23
lip
2025
39

PIKNIK POD WISZĄCĄ SKAŁĄ



PIKNIK POD WISZĄCĄ SKAŁĄ (Picnic at Hanging Rock) Reż. Peter Weir; Scen.Cliff Green na podstawie powieści Joan Lindsay; Obsada: Rachel Roberts, Anne-Louise Lambert, Helen Morse, Vivean Gray, Karen Robson, Jacki Weaver, Frank Gunnell, Tony Llewellyn-Jones, Margaret Nelson, Ingrid Mason, Australia, 1975

Tytułem wstępu:

Nikogo, kto kino kocha, nie powinno dziwić, że w 50-tą rocznicę premiery filmu Piknik pod Wiszącą skałą – możliwość obejrzenia go ponownie w kinach i to w mistrzowsko odrestaurowanej kopii 4K, przygotowanej pod okiem samego Petera Weira i autora zdjęć Russella Boyda – zawdzięczamy Gutek Film – firmie dystrybucyjnej, która w naszym kraju ma status kuratora sztuki filmowej.😊  

W tym miejscu muszę się Wam do czegoś przyznać: Piknik pod wiszącą skałą należy (w moim przypadku) do bardzo wąskiej grupy obrazów kinowych, obejrzanych tak wiele razy, że już nie pamiętam – ile. A po raz pierwszy – gdy byłam nastolatką. Nie sądzę także, aby kogokolwiek z Was zdziwiło jak wyznam, że inicjacyjna projekcja uczyniła ze mnie „psychofankę” tego filmu na conajmniej dwie dekady…Za każdym obejrzeniem Pikniku pod wiszącą skałą moje myśli obsesyjnie i kompulsywnie krążyły wokół niego tygodniami, bo też bardzo długo wierzyłam, że jeżeli tylko zobaczę go po raz kolejny – to odkryję jakiś mikroskopijny element, czy to w dialogach, czy w kadrach, który naprowadzi mnie na rozwiązanie zagadki… Dziś wiem, że chciałam tego co niemożliwe, jak też jestem świadoma, że to właśnie niemożność jednoznacznej interpretacji dzieła Petera Weira uczyniła ten film ikoną. Geniusz reżyserskiej wizji w tym przypadku został realizacyjnie przekuty w dzieło filmowe, którego klimat był tak unikalny, że po dziś dzień jest inspiracją dla kolejnych twórców. Przyznawał się do niej David Lynch, a Sofia Coppola potwierdziła publicznie, że realizując „Przekleństwa niewinności” czerpała z atmosfery i stylistyki wizualnej Pikniku pod wiszącą skałą…  

W czasach moich obsesyjnych powrotów do tego obrazu – nie bardzo interesowało mnie, że film Petera Weira to ekranizacja powieści pod tym samym tytułem, z 1967 roku, autorstwa Joan Lindsay, która zresztą tuż po jej wydaniu twierdziła, że to kryminał… Z kolei, po ogólnoświatowym sukcesie wybitnie udanej ekranizacji – pisarka sprytnie zaczęła podtrzymywać aurę tajemnicy i niedopowiedzenia twierdząc, że napisała Piknik pod wisząca skałą w bardzo krótkim czasie, niejako „w transie” i „natchnieniu”, jakie przyszło do niej niespodzianie, pewnego lata, kiedy to miała kolejne sny o opisywanych w powieści wydarzeniach… I choć w jej książce są one całkowicie fikcyjne, zostały przedstawione tak, jakby były prawdziwą historią, „udokumentowaną” w kronikach czasów w jakich się rozgrywały. Nierozstrzygnięte zakończenie (które podpowiedział jej wydawca) wywołało liczne analizy publiczne, krytyczne i naukowe, a narracja stała się w rezultacie częścią australijskiego folkloru narodowego. I choć nawet, już po śmierci pisarki w 1984 roku kolejni wydawcy próbowali zbić kapitał na publikacjach z interpretacjami i wyjaśnieniami dla wydarzeń Pikniku pod wiszącą skałą – nic nie było w stanie sprostać statusowi i sławie filmu. Historia kina czerpiącego z literatury zna bardzo niewiele takich przypadków, w których dzieło filmowe przerosłoby swój pierwowzór w sposób równie potężny…

Co znamienne, a z dzisiejszej perspektywy patrząc – wręcz niemożliwe do pojęcia – Piknik pod wiszącą skałą będąc filmem wybitnym – nie zdobył zbyt wielu prestiżowych nagród branżowych, a dla Petera Weira (którego kocham nad życie za „Stowarzyszenie umarłych poetów” i „Truman show”) – żadnej. Najwięcej trofeów otrzymał wybitny operator i autor zdjęć Rusell Boyd: w tym nagrodę Bafta i Saturn Award.

*   *   *

Jeżeli do tej pory sądziliście, że w tekście poświęconym Piknikowi pod wisząca skałą będę się chciała podzielić z Wami jakimś moim pomysłem na to, co „tak naprawdę” się wydarzyło – to od razu napiszę, że nie zmierzam tego robić. Nie z przekory, ale dlatego, że nie wiem do dziś. Różnica jest taka, że po ponad 40 latach od obejrzenia tego filmu po raz pierwszy – mogę stwierdzić, że uważam, iż zwodniczy nimb Pikniku pod wiszącą skałą zasadza się dokładnie na tym, że obraz ten został stworzony jako rodzaj percepcyjnej iluzji – z premedytacją. Taki był moim zdaniem cel jaki przyświecał Peter’owi Weir’owi. Gdyby chcieć użyć analogii do psychoanalizy – co nie jest głupim pomysłem, zważywszy na fakt, że „Objaśnienia marzeń sennych”  Zygmunt Freud napisał w roku 1900, a „Trzy rozprawy z teorii seksualnej” w 1905 – można choćby w samych tym fakcie znaleźć trop interpretacyjny dla wydarzeń i czasów o jakich opowiada obraz Weira. Można zresztą znaleźć wiele innych tropów. Pytanie tylko czy trzeba wybrać jeden i czy istnieje ten właściwy?….

Osobiście, nie jestem do żadnej z interpretacji (jakich do tej pory powstało wiele) przywiązana ani kurczowo ani na stałe. Z biegiem czasu nabrałam raczej bardziej nieprzejednanej opinii co do tego, że (jak to bywa z filmami tak wybitnymi i o takim statusie jak Piknik pod wiszącą skałą) Peter Weir wybrał powieść Lindsay do realizacji drugiej ze swoich pełnometrażowych fabuł właśnie dlatego, że pozwalała mu opowiedzieć historię, która niby to będąc „z lamusa” obyczajów i historii społecznego podziału świata  była nad podziw aktualna „podskórnie” i  doskonale dobrze wpisywała się w ówczesny zeitgeist – zmierzch ery hipisowskiej, dla której duchowość, powrót człowieka do pierwotnego kontaktu z naturą i sobą samym, a także potrzeba eksplorowania granic jaźni okazała się tyleż wyswabadzająca i uwalniająca od frustracji opresją kultury, co dająca jedynie złudzenie, że wolność jednostki od ograniczeń własnego ciała, umysłu i społecznego konwenansu – jest możliwa i to na zawsze. W Pikniku pod wiszącą skałą to co dzikie, spontaniczne, naturalne, swobodne i nieujarzmione – nie ma racji bytu w uładzonym świecie, co genialnie podkreślała ścieżka dźwiękowa – bez dwóch zdań jedna z najlepiej dobranych – w dziejach kina. Sporo tu utworów klasycznych, ale w pamięci zostają na zawsze przede wszystkim kompozycje Zamfira na fletnię Pana. Razem ze zdjęciami Boyda o hipnotycznym, niemalże halucynogennym nastroju – tworzą osobny „mikrokosmos” – w którym przyroda i natura żyją swoim życiem, obojętnym na domagania człowieka, a człowiek nie potrafi się przyznać, że ta obojętność, a przede wszystkim pierwotna siła instynktu i nieustająca przemiana końca w początek i początków w swój koniec – tyleż samo śmiertelnie go przeraża,  co obsesyjnie – fascynuje.  

Myślę, że jedna z najbardziej popularnych interpretacji filmu, czerpiąca z koncepcji zakrzywienia czasoprzestrzeni, którą przypisywano Piknikowi pod wisząca skałą – jako najbardziej „prawdopodobną” dla wyjaśnienia zagadki zniknięcia „bez śladu” trzech bohaterek  – wraca stale przy omawianiu tego obrazu tak w dyskursie akademickim, jak i w dyskusjach widzów,  głównie dzięki temu, że w ścieżce dialogowej padają słowa parafrazujące Edgara Allana Poe: „To, co widzimy i czym się zdajemy, jest snem, który w innym śnie snujemy”… 

*   *   *

Fabuła Pikniku pod wisząca skałą gdyby ją chcieć prosto streścić sprowadza się do historii o tym, że w Walentynki 1900 roku przypadające na senny, upalny dzień – grupa dziewcząt z rygorystycznie prowadzonej przez panią Appleyard szkoły z internatem dla panien z tzw. dobrych domów w południowo wschodniej Australii – udaje się na jednodniową wycieczkę pod Wiszącą Skałę. Jest to niezwykły, geologiczny twór, położony niedaleko ich szkoły. Tam, podczas pikniku pod tytułowym wzniesieniem – trzy uczennice i jedna z nauczycielek znikają bez śladu. Jedynie jedna z nich o imieniu Irma – zostaje odnaleziona po niemalże tygodniu, niestety nie pamięta praktycznie nic z wydarzeń jakie miały miejsce tego fatalnego dnia. Ciał pozostałych kobiet, pomimo zaawansowanych i długotrwałych poszukiwań nigdy nie udaje się odnaleźć….

Wrócę powtórnie do stwierdzenia, że tak jak kiedyś bardzo chciałam znaleźć odpowiedź na pytanie co się wydarzyło  z bohaterkami, które zaczęły wspinać się na skałę zamiast bezpiecznie siedzieć w grupie innych dziewcząt na pikniku pod jej wierzchołkiem, tak dzisiaj zajmuje mnie bardziej już inny wątek, który przedstawia film Weira – a jest nim pragnienie zmierzenia się z tym, co nieznane i daremność znalezienia wyjaśnienia przez tych, którzy tego pragnienia się boją lub wręcz wypierają ze świadomości… W gruncie rzeczy bowiem, Piknik pod wiszącą skałą nie jest obrazem o zaginięciu dziewcząt i nauczycielki, ale o tym, co to wydarzenie wzbudza w tych, którzy pozostali w tym samym miejscu, z którego one zniknęły…Pragnienie w tym świecie nie jest ani jednokierunkowe, ani jasno zdefiniowane – rozchodzi się promieniście, jak żar australijskiego słońca, zniekształcając percepcję i rozbijając tożsamości  wszystkich, a nie tylko „nieposłusznych” bohaterek. Dzięki temu wydają się nie tylko jeszcze bardziej niezrozumiałe, ale przede wszystkim – na jakiś sposób wywrotowe…

W enigmatycznym centrum Piknik pod wiszącą skałą umieszcza postać Mirandy, kreowanej przez australijską aktorkę Anne-Louise Lambert, której anielski wygląd i nieziemska aura porównywana jest do do anioła Botticellego. Miranda wydaje się być tyleż świadoma swej zjawiskowej urody i charyzmy, jak i potęgi oddziaływania na ludzi, co jednocześnie – być na to całkowicie obojętną. Uosabia istotę zbyt idealną w samoświadomości i akceptacji dla swych pragnień i potrzeb – tak innych od tych, którzy są nią zafascynowani – że tym samym staje się „stworzeniem” niemożliwym do udźwignięcia dla ciasnych rozumów i opresyjnego systemu szkoły, jak i porządku społecznego świata, w jakim umiejscowiona jest akcja filmu. To dlatego jej zniknięcie, a nie pozostałych postaci kobiecych, jakie jej towarzyszyły w samowolnym oddaleniu się od grupy – wywołuje największy zamęt. A fakt, że inne uczennice sugerują jakoby Miranda przeczuwała i dawała temu wyraz w swych zagadkowych wypowiedziach, że jej bytność w świecie szkolnym – konwenansu i kostiumu epoki – jest jedynie przejściowa i nie ma wpływu na cel i sens jej istnienia – powoduje, że kiedy zagadkowość zniknięcia kobiet się pogłębia – pozostali bohaterowie coraz bardziej obsesyjnie i desperacko próbują narzucić logikę niezrozumiałemu światu, kurczowo trzymając się rozsądku, dyscypliny i społecznego porządku w rzeczywistości, która tym samym – staje się coraz bardziej irracjonalna… 

*    *   *

Krytycy filmowi  – moim zdaniem trafnie – porównywali Piknik pod wisząca skałą z jednej strony do „Przygody” Antonioniego, z drugiej zaś do „Drogi do Indii” Davida Leana (ekranizacji powieści E.M. Forstera „Passage to India”). Dla mnie osobiście Piknik pod wiszącą skałą jest znacznie bardziej o zagadce pragnienia i sublimacji popędów – Erosa i Tanatosa niż o zderzeniu kultury kolonializmu z zagadką obcej ziemii, której naturę najeźdźca chce przywłaszczyć gwałtem, a jej tajemnicę – wydrzeć z ukrycia i posiąść. Zresztą Peter Weir i jego scenarzysta Cliff Green sugerowali w wywiadach, że sedno filmu oparli na przeświadczeniu, że obsesja na punkcie rozumu i logiki oraz podporządkowanie się sztywnym ramom historii i faktów prowadzą do nieludzkich i absurdalnych zachowań. Reżyser dodatkowo podkreślił (już po latach od nakręcenia swego dzieła, kiedy doczekało się pierwszego –  cyfrowego „odrestaurowania”) w obszernym wywiadzie dla jednego z branżowych mediów, że:

Ciężko pracowaliśmy aby stworzyć halucynacyjną, hipnotyczną rytmikę — taką, by widz zatracił poczucie rzeczywistości, przestał wszystko analizować i wszedł w ten zamknięty świat. Zrobiłem wszystko, by zahipnotyzować widza i odciągnąć go od poszukiwania rozwiązania.

Dlatego teżchoć zostajemy pozostawieni sami sobie z przerażeniem tajemnicą zaginięcia kobiet na wiszącej skale – o wiele bardziej niepokojące (i niemniej przerażające) okazuje się to, w jaki sposób inne uczennice (oraz nauczycielki) reagują na odnalezienie Irmy i jej powrót „na łono społeczeństwa”, czytaj – do szkoły. Ich oszalałe wysiłki dążą jedynie do tego aby wydobyć z niej odpowiedź na pytanie „co się wydarzyło” i uzyskać dzięki temu jako taki stan wewnętrznej równowagi. Upiorność tej sceny uderza w widzów poprzez refleksję  nad tym, do jakich nikczemności zdolny jest człowiek dla zachowania swojego mentalnego status quo…

Wybitny realizacyjnie Piknik pod wiszącą skałą jest zatem w moim odczuciu refleksją nad tajemnicą per se. Niemożność poznania „sedna rzeczy” ma dla naszego gatunku od zawsze bardzo niepokojące i dalekosiężne reperkusje. Destabilizuje na poziomie jednostkowym i społecznym. Rozchwiewa emocjonalnie, trwoży, zaburza percepcję zarówno własnej tożsamości, jak i obarcza obsesyjnym pożądaniem takiej, której samemu się nie posiada. Umacnia w ludziach „ciemne siły” jakich rozum nie jest w stanie pokonać. Wiedza nie zawsze przynosi ukojenie. Niepewność potrafi być zabójcza. Czasami pustka braku jest tym co czyni wszystko znośniejszym. Bo im bardziej pragniemy odpowiedzi tam, gdzie nikt nie pragnie nam jej udzielić – tym bardziej wymyka się nam z rąk…

Choć nigdy nie nazwałabym Pikniku pod wiszącą skałą – horrorem – jednak na jakiś sposób można tak o tym obrazie powiedzieć – bo chociaż nie przeraża literalnie, tak jak czynią to filmy, które powszechnie kojarzymy z tym gatunkiem filmowym – wzbudza niedefiniowalny w słowach – lęk. Po 50. latach od powstania Pikniku pod wiszącą skałą i moim z nim „obcowaniem” na przestrzeni wielu lat, w tym tych, gdzie z nastolatki przekształcałam się w dorosłą kobietę – skłaniam się do refleksji, że choć świat przez ten czas tak bardzo się zmienił – nie zmieniło się to, że wciąż, a nawet jeszcze bardziej niż w 1975 roku –  żyjemy w świecie obsesji na punkcie wyjaśnienia i domykania wszystkiego. I dlatego właśnie uważam, że ten mistrzowski obraz wciąż daje nam znak, że tajemnica początków i końca istnienia, której doświadczamy nie stanowi problemu do rozwiązania, a raczej jest stanem, który trzeba umieć przetrwać by móc dalej żyć…

*** Wszystkie zdjęcia zamieszczone w tekście pochodzą z materiałów prasowych dystrybutora filmu PIKNIK POD WISZĄCĄ SKAŁĄ, w wersji 4K na rynku polskim: Gutek Film

You may also like

BYĆ KOCHANĄ
PRZESILENIE ZIMOWE
HER DOCS FILM FESTIVAL 2025
THE OUTRUN

Leave a Reply