potrzebuje! Dla Repetto okazała się nią być sama Brigitte Bardot. Firma na życzenie aktorki stworzyła kultowy model “Cendrillon”. BB wystąpiła w nich w filmie, który rzucił przed nią świat na kolana: I Bóg stworzył kobietę, w reżyserii Rogera Vadima.
I to właśnie REPETTO Paris – jest marką – ikoną – jeśli idzie o ten fason obuwia. Słynną na całym świecie z najwyższej jakości baletek, które wciąż tworzone są w manufakturze należącej do firmy.
Inną ikoną stylu, która ukochała baletki była Audrey Hepburn. Namiętnie chodziła w nich na codzień. Dla niej, z kolei, kilka modeli stworzył sam Salvatore Ferragamo.
Od tamtej pory – baletki należą do kanonu tzw. klasyków. Nie ma chyba ani jednej ikony stylu, której by w nich nie sfotografowano…
Ale baletki są takie… nudne – ktoś mógłby rzec. Nie zgadzam się z ta opinią, ale prawdą jest, że niewiele się działo do tej pory w kwestii “szaleństw” na temat tego akurat fasonu obuwia. Forma zawsze była taka sama.
A jednak! Na “inny wymiar baletek” patent znalazła, w tym roku, cesarzowa inwencji modowej: Miuccia Prada.
Nikt, tak jak ona, nie umie nadawać klasycznym fasonom nowego wymiaru. Baletki Miu Miu – która to marka jest młodszą i tańszą (ykhm) siostrą Prady – zawróciły mi w głowie totalnie!
Cudo! Mnie osobiście kojarzą się z Punkiem albo Grungem. Padam na kolana z zachwytu przed koncepcją uczynienia z nich butów, które nie gubiąc sedna “baletkowości” – w tym wydaniu mają nieco inne oblicze. Zrobiły się bardziej zaczepne, prowokacyjne i zawadiackie!