25
maj
2025
9

WSZYSTKIE ODCIENIE ŚWIATŁA

WSZYSTKIE ODCIENIE ŚWIATŁA (All We Imagine as Light), Reż. Payal Kapadia; Scen. Payal Kapadia, Himanshu Prajapati i Naseem Aza, Obsada: Kani Kusruti, Divya Prabha, Chhaya Kadam, Hridhu Haroon. Produkcja: Francja, Holandia, Indie, Luksemburg, Włochy, 2024 

[

Tytułem wstępu:

Indie są krajem o największej populacji na świecie (prawie 1,5 miliarda ludzi) i największym producentem filmów na świecie, głównie dzięki istnieniu wielu mini-przemysłów filmowych działających w ramach różnych języków i regionów. Istnieją rynki dla filmów w hindi, tamilskim, bengalskim – żeby wymienić tylko kilka. Łącznie Indie produkują średnio ponad 1500 filmów rocznie. Większość z nich nigdy nie ma szans trafić na ekrany kin w Europie z racji na swoją hermetyczność estetyczną i narracyjną. W Polsce – kinematografia indyjska kojarzona jest głównie z Bollywood, wraz z przynależnym mu charakterystycznym kinem gatunkowym, którego percepcja z pozycji mentalności kultury Zachodu klasyfikuje je jako całkowicie „niestrawne”. Jedynie nieliczni indyjscy reżyserzy i reżyserki na przestrzeni ostatnich kilku dekad wyszli w swojej twórczości poza te ramy i zrealizowali rzeczy, które mogą być zrozumiałe poza ich „lokalnym” kontekstem. Przyznaję na szczerusia, że w swoim kinofilskim życiu dałam radę obejrzeć jedynie pół bollywoodzkiej produkcji (bo patrz wyżej), a do czasu obejrzenia filmu Kapadii tylko jeden indyjski obraz mnie autentycznie zachwycił. Był to „Smak Curry” Ritesha Batry z 2013 roku – podejmujący próbę pokazania współczesnych Indii na sposób, który można zaklasyfikować jako „uniwersalny kulturowo” w formule narracyjnej. Całkiem skądinąd sprawnie zrealizowane i świetne w oglądaniu „Monsunowe wesele” Miry Nair oraz „Czasem słońce, czasem deszcz” Karana Johara (oba z roku 2001) – jak dla mnie były jednak bardziej czymś w rodzaju hollywoodzkich „produktów indyjskopodobnych”…

Wszystkie odcienie światła Kapadii stanowi zatem milowy krok ku zapełnieniu luki pomiędzy tym co oferują Bollywoodzkie blockbustery, będące w naszej kulturze raczej głównie obiektami kpin – a kinem z tego regionu świata, które może stać się nośnikiem kulturowego wglądu, czy poznawczej i artystycznej refleksji…

*    *    *

Reżyserka i scenarzystka w jednym (rocznik 1986) urodziła się i studiowała w Mumbaju reżyserię filmową w Film & Television Institute of India. Jej wczesne filmy krótkometrażowe, takie jak „Afternoon Clouds” (2017) „And What Was the Summer Saying” (2018) -– przyniosły jej uznanie międzynarodowej krytyki. Zaś pełnometrażowy, dokumentalny debiut „W mroku niepewności” (2021) otrzymał nagrodę Golden Eye dla najlepszego dokumentu na 74. MFF w Cannes, a także wyróżnienie na Festiwalu Filmów Kobiecych w Créteil.

Wszystkie odcienie światła zdobyły na zeszłorocznym MFF w Cannes Grand Prix (po 30 latach, od kiedy indyjski tytuł brał udział w konkursie głównym!) oraz ponad 40 innych nagród, a także prawie sto nominacji, w tym do Złotych Globów i BAFTA, Critics Choice Awards i Film Independent Spirit Awards.

Wszystkie odcienie światła to nie tylko jedna z najbardziej oryginalnych fabuł ostatnich lat, ale przede wszystkim obraz, w którym indyjska reżyserka i scenarzystka ujawnia niebywały wręcz talent do prowadzenia narracji na całkowicie autorski, unikalny, liryczno-oniryczny i niepowtarzalny sposób. Od czasu „Spragnionych miłości” Wong Kar-Waia nie byłam żadnym filmem na podobny sposób poruszona i zachwycona! Chapeau bas! 

O tym, jak mocno branża filmowa wierzy w to, że Kapadia ma ogromny talent i potencjał twórczy świadczy także fakt, na tegorocznym MFF w Cannes reżyserka zasiadała w jury konkursu głównego. Osobiście sądzę, że jeżeli będzie szlifować swój unikalny filmowy charakter pisma, w którym zdjęcia w sposób niezwykle subtelny, a jednak silny i wymowny dopełniają narrację – ma szansę stać się globalnie rozpoznawalną twarzą nowego indyjskiego kina…

Wszystkie odcienie światła już od pierwszych kadrów (zachwycające zdjęcia autorstwa Ranabira Dasa!) wprowadzają nas w swój niepowtarzalny klimat. Kamera pokazuje ulice Mumbaju o świcie, w porze monsunowej. Wszystko spowite jest błękitno-granatową poświatą. Kapadia przygląda się molochowi (23 miliony mieszkańców!) przez filtr niemalże poetycki –  z czułością przesyconą bliżej nieokreślonym bólem – jak gdyby obserwowała olbrzyma budzącego się ze snu. Reżyserka genialnie korzysta ze swojego dokumentalnego doświadczenia, aby udowodnić nam, że perspektywa z jakiej się patrzy  – naprawdę definiuje postrzeganie świata dookoła. Rejestruje obrazy ulicznych sprzedawców rozstawiających swoje kramy, ludzi szykujących się na nowy dzień lub marzących o odpoczynku po trudach pracowitej nocy – w sposób wyciszony i z dystansem.  

Hałas, chaos, nieokiełznane i stałe pulsowanie przeludnionego molocha nie ma w te kadry wstępu, jakby nie mogły się przebić poza niewidzialną zaporę utkaną z melancholii, zmęczenia, rezygnacji czy też spokojnego pogodzenia się z losem jego anonimowych mieszkańców, opowiadanym nam z off’u … 

W centrum Wszystkich odcieni światła Kapadia umieszcza obraz życia trzech kobiet – Prabhy (Kani Kusruti), Anu (Divya Prabha) i Parvati (Chhaya Kadam), które pracują w tym samym szpitalu, a ich prywatna codzienność  to cicha walka o przestrzeń osobistą,  prawo do samostanowienia i zrozumienie dla ich potrzeb w świecie jasno zdefiniowanych i sztywnych zasad wyznaczanych przez kulturę w jakiej żyją i religię w jakiej dorastały. Kasta z jakiej się pochodzi, rodzina i jej oczekiwania, posłuszeństwo wobec patriarchatu to okowy, w jakich wciąż żyją indyjskie kobiety. Wyrwanie się z nich jest praktycznie niemożliwe na sposób inny niż migracja lub ucieczka od korzeni… Tylko tak można zyskać nową tożsamość. Marzenia o realizacji podstawowych pragnień i potrzeb, w tym bliskości z drugim człowiekiem – w kraju, w którym kobiety wciąż wydawane są za mąż za mężczyzn wybranych im przez rodzinę – są utopijne… 

Prabha – średnia wiekiem – jest pielęgniarką. Wydaje się być całkowicie pochłonięta pracą, której oddaje się z pełnym zaangażowaniem. Jest w jej postaci, twarzy, oczach – skrywany ból, smutek, jakiś rodzaj cichej desperacji. Wkrótce dowiemy się, że jej źródłem jest fakt, że kobieta formalnie jest mężatką, której mąż wyjechał niedługo po ślubie do pracy do Niemiec i w zasadzie nie podtrzymuje z nią kontaktu i to od dawna. Małżeństwo było zaaranżowane. Prabha nie wie czy mężczyzna, z którym miała dzielić życie jeszcze wróci do Indii. Żyje w zawieszeniu pomiędzy światem obowiązku, konwenansu społecznego przynależnego jej małżeńskiemu stanowi i poczuciu, że praca to wszystko co ma i że jedynie w niej może znaleźć jakieś dowartościowanie. Poświęca się jej całkowicie żeby nie czuć bólu odrzucenia i bezsilności. Chciałaby kochać i być kochana. Ale nie może. Nie ma jak i nie wie jak sobie z tym poradzić inaczej niż przez codzienne trwanie w rutynie i pracę na skraju wyczerpania fizycznego. Anu, najmłodsza z bohaterek, która jest od jakiegoś czasu współlokatorką Prabhy – stanowi jej całkowite przeciwieństwo. Dziewczyna próbuje się buntować przeciw opresji tradycji, społecznych nakazów i zakazów, a przede wszystkim przeciw swojej rodzinie, która z pewnością nie zaakceptowałaby jej wybranka – chłopaka, który jest Muzułmaninem. Z kolei, najstarsza z nich Parvati  – staje się ofiarą brutalnej gentryfikacji dzielnicy, w jakiej mieszka. Kiedy je poznajemy nie są sobie szczególnie bliskie, ale czas i ich uważność wobec siebie i swoich rozterek i bolączek – je zbliża. Kapadia, z rzadko już spotykaną w kinie delikatnością pokazuje, że czasem wystarczy spojrzenie, drobny gest lub wspólna cisza, by poczuć więź z drugim człowiekiem i pokazać mu swoje wsparcie. Reżyserka w przepiękny i subtelny sposób pokazuje jak bardzo życie bohaterek jej filmu oddaje sedno samotnej emocjonalnie egzystencji kobiet indyjskich, zmuszanych przez system klasowy, religijny i społeczny do poczucia wyobcowania – jeżeli nie podają się mu całkowicie posłusznie i ulegle. Jednocześnie podkreśla także, że najbardziej samotnym człowiek czuje się w anonimowym tłumie. Mumbaj stanowi zatem w jej filmie nie tylko tło, ale jest bohaterem drugiego planu. Nie bez znaczenia jest też i ten fakt, że film Kapadii ma bardzo subtelny, ale jednak wydźwięk feministyczny i emancypacyjny (co w jej kulturze stanowi nie lada wyzwanie!).

Wszystkie odcienie światła losy tych trzech kobiet, z których każda reprezentuje inne etap życia – ukazują nam naprzemiennie, by finalnie spleść je ze sobą z dala od Mumbaju – tego przeludnionego molocha – w którym trudno żyć, a jeszcze trudniej znaleźć ciszę i moment na chwile oddechu i refleksji. Ich więzi reżyserka nie przedstawia jako powstałych przypadkiem i nie przypadkiem stają się one źródłem ich budzącej się siły. Pochodzi ona z poczucia solidarności, wspólnoty doświadczeń i empatii – jaką sobie okazują jako „ofiary” opresji – stosowanej wobec nich przez ich własne rodziny. W najgłębszym sednie zatem Wszystkie odcienie światła to niezwykle subtelna i pięknie opowiedziana oda do kobiecej przyjaźni, która inspiruje i wzmacnia, stając się zródłem przemiany.

Finałowe sceny filmu sugerują, że to właśnie dlatego być może wszystkim im uda się na swój sposób znaleźć zarówno drogę do siebie jak i nowy życiowy początek. 

Zachwycił mnie absolutnie ten promień światła nadziei jaki w nim rozbłysł! ❤️🙏

 

*** Wszystkie zdjęcia wykorzystane w tekście pochodzą z materiałów prasowych dystrybutora filmu WSZYSTKIE ODCIENIE ŚWIATŁA na rynku polskim: Gutek Film

You may also like

AMERICAN FICTION
UKRYTY MOTYW
APETYT NA WIĘCEJ. LA COCINA
FLOW

Leave a Reply