2
cze
2016
97

RZĘS FIRANY…

Jeśli chodzi o to, co kobiety sądzą na temat swojej urody, a co o tym myślą inni – to nie ma chyba nikogo na świecie, kto byłby w stanie ten temat ogarnąć … 😉

Nie zamierzam się porywać z motyką na słońce. Więc tematu nie rozwinę. Sama, raz po raz, wpadam w pułapkę wewnętrznego kwękania nad tym, czego mi w tym zakresie, w moim pojęciu nie dostaje, czy brakuje. Choć – szczęśliwie dla mnie – z biegiem lat nauczyłam się nie myśleć nad tym za wiele, a skupiać na kwestiach, które są moim atutem, czy też tych, które szczególnie w sobie lubię.

Embryolisse_Lashes_Booster.3

Już jako dziewczynka słyszałam wiele komplementów na temat “pięknych oczu”.

Nie bardzo wiedząc wtedy, co to oznacza, przyjmowałam to z radością, tym większą, że jakoś nikt się nie kwapił do komplementowania innych aspektów mojej fizjonomii. Jako nastolatka – z kolei – zaczęłam się tą kwestią zajmować trochę bardziej. Bo tak się jakoś dziwnie złożyło, że lata mijały, a komplement został w tym samym miejscu – co oczywiście wydawało mi się bardzo niesprawiedliwe. Innym dziewczynom, z biegiem czasu, piękno się poprzemieszczało także w inne części ciała. Mnie nie 😉

Co robić? Widać tak miało być. Bo też wiele lat minęło, zanim dotarło do mnie, że przez “piękne oczy” ludzie mężczyźni mają na myśli nie tyle moje błękitno – zielone tęczówki, ale fakt, że oczy mam dość spore, nie za blisko i nie za daleko osadzone, a ich tzw. oprawa – ma niebagatelne znaczenie.

Po tacie (który – jak to się mówiło, kiedy byłam dzieckiem, czyli za PRL-u – ma brwi jak Breżniew) odziedziczyłam, jak sądzę, gęste, szerokie i ładne brwi, w dodatku dużo ciemniejsze niż kolor moich włosów. Do dzisiaj dziękuję losowi, że nie wpadłam nigdy na pomysł, żeby je skubać lub depilować. Kiedy, zatem, jakieś ładne trzy lata temu “ogłoszono publicznie”, że szerokie, gęste brwi są cool, a Cara Delavigne jest ideałem w tym względzie – nabrałam do nich jeszcze większej auto – admiracji 😉

Trendy w makijażu na sezon wiosna / lato 2016: Givenchy, DKNY, Isabel Marant, Tory Burch

Genetyka, jednak, jak się okazało – bywa chimeryczna i kapryśna. Gęstym brwiom nie towarzyszyły u mnie tak samo gęste rzęsy. Szlag by trafił. Rzęsy, niestety okazały się pochodzić z zupełnie innego garnituru DNA. Takie sobie “niby rzęski”. Krótkie i zwykłe. A przecież gdyby były to “rzęs firany” – to dopiero byłoby wspaniale!

Zresztą, która kobieta nie marzy o rzęs firanach? Nie znam takiej! Nie bez kozery – tusz do rzęs jest tym produktem, który – odkąd pamiętam – wygrywa wszystkie statystyczne rankingi popularności, w kategorii “niezbędnego kosmetyku kolorowego”.

Ale tusz do rzęs to jedno, a życie życiem. Nie to, żebym go nie ceniła. Ale po prostu – zwyczajnie – nie maluję rzęs na co dzień. A rzęs firany, chce się – będąc kobietą – mieć 24 godziny na dobę. Ja na pewno chcę. I myślę, że “imię nasze jest milion”.

W kwestii makijażu – jestem zwolenniczką “szkoły konserwatywnej”. Uważam, że “za mało” jest lepiej niż “za dużo”. To raz, a dwa – hołduję zasadzie, że albo podkreślam oczy, albo usta. Taki makijaż wydaje mi się najbardziej elegancki i taki też na mnie wygląda najlepiej.

Na co dzień noszę od lat makijaż zwany “make up – no make up”. Dlatego stan moich rzęs i brwi jest dla mnie kluczowy. To one muszą stanowić oprawę dla obrazu, dodajmy – namalowanego już ponad cztery dekady temu… Mam nadzieję, że rozumiecie istotność tej metafory 😉

Z odżywkami do rzęs zaczęłam eksperymentować kilka lat temu. Na naszym rynku jest to produkt stosunkowo nowy. Nie mogę powiedzieć, że wypróbowałam wszystkie dostępne marki. Ale tzw. większość – tak. I też większość z nich działała jedynie w myśl porzekadła “jeśli nie pomoże, to na pewno też nie zaszkodzi”…

Jest jeszcze – nie ma sensu tego ukrywać – kwestia ceny. Jeśli chodzi o moją opinię, kupowanie odżywki do rzęs, która starcza na miesiąc, za kilka stów – to przesada. Przynajmniej w moim przypadku – osoby, która po pierwsze nie ma kasy ‘po kokardę’, a po drugie – moje rzęsy bez wspomagania nie są dramatycznie złe. Są zwyczajnie nijakie.

Cóż, jestem tylko człowiekiem, a ten bywa próżny. I chęć zachowania przy sobie komplementu na temat pięknych oczu bardzo mi przyświecała przy kolejnych poszukiwaniach 🙂

Z biegiem lat straciłam złudzenia co do tego, że stanie się cud i moje krótkie, niezbyt gęste i cienkie rzęsy – za sprawą preparatu X przeistoczą się w długie na dwa centymetry, aksamitnie ciężkie i grubo tkane firany, o których zawsze marzyłam. Przyjęłam na klatę fakt, że mogę sobie takie “sfejkować” przy wieczornym makijażu, jak walnę trzy warstwy maskary.

Ale jednak nie zamierzałam ustąpić z pola bitwy. Podeszłam do sprawy racjonalnie. Efektu sztucznych rzęs (których nie przykleiłam ani razu w życiu, nota bene – bo jakoś nie lubię majstrować przy sobie za pomocą sztucznych upiększaczy) nie będzie. Ale wciąż uparcie chciałam – by było lepiej – ponad to, czym obdarzyła mnie tzw. natura.

Embryolisse_Lashes_Booster.4

I niedawno, w końcu – okazało się – że Embryolisse znalazło dla mnie rozwiązanie satysfakcjonujące. Ich odżywka do rzęs i brwi jest produktem, który dał mi poczucie, że z moimi rzęsami jest dużo lepiej. Na stałe.

Skrupulatnie, przy pierwszym zastosowaniu – zgodnie z zaleceniem producenta – nakładałam ją dwa razy dziennie przez 28 dni. A – pierwsze wyraźne zmiany – zaczęłam dostrzegać już po dwóch tygodniach. Moje rzęsy sie wydłużyły o kilka dobrych milimetrów. I pogrubiły.

Po miesiącu stosowania przeszłam na używanie jej tylko raz dziennie.

Jestem więcej niż zadowolona z efektów. Bo są trwałe.

Nic dziwnego, skoro odżywka Embryolisse – opracowana przez jedną z bardziej cenionych przeze mnie francuskich marek dermokosmetycznych – została pomyślana jako taka, która łączy funkcje regenerujące ze stymulującymi wzrost rzęs i brwi. Jest testowana dermatologicznie i okulistycznie i może być używana przez osoby noszące soczewki kontaktowe. Nie zawiera parabenów. Jest bezzapachowa i hipoalergiczna. W swoim składzie posiada unikalną kompozycję składników, które zapewniają fantastyczne połączenie komfortu użycia z doskonałymi efektami. Zawiera między innymi tripeptyd biotyny, olej rycynowy, argininę, pantenol, ekstrakt z Centelli Asiatici.

Aplikacja odżywki do rzęs i brwi Embryolisse jest łatwa i bardzo komfortowa dla oczu, nawet wrażliwych i zmęczonych. Co dla mnie – kogoś – kto dziennie wysiaduje godziny, wpatrzony w ekran komputera – jest więcej niż bardzo ważne. Po intensywnym dniu klepania w klawiaturę – oczy mnie aż kłują ze zmęczenia. Czasami muszę zastosować krople, żeby zapewnić im jako takie ukojenie. Odżywka do rzęs, która by ten efekt niwelowała, nie wchodzi w moim przypadku w rachubę.

Niewidoczna, leciuteńka jak mgiełka, transparentna odżywka do rzęs i brwi Embryolisse – nie daje wrażenia “zaklajstrowania oczu”, nie powoduje żadnych wrażeń dyskomfortu. Idę spać albo do lóżka 😉 w nią zaopatrzona, z poczuciem totalnego komfortu.

Nie mam żadnej skali do zmierzenia, jak wiele rzeczy udało mi się w życiu załatwić ‘”na piękne oczy”. Może to tylko fantazja? Wyobrażenie? Nie jest to istotne. To co jest jednak istotne, to fakt, że bez względu na kolejny usłyszany komplement – lubię zwyczajnie sama dla siebie – kiedy stoję rano w łazience, gapiąc się w lustro, nie zawsze w najlepszym humorze i nie zawsze zadowolona z tego co widzę – mrugnąć do siebie okiem z rzęs firan(k)ami. I powtórzyć swoją ulubioną maksymę przejętą od Francuzek: “ciesz się codziennie widokiem swojej twarzy w lustrze, bo za 10 lat będziesz za nim tęskniła” 🙂

You may also like

Partnerstwo przede wszystkim! – czyli o marce JOHN & MARY
Piękno i dbałość – czyli o marce KAASKAS…
GALLIVANT GDAŃSK – czyli o tym jak pachną miasta…
Oda do marki CELINE – czyli o osobowości, stylu i wartościach…

1 Response

  1. Pingback : Kultura Osobista (PO)RANNE SPOJRZENIE - czyli mój sposób na opuchnięte powieki... | Kultura Osobista

Leave a Reply