31
mar
2025
16

SIOSTRY NA ZABÓJ

SIOSTRY NA ZABÓJ (Bad Sisters) Scenariusz: Sharon Horgan, Brett Baer, Dave Finkel, Obsada: Sharon Horgan, Eve Hewson, Sarah Green, Anne- Marie Duff, Eva Birthistle, Claes Bang, Daryl McCormack, Brian Gleeson, Produkcja oryginalna Apple TV+

Tytułem wstępu:

Sezon pierwszy serialu Siostry na zabój (bardzo żałuję, że nie zostawiono na polskim rynku tytułu oryginalnego bo jest znacznie bardziej wymowny i zdecydowanie lepszy niż jego polski odpowiednik – ale o tym potem), zadebiutował na platformie Apple TV+ w roku 2022. W tym samym roku można było u tego dostawcy streamingowego oglądać także pierwszy sezon (jak się wkrótce okazało) kultowego „Slow Horses” oraz kontynuację jeszcze dwóch innych produkcji komediowych („Ted Lasso” i „The morning show” – swoją drogą polecam obie gorąco – jeżeli nie znacie). Może dlatego Siostry na zabój, przynajmniej w Polsce nie zyskały należnego im aplauzu i rozgłosu, nawet wśród zagorzałych wielbicieli seriali produkowanych przez Apple. No cóż – strategia „dawania” widzom jednego odcinka serialu co tydzień – ma swoją cenę. Nie będę się w tym miejscu bawiła w rozlegle rozkminy na temat strategii sprzedażowej Apple TV+, ale uważam, że marketing jest pietą achillesową tej platformy. A piszę to zarówno ze smutkiem, jak i nieco przerażona faktem, że nie dalej niż kilka dni temu media filmowe obiegła informacja, że Apple TV+ notuje miliard dolarów (tak! nie pomyliłam się – miliard!) strat rocznie. Jest zatem jedyną platformą streamingową na świecie, która na siebie nie zarabia…😱 Oczywiście – koncern Apple jest bardzo bogaty i może sobie na to (na razie) pozwolić, a mnie – w sumie – nic do tego, ale jednak – nie do końca. Bo jak mi jakiś CEO skasuje te platformę – to powiem krótko – będę ryczeć z rozpaczy w niebogłosy. Nie ma bowiem żadnej innej, która produkowałaby równie doskonale dopracowane rzeczy i co roku miała w ofercie przynajmniej jedną brylantową produkcję, zrealizowaną na poziomie mistrzowskim. Innym się to zdarza – raz na kilka lat…

Wracając do serialu Siostry na zabój – zupełnie się nie dziwię, że po sezonie pierwszym powstał drugi (tylko ociupinkę słabszy), bo pierwszy był po prostu bajeczny! I spotkał się z doskonałym odbiorem tak widzów, jak i krytyków. Doceniła go też branża nominując do Bafta i Critics Choice Awards. Produkcja otrzymała zarówno w 2023 jak i 2025 nagrodę IFTA (Irish Film and Television Award) – dla najlepszego serialu dramatycznego, a w tym roku dodatkowo – za scenariusz.  

Jego pomysłodawczynią jest znana brytyjska aktorka Sharon Horgan, która dawno temu „wzięła sprawy w swoje ręce” i zamiast czekać na to, aż dostanie angaż u kogoś – zajęła się zarówno pisaniem scenariuszy jak i produkcją rzeczy na nich opartych. Jest to droga, której życzę każdej aktorce i każda, która się jej trudów podjęła ma specjalne miejsce w moim sercu. Kibicuję wszystkim kobietom, które w brutalnym świecie kina prą do przodu i idą po swoje, nie dając się tłamsić oczekiwaniom facetów zarządzających światem szołbizu filmowego. Horgan ma obecnie 55 lat i w końcu doczekała się tego, że to ona rozdaje karty (w lutym tego roku podpisała kontrakt z HBO to znaczy, chciałam powiedzieć  z Max 😜 na produkowany przez siebie serial komediowy w którym będzie grała główną rolę😍). Ale nie muszę Wam chyba mówić ile ją to kosztowało…

Siostry na zabój to jej pomysł na adaptację belgijskiego serialu „Zabójczy klan” z 2012 roku. Nie znam pierwowzoru, ale sądzę, że nie mam czego żałować, choćby dlatego, że nic nie może się równać brytyjskiemu czarnemu humorowi. A jego akurat – czarna komedia Siostry na zabój – jest pełna 🙌🏻

Ponieważ o Siostrach na zabój piszę obejrzawszy oba dostępne na Apple TV+ sezony, a pierwszy ma już trzy lata, nie będzie to recenzja sensu stricto, a raczej refleksja nad kwestiami, jakimi w tle zajmuje się ten serial, a które – moim zdaniem – oprócz niewątpliwie wciągającej intrygi kryminalnej stanowiącej jej sedno – stanowią o tym,  iż jest to produkcja przewyższająca o głowę wiele innych seriali „rozrywkowych”. I w dodatku taka, z której wszystkie kobiety tego świata mogą czerpać siłę i inspirację dla własnych działań w zakresie krzewienia idei siostrzeństwa niekoniecznie wynikającego z więzów krwi!

*    *    *

Sióstr  Garvey jest pięć. Najstarsza Eva (doskonała Sharon Horgan) ma około 50tki, zaś najmłodsza Becka (Eve Hewson) lat dwadzieścia kilka. Druga co do wieku to Grace (rewelacyjna Anne-Marie Duff), jest jeszcze Bibi (Sarah Greene) i Ursula (Eva Birthistle). Wiele lat temu, kiedy Becka była małą dziewczynką ich rodzice zginęli w wypadku samochodowym i od tamtej pory siostry Garvey trzymają się razem, dając sobie wsparcie i poczucie przynależności do jednego klanu. Najważniejsza z nich to Eva, nie tylko jako ta najstarsza, ale ta, która wszystkim im matkowała kiedy ich życie rodzinne się posypało i zostały same. Akcja Sióstr na zabój ma miejsce w Dublinie i jego okolicach, w tym w wyjątkowo malowniczej miejscowości nadmorskiej Howth (jest tam tak pięknie, że na serio rozważam wyprowadzkę do Irlandii!) Poznajemy je w dość specyficznym momencie ich życia – przygotowaniach do pogrzebu Jean Paula (w tej roli – obezwładniająco wiarygodnie zagranej – genialny warsztatowo duński aktor Claes Bang). Zmarły był mężem Grace, a szwagrem pozostałych sióstr Garvey. Clue intrygi zawiązuje się wokół faktu, że Jean Paul umarł w bardzo dziwnych okolicznościach, a bracia Claffin (grani przez Daryla McCormacka pamiętnego Leo z „Powodzenia, Leo Grande” oraz Briana Gleesona – tak tego Gleesona – syna wybitnego Brendana i brata również aktora – Domhanalla) prowadzący firmę ubezpieczeniową, która powinna wypłacić wdowie po Jean Paulu spore odszkodowanie – desperacko pragną dowieść, że siostry miały powody aby nie tylko życzyć mu śmierci, ale go do niej doprowadzić…

Co ważne (a nawet najważniejsze) dla tej opowieści to fakt, że zmarły Jean Paul był wyjątkowym złamasem. I człowiekiem, któremu – my widzowie – sami go poznawszy w retropaktywnych scenach – życzymy wszystkiego co najgorsze! 😜

Jak to się wszystko potoczyło – rzecz jasna Wam nie opowiem. Mogę napisać jedynie, że sezon pierwszy wchłonęłam migusiem i z dziką rozkoszą, a pośmiałam się dobrze także! I zupełnie nie zdziwiło mnie to, czemu powstał sezon drugi tej opowieści. Nie da się bowiem od Sióstr na zabój oderwać – tak bajecznie dobrze jest to zrealizowana historia – fenomenalnie sprawnie opowiedziana, brylantowo zagrana zespołowo i o byczych dialogach! Siła tej produkcji polega dokładnie na tym, że jej kreatorzy, z Horgan jako liderką tego przedsięwzięcia zadali sobie dużo trudu aby przepięknie prawdziwie i wiarygodnie  zbudować charakterystykę psychologiczną wszystkich kluczowych postaci – z siostrami Garvey na czele. Każda z nich jest inna osobowościowo, każdą napędza w życiu co innego, mają różne talenty, zawody, i sposoby funkcjonowania w świecie społecznym, towarzyskim, rodzinnym i uczuciowym. W zasadzie poza nazwiskiem i wyjątkowym przywiązaniem  do siebie nawzajem – nie łączy je wiele. Ale ich więzi rozerwać nie można. A kiedy jednej dzieje się źle – pozostałe stają za nią murem. I są dla siebie największym wsparciem i podporą. 

*    *   * 

Kreatorka serialu Sharon Horgan doskonale wie z własnego życia, jak bardzo ważne psychicznie jest dla kobiet otrzymywanie wsparcia w dążeniu do własnych celów. Bo od zawsze to kobietom potrzebna jest podwójna porcja samozaparcia, siły i konsekwencji aby dostać od życia to czego chcą. Faceci w swoim „klubie zarządzających światem” nie muszą się aż tak starać. Nikt nie ocenia stale ich wyglądu, nie wbija w poczucie winy kiedy są skupieni na pracy lub na swoich przyjemnościach zamiast na rodzinie. A rodzina stanowi dla nich także co innego niż dla kobiet, a zwłaszcza – matek. 

Siostry na zabój w moim odczuciu są wspaniałym wręcz przykładem historii, która opowiada o sile siostrzeństwa i wsparcia dla różnych wydań kobiecości na bardzo ludzki i wielowymiarowy sposób – nie stroniąc jednakże od tego by ukazywać niejako en passant wszystkie rafy i mielizny, na które kobiety wpadają – głównie dlatego, że patriarchalna kultura socjalizuje nas do tego abyśmy zawsze siebie i swoje potrzeby stawiały niżej niż najbliższych nam osób, z rodziną i ukochanymi mężczyznami – na czele… 

Postać Jean Paula nie służy w moim odczuciu w tym serialu jedynie do tego, aby uczynić go centralną postacią intrygi kryminalnej. To postać symbol – narcyza, manipulanta, mizogina i psychopaty, która moim zdaniem uosabia całe zło świata mężczyzn, czy szerzej – patriarchatu w jego najgorszym, a wciąż obecnym (i to w nadmiarze) wydaniu. W przypadku narracji Sióstr na zabój – przedstawiona na sposób uber skondensowany i karykaturalny wręcz  – by nie pozostawiać najmniejszych wątpliwości co do sedna tego jak ultra bolesna jest to dla kobiet kwestia i palący problem do rozwiązania…

„Złych mężczyzn” w tym serialu jest także dwóch innych – ale w drugim sezonie. Osobne brawa dla tej produkcji jako całości należą się doskonałej wiwisekcji scenariuszowej tego wszystkiego zatem, z czym kobiety musza się mierzyć w tzw. zwyczajnym życiu, kiedy mają do czynienia z mężczyznami je umniejszającymi, kwestionującymi ich atrakcyjność, zdolności, umiejętności zawodowe i społeczne oraz facetami, którzy doskonale wiedzą jak nami manipulować i na czym „grać” kiedy idzie o kwestie naszych pragnień i marzeń w obszarze zwanym – związkiem romantycznym… 

Jednak na największe uznanie Siostry na zabój zasługują z tytułu tego, że fenomenalnie dobrze punktują dynamikę kobiecych i rodzinnych więzi. Każda z sióstr Garvey ma jakąś słabość i przywarę charakteru. Żadna nie jest idealna. A ich wzajemne relacje nie są wolne od tego wszystkiego – czego w kobiecym świecie jest pełno: od uszczypliwości, oceniania, krytyki, wzajemnych pretensji. Jednoczy je, poza więzami krwi, przywiązaniem i oddaniem czysto siostrzanym – szczególnie postać znienawidzonego przez wszystkie Jean Paula. I to dlaczego tak jest – jest dla mojego odbioru Sióstr na zabój – kluczowe. 

Bo dla mnie jest to serial przede wszystkim o tym, że kiedy kobiety zapominają o sobie i swoim „ja” i pozwalają na to aby to mężczyzna kierował ich życiem – czy to zawodowym, czy w związku, a szczególnie kiedy zaczynają traktować relację z facetem jako „element” nieodzowny do poczucia szczęścia, spełnienia i dopełnienia, czy też wyznacznik swojej życiowej wartości jako człowieka – zawsze tracą. 

Tytuł serialu „Bad sisters” jest dla mnie właśnie o tym. I dlatego napisałam we wstępie, że uważam, że jest znacznie lepszy niż jego polski odpowiednik. Nie mam siostry biologicznej. Znam się od dawna i dobrze z kilkoma kobietami, które je mają. I różnie bywa w ich przypadku. Niektóre są dla siebie nieustannym wsparciem i ostoją, inne  – wręcz przeciwnie. Stale ze sobą rywalizują i kopią pod sobą dołki, licząc na to, że w końcu ta „druga” będzie miała w czymkolwiek gorzej i będzie można stwierdzić „jestem lepsza”…

A świat kobiet pełen jest facetów takich jak Jean Paul. Niekoniecznie są naszymi szwagrami. A czasami niszczą życie znanym i drogim naszemu sercu osobom. Zła siostra to każda z nas i każda nasza postawa, która nie wspiera ich w walce z nimi. Czy to w rodzinie, czy poza nią. Bo każda rodzina jest na tyle silna, na ile mocną, zwartą  i jednomyślną stanowi grupę – zwłaszcza w aktywnym przeciwstawianiu się temu – by jej członków  krzywdzić. Siostry na zabój w swoim sednie przypominają  o tym właśnie. A nam kobietom – o tym, że siostrzeństwo to nie wydumana historia i „koncept społeczny i kulturowy” – tylko nagie realia. Kultura patriarchalna od lat nas ograbia z poczucia mocy i sprawstwa i stale osłabia – byśmy nie były jednomyślne, i stale nami manipuluje – byśmy przymykały oczy na wypaczenia i karygodne przewiny mężczyzn. I nie stawiały oporu, nie sprzeciwiały się – pozwalając sobie zabierać wiarę w swoje możliwości, w nasz potencjał, zdolności i umiejętność decydowania co jest dla nas dobre, a co nie. Powinnyśmy o to umieć walczyć. A że jest to wciąż piekielnie trudne i w pojedynkę praktycznie niemożliwe – ze wsparciem sióstr (w niedoli). Dopiero wtedy będziemy jako kobiety silną rodziną. Dopóki to nie nastąpi – pozostają jedynie pojedyncze akty zemsty, które nie ruszają jednakże bryły z posad świata. Choć mogłyby – gdyby każda z nas była na tyle dobrą siostrą dla innej kobiety, jak siostry w Siostrach na zabój 👊

Leave a Reply