PERSONAL SHOPPER
PERSONAL SHOPPER (Personal Shopper). Reżyseria & Scenariusz. Olivier Assayas, Wyk. Kristen Stewart, Lars Eidinger, Nora von Waldstätten, Niemcy / Francja, 2016
Nagrodzony Złotą Palmą na zeszłorocznym Festiwalu Filmowym w Cannes za reżyserię i nominowany w tym roku do nagrody Cezara – najnowszy obraz Assyasa – jest filmem, którego łatwo zaszufladkować się nie da. To raz, a dwa – Kristen Stewart, w tytułowej roli – gra w nim najlepiej – w całej swojej dotychczasowej karierze!
Niebanalny scenariusz wraz z kreacją aktorską stanowią dwa kluczowe elementy – budujące siłę oddziaływania tego obrazu.
PESONAL SHOPPER jest zarówno dramatem psychologicznym, jak i filmem obyczajowym zawieszonym bardzo mocno w dzisiejszej, digitalnej rzeczywistości z elementami czegoś, co od zawsze przynależne było gatunkowi filmowemu, którego kino artystyczne z wysokiej półki raczej nie tyka – horrorowi.
Ale przede wszystkim – dla mnie osobiście – Personal Shopper – jest opowieścią o szukaniu siebie. O tym wszystkim, co stanowi zagadkę i mroki wewnętrznie splątanych pytań o cel i sens życia. Jakie ma być, czemu ma służyć, na czym ma polegać? O tym, czego nie umiemy nazwać, co się nam wymyka, a co najczęściej jest refleksem naszych własnych lęków i bojaźni. Bo przecież szukając siebie – niekiedy – znajdujemy także to, co nas w nas samych – przeraża.
Kooperacja między Assayasem a Stewart – zdecydowanie – obojgu – wychodzi na dobre. Przypomnieć należy, że dwa lata przed Personal Shopper – reżyser w filmie pt. ‘Sils Maria’ obsadził Kristen w roli asystentki gwiazdy filmowej. A ona pokazała światu, że celebrytka i ulubienica plotkarskich portali, gwiazda sagi “Zmierzch” – to już przeszłość. Stewart – pierwszy raz w swojej karierze – dała popis aktorstwa. A nie popis. I zostało to docenione: nagroda Cezara dla najlepszej aktorki drugoplanowej.
Tym razem jej bohaterka – Maureen – to młoda dziewczyna, której praca – jak mniemam – wielu osobom w jej wieku kojarzy się ze ziszczeniem marzeń.
No cóż, jeśli ktoś uważa, że życie zawodowe polegające na byciu “chłopcem na posyłki” dla gwiazdy modelingu, aktoreczki i celebrytki w jednym, niejakiej Kyry (w tej roli Nora von Waldstätten) to super sprawa – jego sprawa, że tak powiem. Maureen jednak tak nie uważa.
Wymagająca, despotyczna, histeryczna, kapryśna i nieznośna we współpracy chlebodawczyni – jest dla niej jedynie – koniecznością. Bieganie po showroomach największych projektantów mody, zwożenie pięknych strojów i dodatków i wypełnianie nimi garderoby Kyry, która bryluje w nich na salonach, pokazach, ściankach, a przede wszystkim w mediach społecznościowych – jest pracą niewdzięczną i otępiającą wieczną koniecznością bycia skupionym na cudzych potrzebach i domaganiach.
Nie daje też (o paradoksie) wielu radości z obcowania z luksusem. Maureen bowiem, nawet tych wszystkich pięknych rzeczy, które zbiera z kolejno odwiedzanych butików – nie ma prawa przymierzyć. Bo nie akceptuje tego jej pracodawczyni. Która zresztą traktuje ją jak coś pomiędzy niewolnicą a duchem. Prywatne życie Maureen, jej kłopoty, frustracje – zupełnie jej nie interesują.
Kontaktuje się z nią prawie wyłącznie za pomocą notatek, esemesów lub ewentualnie telefonicznie. Kiedy wyjeżdża – kolejne cuda haute couture – lądują bezszelestnie w jej apartamencie. Lub z niego znikają.
Assayas – zdaje się światem osób, do których należy Kyra – gardzić – wkładając w usta Maureen jednoznacznie negatywne komentarze dotyczące jej pracy.
Dlaczego zatem dziewczyna się tym zajmuje?
Można zapytać – dlaczego miałaby się nie zajmować? Z czegoś trzeba żyć. A Paryż do tanich nie należy. Maureen – w jej przekonaniu musi się tego miasta trzymać – za wszelką cenę. Powodem jest jej zmarły niedawno brat bliźniak. Który tak samo jak i ona cierpiał na rzadką chorobę serca. I tak samo jak ona był medium…
Medium??? Uuuu. Grubsza sprawa. Ten wątek w Personal Shopper został przez Assayasa wpleciony zręcznie i sprawnie zrealizowany. Stanowi o tym, że zarówno główna bohaterka, jak i cały film są “gatunkową hybrydą” – dając – nam widzom – tak do myślenia – jak i sprawiając, że obraz nabiera ciężkości. Bo bliźniaki obiecały sobie kiedyś, że ten z nich, kto umrze pierwszy – da drugiemu znak, skontaktuje się – z zaświatów.
Maureen żyje uwięziona w pułapce tego przyrzeczenia. W moim odczuciu, właśnie te sceny Personal Shopper, pokazujące ją naprzemiennie – w roli młodej, nowoczesnej dziewczyny, która na skuterze przemierza ulice Paryża, wiecznie objuczona torbami pełnymi luksusów dla swojej pracodawczyni, skonfrontowane z tymi, w których rozpaczliwie poszukuje kontaktu ze zmarłym bratem – są w tym obrazie najbardziej wymowne.
Nie z wszystkimi wolno rozmawiać na pewne tematy, nie każdemu się powinno zwierzać, ale Maureen czuje się bardzo samotna. Jej kontakty z ludźmi sprowadzają się do kilku osób i są więcej niż bardzo powierzchowne.
Bohaterka, jak większość z pokolenia Millenialsów jest wklejona w ajfona i digital nonstop. Ludzie, realni ludzie – a zwłaszcza ci, których jej los obchodzi – są daleko lub żyją swoim życiem.
W Personal Shopper – doceniam bardziej niż bardzo, że Assayas uwypukla tę kwestię – komunikacja digitalna zastąpiła bliskość. Intymność. Dotyk. Ludzie są z innymi, wśród innych – ale samotni. Wiecznie z kimś esemesują, rozmawiają na Skypie, piszą na messangerze. Stale w kontakcie – tegoż kontaktu – de facto pozbawieni.
Maureen jest rozdarta pomiędzy dwoma światami. Światem ducha, czy też metafizyki, a światem najnowszych technologii. W jednym goni za czymś, co – jak sama twierdzi – nawet nie wie czy istnieje. W drugim jest jedynie trybikiem. Przedmiotem. Nic dziwnego, że czuje się bezradna i zagubiona. Kiedy więc pewnego dnia zaczyna dostawać wiadomości od nieznanego numeru, mocno zabarwione erotycznym niedopowiedzeniem “Chcę Cię i będę Cię miał” – czuje, że wpadła w pułapkę. Pułapkę tym bardziej dla niej niebezpieczną, że jest nadwrażliwa i intelektualnie skupiona na pozamaterialnych kwestiach. Luksus i zbytek to dla niej jedynie fetysze. Przedmioty – owszem – których się pragnie i pożąda – ale które co wie lepiej niż świetnie – ani nie uszczęśliwiają, ani nie czynią życia ich właścicieli – spełnionym.
Assayas doskonale ogrywa ten schemat, który kino i jego wielcy reżyserzy wielokrotnie wykorzystywali. Gra, którą ktoś z nią prowadzi – wypisując do niej zaczepne i bijące w jej czuły punkt – teksty, powoduje, że jest jeszcze bardziej zagubiona i niespokojna.
Reżyser daje nam w swoim obrazie piękny cytat z “Vertigo” Alfreda Hitchcocka. Erotyczna fiksacja i zagadka jest czymś co budzi strach, ale strach tak samo straszy – jak i podnieca…
Personal Shopper – moim zdaniem – nieco brakuje do doskonałości. To raczej kwestia położenia akcentów. Wyzyskiwania jednych scen za bardzo, a innych zbyt mało. Niemniej – w moim odczuciu – to obraz więcej niż intrygujący, ze świetną puentą.
Taką, którą lubię najbardziej. Nie jest jednoznaczna, może zirytować. Ale jest w niej coś, co zostaje z nami po wyjściu z kina. Wpełza w naszą podświadomość pytaniem, które pozostaje bez odpowiedzi.
Personal Shopper jest filmem bardzo filmowym. Hipnotycznym snem, zabarwionym koszmarem. Zobrazowaną podświadomością bohaterki, która żyje niejako w dwóch wymiarach. Tym, w który jesteśmy wszyscy zanurzeni i tym, którego nie widać – bo jest kwestią wiary. I wymaga bądź akceptacji bądź odrzucenia.
*** Zdjęcia wykorzystane w tekście pochodzą z materiałów prasowych dystrybutora fimu na rynku polskim: AURORA FILMS
Pingback : Kultura Osobista WIOSNA FILMÓW już tuż, tuż - czyli o 23 edycji festiwalu... | Kultura Osobista
Pingback : Kultura Osobista FILMY NA KTÓRE CZEKAM W 2017 | Kultura Osobista
Pingback : Kultura Osobista CO PRZYNOSI PRZYSZŁOŚĆ | Kultura Osobista