SZPIEG WŚRÓD PRZYJACIÓŁ
SZPIEG WŚRÓD PRZYJACIÓŁ (A Spy Among Friends) Reż. Nick Murphy, Scen. Alexander Cary i Ben Macintyre, obsada: Damian Lewis, Guy Pearce, Anna Maxwell Martin, Wlk. Brytania, 2022, dostępny na HBO max
Brylantowo inteligentny, narracyjnie precyzyjny niczym skalpel chirurga, a zagrany tak, że ręce same składają się do oklasków – taki jest właśnie brytyjski miniserial SZPIEG WŚRÓD PRZYJACIÓŁ. Chapeau bas!
Na początek dygresja – cóż, bez niej się nie obejdzie w tym przypadku. Jako zagorzała kinofilka i serialomaniaczka, która bardzo się stara być w swych tekstach polecających jak najmniej subiektywna (a to dość trudne zadanie) – nie jestem wolna od pewnych słabości. A jedną z nich jest uwielbienie dla brytyjskich produkcji, przy których wiem kto „majstrował”. No i jak są to macherzy z doświadczeniem w BBC to ja jestem „kupiona” już na starcie. Zgryźliwie, cynicznie i kpiarsko mogę dodać, że tak właśnie działa coś, co zwie się wizerunkiem, budowanym z wysiłkiem i mozołem przez dekady, którego nikt nie spie*** po drodze w imię polityki czy też monetaryzacji klikbajta…
A ponieważ Szpieg wśród przyjaciół opowiada o świecie szpiegów – zadałam sobie nieco wysiłku by przeprowadzić tzw. research dotyczący tego, kto się za tak symbolicznym tytułem kryje – poza obsadą, co do której byłam pewna full profeski. Co znamienne – tytułem serialu, który (stara śpiewka!) nie był przez platformę HBO Max (gdzie jest dostępny w Polsce) – promowany w ogóle. Tu uleję nieco jadu, bo kto blogerce zabroni? Wszyscy, ale to wszyscy emitenci tzw. TV contentu w naszym kraju prowadzą jedną i tą samą strategię / politykę w stosunku do swoich widzów. Hajsy na promocję są tylko dla produkcji własnych i / lub dedykowanych tzw. odbiorcy masowemu. Jak potencjalnym odbiorcą nie będzie (z definicji) tzw. „każdy Polak” – to nici z promocji. Po co promować seriale, które wymagają sporo myślenia i dużej uważności? Przy których oglądaniu przydaje się jednak wiedza większa niż z zakresu podstawowego programu historii ze szkoły średniej?
Z refleksjami na temat tego, jakie ma to reperkusje socjologiczne – zostawiam Państwa samych i udaję się do meritum – czyli konkretów.
* * *
Szpieg wśród przyjaciół to serial oparty o prozę autorstwa Ben’a Macintyre’a pod tym samym tytułem. Macintyre jest z wykształcenia historykiem, ukończył Uniwersytet w Cambridge. Jest też dziennikarzem i prowadzi stałą kolumnę polityczną w prestiżowym „The Times”. Co znamienne – wywodzi się z brytyjskiej klasy wyższej (z arystokratycznymi przodkami w tle). A piszę o tym specjalnie, gdyż tak się składa, że potęgę wizerunkową (dziś mocno podupadłą) brytyjskiego wywiadu zbudowano na „elitach”. I też „elitę” kiedyś stanowiła. Bądź co bądź Ian Fleming – twórca powieści o „przygodach Jamesa Bonda” także należał do tej grupy. Uważni widzowie znajdą w tej produkcji mikro-nawiązanie do jego postaci z czasów, kiedy pracował w brytyjskim SIS (Secret Intelligence Service)…
Za reżyserię adaptacji powieści Szpieg wśród przyjaciół odpowiada niejaki Nick Murphy: były pracownik BBC, wieloletni redaktor serwisów informacyjnych tej stacji, który w 1996 roku zajął się filmami dokumentalnymi, aby z kolei po 10 latach zostać reżyserem fabuł oraz scenarzystą. W przypadku serialu o którym mowa – scenariusz napisali: jego kreator Alexander Cary (producent m.in seriali „Homeland” i „Magia kłamstwa” z Timem Rothem) oraz autor powieści: Ben Macintyre.
Wisienkę na torcie tego zespołu fachowców co się zowie dopełniającą doskonałą jakość tej produkcji – stanowi obsada. A ta jest wprost bajeczna! W rolach głównych występują bowiem Damian Lewis (zdobywca Złotego Globa za kreację w „Homeland” i uwielbiany za role w seriach „Kompania Braci” oraz „Billions”) oraz Guy Pearce („Priscilla, królowa Pustyni”; „Memento”, „Tajemnice Los Angeles”, „Jak zostać królem”, „Mildred Pierce”, „Mare z Easttown” oraz (o tym będzie później) mało znana u nas świetna brytyjska aktorka teatralna: Anna Maxwell Martin. Dość powiedzieć, że ukończyła London Academy of Dramatic Art. Ma na koncie nominacje do prestiżowej nagrody imienia Laurence’a Olivier’a oraz dwie nagrody Bafta (z czterech nominacji).
Uprzejmie donoszę, podsumowując tę listę glorii i chwały, że Szpieg wśród przyjaciół jest nominowany do tegorocznej telewizyjnej nagrody BAFTA w kategorii „najlepszy miniserial”. Czy wygra – przekonamy się niebawem.
* * *
Umiejętność doskonałego udawania kogoś, kim się nie jest, połączona z wybitną inteligencją, dużą wiedzą i zdolnością strategicznego myślenia – niejednego zwiodła już na manowce. Co w prostej linii prowadzi do konkluzji, że praca wywiadowcza i „bycie szpiegiem” – jest na serio – bardzo, ale to bardzo trudnym „kawałkiem chleba” z zupełnie innych przyczyn niż zwykliśmy o tym sądzić. To zawsze mnie bardzo bawi – gdy myślę o pop-kulturowym wizerunku „Asa wywiadu” – którego emblematem jest w europejskiej kulturze niejaki James Bond. Gdyż jest to bajka (kinowa) i franczyzowa kura znoszącą złote jaja, która z realiami ma się tak jak ziemia do księżyca. Bo czy się to komu podoba czy nie – ta praca w 90 % składa się z gigantycznego wysiłku intelektualnego „za biurkiem”. Bardziej od tego czy „As wywiadu” umie szybko biegać, jeszcze szybciej strzelać oraz ścigać się wszelkimi środkami lokomocji liczy się to jak szybko przetwarza tony zebranych danych i jest zdolny do opracowania intelektualnego (jak w szachach) wszystkich wariantów potencjalnych ruchów przeciwnika i odpowiedzi na nie. A tylko w 10 % z tego co się nazywa działaniami operacyjnymi. Najlepsi z najlepszych w tej profesji unikają jak ognia czegokolwiek co mogłoby ich zdekonspirować. W życiu codziennym są mistrzami mimikry i kamuflażu, zazwyczaj zresztą udającymi urzędników państwowych wyższego szczebla lub też pracowników firm strategicznych sektorów gospodarki danego kraju…
I o takich właśnie postaciach opowiada Szpieg wśród przyjaciół, któremu najbliżej w mojej ocenie do niezwykle cenionego przeze mnie wspaniałego „Szpiega” w reżyserii Tomasa Alfredsona na podstawie prozy (moim zdaniem) najlepszego autora w tym gatunku: Johna Le Carré.
* * *
Anglia. Rok 1963. Apogeum tzw. zimnej wojny. Historia opowiedziana w Szpieg wśród przyjaciół skupia się na dwudziestoletniej współpracy i przyjaźni dwóch asów wywiadu. Jednym nich jest niejaki Nicholas Elliot (doskonały Damian Lewis), drugim Kim Philby (fantastyczny Guy Pearce). Cała zawiła i wymagająca uważnego śledzenia dialogów oś narracji tego serialu drąży kluczowy, opowiadany nam wątek (również w reminiscencjach sięgających czasów początków II wojny światowej) – jak doszło do tego, że pewnego dnia Nicholas dowiaduje się, że człowiek, którego uważał nie tylko za wybitnego szpiega, ale przede wszystkim za swojego najlepszego przyjaciela – przez ponad dwie dekady prowadził podwójną grę. I że do czasu zawiązania się akcji o jakiej opowiada serial nikt nie miał pojęcia, że pracuje dla KGB. Nie muszę chyba dodawać, że w tej absolutnie doskonalej produkcji aktorzy grają postaci autentyczne – zatrudnione swego czasu w SIS i całość oddaje realia geo-polityczne tego okresu w historii nie tylko Wielkiej Brytanii, ale Europy, a nawet całego świata w tzw. zimną wojnę zaangażowanego – z USA na czele.
Nie obejdzie się zatem także bez znamiennej sceny z udziałem aktora grającego Johna Profumo – sekretarza stanu w konserwatywnym rządzie Wielkiej Brytanii, który dzięki niemu zaliczył jedną z największych „wpadek” politycznych w powojennej historii. Żonaty Profumo od 1961 roku miał romans z niejaką Kristine Keller, udającą tzw. call-girl. W rzeczywistości była sowieckim szpionem. Tzw. „afera Profumo” zaowocowała dymisją rządu ówczesnego Premiera Wielkiej Brytanii: Macmillana. A następnie, w 1964 roku wyborem Partii Pracy jako partii rządzącej w miejsce partii konserwatywnej, którą reprezentował. W tym miejscu bardzo przekąśliwie się uśmiecham, bo znowu przypominam sobie jak bardzo pop-kultura wtrybiła nam do głowy, że ludzie pracujący dla wywiadu obalają dyktatorów, zapobiegają zagładzie cywilizacji, i czynią świat lepszym miejscem do życia. Podczas gdy ich praca głównie przetasowuje układy sił pomiędzy głównymi graczami w rozgrywkach o to, kto może więcej na lokalnej i międzynarodowej arenie politycznej…
* * *
Jak by to ująć najprościej? – to, co jest najbardziej atrakcyjne w serialu Szpieg wśród przyjaciół – to przyjęte przez autorów inne spojrzenie – na opowieść, która (co do zasady) odkrywcza – nie jest. Nie ma na świecie żadnego wywiadu, w którym nie zdarzył by się podwójny agent i „zdrajca”. Powstało już dziesiątki kinowych historii na ten temat. A jednak w tej produkcji jest zaszyta także nowa perspektywa narracyjna, która rzuca światło na to zjawisko z innego pola widzenia. Do dwóch głównych bohaterów płci męskiej (co wciąż rzadkie w tym gatunku filmowym) dokłada niezwykle istotną, choć niby to „w tle” postać kobiety: Lily Thomas (w doskonałej kreacji Anne Maxwell Martin) – pracownicy SIS, która przez oficjeli traktowana jest jako mało znacząca urzędniczka, bo nie posiada eksponowanego stanowiska. A której zadaniem jest czytanie i analizowanie nagrań i transkrypcji z podsłuchów. Jak udowodni Szpieg wśród przyjaciół – umiejętność „czytania między wierszami” jest jedną z najbardziej kluczowych dla działania tzw. służb specjalnych. I to w zasadzie dzięki niej cała narracja tej produkcji nabiera drugiego dna, i wkręca widzów w opowieść o detalach i niuansach, które stale każą nam się zastanawiać nad tym „jak było na prawdę” zarówno w kwestii podwójnej agentury Kima Philby, jego przyjaźni z Nicholasem Elliotem, a przede wszystkim nad tym czemu brytyjskie SIS nie podejrzewało przez prawie dwie dekady, że ma w swoich szeregach, zatrudnionego na najwyższym operacyjnym szczeblu – kreta. Ha!
* * *
Znacie mnie na tyle, że wiecie doskonale, że nie ma mowy o tym, abym w przypadku miniserialu Szpieg wśród przyjaciół opowiedziała Wam to i owo o fabule. Jej podstawy zarysowałam i to moim zdaniem aż (za)nadto…
W produkcji tej – im mniej się wie, kiedy zaczyna się ją oglądać – tym lepiej. To prosta jak konstrukcja cepa konstatacja. Ale prawdziwa.
Miniserial Szpieg wśród przyjaciół zafascynował mnie jeszcze jedną optyką na świat szpiegów i asów wywiadu. Nazwę ją na potrzeby tej recenzji: socjologiczną. Otóż – niejako en passant – obrazuje dość jednoznacznie pewien „defekt”, jakim była elitarność bytu zwanego Secret Intelligence Service. A jest nim „rodowód” rekrutowanych agentów. Pokazuje, że brytyjska służba specjalna została zbudowana w oparciu o werbowanych członków, wywodzący się z najlepszych brytyjskich rodzin, po najlepszych brytyjskich uczelniach, uprzywilejowanych w każdej sferze życia – mężczyzn – których śmiało i bez eufemizmu można nazwać dżentelmenami – dla których tzw. gentleman’s agreement było kluczem do dawania kredytu zaufania, bardziej niż powinno – w tej profesji. Ta socjologiczna obserwacja, muszę przyznać, że mnie w tym serialu mocno refleksyjnie wzięła…
Szpieg wśród przyjaciół jest w zasadzie zatem poza doskonałej jakości opowieścią stricte sensacyjną, także i swego rodzaju „przestrogą” – moim zdaniem nie tylko uniwersalną w wymiarze psychologicznym i socjologicznym, ale przede wszystkim wciąż – aktualną politycznie, że tak to ujmę.
Szpieg wśród przyjaciół każe się mocno zastanowić nad tym, czy dawanie kredytu zaufania ludziom wyłącznie i tylko dlatego, że pochodzą z tego samego „grona” co my – to dobra strategia. I pokazuje, że koszty takiego postrzegania świata na szczeblach władzy jakimi się zajmuje – potrafią być bardzo boleśnie rozczarowujące…