PATERSON
PATERSON (Paterson). Reżyseria & Scenariusz Jim Jarmusch, Wyk. Adam Driver, Golsfihtef Farahani, Rizwan Manji oraz pies o imieniu Nellie, Francja / Niemcy / USA, 2016
PATERSON – najnowszy obraz Jima Jarmuscha – reżysera, którego twórczość (z niewielkimi wyjątkami) uwielbiam – do tych właśnie ukochanych przeze mnie – należy zdecydowanie.
Nominowany do Złotej Palmy w Cannes, prześlizgnął się bezszelestnie przez najważniejsze nominacje w amerykańskiej kinematografii. I pozostaje mi jedynie powiedzieć: nie rozumiem tego!
To oczywiście bardzo subiektywna ocena. Bo też Paterson to obraz, który jest w całości wpisany w osobliwy podgatunek kina, zwany przeze mnie “gloryfikacją poezji dnia codziennego”. A ta – to rzecz – obecnie – więcej niż bardzo niszowa.
W Paterson rozgrywa się wszystko i nic zarazem. Mikrokosmos zwykłego żywota zwykłej ludzkiej jednostki. W doskonałej kreacji Adama Drivera – jest to opowieść o kimś – kto jest niewidzialny dla zgiełku tego świata. I wybiera by być obok niego. O kimś, kto ustanawia swoje życie jako te, które ma być wzniesione ponad banalne bytowanie. I jego znojny trud. To film o człowieczeństwie w jego najpiękniejszym wydaniu. Skupionym na rozwoju ducha. Na tym by „być”, a nie „mieć”. I temu swojemu, zwykłemu BYĆ – nadawać codziennie sens poprzez spojrzenie na ludzką egzystencję – oczyma poety.
Mnie to wzrusza. Wzrusza niebotycznie…
Za to, by powstawały i docierały do ludzi takie filmy jak Paterson dam się pokroić tępym nożem. Żeby bowiem opowiadać o “nikim” i “niczym” tak cudownie – potrzeba do tego reżysera, który jest twórcą wyśmienitym. O wyśmienicie doskonale pojętej i sprecyzowanej własnej drodze rozumienia i tworzenia kinematografii. Kogoś – kto jest – Artystą. A Jarmusch do nich bezsprzecznie należy. To nie pierwsza jego historia filmowa, w której mierzy się z tym, że “nie dzieje się nic, ale dzieje się wszystko”. Tak jakby twórca “Nocy na ziemi, “Kawy i papierosów” czy “Broken Flowers” – stale powtarzał niczym mantrę – tę wielce prawdziwą kwestię: życie ludzkie to coś, co się dzieje najbardziej tam, gdzie z pozoru nie dzieje się nic. Ktoś coś mówi, coś robi, podejmuje jakieś decyzje. Konsekwencje najczęściej nie są spektakularne. Nie wiadomo właściwie jakie są. I czy w dzisiejszym świecie – obłąkanym od pożądania spektakularnych wyników podejmowanych działań – w ogóle mają szanse takimi być.
Życie jest tak ciągiem, jak i wynikiem jakiś działań oraz ich zaniechań. Stanowi ich tajemnicę. Bo to czego chcemy miesza się w nim z tym, czego unikamy, jak i tym, co do nas samo przychodzi. Także z zewnątrz. A jego sens stanowi w nim tak samo to, co uznajemy za bezsens, jak i przypadek – które w jednaki sposób nami powodują. Choć najczęściej sądzimy, że wcale tak nie jest.
Bo życie – życie jako takie – takie właśnie jest. Dla milionów ludzi zaludniających tę planetę, która liczy już ponad siedem miliardów i pęka w szwach. Pęka w szwach także od natłoku tego wszystkiego, czego inne miliony ludzi domagają się usilnie każdego dnia. A jest tym przemożne, wszechogarniające, zawłaszczające pragnienie zwrócenie na siebie uwagi.
Czymkolwiek.
Paterson – tak się nazywa główny bohater – a zarazem mieszkaniec mieściny o tej samej nazwie w stanie New Jersey – jest kierowcą autobusu liniowego. To znaczy – w ten właśnie sposób – zarabia na życie. Ale kierowcą autobusu – autobusem udręczony – się nie czuje. Gigantyczna maszyna, którą przewozi ludzi z miejsca do miejsca, zatrzymując na tych samych przystankach, o tych samych godzinach – jest jedynie jednym z wymiarów jego życia. Wymiarów koniecznych (a niekiedy nawet dostarczających natchnienia!) do podtrzymania egzystencji, którą się karmi, syci. A która czyni jego życie piękniejszym i lepszym.
To poezja – tak ta, którą sam tworzy – jak i ta – którą wokół siebie widzi! I która go inspiruje do twórczości.
Tydzień z jego życia Jarmusch przedstawia – metaforyzując każdy kolejny dzień – za pomocą jednego z wierszy lub jego części – niczym zwizualizowany tomik poezji, która jeszcze nigdy nie ujrzała światła dziennego. Bo Paterson tworzy „do szuflady”. Czasami jedynie odczyta coś swojej dziewczynie Laurze (znana irańska aktorka Golsfihtef Farahani – między innymi z nagrodzonego Srebrnym Niedźwiedziem ‘Co wiesz o Elly?’ Asghara Farhadiego). Zresztą Laura to postać, która delikatnym rysem wpisana została w życie bohatera jako zarówno jego muza i źródło radości istnienia, jak i ktoś, z kim związek stanowi sedno jego zmagań duchowych. Bo kobieta Patersona – choć jest „cała dla niego” – jego oddalenia i niechęci dla świata zgiełku oraz braku zainteresowania zainteresowaniem innych – w pełni nie podziela…
Oto życie codzienne Patersona. Wstaje skoro świt, je na śniadanie płatki z mlekiem, wychodzi do pracy – osiem godzin rozwozi ludzi autobusem przemierzając niczym odmawianie mantry – tę samą trasę dzień w dzień. Po zmianie zahacza o znany i lubiany bar, gdzie wypija piwko – wraca do domu i wychodzi z psem o imieniu Marvin (swoją drogą oklaski dla tego zwierzęcego “aktora” rasy buldog angielski – sami zobaczycie jaki jest doskonały J) i idzie spać.
Gdyby nie poezja, którą bohater utrzymuje w swoim życiu, po to by jego własne życie czyniła wartościowym – nie zaś po to by siebie uczynić wartością dla innych – każdy dzień Patersona byłby jedynie nieznośną rutyną. Psychicznie zabójczą. Gnębiącą poczuciem krzywdy, niesprawiedliwości, bezsensu, marnacji, udręki. Typ ten uosabia w obrazie Paterson kolega z pracy bohatera. Jego życie jako kierowcy autobusu jawi mu się jedynie jako coś, co jest straszne. Bo nie widzi w nim nic poza tym. I siebie samego nie widzi też poza tą rolą. A rutyna, którą wszyscy wypieramy dziś ze świadomości tak jednostkowej, jak i społecznej – dotyczy każdego z nas. I każdy z nas od niej ucieka lub usiłuje jej nadać znaczenie inne niż ma. Żyjąc w wielkim złudzeniu, że nasza własna rutyna jest lepsza od rutyny kierowcy autobusu lub kogokolwiek innego. I karmiąc swoje ego iluzją, że nasze codzienne, dorosłe życie “kogoś tam” – składające się z dziesiątek godzin każdego zawodowego tygodnia z tych samych i powtarzalnych czynności – ma większy rozmach, atrakcyjność i sens tylko dlatego, że na przykład więcej zarabiamy, lepiej mieszkamy, albo nasze rozrywki wieczorne nie sprowadzają się do taniego piwka w niemodnym, podmiejskim barze niż u takiego Patersona…
Przynajmniej ja o tym tak myślę.
Każdy dzień Patersona jest inny od poprzedniego głównie za sprawą jego notatnika i tych krótkich momentów, w których tworzy. Pisze lub rozmyśla nad kolejnym wierszem.
Linijka
Jest stara piosenka,
którą śpiewał mój dziadek
Jest tam pytanie
“Wolałbyś być rybą”?
W tej piosence
są takie same pytania
ale z mułem i ze świnią,
ale ja czasami słyszę
w głowie właśnie to pytanie z rybą.
Właśnie tę linijkę.
Wolałbyś być rybą?
Tak jakby reszta piosenki mogła nie istnieć
To – co moim zdaniem stanowi o tym, że Paterson jest filmem dogłębnie poruszającym i niebywale pięknym, który z każdą minutą i każdym kadrem, w którym “nie dzieje się nic” wpływa w nas strumieniem światła i otula jasnością – to wybitne połączenie się dwóch talentów dla siebie jakoby stworzonych. Jim Jarmusch i Adam Driver – tworzą olśniewający tandem – poprzez wiarygodność samych siebie jako artystów z poezją dnia codziennego zespolonych trwale. I rozmiłowanych w niej!
Wiersze, które wykorzystano w Paterson to twórczość amerykańskiego poety Rona Padgetta, a także jeden – samego reżysera.
I choć dziewczyna Patersona stale namawia go do tego, by swoje wiersze wydał i nie chował przed światem – on wydaje się być tym typem, który od kompulsywnego i samozachwyconego aktu ich rozprzestrzeniania – woli sam akt ich tworzenia.
Finalne sceny, w których bohater spotyka japońskiego poetę, podążającego za inspiracją aż do mieściny w New Jersey (w tej roli ulubieniec Jarmuscha: Mashatosi Nagase z “Mystery train”) wybrzmiewają dla Paterson puentą, która mnie osobiście wycisnęła łzy z oczu.
Poezja – jest wszędzie. A dla życia – zwykłości codziennego życia – jego cudem. Wystarczy chcieć go dostrzec.
Pingback : Kultura Osobista KWIAT WIŚNI I CZERWONA FASOLA | Kultura Osobista
Pingback : Kultura Osobista PORTO | Kultura Osobista
Pingback : Kultura Osobista Film 'HAIR' dla Rag & Bone - czyli znowu się zachwycam narracją marki luksusowej... | Kultura Osobista
Pingback : Kultura Osobista CZŁOWIEK, KTÓRY ZABIŁ DON KICHOTA | Kultura Osobista
Pingback : Kultura Osobista MANIFESTO | Kultura Osobista
Pingback : Kultura Osobista ARAB BLUES | Kultura Osobista