3
maj
2019
154

PODŁY, OKRUTNY, ZŁY

PODŁY, OKRUTNY, ZŁY (Extremely Wicked, Shockingly Evil and Vile). Reż. Joe Berlinger, Scen. Michael Werwie & Elizabeth Kendall – na podstawie jej książki pt. “The Phantom Prince. My life with Ted Bundy”, Wyk. Zac Efron, Lily Collins, Angela Sarafyan, John Malkovich, James Hetfield, USA, 2019

PODŁY, OKRUTNY, ZŁY jest filmem świetnym, o wyjątkowo świetnie dobranym tytule. Który wybrzmiewa w nim z całą mocą – właśnie dlatego, że przedstawia najbardziej znanego w popkulturze seryjnego zabójcę – widzianego oczyma kobiety, która była z nim związana przez długi czas. A dla której Ted Bundy nie uosabiał zbyt długo – żadnej z tych cech.

Jest zatem Podły, Okrutny, Zły obrazem nie tylko wyjątkowo sprawnie zrealizowanym, ale fascynującym studium przypadku mechanizmu wyparcia. W którym morderca zostaje ujęty ze znamiennej perspektywy. A jego moc polega na tym, że potworność Teda Bundy jest w nim przedstawiona na sposób, który wymyka się szablonowemu myśleniu o ludziach jego pokroju…

Za kanwę scenariusza do filmu Podły, Okrutny, Zły posłużyła książka – autorstwa Elizabeth Kendall – wieloletniej partnerki Teda Bundy. Która bagatelizowała i wypierała ze świadomości przez wiele lat wszelkie przesłanki ku temu, by zobaczyć w ukochanym mężczyźnie – mordercę. Nawet wtedy kiedy prowadzono kolejne śledztwa w jego sprawie, a poszlak co do jego winy było całkiem sporo.

Ten punkt wyjścia dla narracji filmu stanowił dla mnie – przy oglądaniu obrazu Podły, Okrutny, Zły – o jego wyjątkowości.

Dlaczego?

Przyjmijmy hipotetycznie, że poznajecie kogoś, kto zwierza się wam z tego, że jego eks partner jest podejrzany o zamordowanie wielu osób (specjalnie używam określenia ‘zamordował’ a nie ‘zabił’ – bo jednak ma to zarówno semantycznie, jak i prawnie – duże znaczenie) i obecnie czeka w więzieniu na wyrok.…

Rozumiecie o co mi chodzi?

A chodzi mi o to, że związku z mordercą nie da się “zrozumieć”. Na tym polega paradoks opowieści o Tedzie Bundym, w takim ujęciu jakie serwuje nam Berlinger. I który w moim odczuciu stanowi sedno fascynacji jego osobą tak wielu ludzi. Tak wielką, że stało się przedmiotem uwagi twórców popkultury. W tym (zdajsie) także samego reżysera tego obrazu. Jest on także autorem dokumentu Netflix pt. ”Conversations With a Killer: The Ted Bundy Tapes”. Okrutna prawda jest bowiem taka, że w czasie gdy Bundy był już osadzony w celi więziennej – z wyrokiem śmierci, ale składając stale apelacje, których celem była zamiana kary na dożywocie – zgodził się rozmawiać z ekspertami zajmującymi się profilowaniem przestępców. Badał go na przykład jeden z zatrudnionych w słynnym Zespole Nauk Behawioralnych FBI (o którego powstaniu opowiada prześwietny serial “Mindhunter”) – agent William Hagmeier, który zdobył jego zaufanie na tyle, że morderca opowiedział mu o szczegółach swych zbrodniczych dokonań, w tym tych, które nie były jeszcze potwierdzone przez policję lub miały status “spraw w toku”… Co skłoniło agenta do opisania go tymi słowami: “ten facet był bestią i dziwiło mnie, że media nie były w stanie tego pojąć”

*    *    *

Obecnie, w czasach dużo bardziej zaawansowanych technologicznie jeśli chodzi o badanie tego typu spraw – kryminolodzy i policyjni eksperci utrzymują, że prawdopodobnie liczba jego ofiar może dochodzić do setki, bo Bundy był wyjątkowo przebiegły i genialnie zacierał za sobą ślady.

Pytanie o to – jak to jest możliwe, że mężczyzna, któremu udowodniono 20 morderstw (wszystkie na młodych kobietach!) – dokonanych miedzy 1974 a 1978 – a finalnie przyznał się do 30. Zanim w wieku 43 lat został po trwających ponad dekadę kolejnych procesach skazany na karę śmierci i stracony na krześle elektrycznym – stał się nie tylko sławny, ale w zasadzie pod koniec swego życia miał status gwiazdy i celebryty, który dostawał dziennie setki listów od swoich “fanów” – samo ciśnie się na usta…

I znajduje w filmie Berlingera nie tyle odpowiedź, co wnikliwie naszkicowaną diagnozę. Która – będę z Wami całkowicie szczera – napawa mnie nie mniejszą trwogą niż sam bohater tego obrazu…

Sławnym Teda Bundy uczyniły amerykańskie media! 🙁

Gdyby nie była oparta na faktach, mogłaby się historia pokazana w Podły, Okrutny, Zły wydawać jednym z najbardziej niedorzecznych scenariuszy filmowych, jakie ktoś może napisać.

A jednak – jak wszyscy wiemy – życie pisze najbardziej prawdziwe scenariusze. I w swym (psychologicznie rzecz ujmując) sednie – najbardziej wiarygodne.

W tym miejscu nie mogę sobie odmówić dygresji osobistej. Choć wyznania tego się nieco wstydzę. Tak zwyczajnie, po ludzku. Seryjni mordercy – są fascynujący. Nie z tytułu swych zbrodni, ale z tytułu tego, że ich rozdwojona (psychopatyczna) osobowość i umiejętność funkcjonowania z sukcesem w dwóch wymiarach: zwykłym / codziennym oraz zbrodniczym nie daje się sklasyfikować mózgom zwykłych śmiertelników w jednoznaczne ramy.

Myślę, że na tym polega sukces wszystkich najbardziej uznanych i uwielbianych przez kinomaniaków produkcji im poświęconych, z “Psychozą”, “Milczeniem owiec”, “Siedem” i “Zodiakiem” na czele.

Stanowią bowiem jakiś rodzaj zaprzeczenia temu wszystkiemu, co logiczne i zrozumiałe. Wymykają się naszym umysłom i ewolucyjnie “zaszytej” w nas potrzebie zero-jedynkowej kwantyfikacji osób i zdarzeń na “dobre” lub “złe”. Mają w sobie jakiś rodzaj pęknięcia, coś, co nie pozwala nam przejść nad nimi obojętnie czy też z poczuciem jednoznaczności. Zawsze istnieje w nich jakieś “drugie dno”. Które wywołuje dysonans poznawczy. I zaburza nam klarowność oglądu.

Mózg człowieka nie jest ewolucyjnie przystosowany do tego by szybko i bezwysiłkowo analizować skrajne przeciwieństwa. To dlatego kiedy ktoś jest wykształcony, elokwentny, bystry, miły i kulturalny w obejściu, a dodatkowo bardzo dobrze się prezentuje – jest nam trudno jednocześnie podtrzymywać pogląd, że jest Podły, Okrutny, Zły.

Te pierwotne atawizmy, kultura na dodatek, przez tysiąclecia obrabiając na wszelaki sposób ubrała w ułatwiające nam codzienne funkcjonowanie schematy. Nie spodziewamy się ciosu od kogoś, kto promiennie się do nas uśmiecha i prawi komplementy, nieprawdaż?…

Nauka zajęła się psychopatologią stosunkowo niedawno (dopiero w XIX wieku), a osobowością psychopatyczną – jeszcze później. W zasadzie zatem jest Podły, Okrutny, Zły filmem – portretem. Tak zbrodniczej jednostki jak i kultury, która ją otaczała. Obraz ten maluje psychopatycznego mordercę, że tak to ujmę “w całej jego krasie”. I na panoramicznym tle. I jest to film, który poraża precyzją rysunku, doskonale przemyślaną kreską – zarówno od strony narracyjnej, jak i aktorskiej (w rolę Teda Bundy       absolutnie R E W E L A C Y J N I E wciela się Zac Efron – w możemy to powiedzieć sobie śmiało – najlepszej roli w swej dotychczasowej karierze!).

Ta historia jest o tym, jak oczarował ludzi i sprawił, że uwierzyli, że jego zbrodnie są niemożliwe. Interesujące w historii Bundy’ego jest to, że było tak wiele okazji, żeby go złapać. Było wiele sytuacji, kiedy ludzie nie dostrzegli jego winy. Był na przykład portret pamięciowy. Przyjaciele Bundy’ego żartowali sobie z niego, że wygląda jak osoba na tym portrecie. On też miał Volkswagena. Podejrzany też miał na imię Ted. Było tak wiele wskazówek, ale ludzie i tak pozwalali mu się wywinąć.

Reżyser Joe Berlinger o swoim filmie Podły, Okrutny, Zły

*    *    *

W trzonie narracyjnym Podły, Okrutny, Zły skupia się w swej znamienitej większości na tym, by pokazać fenomen Teda Bundy jako kogoś, kto funkcjonował w społeczeństwie w roli innej niż morderczej.

Scenariusz Michael Werwine, oparty o wspomnienia Liz, wieloletniej partnerki Teda (bardzo dobra Lily Collins) łapie focus na fakt niebywały, ale prawdziwy. Bundy nigdy jej nie skrzywdził, a co więcej – nigdy nawet nie był wobec niej porywczy, agresywny, czy choćby nawet wredny lub niemiły.

Brzmi niedorzecznie. Ale tak było. Jak wiele kobiet przed nią, a także w trakcie ich wieloletniego związku Ted Bundy “wyhaczył” Liz w barze. Akurat w jej przypadku miało to miejsce w Seattle. Gdzie ta młoda, sympatyczna kobieta mieszkała, będąc rozwódką, samotnie wychowującą córeczkę.

Ich związek zaczyna się banałem nad banałami, czyli randką po flircie, erotycznym zauroczeniu, wspólnym wypiciu kilku głębszych i tańcach na parkiecie w obecności dziesiątków świadków. Po której Liz, im częściej z Tedem ma do czynienia – tym bardziej się w nim zakochuje. Czy można się jej dziwić? Ten młody mężczyzna jest zarówno wykształcony, bardzo przystojny, bystry, dowcipny, elokwentny, dobrze ubrany, czarujący, ale przede wszystkim troskliwy – zarówno wobec niej jak i jej dziecka. A bywa wręcz rozkosznie romantyczny. Zapewnia ją o dozgonnym uczuciu, o przywiązaniu, o tym, że jest najważniejszą kobietą jego życia…

To wszystko owocuje tym, że nawet wtedy, kiedy do Liz zaczyna z trudem docierać, że być może podejrzenia wobec Teda, zarówno policji, która ściga go w trakcie trwania ich związku wielokrotnie, jak i jej najlepszej przyjaciółki Joanny (w tej roli Angela Sarafyan znana z serialu “Westworld”) są uzasadnione, wciąż nie umie ich logicznie “obrobić” na tyle, by z nim zerwać, czy obciążyć Bundy’ego swoimi zeznaniami.

*    *    *

Podły, Okrutny, Zły  – trzyma się konwencji ukazywania Teda Bundy jako kogoś, kto ludzi magnetyzował swoją osobowością – do końca. Co z psychologicznego punktu widzenia jest w tym obrazie doskonale dobrze i wiarygodnie oddane! Psychopaci nie funkcjonują tak jak ludzie normalni. Mają dwie osobowości, dlatego, kiedy “występują” w wydaniu jednej z nich – potrafią robić doskonałe wrażenie. Cechuje ich na przykład (to jedna z kluczowych kwestii dobrze już zbadana i udokumentowana przez psychologię i psychiatrię) zupełny brak czegoś co nazywamy potocznie “poczuciem winy”. To wielka zaleta tego filmu, że niezwykle wnikliwie oddaje tę jakże ważną kwestię. Jak też  – i podkreślę to jeszcze raz – wielka zasługa Zaca Efrona kreującego więcej niż świetnie i przy użyciu bardzo wyważonych środków wyrazu mordercę o zwodniczo uwodzicielskim “drugim obliczu”.

Bo w drugiej połowie filmu opowieść o Tedzie Bundy będzie się skupiać już w zasadzie na jego finalnej rozprawie sądowej, która miała miejsce na Florydzie. Podczas której Bundy (nota bene pozbywszy się jego zdaniem nieudolnego prawnika –  bronił się sam, w czym walnie pomagał mu fakt, że sam kiedyś chodził na zajęcia na wydziale prawa, a także to, że był piekielnie inteligentny i godziny całe poświęcał na przesiadywanie w bibliotekach, gdzie czytał wszystko, co mogłoby mu się przydać do jego działań) staje się – z racji tego, że jest pierwszym mordercą, oskarżonym o seryjne zabójstwa, którego proces pokazują wszystkie media, w całych Stanach – „gwiazdą”. Właśnie wtedy od niedawna zaczęto stosować wozy transmisyjne i satelity do nadawania obrazu “na żywo”…

Kimś, kto budzi wielkie zainteresowanie, a nawet podziw (szloch). Jak i niedowierzanie co do tego, że może być kimś tak strasznym, jak mówią dowody jego zbrodni (gwałciciel, morderca, nekrofil).

Do historii amerykańskiego sądownictwa przeszła mowa Edwarda D. Cowarta – sędziego,  który skazał go na karę śmierci (w filmie kreuje go sam John Malkovich), który choć zohydzony rozmiarem i potwornością zbrodni skazanego – jednocześnie nie był w stanie ukryć swego podziwu dla zdolności intelektualnych Teda Bundy (sic!)…

*    *    *

Muszę przyznać, że Berlinger filmem Podły, Okrutny, Zły – nieźle mną wstrząsnął. Poruszył we mnie nuty emocji, głęboko ukryte. Te, które jak sądzę, mam na co dzień niestety schowane w rejestrach, zwanych wyparciem…

Zmusił mnie do zadania sobie co najmniej dwóch bardzo niewygodnych pytań. Pierwsze dotyczyło tego, czy gdybym była na miejscu Liz – byłabym zdolna spojrzeć “prawdzie w oczy” i co by się musiało stać, abym tak jak ona  – w końcu to zrobiła…

Tu podpowiedź – finalna scena rozmowy w więzieniu (nie zdradzę szczegółów – rzecz jasna!) między oczekującym na egzekucje Bundym i tego jak się zachowuje, a domagającą się od niego wyznania winy – Liz – jest dojmująca – bo w zasadzie w kilku minutach puentuje sedno psychopatii!

A drugie tego wszystkiego co się tyczy kwestii związanych nie tyle z seryjnymi mordercami, a z kwestią psychopatii – jako swego rodzaju zjawiska psychologicznego i społecznego.

Bo, w zasadzie, współczesna kultura kwestią psychopatów zajmuje się od niedawna. A przecież – być może to co teraz napiszę wyda się Wam obrazoburcze – Ted Bundy jest  jedynie skrajnym przykładem tego zaburzenia…

Ale co z kwestią, która nie daje mi spokoju od czasu kiedy obejrzałam Podły, Okrutny, Zły – co z kwestią kultury, w której żyjemy i w której psychopaci pośledniejszego kalibru (nikogo nie mordują własnymi rękoma) wciąż czarują jakieś Liz, współpracowników, sąsiadów, przechodniów i całe społeczeństwa?

Bo przecież ktoś, kto jest przystojny, uroczy, elokwentny, bystry, dowcipny, dobrze ubrany, kto ma “gadane” i potrafi zjednywać do siebie ludzi nie może być Podły, Okrutny, Zły.

No właśnie. A może jednak może? I dlaczego?

*** Wszystkie zdjęcia oraz przytoczony cytat pochodzą z materiałów prasowych dystrybutora filmu PODŁY, OKRUTNY, ZŁY na rynku polskim: Best Film.

You may also like

KNEECAP
KONKLAWE
WANDA RUTKIEWICZ OSTATNIA WYPRAWA
SUBSTANCJA

Leave a Reply