ODA DO KARTKI ŚWIĄTECZNEJ…
Wychowałam się w czasach, w których odręczne pisanie życzeń bożonarodzeniowych i noworocznych było ‘oczywistą oczywistością’ – przynajmniej w moim rodzinnym domu.
Zwyczaj ten zawsze bardzo mi się podobał. I uważam go po dziś dzień, choć już internetowo – digitalny – za uroczy. Nie mówiąc o tym, że jest on także – było nie było – bardzo elegancką formą wyrażenia sympatii i uczuć wobec osób, które są bliskie naszemu sercu, o których w święta myślimy szczególnie ciepło, ze wzruszeniem. A z którymi – z różnych powodów – nie możemy się osobiście spotkać.
I’m dreaming of a White Christmas
Just like the ones I used to know
Where the treetops glisten
and children listen
To hear sleigh bells in the snow.
I’m dreaming of a white Christmas
With every Christmas card I write
May your days be merry and bright
And may all your Christmases be white
Powyższy tekst to fragment piosenki – ikony. Utwór – napisany przez tuza kompozytorów zeszłego stulecia: Irvinga Berlina, w roku 1941. Unieśmiertelnił ją swoim aksamitnym głosem Bing Crosby. Wykonany przez niego w wielkim przeboju filmowym pt. „Gospoda świąteczna” (1942) i nagrodzony Oscarem – uczynił White Christmas światowym przebojem, klasyką. Utworem, który ludzie pokochali i który po nim śpiewali prawie wszyscy najwspanialsi. I tak jest po dziś dzień…
Zna ten utwór chyba każda osoba na świecie. Ja się na nim wychowałam, jeszcze w winylowym wydaniu. I mam doń gigantyczny sentyment. Kiedy go tylko słyszę, zaraz się rozmaślam…I jak dzieciak marzę – wizualizując sobie – magiczne, biało – puchate święta, ze śniegiem skrzypiącym leciutko pod nogami, wielgachną choinką pełną migoczących światełek, rozpalonym kominkiem i otaczającym mnie światem, który cały przepełniony jest miłością, dobrocią, radością i uśmiechem…
Ale ja nie o tym…
Ja – o pochwale pisanych odręcznie kartek z życzeniami. W ten czas, który w zachodniej cywilizacji – w każdym kodzie stylu życia, dla każdego – jest specjalny. W którym siłą rzeczy, bez względu na inne okoliczności – kończymy jakiś rozdział i rozpoczynamy nowy – z nadzieją na to, że będzie lepszy .
[sądzę, że większość z nas robi w skrytości ducha swego małe lub większe podsumowania mijającego roku, marzy, fantazjuje o tym, by kolejny był lepszy od poprzedniego. I że w “magiczny sposób” otwiera się przed nami nowy rozdział …]
Czyż nie jest piękne, wzruszające i godne kultywowania, by dać temu wyraz wobec ludzi, którzy coś dla nas znaczą?
Dla nich też nadejdzie Nowy Rok. Pozostają tak samo jak my – zanurzeni “jedną nogą” w rzeczywistości, który zaraz minie – na rzecz fantazji o nowym “lepszym świecie”.
Kwintesencja magii czasu świąt polega na zmasowanym myśleniu życzeniowym. O jutrze. Przyszłości. Nadziei na poprawę lub choćby utrzymanie status quo…
I teraz wracam do clue. I będę bardzo serio, choć może zabrzmieć to patetycznie 😉
Jest kilka bardzo ważnych dla mnie osób z bliskiej rodziny czy z grona przyjaciół, których w święta, ani z początkiem Nowego Roku – nie spotkam. Mogę im złożyć życzenia mailem, smsem, na messangerze…
I to wszystko lepiej niż nic J Ale właśnie dziś, w czasach digitalnych – decyzja, by do kogoś ważnego skreślić odręcznie – choć kilka zdań – wydaje mi się szczególnie cenna.
Bo – patrzcie – jaki paradoks! Ten kiedyś – jakże konwencjonalny gest – nabrał innego znaczenia. I stał się czymś szczególnym. Bo wymaga wysiłku, zachodu, atencji, czasu. Tak właśnie jest postrzegany. I w związku z tym ma emocjonalną wartość. Słowo dedykowane – pisane z myślą o kimś darzonym uczuciami – miało zawsze moc i znaczenie. A dziś w świecie przekazu obrazkowego i cyfrowego, kiedy indywidualizujemy i personalizujemy je za pomocą własnego pisma – staje się tym bardziej cenne.