WATCHING & WAITING – czyli Peter Lindbergh obserwuje…
O Peterze Lindberghu pisałam już nie raz. Bo jest to postać we współczesnej fotografii, której prace mnie dogłębnie poruszają i zachwycają. Uwielbiam jego wrażliwość estetyczną i to, że tak bardzo ukochał fotografię czarno-białą.
Sam będąc gwiazdą – gwiazdami lubi się zajmować. A one go kochają. Nie dziwi mnie to wcale. Każdy, dosłownie każdy – w jego obiektywie – jest FASCYNUJĄCY.
Wydaje się, że oko i kamera Lindbergha ludzi nie tylko podziwia. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że nawet więcej – czule pieści. Szepcze: “pokaż mi, to czego zazwyczaj nie widać, pokaż mi to – co w tobie najlepszego”…
To, jak Linbergh przygląda się obiektom swoich fotografii – mnie zawsze wzrusza.
W jednej z najnowszych prac – zatytułowanej “watching & waiting” – do której niedawno zrobił zdjęcia dla magazynu “W” – znowu występują najwspanialsze gwiazdy amerykańskiej kinematografii. To mini etiuda filmowa. W konwencji retro. Nowoczesne “nieme kino”. Nawet dźwięk, który mu towarzyszy – to jedynie dźwięk kamery. Prawdziwej, czytaj – nie cyfrowej.
Bo Linbergh w zadanym temacie odnajduje zawsze poezję. Ukryte piękno drobiazgów, które czynią fragment – całością. Chwilom nadające głębi, refleksji, kontekstu niedopowiedzenia, zagadki…
Czekanie – to niezwykle intymna czynność. Gdybyśmy nie żyli w świecie, w którym najważniejsze jest skupienie się na sobie, gdybyśmy umieli się zatrzymywać i umieli być obserwatorami innych, bardziej niż każdego drgnienia swego “ja” – widzielibyśmy – patrząc na otaczających nas ludzi – czy to w pracy, czy na ulicy, czy w domu – że kiedy czegoś lub kogoś oczekują – tworzą opowieść. Osobny mikrokosmos…
Dlatego dla mnie ten właśnie filmik jest jak scenariusz lub nowela literacka. Kilka chwil. Doprawdy nic wielkiego… które otwierają pole do szeregu interpretacji.
Czekający jest jak sejsmograf. Jego oczekiwanie zawiera w sobie wszystko czym dlań jest. Jest kwintesencją natężenia odczuwanych emocji. Czekanie jest jak zagadka, na którą nigdy – do końca – nie zna się odpowiedzi. Zawsze rodzi pytania o przyszłość. Niekiedy też zagłębia melancholijnie w przeszłość. Czekanie to stan pomiędzy. Fascynujący moment w życiu człowieka.
Ale trzeba umieć go dostrzec. I zobaczyć to, co w nim jest. Czasami jest to poczucie bezradności lub obojętność. Czasami nadzieja lub radosne podniecenie, innym razem – napięcie podszyte lękiem.
Czekanie – to wielka metafora życia. Wszyscy na coś czasami bardzo czekamy. Na powtórzenie tego, co było. Lub na nadejście nowego. Na początek lub koniec. Na złe lub dobre. A czasami wydaje się nam – że nie czekamy na nic. Choć to jedynie złudzenie…
W każdym z przypadków – jesteśmy w bardzo specjalnym momencie i stanie. A jeśli idzie o materię filmową – to każdy pasjonat X muzy – wie to więcej niż dobrze. Aktorzy, którzy umieją fascynująco czekać – to ci, których kreacje zapadają nam w pamięć. Których podziwiamy.
Bo czekanie to wypełnianie braku – sobą. A żeby to umieć zagrać – trzeba być dobrym, ba! bardzo dobrym. Pomyślcie o tym, kiedy obejrzycie to, co w obiektywie Lindbergha zrobiły gwiazdy ekranu, wśród których – jak sądzę – każdy z was znajdzie kogoś przez siebie lubianego, czy cenionego…
Zobaczycie sami, że u każdego z nich – to początek, środek a może koniec (?) – ale zawsze fragment jakiejś – większej historii.