12
lip
2015
89

SENS ŻYCIA ORAZ JEGO BRAK

SENS ŻYCIA ORAZ JEGO BRAK (VAN valami furcsa és megmagyarázhatatlan), Reż i scenariusz. Gábor Reisz, Wyk. Áron Ferenczik, Miklós Horváth, Bálint Györiványi, Węgry, 2014

sens.2

 

Sens życia oraz jego brak to film, który chciałam obejrzeć głównie po to, by zobaczyć co obecnie – jeśli idzie o kinematografię – “piszczy w węgierskiej trawie”. Przyznaję się – o kinematografii tego kraju – mam pojęcie żadne. Owszem widziałam w życiu kilka obrazów powstałych u “Madziarów”, ale można je policzyć na palcach jednej ręki: “Mefisto” Istvana Szabo z genialnym Maria Klausem Brandaurem, “Inne spojrzenie” Karoly’ego Makka – w którym wybitnie – główne role zagrały polskie aktorki: Grażyna Szapołowska i Jadwiga Jankowska – Cieślak, która za kreację w tym obrazie otrzymała nagrodę dla najlepszej aktorki na Festiwalu w Cannes! A sam film uchodzi do tej pory za jeden z najlepszych  na temat homoseksualnej miłości kobiet, jaki kiedykolwiek powstał. Oraz “Kontrolerów” Nimroda Antala pokazywanych na WFF. Sami widzicie – niewiele.

Sens życia oraz jego brak zaintrygował mnie także swoim tytułem. Nieco uszczypliwie – ale taka już jestem – wobec tego rodzaju “grubych stwierdzeń” – jak ten tytuł – mam zazwyczaj dość ambiwalentne odczucia. W końcu to nie rozprawa filozoficzna i – albo oznaczać będzie coś bardzo przyjemnie zaskakującego – albo wręcz przeciwnie – pretensjonalne bełkoty.

Na szczęście, w przypadku Sensu życia oraz jego braku debiut w fabule reżysera Gabora Reisza (rocznik 1980) okazał się być tym pierwszym przypadkiem. Nacechowany dystansem i humorem, a co najważniejsze – brakiem pretensji – sprawił, że niespełna dwie godziny spędziłam więcej niż sympatycznie. A nawet się serdecznie pośmiałam. Jest bowiem w tym obrazie parę absolutnie przezabawnych scenek i dialogów, w których Reiszowi udało się fantastycznie ująć komizm i absurdalność danej sytuacji.

sens

Sens życia oraz jego brak to prosta historyjka. Aron – główny bohater, ma 29 lat i znacznie bliżej mu do określenia chłopaczyna niż mężczyzna. Poznajemy go w momencie, kiedy rozpacza po tym jak rzuciła go dziewczyna. Ta pierwsza – najważniejsza w “dorosłym życiu” – czyli taka, z którą mieszkał.

Choć o Aronie trudno zaiste powiedzieć, że jest dorosły. I mimo tego, że nie poznamy bezpośrednich przyczyn, dla których jego ukochana odeszła w ramiona innego, obserwując życie bohatera – trudno nie wyciągnąć – jakże banalnych acz – życiowych wniosków. To totalna niezguła, a jego bierność, inercja i tytułowy brak sensu istnienia zdają się wynikać z trzech kwestii. Po pierwsze z relacji rodzinnych – jakim cudem w ogóle udało mu się „odpępnić” od mamusi na tyle, żeby być przez dłuższy czas w samodzielnym związku z kobietą – pozostaje zagadką. Bo mamusia Arona jest nadopiekuńcza wielce. I przeświadczona, że jako jedyna posiada patent na życie synka. O tak! Po drugie z faktu, że bohater dorosły ani “pozbierany” w zasadzie wcale być nie chce. Zdaje się być zawieszony w przestrzeni, która znajduje się pomiędzy dzieciństwem a dorosłością. I w niej czuje się najbardziej komfortowo i bezpiecznie. W skrócie oznacza to, że będąc wciąż na rodzicielskim “garnuszku”, usiłuje mieć jednocześnie przywileje dorosłego: czyli żyć jak chce i robić co chce. Pytania rodziców o to, kiedy w końcu pójdzie do pracy – zdają się go gnębić najbardziej. Bo praca oznacza dla niego metaforycznie coś, co obedrze go z atrybutów dziecięctwa na zawsze.

Dlatego raczej lepiej byłoby powiedzieć, że on sam może nie tyle pracy nie chce – co się jej zwyczajnie boi.

Sens życia oraz jego brak cechują trzy istotne składowe – ważne dla dobrego i sprawnie zrealizowanego kina: wnikliwa diagnoza socjologiczna problemów młodych, dobrze wyedukowanych Węgrów – bohater (jak i jego wszyscy oddani kumple jeszcze z czasów licealnych) jest absolwentem wyższej uczelni, skończył kierunek “filmoznawstwo” (hehe), świetne dialogi, a także niezłe poczucie humoru.

Sens życia Arona (oraz jego brak) Reisz – korzystając z szeregu klisz zaczerpniętych z innych filmów traktujących o przynależnych wiekowi bohatera “dramatach” (w Stanach “specem” od portretowania tego typu bohaterów był i jest Richard Linklater ) – przetworzył po swojemu – w zgrabną, urokliwą i miejscami bardzo dowcipną opowiastkę. Ma ona walory nie tylko uniwersalne – tak zwyczajnie, ludzko, ale też kulturowe – przynależne krajom z tzw. byłego “bloku socjalistycznego”. Mnie – przyznaje – dość rozczuliło – to w jaki sposób portretuje pokolenie węgierskich 30-latków, Budapeszt jako aglomerację, zmiany – jakie nadeszły dla pewnego pokolenia. Pokolenia – które – podobnie do polskiego – wychowało się w rodzinach, które po zmianach ustrojowych stały się źródłem nie tylko naturalnego procesu jakim jest „konflikt pokoleń”, ale też starcia się dwóch mentalności – „starej” – która zmianom ulega niechętnie i ich nie rozumie (reprezentowanej przez pokolenie rodziców) i „młodej” – czyli usiłującej się dopasować do „nowego świata” i odnaleźć się w nim, często na przekór temu, czego uczono ich w domu.

Sens życia oraz jego brak, to coś, z czym zatem Aron boryka się nie tylko z racji wieku, konstrukcji osobowościowej, ale też jako Węgier i członek zunifikowanego, zglobalizowanego świata, w którym żyje.

I trzeba powiedzieć, że Gabor’owi Reisz’owi nad wyraz sensownie udało się o tym opowiedzieć. Sens życia oraz jego brak ma bowiem bardzo dobrze wyważone proporcje pomiędzy kwestiami, które zawiera w swym tytule. I ujmująco, inteligentnie i zabawnie potrafi wskazać absurdalność „rozważań” czynionych w wieku 30 lat nad każdą z tych kwestii.

You may also like

CIVIL WAR
PERFECT DAYS
NIEBIESKOOKI SAMURAJ
BĘKART

Skomentuj