16
paź
2024
30

WANDA RUTKIEWICZ OSTATNIA WYPRAWA

WANDA RUTKIEWICZ OSTATNIA WYPRAWA Reż. & Scen. Eliza Kubarska, Polska, 2024

Tytułem wstępu:

O Wandzie Rutkiewicz – najsłynniejszej polskiej himalaistce powstały książki, prace naukowe, setki artykułów. Przez 30 lat od jej zaginięcia w 1992 roku podczas podejścia na Kanczendzongę (który to szczyt miał być dziewiątym – zdobytym przez nią w tzw. kornie Himalajów) jej postać obrosła legendą. 

W filmie dokumentalnym Wanda Rutkiewicz Ostatnia Wyprawa najbardziej podoba mi się to, że Eliza Kubarska świadomie zrezygnowała z opowiadania o himalaistce w sposób „encyklopedyczny”. Kto się wspinaczką wysokogórską interesuje lub ją uprawia (tak jak reżyserka tego obrazu) wie wszystko co do tej pory zostało o Rutkiewicz powiedziane. Tym zaś, dla których Himalaje i ich zdobywanie są tak samo ważne jak zeszłoroczny śnieg  – niech wystarczy wiedza, że była pierwszą Europejką i pierwszą kobietą z Polski, która stanęła na szczycie Mount Everest i że jako pierwsza kobieta na świecie zdobyła K2 (sic!). Polscy himalaiści mieli z tym duży problem, bo światowe sukcesy Wandy Rutkiewicz mocno biły ich ego… Nawias do tej hipotezy stanowi nie tylko fakt, że wciąż, po tylu latach – jest to zawód mocno zmaskulinizowany. Kontekst najwłaściwszy daje wiedza, że w tamtych czasach Rutkiewicz była wybitna na skalę światową – właśnie dlatego, że była kobietą uprawiającą himalaistykę! Nasz kraj był cywilizacyjnie i kulturowo zacofany wobec Zachodu o kilka dekad, zatem jej wyczyny zarówno cieszyły władze PRL, jak i konfundowały całe środowisko himalaistyczne. Nie powiem nic nowego, ale z dzisiejszej perspektywy patrząc jest dla mnie jasne, że dla kolegów himalaistów sława „Wandzi” jako tej, o której pisano, że jest „pierwsza” i „wielka” – musiała być solą w oku…

W latach 70-tych i 80-tych ten akurat sport wyczynowy miał w Polsce wyjątkowo dobrą passę, a fakt, że Wandzie Rutkiewicz udało się osiągnąć w nim tak wiele – z pewnością jej niczego nie ułatwiał. Tym bardziej w mocno skłóconym, bardzo zawistnym i przepełnionym po brzegi maczoidalnym stosunkiem do kobiet środowisku polskich himalaistów.

I o tym jak bardzo Rutkiewicz czuła się samotna i zdana wyłącznie na siebie, kompletnie nie wspierana przez swoje zawodowe środowisko  – także ten film opowiada…

*   *   *

Nie dziwi mnie wcale, że Film Elizy Kubarskiej zdobył kilka bardzo ważnych nagród,  w tym tę, którą cenię sobie szczególnie: nagrodę publiczności na tegorocznym festiwalu Millenium Docs Against Gravity. To wspaniały, czuły, delikatny a jednoczenie dogłębnie przejmujący hołd dla Rutkiewicz jako pewnego symbolu kobiecości, która w naszej kulturze nie miała nigdy łatwo, a nawet (że tak to ujmę) – zawsze pod górę.… To oda do kobiecej determinacji do samostanowienia, do walki o życie na swoich zasadach i po swojemu. I o kosztach jakie nasza płeć ponosi wciąż za takie podejście, a którego patriarchalna kultura nie znosi i tłamsi szczególnie. Bo Wanda Rutkiewicz Ostatnia Wyprawa jest znacznie mniej o wybitnej himalaistce, a znacznie więcej o kobiecie, która była wybitna, choć nikt jej nie wspierał, spotykała ją bezustanna krytyka i żyła pod gigantyczną presją oczekiwań społecznych. Jak wielki musiało to mieć na nią wpływ? Czego mogłaby dokonać gdyby mogła funkcjonować w warunkach bardziej sprzyjających rozwojowi jej kariery? Te pytania po obejrzeniu Wanda Rutkiewicz Ostatnia Wyprawa – nasuwają się same. Dla mnie to jeden z najważniejszych głosów polskiego kina w dyskursie właśnie o tym! 

Wanda Rutkiewicz Ostatnia Wyprawa to portret kobiety, która bez dwóch zdań była ewenementem na skalę światową, zważywszy na to jak mikroskopijnymi środkami finansowymi dysponowała, jak bardzo musiała być uparta i konsekwentna w organizowaniu sobie wszystkiego w czasach PRL, gdy w naszym kraju nie można było kupić praktycznie niczego co potrzebne jest do takich wyczynów sportowych, jakie były jej udziałem. Nie wspominając o tym jak wielkim hartem ducha i żelazną kondycją musiała się charakteryzować ta drobna kobieta, która w zasadzie (patrząc na to z dzisiejszej perspektywy) dysponując najskromniejszym z możliwych zapleczem technicznym i technologicznym zdobyła aż osiem najwyższych szczytów świata, w tym siedem bez wspomagania tlenem z butli!

Kanczendzonga (8586 metrów n.p.m). Drugi co wielkość szczyt Himalajów i trzeci co do wielkości na świecie. Niezwykle trudny do zdobycia. Dla Tybetańczyków jest to góra święta. Wanda Rutkiewicz gdy próbowała ją zdobyć – dobiegała 50-tki. Jest to wiek, w którym każdy (podkreślam – każdy!) człowiek bez względu na płeć i wykonywany zawód ma już taki bagaż doświadczeń życiowych, że świadomie lub nie – zadaje sobie pytania egzystencjalne. Rutkiewicz pod tym względem nie była wyjątkiem. Myślę, że to właśnie dlatego dopiero rok wcześniej himalaistka wpadła na pomysł prowadzenia swego rodzaju audio-pamiętników. Ich odnalezienie stało się punktem wyjściowym dla reżyserki do opowieści o Wandzie – o której całe jej zawodowe życie, jak i po jej zaginięciu – więcej mówili inni ludzie niż ona sama. Kubarska oparła na nich główny trzon narracji swojego filmu. Jak też i na fakcie, że matka Wandy twierdziła, że himalaistka powiedziała jej przed wyprawą na Kanczendzongę, że jeżeli nie wróci, to znaczy, że zamieszkała w jednym z buddyjskich klasztorów. Zatem obraz dokumentalny Kubarskiej jest absolutnie unikalną próbą sportretowania Wandy Rutkiewicz za pomocą jej własnych słów, przy których okazji reżyserka próbuje przeprowadzić swego rodzaju „śledztwo” dotyczące narosłych przez dekady teorii o tym, że Wanda Rutkiewicz jednak żyje. Nie jest to hipoteza całkowicie bezzasadna. Jej ciała nigdy nie odnaleziono, została uznana za zmarłą….

Wanda Rutkiewicz Ostatnia Wyprawa jako dokument mierzy się także z i tym tematem. Kubarska odwiedza więc miejsca, gdzie po raz ostani widziano Wandę w Himalajach. Przepytuje ludzi – mieszkańców wiosek, którymi przechodziły polskie wyprawy himalaistyczne, mnichów klasztornych, a nawet urzędnika z biura wydającego pozwolenia na wspinaczkę w Nepalu. Zadaje pytania himalaistom, którzy ją znali, w tym Carlosowi Carsolio, który był ostatnim człowiekiem jaki widział Wandę w trakcie jej zdobywania Kanczendzongi. Pyta o nią legendarnego Reinholda Messnera i Krzysztofa Wielickiego – z którym niestety w pewnym momencie doszło do konfliktu…

Odnalezionych zapisów nagrań – audiopamiętników Rutkiewicz nie jest wiele. Ale są one wyjątkowe, właśnie dlatego, że Wanda nagrywać swoje przemyślenia zaczęła na ostatnim etapie życia zawodowego, choć o nim wtedy tak nie myślała. Z pewnością za to myślała dużo o tym co ma począć z dalszymi jego etapami, będąc w pełni świadoma tego jak wielkie ponosi ryzyko, jak ogromne koszty fizyczne i psychiczne – by móc realizować siebie. SIEBIE – w rozumieniu swojego ja! Góry były miłością życia Wandy, nigdzie indziej nie czuła się bardziej spełniona niż wtedy gdy mogła z nimi obcować… 

I to właśnie rzuca szczególnie mocne światło na jej postać – jako kobiety – dla której zdobywanie kolejnych ośmiotysięczników nie było celem samym w sobie. Z portretu Rutkiewicz, jaki maluje Kubarska – wyłania się raczej postać kogoś, kto na swój sposób „po cichu cierpi” z tego powodu, że musi ponosić konsekwencje ograniczeń jaki jej największej życiowej pasji, która konstytuowała ją jako człowieka – narzuca patriarchalna kultura. Bo przecież była także i ta „druga” Wanda. Kobieta. Nie himalaistka. Przystojna, zgrabna, inteligentna, refleksyjna, zawsze zadbana, chcąca się podobać i być kochaną, pożądaną. W życiu prywatnym, które było burzliwe – nigdy nie znalazła ani partnerstwa, ani spokojnej przystani. Ci, którzy jej pasji nie podzielali – nie potrafili z nią żyć, ani ona z nimi. A dla relacji z tymi, którzy także się wspinali – los zgotował dla niej tragedie… 

Wanda Rutkiewicz (jak sądzę) była typem tak zwanej solistki. Nie tyle że nie odnajdywała się w grupie, ale była osobą, którą bardzo dużo wymagała od siebie, zatem bardzo wysoko stawiała poprzeczkę i innym. Co więcej – jak wielokrotnie usłyszymy z jej nagrań – była kobietą, która autonomię, poczucie wolności i dążenie do samostanowienia – stawiała zawsze na pierwszym miejscu. Domyślam się, że poddawanie się kontroli i decyzjom mężczyzn – musiało być dla niej arcytrudne. A kiedy nie było innej możliwości – szalenie frustrujące… 

*   *  *

Mnie osobiście w Wanda Rutkiewicz Ostatnia Wyprawa najbardziej poruszały wypowiedzi himalaistki wplecione w kontekst czasów w jakich żyła, dotykała mnie do żywego swego rodzaju bolesność jej auto-refleksji. Życie prywatne nie szczędziło jej od dziecka ani bólu ani strat. A PRL-owska rzeczywistość, z którą musiała się zmagać przy wykonywaniu swojej profesji – nieustannie narażała ją na przeszkody, z którymi walka musiała być bardzo obciążająca psychicznie. 

Sądzę, że moja opinia o tym, że  – obiektywnie – była kobietą, predestynowaną do tego by mieć wszystko – zupełnie nie jest na wyrost!  Doskonale wykształcona (skończyła elektronikę na Politechnice Wrocławskiej), znająca języki obce, świetna kondycyjnie, zawsze doskonale przygotowana merytorycznie, mierząca siły na zamiary, umiejąca panować nad emocjami. Jej wielkie marzenia, plany i ambicje – miały doskonałe podstawy. To była kobieta, która powinna móc mieć świat – dosłownie u swych stóp, a jednak – nie miała…

Jak bardzo – choć była tym typem człowieka, który nigdy się nie użala nad sobą i nie pozwala sobie na „odsłanianie miękkiego podbrzusza” – musiało ją to boleć? 

Film Kubarskiej przedstawia Rutkiewicz jako osobę bardzo samoświadomą i autorefleksyjną. Gdybym miała podsumować obraz Wanda Rutkiewicz Ostatnia Wyprawa to powiedziałabym, że jego reżyserce udało się coś absolutnie wyjątkowego, właśnie dlatego, że na tę wybitną postać – spojrzała oczami kobiety, która z nią współodczuwa! I oddała hołd temu jak wielką i wspaniałą kobiecą postacią była – uwypuklając to właśnie, że dlatego ponosiła podwójne koszty za to, że chciała żyć po swojemu – w czasach w których kobiety nie tylko jej nie podziwiały, nie tylko jej nie zazdrościły, ale przede wszystkim prawdopodobnie w ogóle nie rozumiały jak można żyć w taki sposób…

W dyskursie o sporcie wyczynowym do tej pory jest to temat niemalże – tabu. Od zawodników i zawodniczek w jakiejkolwiek dyscyplinie wszyscy oczekujemy niemożliwego. Chcemy by byli super herosami, by dokonywali rzeczy, które z pozycji  naszych wygodnych kanap będziemy mogli podziwiać na ekranach telewizorów. Chcemy być dumni, że reprezentant naszego kraju dokonał jakiegoś wspaniałego wyczynu sportowego, ale kompletnie nie obchodzą nas koszty jakie ponosi abyśmy czuli się „patriotycznie” usatysfakcjonowani!  Nie myślimy o tym, że to nie są postaci z komiksów Marvela – tylko żywi, czujący ludzie, tacy jak my – którzy nie żyją w „kulturowej próżni” – tylko w świecie, w którym to co ich otacza jako kontekst socjologiczny – ma na nich gigantyczny wpływ! I dlatego właśnie sądzę, że Wanda Rutkiewicz była kimś, kto zasługiwał na dokładnie taki film dokumentalny jaki zrobiła Kubarska! I jestem reżyserce niezmiernie wdzięczna, że postanowiła postać himalaistki przybliżyć Polakom od strony, o której myślę, że Wanda Rutkiewicz chciałaby być znana, a ku czemu nie miała żadnych możliwości w latach swojej zawodowej świetności. l w tym momencie życia, w którym była w pełni świadoma tego, że musi podjąć decyzję „co dalej” – kiedy nie tylko nikt nie podaje jej pomocnej dłoni, a wręcz przeciwnie – wszyscy patrzą jej na ręce i obserwują czy się potknie…  

 

*** Wszystkie zdjęcia wykorzystane w tekście pochodzą z materiałów prasowych dystrybutora filmu WANDA RUTKIEWICZ OSTATNIA WYPRAWA na rynku polskim: Millenium Docs Against Gravity

You may also like

NASIENIE ŚWIĘTEJ FIGI
PRISCILLA
KIEDY NADCHODZI JESIEŃ
W POKOJU OBOK

Leave a Reply