13
sty
2017
39

WESTWORLD – SEZON PIERWSZY

WESTWORLD (Westworld). Pomysłodawcy: Lisa Joy & Jonathan Nolan. Reż. Jonathan Nolan, Wyk. Evan Rachel Wood, Jeffrey Wright, Anthony Hopkins, Ed Harris, Thandie Newton, Jimmy Simpson, USA, 2016, HBO

Nie ma w moim odczuciu – obecnie – lepszej produkcji TV niż WESTWORLD – która równie dobrze oddawała by sedno pojęcia ‘zeitgeist’!

Nie da się tego rewelacyjnie, ba! brawurowo doskonale zrealizowanego serialu (trzy nominacje do Złotych Globów, w tym – za najlepszy serial dramatyczny) oglądać bez zaangażowania to raz, a dwa – bez rosnącego z każdym odcinkiem wrażenia, że opowiada się w nim nasze największe cywilizacyjne lęki, obsesje i koszmary… I że w ogóle opowiada się nam rzeczy, które tak samo bardzo nas fascynują, jak i mrożą krew w żyłach swoim jakże bliskim podpełzaniem pod coś co zwiemy “rzeczywistością”.

Westworld się z gatunkiem ludzkim nie cacka. W tej produkcji <homo sapiens> nie brzmi dumnie. Stanowimy wyjątkowo ohydne kreatury. Wiecznie nienasyceni, krwiożerczy, żądni władzy, seksu i przemocy. Pazerni. Narcystyczni. Zżerani przez ego i wybujałe ambicje…

Może dlatego odmalowani zostaliśmy w nim jako ci, którzy choć zawładnęliśmy i zawłaszczyliśmy całą planetę – nie jesteśmy w stanie uczynić z niej “raju na ziemi”?

1274080mktpawestworlds1keyartpov1jpg-42cbc1_765w 

 

Myślę, że w przypadku Westworld śmiało tę recenzję mogę zacząć stwierdzeniem, że HBO udało się, po dwóch nader kosztownych ‘wypadkach przy pracy’ (True Detective – sezon drugi oraz ‘Vinyl’) wznieść dobrze, równo, wysoko. I z sukcesem przy lądowaniu (hehe). Jak mawia slogan tej stacji: “It’s not Television. It’s HBO”

A to zobowiązuje. Jego widzowie i subskrybenci (na całym globie) oczekują podnoszenia poprzeczki coraz wyżej. A “Gra o tron” dobiega końca ;-)…

 

Serial ten bazuje na filmie pod tym samym tytułem, z roku 1973, w reżyserii Michaela Chrichtona. I przedstawia przyszłość (jak bardzo odległą, khmm… oto jest pytanie?), w której technologia i sztuczna inteligencja osiągnęły już tak zaawansowany poziom (prawie że perfekcyjny – można by rzec – jak jednak wszyscy wiemy – ‘prawie robi różnicę’ ;-)…że możliwe jest stworzenie dla świata ludzi – jego alternatywnej wersji w postaci swego rodzaju “parku rozrywki” o nazwie WESTWORLD. Zaludniony jest on (nie jestem do tej pory pewna – choć już od dłuższego czasu nad tym dumam – czy określenie ‘zaludniony’ jest odpowiednim) przez androidy. Jestem za to pewna, że określenie androidy – jest właściwym.

Westworld-2-1200x800

Westworld nie jest dla każdego. To miejsce, na którego odwiedziny stać jedynie bardzo zamożnych ludzi. Ale chętnych nie brakuje. Wręcz przeciwnie. Bo można w nim dostać coś, co w świecie ludzkim jest niemożliwe – za żadne pieniądze. W enturażu rodem z ‘dzikiego zachodu’ mieszkańcy „ludzkiego” świata najnowszej cywilizacji i takiejż technologii mogą sobie poużywać w końcu do woli. I wedle życzenia. Niczym nieskrępowani. Bo kultura i wypracowany przez nią cywilizacyjny system – o czym nie lubimy myśleć na co dzień – to taki byt, który trzyma nasz gatunek w karbach. Gdyby go nie było… Mając świadomość tego, co się działo z nami, ludźmi, od czasów naszego zarania – wolę nie myśleć – jak by się sprawy potoczyły i gdzie byśmy byli obecnie, gdyby nie fakt, że wyewouwaliśmy do stanu, w którym nadano naszemu gatunkowi swego rodzaju kagańce. Ponadto Westworld to bardzo nieprzyjemna wiwisekcja świata, który zbudowali mężczyźni. Samce. Rządzący nim od zarania dziejów. W Westworld można zatem szukać skarbów, sławy i poklasku, realizować się jako zdobywca i zwycięzca, polować, pić na umór, traktować kobiety przedmiotowo, wyładowywać tłumioną agresję i frustracje na kim popadnie, a nawet bezkarnie mordować i gwałcić. Westworld to taki świat, w którym każdy robi co chce –  wedle swoich możliwości, potrzeb, chęci, nie licząc się z nikim i niczym. Do końca. To jazda na instynkcie. Nieświadomym. Bez trzymanki.

W tym świecie można dać upust wszystkim swoim – skrzętnie do tej pory skrywanym lub też wypartym – i z konieczności kontrolowanym z obawy przed konsekwencjami prawnymi – najmroczniejszym żądzom.  Jak mawiają ci, którzy do Westworld wracają co jakiś czas – w tym miejscu – można “w końcu odkryć swoje prawdziwe ja, poznać siebie”.

Hulaj dusza – piekła nie ma! Była zbrodnia? Nie ma kary! Hell yeah!

Na co komu poczucie winy, czy też przyzwoitości, kiedy “zabawa” może się toczyć na całego, wszak mieszkańcy Westworld to “cyfrowe lalki” – nie ludzie. Androidy żyjące w parku nazwano ładnie(?) w tym świecie “gospodarzami”.

Nie trzeba się nimi nic a nic przejmować. Co za ku*** ulga! Jak im się zrobi krzywdę, pracownicy działu technicznego zabiorą je do bazy. Tam nareperują, a także (och jakże humanitarnie!) – wyczyszczą ich aplikacje systemowe z okrutnych wspomnień i traumatycznych doświadczeń. Będą “jak nowe” – gotowe do kolejnego użycia wedle woli swoich “gości”. Bo tak twórca i założyciel Westworld: Dr. Robert Ford (bardzo dobry Anthony Hopkins) nazwał tych, którzy słoną płacą za możliwość korzystania z jego “cudownego wynalazku” – koncepcji świata, który wykreował ponad 30 lat temu. I od tamtej pory – nieustająco usprawnia, we współpracy z korporacją, która jest jego właścicielem. A tę – interesują jedynie dwa zagadnienia: zysk i bezpieczeństwo klientów, czyli gości Westworld.

Westworld jest zrealizowane w każdym szczególe na mistrzowskim poziomie. W tym miejscu – muszę dorzucić dygresję, ze rzadko zdarza mi się, abym – było nie było – przy sezonie mającym 10 odcinków, za każdym razem, wraz z czołówką otwierającą kolejny odcinek – była przeszywana przez dreszcz rozkosznego oczekiwania!

Tzw. Intro do Westworld jest samo w sobie majstersztykiem! Jest moim zdaniem – genialne! Bo zawiera sedno tej produkcji! Tym bardziej, że muzyczny temat przewodni, skomponowany na okoliczność tego serialu przez Ramina Djawadi – to moim zdaniem – perełka! Jest w nim wszystko to, co stanowi o sednie serialu. Napięcie i suspens mieszają się w nim z pięknem, melancholią, smutkiem, refleksją, odwołaniem do przeszłości, pytaniami o naszą – ‘ludzką’ przyszłość –  ze swego rodzaju goryczą. Już niejako na wejściu – stawiają nas – widzów – przed najważniejszym filozoficznym zagadnieniem!  Najważniejszym pytaniem jakie istnieje…

KIM JESTEŚMY? MY LUDZIE! I Z CZEGO SIĘ SKŁADAMY? CO TO ZNACZY BYĆ CZŁOWIEKIEM?

Jestem detalistką. Lubię i doceniam więcej niż bardzo – kiedy widzę starania – duże starania o to, by mi dać produkt najwyższej jakości w każdym jego niuansie…

Westworld posiada kilka kluczowych postaci, bohaterów. Narracyjnie panuje w nim swego rodzaju dwugłos jeśli idzie o perspektywę spojrzenia.

Ford – ojciec założyciel parku – uosabia właściwie cały nasz gatunek. Rasę ludzką jako taką. I jego perspektywa to perspektywa kogoś, kto na wszystko patrzy z wyższością. Niemalże boską. To postać, która przyjęła perspektywę, że “wie wszystko, wszystko rozumie i nad wszystkim ma panowanie”. Kto jest tak pewien siebie, a raczej swej potęgi, komu zdaje się, że włada światem, że właściwie za z każdym razem, kiedy wygłasza swoje kwestie – byłam rozdarta emocjonalnie. Trudno nie podziwiać jego brylantowego umysłu, wnikliwości, erudycji, inteligencji, ale też trudno słuchając jego ‘racji’ – nie być przerażonym…

Główną bohaterką po stronie “Gospodarzy” parku jest niejaka Doloroes (Rachel Evan Wood). Wykreowana jako postać blondwłosej ślicznotki, typ niewinnego dziewczęcia, idealistki, wierzącej w piękno tego świata, pragnącej jedynie miłości. Jeden z najstarszych androidów, zbudowanych we wczesnych latach prac nad Westworld.

Jej system operacyjny zawiera kody i aplikacje z czasów, kiedy prace nad androidami nie były tak zaawansowane jak obecnie. Dlatego też z Dolores pracownicy bazy muszą obchodzić się ze szczególną uwagą. Bo jest „trudna w obsłudze”. O wszystkie luki w zabezpieczeniach, zapewnianie właściwych resetów, zmiany programowe i up-grade’y systemów kodowych co do psychologii „postaci” – dba tam Bernard, prawa ręka i pomocnik Roberta Forda (świetny Jeffrey Wright).

 

westworld

Ale – obecnie – chyba już wszyscy (?) mamy świadomość tego, że jesli coś / ktoś popełni błąd lub nadużycie – w najnowszych technologiach, najmniejsza luka w aplikacji czy zbudowanym systemie cyfrowym  – może spowodować nieodwracalne skutki…

Płacąc ego-kredyty, robiąc ego -zakupy, korzystając z ego-usług, goniąc za kolejnym levelem rozwoju technologicznego, konstruując świat, który będzie spełniał nasze coraz bardziej wybujałe aspiracje i fantazje o jeszcze bardziej wygodnym życiu – nie myślimy na co dzień o tym, że jest ten wymiar rzeczywistości, w której jeśli coś “pójdzie nie tak” to będziemy w dupie.

Kochając najnowsze technologie, zapominany – moim zdaniem o czymś – najistotniejszym – a mianowicie o tym, że tworzymy JE MY – LUDZIE.

A, my, ludzie – jesteśmy ułomni. Od naszego zarania – stanowimy gatunek, który jest tak samo racjonalny, wybitnie inteligentny, jak pełen emocji. Porywów Ego i nieświadomości. Jednym słowem – pełen konglomeratu skomplikowanych kwestii i zagadnień, które, owszem, mogą  czynić nas wielkimi, ale jednocześnie – bardzo często nas zaślepiają. Nie mamy pełnego panowania nad sobą i motywami swoich działań. Choć uwielbiamy uważać, że to nieprawda. Dlatego kluczowym pytaniem w tej produkcji jest – moim zdaniem – najważniejsze pytanie naszej cywilizacji. Czy jesteśmy panami wszystkiego, w stu procentach? Czy jednak – jedynie – się nam tak wydaje?

Westworld (z czym się całkowicie zgadzam) – zdaje się mówić, że jednak nie mamy! A co więcej, że jedyne „co mamy” to wszechpotężny auto-zachwyt! JA! JA! JA! To jest  coś, co rządzi życiem obywateli planety ziemia. Wielkie JA!

Co z faktem, kiedy okaże się, że sztuczna inteligencja okazała się być zbyt inteligentna? Że “uczeń przerósł mistrza? Pisałam już o tym przy okazji recenzowania świetnej „Ex machiny”.

Ha!?!? Co wtedy? Co z tym ku*** jako  zadufany w sobie, egocentryczny i co więcej śmiertelny gatunek poczniemy? Nawet ci z nas, którzy uważają, że supcio – supcio jest żyć w świecie, w którym sterowana z tableta “osoba” do zadań takich, czy owakich jest koncepcją wspaniałą? Co zrobimy (i czy będziemy w stanie cokolwiek zrobić?) kiedy pokaże nam systemowo – aplikacyjnego fuck’a?

Wyobrażacie sobie ten dzień?

Westworld genialnie mierzy się z tym zagadnieniem.  Człowieczeństwo – wraz z jego rozwojem na przestrzeni dziejów – jak słusznie i dojmująco prawdziwie udowadnia ta produkcja –  to “konsekwencja pomyłek”. Mylnie rozumiane panowanie gatunku zwycięskiego nad słabszym. W ujęciu darwinowskim. Wydaje się to być proste. Jesteśmy już tak “mądrzy”, że uważamy w swej pysze, że to łatwizna. Bo siebie stawiamy w roli tych, którzy wciąż uważają, że przetrwają najsilniejsi. Nie chcąc dopuścić myśli o tym, że to nie musimy być my i że możemy nasz prymat nad światem utracić. Bo – jesteśmy – my ludzie – najwspanialsi ze wspaniałych! Bo wyewouwaliśmy do etapu, w którym – wydaj się nam – że zostaliśmy panami wszechświata. Ziemia to za mało. Kosmos za mało! Wszystko za mało! Uważamy, że jesteśmy tak wielcy, nieomylni i potężni, że możemy, ba! powinniśmy stworzyć “nowy, lepszy swiat”. Na własnych  zasadach! Tę postawę reprezentuje Robert Ford – mistrz & kreator – demiurg Westworld. Perfekcja. Stałe dążenie do perfekcji. Piękno to perfekcja. A potem kontrola perfekcji. A władza to umiejętność jej kreowania. A tę trzeba stale modyfikować, usprawniać, aż nie spełni tegoż postulatu. Bo wciąż – nie wiedzieć czemu – wymyka się spod kontroli. Najmniejszy błąd. Uchybienie. I już powstaje w naszym gatunku potrzeba udoskonalania. Świat idealny to doskonałość. W stu procentach. Nie ma miejsca na uchybienia. Wszyscy żądają idealnego świata. A „świat idealny” to w Westworld  – byt w stu procentach dopasowany do potrzeb. I w stu procentach – manipulowalny.

Na szczególną uwagę w serialu Westworld zasługuje moim zdaniem postać grana przez Thandie Newton (nominacja do Złotego Globa w kategorii “najlepsza aktorka w roli drugoplanowej w serialu dramatycznym”). Burdelmama o imieniu  Maeve – android najnowszej generacji. To ona jest tą postacią, która niesie na swoich barkach to wszystko, co w przypadku prac nad sztuczną inteligencją jest kluczem do tego, czego ja – osobiście – nie będę ściemniała, że nie – się bardzo obawiam…

westworld-image-thandie-newton

Pora na konkluzję. Westworld jest serialem, który mnie ogromnie poruszył. Wywołał we mnie refleksje, od których na co dzień – co tu dużo gadać – uciekam! Nawet nie spodziewałam się, że tak bardzo. Jest doskonale zrealizowany, jednak – chcąc być obiektywna – przyznaję, że poszczególne epizody – nie są sobie równe. Rozumiem tych, którzy krytykowali go za “ugrzęźnięcie na mieliźnie” gdzieś w połowie. Ale zaręczam wam, że to chwilowa “zapaść”. Jeśli oddacie się mu do końca – Westworld was szczodrze wynagrodzi!

I mam nadzieję, że spowoduje u was refleksje nad tym, co zawsze nam umyka – wnosząc  w myśli o sobie, życiu, jego celach, o przyszłości dla naszego gatunku – nieco pokory. 

Kiedy – pokorę – my ludzie – wraz z kolejnymi, jej w następujących po sobie cywilizacjach „wypracowanymi intelektualnie” wersjami – tracimy – zawsze się to kończy strasznie. Nasze rozpasane Ego bowiem nie zna granic. I kiedy skonstruujemy (a jest coraz bliżej) – w naszej pysze pełni auto chwały – w końcu androida, który będzie nam “równy”, czytaj posiądzie nie tylko większą od naszej  – systemową (i nieśmiertelną) perfekcję –  a do tego zdolność do funkcjonowania na psychologicznych zasadach przynależnych naszemu gatunkowi – powiadam Wam, biada nam. Biada!

You may also like

EUFORIA
MIŁOŚĆ I ŚMIERĆ
SZPIEG WŚRÓD PRZYJACIÓŁ
ROZMOWY Z PRZYJACIÓŁMI