9
sie
2016
68

PARA NA ŻYCIE

 PARA NA ŻYCIE (Away we go), Reż. Sam Mendes, Scen. Dave Eggers & Vendela Vida, Wyk. John Krasinski, Maya Rudolph, Allison Janey, Wlk. Brytania / USA, 2009

Są takie filmy jak ten – PARA NA ŻYCIE – wokół których nigdy nie ma PR-owego i promocyjnego szumu. Pojawiają się niczym świetliki na ekranach kin (lub wcale) po to jedynie, by po dwóch tygodniach być zdjętymi z afisza i pies z kulawą nogą o nich nie pamięta. Choć zasługują na same pochwały! I jest to przypadek tego obrazu, obrazu – samego Sama Mendesa  – dodam! Reżysera “Skyfall”, “American Beauty” czy też według mnie, najbardziej wyśmienitego z jego filmów: “Drogi do szczęścia” – twórcy, którego osobiście bardzo lubię i szanuję.

Pytałam niedawno kilkoro znajomych, którzy chętnie oglądają filmy i to dość często – czy ktoś o Parze na życie słyszał. NIKT! A jest to – rzecz fantastyczna! To kino obyczajowe, połączone z kinem drogi oraz wnikliwą i wiarygodną obserwacją psychologiczną.

Nic, absolutnie nic, w tym filmie nie zgrzyta, jest takie jak powinno być. Ma świetną narrację, dialogi, aktorstwo, zdjęcia, muzykę. To doskonały przykład kina obyczajowego, które broni się samo! Bo jest bardzo dobre warsztatowo, nie wydumane, prawdziwe i poruszające uniwersalną tematyką!

 

away_we_go.poster

 

Głównych bohaterów Pary na życie poznajemy w momencie, kiedy … uprawiają seks. Verona (Maya Rudolph) i Burt (John Krasinski) to para trzydziestoparolatków. Wkrótce dowiadujemy się, że ona jest w ciąży.

To ludzie, których łączy “coś” niezwykle ważnego, a nawet najbardziej istotnego: po prostu się kochają, lubią, przyjaźnią, są ze sobą w związku od wielu lat, jest w nim im dobrze i chcą być razem. A teraz mają zostać rodzicami.

Ich sytuacja materialna i życiowa jest “zwykła”. I oni też są “zwyczajni”, ani on Brad Pitt, ani ona Angelina Jolie. Kasy mają tyle o ile, jakieś zawody i możliwości utrzymania się.

To, co wiemy o nich jako o parze z długim stażem, to jedynie tyle, że choć on jej oświadczał się już wielokrotnie, ona za mąż wyjść nie chce. I ciąża tego nie zmienia.

Brzuch rośnie, a oni postanawiają poszukać własnej drogi do tego by przygotować się na nadejście dziecka, do tego by stać się rodziną.

 

awaywego-mv-35

Kiedy Verona jest w szóstym miesiącu ciąży, wyruszają w podróż po Ameryce, a nawet jadą do Montrealu w Kanadzie. Odwiedzają krewnych jego i jej, znajomych, ludzi, którzy prowadzą bardzo różny tryb życia, wyznają bardzo odmienne filozofie życiowe, mają swoje własne przejścia rodzinne i partnerskie, doświadczenia i praktyki dotyczące wychowania dzieci i bycia w związkach też.

Verona i Burt przyglądają się każdej “opcji”, obserwują, zaglądają w każdy ze spotkanych “modeli na życie” jak w krzywe zwierciadło, jednocześnie starając się nie utracić z oczu tego, co w ich relacji jest najistotniejsze i co sprawia, że – nie gubiąc siebie, mogą poszukiwać własnej ścieżki i sobie tylko przynależnego sposobu przygotowania się do bycia rodzicami i rodziną, choć “bez papierka”.

I o tym opowiada ten film. Opowiada go w sposób, który jest poruszający w swojej prostocie, miejscami cudownie – ironicznie zabawny, ale przede wszystkim wzrusza prawdą i czystością przekazu!

Kiedy dwoje ludzi spodziewa się potomstwa, to wywraca cały ich dotychczasowy świat do góry nogami, wszystko zarazem staje się inne niż do tej pory. Nie jest to proste ani łatwe.

away-we-go-production-still-john-krasinski-5781348-535-357

Brzmi jak banał, prawda? Ale zaręczam wam, że to, z jakim wdziękiem oraz warsztatową biegłością udało się Samowi Mendesowi z prozaicznej sytuacji zrobić mądry i ciepły film o tym, jak to jest, kiedy próbuje się jak umie najlepiej – stawić czoła wyzwaniu przed jakim staje każdy związek, który już nigdy nie będzie taki jak “przed dzieckiem” (co jest tzw. “oczywistą – oczywistością”) – jest warte każdej minuty, którą poświęca się na obejrzenie tego obrazu. 

To kino świetne –  świetnością, którą cenię szczególnie. Nie mądrzy się, tylko mądrze opowiada – o tym, że para (związek) jest tak mocna, jak ich wspólna umiejętność “dilowania” z życiem. Z  tym, co przynosi, a zwłaszcza z kłodami jakie rzuca pod nogi. I że nic nie scala ludzi bardziej niż wspólny cel. A ten należy umieć dobrze wybrać – dla siebie. I według swoich potrzeb. To, że inni mają jakieś swoje “patenty na szczęście”, które uważają za najlepsze – nie powinno nam nigdy przesłaniać tego, że to NASZE życie. To nam ma być najlepiej. I to “nam” w tym przypadku liczy się tutaj w trójnasób!

 

You may also like

BĘKART
PAMIĘĆ
STREFA INTERESÓW
CZASEM MYŚLĘ O UMIERANIU

Skomentuj