THE CROWN – czyli o najbardziej ambitnej produkcji Netflix…
THE CROWN (The crown), Pomysłodawca: Peter Morgan, Wyk. Claire Foy, Matt Smith, John Lithgow, Vanesa Kirby, Jared Harris, Daniel Betts, USA, 2016, Netflix
Trudno mi wytłumaczyć moją fascynację błękitnokrwistą, brytyjską rodziną królewską. Być może wyjaśnieniem jest kolor mojej krwi – całkiem czerwony 😉
A tak na serio – to sądzę, że wychowawszy się w kraju, który na przestrzeni wieków miał przeróżnych królów i królowe, ale królestwem jedynie bywał – monarchia i Korona Brytyjska mnie zawsze interesowały jako byt niemalże “magiczny”.
Ale, kiedy podrosłam na tyle, by zrozumieć, że Królowa Elżbieta II, która w kwietniu tego roku obchodziła 90-te urodziny (sic!) to nie tylko “głowa panująca”, ale ktoś, kto nieprzerwanie od 1952 roku (stając się najdłużej zasiadającym na tronie monarchą w historii Wielkiej Brytanii) z wielkim sukcesem zarządza – jednym z najbogatszych europejskich “przedsiębiorstw strategiczno – marketingowych” (tak, nie pomyliłam się, napisałam dokładnie to, co chciałam napisać) jakie istnieją na tym świecie – zaczęłam o niej sporo czytać.
I – jest – zaręczam – o czym! ***
Wstęp ten czynię, by zachęcić was do najnowszej produkcji oryginalnej Netflix pt. The Crown, której pierwszy (dziesięcio-odcinkowy sezon) obejrzeć będzie można w całości już 4 listopada. O serialu tym jest bardzo głośno z kilku powodów – a jednym z nich pozostaje bez wątpienia fakt, że jest to najdroższa produkcja TV jaka kiedykolwiek w tej stacji powstała – budżet wynosi podobno aż sto milionów dolarów! A z pewnością – w portfolio Netflix – jest to ich najbardziej ambitny projekt, ze wszystkich dotychczasowych.
Czy będzie to hit, czy kit – tego rzecz jasna – w tej chwili – nie wiadomo. Niemniej, jako, że sama płonę z ciekawości – postanowiłam przybliżyć wam nieco szczegółów, które zebrałam z artykułów poświęconych The Crown.
Trailer oraz zdjęcia z planu, a przede wszystkim wyjątkowo przemyślanie dobrze dobrana obsada, składająca się głównie z brytyjskich aktorów – wskazują na to, że mieć będziemy do czynienia z rzeczą co najmniej dobrą.
To po pierwsze. Po drugie zaś – The Crown – co bardzo istotne – zajmować się ma okresem w historii Wielkiej Brytanii, który aż sie prosił o długą, wnikliwą i powolną (czyli serialową) narrację.
A co – moim zdaniem znacznie bardziej istotne – pokazując wyżyny tzw. drabiny społecznej – ma przedstawić obraz arystokracji nieco jednak oddalony – od skądinąd świetnego (i przeze mnie uwielbianego) “Downton Abbey”. Który, jednak – przy całym swoim zjawiskowym enturażu, rozmachu i inteligencji – bardziej przypominał konwencją “operę mydlaną”, niż życie brytyjskich wyższych sfer w realnym świecie.
Producentem oraz pomysłodawcą scenariusza The Crown – jest Peter Morgan – ten sam, który napisał scenariusz do “Królowej” Stephena Frearsa z oscarową rolą Hellen Mirren. Zresztą, co zapewne Netflix musiał brać pod uwagę, kiedy porywał się na to gigantyczne przedsięwzięcie – Morgan – jako autor – minimalizuje ryzyko porażki. To bowiem twórca wielu nagradzanych i nominowanych do najważniejszych nagród filmowych scenariuszy do bardzo wysoko ocenianych zarówno przez krytyków, jak i widzów obrazów, z “Frost – Nixon”, “Ostatni król Szkocji” i “Wyścig” na czele.
Serial, zapowiadany na sześć sezonów otwierają czasy, w których Wielką Brytanią rządzi jeszcze Król Jerzy VI (Jarred Harris), a którego rychło spodziewana śmierć – oznacza dla 25-letniej wtedy Elżbiety (Claire Foy), że to kim była – bezpowrotnie się kończy. Nowe życie przyszłej królowej Korony Brytyjskiej (liczba krajów za czasów jej panowania, które uznawały ją za głowę państwa zmieniała się na przestrzeni dziejów, niemniej w sumie – było ich razem wszystkich 33!) rozpostarte będzie od tego momentu na ramionach trójkąta – najważniejszych dla niej relacji: jej męża Philipa (Matt Smith znany z serialu “Doctor Who”), starzejącego się i mocno już podupadającego fizycznie Winstona Churchilla (John Lithgow) i młodszej siostry – księżniczki Małgorzaty (Vanesa Kirby), która w przeciwieństwie do Elżbiety nigdy nie lubiła poddawać się sztywnej etykiecie dworskiej i całe dorosłe życie uchodziła za “zakałę Windsorów”, szczególnie jeśli chodzi o swoje życie miłosne. Jej romans z Peterem Townsedem (Ben Miles), znacznie starszym, a na dodatek – o zgrozo – rozwiedzionym oficerem – był w czasach, o których mowa – skandalem.
Pałac Buckingham oraz Parlament okażą się siedliskiem żmij. Elżbieta będzie musiała się nie tylko rozeznać w bezustannie prowadzonych w nich intrygach, ale także nauczyć radzenia sobie z tym, że wszyscy zatrudnieni na dworze ludzie – permanentnie ją inwigilują, kontrolują i śledzą wszystkie jej poczynania. A także całkowicie – prywatnie – borykać z tym, że Philip, choć poślubiony z miłości – jako “mąż swojej żony” niezbyt dobrze odnajduje się w tej roli, permanentnie narzekając, krytykując ją i zadając wciąż to samo pytanie: “to w końcu jesteś moją żoną, czy moją królową”?…
Kronika wypadków z życia Elżbiety, a tym samym dzieje monarchii brytyjskiej to zaiste opowieść niezwykła. Przypomnieć należy w tym miejscu, że jej wuj Edward VIII (Alex Jenkins) – wyznaczony na następcę tronu – podług kolejności – abdykował, by móc poślubić amerykańską rozwódkę Wallis Simpson. Czyż nie zakrawa to na ironię losu, że „królewska przyszłość” Elżbiety została ustanowiona niejako poza nią? Nie rosła w przekonaniu, że będzie rządzić europejskim mocarstwem. Ale tak się stało.
Dla Claire Foy – doskonałej brytyjskiej aktorki, która gra młodą Elżbietę – jej rola musi być dużym wyzwaniem i ja osobiście jestem więcej niż ciekawa jak sobie z nią poradzi. Bo dla każdego aktora – to bardzo wymagająca rzecz, by emocjonalnie zjednać sobie widza, kiedy gra się postać, usztywnioną etykietą dworską, a redukcja mimiki twarzy oraz bezustanna konieczność sznurowania ust – nie pozwalają na rozbudowane środki wyrazu.
Zdjęcia z planu pokazujące olśniewającą scenografię oraz jeszcze bardziej spektakularne kostiumy – które jak głosi plotka – zjadły lwią cześć budżetu tej produkcji – mam nadzieję – będą służyć jedynie oddaniu realiów epoki – lat 40-tych i 50-tych zeszłego stulecia, nie zaś czynić The Crown – gigantycznym eksponatem muzealnym. 😉
Dla mnie osobiście – jeszcze jedna kwestia jest w przypadku tej produkcji niezmiernie ciekawa. The Crown ma być zdajsie dla Netflix taką produkcją, którą w swoim rozmachu i intelektualnych ambicjach – do tej pory jedynie HBO było w stanie “dźwignąć”.
Zgłębianie tematyki brytyjskiej monarchii to zaiste nie przelewki. Zwłaszcza, że jak się domyślacie – The Crown – to nie jest rzecz, której powstanie zanadto ucieszyło Pałac Buckingham.
Niemrawe pomruki akceptacji dla tej produkcji, jakie się z niego wydobyły, miast zmasowanego ataku – znamionują dla mnie, że batalia na razie została wygrana w połowie. Żeby zobaczyć jej wyniki – trzeba obejrzeć! J
***
Polecam:
Kitty Kelly: “Dynastia Windsorów”
Ben Pimlott: “Królowa” – biografia Elżbiety II
Pingback : Kultura Osobista ODA DO KASZMIROWEGO SWETRA... | Kultura Osobista
Pingback : Kultura Osobista PIERWSZY CZŁOWIEK | Kultura Osobista
Pingback : Kultura Osobista FAWORYTA | Kultura Osobista
Pingback : Kultura Osobista CZARNOBYL | Kultura Osobista
Pingback : Kultura Osobista JUDY | Kultura Osobista
Pingback : Kultura Osobista CO PRZYNIESIE JUTRO | Kultura Osobista
Pingback : Kultura Osobista MOŻE PORA Z TYM SKOŃCZYĆ | Kultura Osobista