WINONA RYDER: mistrzyni, outsiderka
Dla mojego pokolenia WINONA RYDER jest postacią niezwykle ważną emocjonalnie – z wielu powodów i nie są one jedynie natury sentymentalnej. Dlatego też już kilka lat temu poświęciłam jej tekst zatytułowany „Winona Forever”…Urodzona w 1971 roku Winona Laura Horowitz zmieniła nazwisko w czasach kiedy Hollywood było miejscem o którym wszyscy śnili i do którego wszyscy aspirowali – choć zazwyczaj – do czasu. Czasu, w którym okazywało się, że tzw. prawdziwa kariera w fabryce snów opiera się o zasady, wyznaczone dawno temu przez ludzi, z którymi dziś nikt nie chciałby już pracować, a szczególnie nie chciałyby kobiety – aktorki…
Ale, w latach 90tych zeszłego stulecia nikt z nas o tym nie wiedział. Bo i skąd? Hollywood oddzielone wcześniej od Polski żelazną kurtyną jawiło się nam jako baśniowy skarbiec z Opowieści Księgi Tysiąca i jednej nocy. Fantazje i marzenia, wyobrażenia, mity i legendy, które do nas skąpo docierały były w zasadzie jedynie odpryskami nawet nie „wiedzy” na temat Hollywood, ale budowanych pieczołowicie przez działy PR wielkich wytwórni filmowych wizerunkowych bajek dla maluczkich… Dołączając do tego nasze polskie PRL’owskie marzenia o prosperity, wolności osobistej, rozwoju i sukcesie finansowym – jakie oferuje wszystkim, bez wyjątku (jak nam wmawiano) mityczna Ameryka – jeżeli tylko bardzo chcą i się odpowiednio mocno starają – zaowocowały tym, że pokolenie polskich rówieśników Winony Ryder uznało ją bardzo prędko za swoją ikonę, a nawet więcej – za pokoleniowy głos…
Wielbiliśmy ją tym bardziej, że wybrała szczególny rodzaj kariery aktorskiej. Był nietuzinkowy, bardzo nie-hollywoodzki, a przede wszystkim odzwierciedlał ważne dla nas wartości duchowe. Winona Ryder zdawała się być idealnym wręcz wcieleniem kogoś w naszym wieku, kto odniósł gigantyczny sukces – choć „nie sprzedał się systemowi”, nie dał mu upupić, nie zrezygnował z marzeń, z realizacji siebie. Kochaliśmy ją nie tylko za jej role filmowe, kochalismy ją jeszcze mocniej właśnie dlatego, że udało się jej tego dokonać na własnych zasadach. Udział aktorki w kultowych produkcjach koncówki lat 80tych: „Śmiertelne zauroczenie”, „Sok z żuka”, a szczególnie kreacje w obrazach, które stanowią kinematograficzne zwierciadło lat 90tych: „Edward Nożycoręki” Tima Burtona, czy „Noc na ziemii” Jima Jarmuscha – potęgowały zbiorowy afekt jakim była darzona.
Rola Lelainy Pierce w „Reality bites” z 1994 roku uczyniła Winonę Ryder – pokoleniową Boginią…
I jeszcze „to coś” – coś niezwykle istotnego w przypadku tej akurat aktorki, czego pominąć w tekście jej poświęconym – nie powinnam. Otóż Winona Ryder prócz wybitnej urody i wielkiego talentu wniosła do świata kinematografii rodzaj ulotnej, ale mocno wyczuwalnej aury, która z zasady wymyka się próbom definiowania i najczęściej jest relatywizowana. Ale w jej przypadku możemy mówić śmiało o swego rodzaju fenomenie. Winona Ryder na ekranie, w każdej ze swoich – dziś już kultowych kreacji aktorskich – jawiła się widzom na całym globie jako wcielenie autentyzmu i wiarygodności. A to się udaje – bardzo nielicznym…
Hollywood szybko zrozumiało, że takiego daru nie można nie wykorzystać do własnych celów. Propozycje udziału w wysokobudżetowych produkcjach w reżyserii najznamienitszych i największych – zaczęły napływać do niej strumieniem…
Dziś wiemy już, że bardzo chcieliśmy wierzyć w to, że ten „cud” zwany Winona Ryder nie ponosił kosztów zaistnienia w wyobraźni masowej na sposób, o którym bezskutecznie marzyły jej koleżanki po fachu. O wielu z nich, które (w tym samym czasie kiedy ona wybierała prace z reżyserami kina artystycznego i autorskiego za niewygórowane gaże) – grały w blockbusterach kinowych i turbo hitach serialowych (takich jak np. „Beverly Hills 90210) słuch zaginął i nie wydaje mi się, aby kiedykolwiek powstał jakikolwiek film dokumentalny im poświęcony (ykhm).
O Winonie Ryder słuch też zaginął na czas jakiś… W roku 2001 aktorka została przyłapana na kradzieży ubrań w ekskluzywnym sklepie Saks Fifth Avenue w Beverly Hills. Co więcej oskarżono ją o nielegalne posiadanie „narkotyków” (którymi okazały się być silnie uzależniające leki na receptę). Jakie były tego reperkusje – wiemy wszyscy.
Jej wtedy już spektakularna kariera (nominacja do Oscara, Złotego Globa oraz Bafta za role w „Wieku niewinności” Scorsese oraz do Oscara za kreacje postaci Jo March w ekranizacji ukochanej lektury dziewczęcej wszystkich przyszłych emancypantek tego świata czyli „Małych kobietek” w reżyserii Gillian Armstrong) legła – literalnie jednego dnia – legła w gruzach. Jeszcze dzień wcześniej była ikoną i twarzą całego pokolenia, a potem nagle nikt nie chciał z nią pracować. „Jest zbyt niestabilna. To wariatka” – mówiło Hollywood.
Dlaczego do tego doszło? Z czego wynikało? – o tym właśnie opowiada w niezwykle wzruszający, subtelny a jednocześnie mocny i jednoznaczny w swoim przekazie – film dokumentalny pt. „Winona Ryder: mistrzyni, outsiderka”, do którego obejrzenia Was gorąco namawiam!
Jest dostępny za darmo do 8 Lipca tego roku na platformie VOD ARTE.tv pod linkiem https://www.arte.tv/pl/videos/099626-000-A/winona-ryder-mistrzyni-outsiderka/.
Obraz ten we wnikliwy sposób maluje portret jedynej w swoim rodzaju aktorki, kobiety, artystki, a przede wszystkim bardzo wrażliwego i inteligentnego człowieka. Kogoś, kto zawsze, od dziecka czuł się outsiderem. Z racji na swoje korzenie, rodzinę, z której pochodzi, wychowanie, bliskie jej intelektualnie wartości.
Czy zdarzyło ci się kiedyś pomylić sen z rzeczywistością? Albo ukraść coś, mając pieniądze? Może byłam po prostu szalona. A może to wpływ lat 60.?
Tak o sobie samej mówi w filmie dokumentalnym: „Winona Ryder: mistrzyni, outsiderka”. Mówią o niej także osoby z branży oraz autor jej biografii. Ale przede wszystkim obraz ten mówi o Winonie Ryder z perspektywy, która mnie całkowicie uwiodła swoją konwencją. A jest nią na wskroś humanistyczne, delikatne i wyważone podejście – w próbie sportretowania kogoś tak fascynującego i wymykającego się sztampie – jak jego bohaterka. Kobieta – aktorka. Kobieta niezwykle inteligentna i wrażliwa, która poniosła ogromne koszty psychiczne kariery w świecie, w którym nie premiuje się ani tych, którzy za dużo myślą, ani tych, którzy mają odwagę iść w poprzek oczekiwań większości.
Mnie osobiście wydaje się to nie tylko smutne, ale bardzo znamienne, że musiało minąć tyle lat i wydarzyć się w świecie amerykańskiej kinematografii tyle złego, żeby Hollywood zrozumiało, że jednak ludzie pragną wartości jakie Winona Ryder reprezentowała zarówno osobiście, jak i zawodowo dekady temu. Cóż, fakty są nagie: w zasadzie o „zmartwychwstaniu” Winony w Hollywood przesądziła dopiero rola w serialu o jakże znamiennej fabule, pt. „Stranger Things”…
***Wszystkie zdjęcia oraz cytat zamieszczone w tekście pochodzą z materiałów prasowych ARTE TV Polska, gdzie można obejrzeć film dokumentalny WINONA RYDER: MISTRZYNI, OUTSIDERKA