WSZYSTKO JEST OPOWIEŚCIĄ
WSZYSTKO JEST OPOWIEŚCIĄ (Everything is Copy), Reż Jacob Bernstein & Nic Hooker, Scen. Jacob Bernstein, Występują: Nora Ephron, Mike Nichols, Tom Hanks, Delia Ephron, Meg Ryan, Steven Spielberg, Meryl Streep, 2015, USA, produkcja oryginalna HBO
WSZYSTKO JEST OPOWIEŚCIĄ to czuły, i ciepły, ale daleki od lukrowanej laurki portret Nory Ephron – jednej z najważniejszych i ikonicznych kobiecych postaci amerykańskiego kina. Co najmniej dwa pokolenia kobiet uczyły się na jej filmach tego, co zawsze było dla nas najtrudniejsze do osiągnięcia: że emancypacja i samostanowienie nie wyklucza udanego związku. Bo też Ephron definiowała zarówno to, co udanym związkiem nie jest, jak i to jak dobrym może być – jak nikt inny przed nią…
I try to write parts for women that are as complicated and interesting as women actually are.
Nora Ephron (1941-2012)
Tytułem wstępu:
Pewnie tak miało być – samo życie można by rzec. Może zresztą ktoś z Was ma podobnie jak ja? W świecie platform streamingowych poruszam się bez gracji i we własnym rytmie, kompletnie nie tym, jaki dyktują mi algorytmy. Wiem co będę oglądać, a czego nie. Rzadko testuję rzeczy mi obce w kategorii „jakość intelektualna” i „gust filmowy”…. A jako że prowadzę blogaska – staram się być na bieżąco głównie z tym, co aktualnie jest dostępne w kinach, a w streamingach – z kontynuacjami seriali, które lubię, kocham i szanuję bądź nowymi z grupy „must see” (oczywiście moje „must see” 😜). To, co mam pod palcem na pilocie zazwyczaj funkcjonuje u mnie w trybie „może poczekać”. I w tym miejscu dochodzimy do sedna wstępu. Zakładka „moja lista” jest przeze mnie odwiedzana najrzadziej.🤷♀️ To kuferek, w którym przechowuję tytuły „na czarną godzinę”. Na te wieczory, w których wiem, że jeżeli będę chciała coś obejrzeć, to muszę do niego zajrzeć. Taki kinowy odpowiednik osoby stojącej przed cudzą szafą, zawaloną ciuchami, wpatrzonej w jej zawartość z grymasem na twarzy, i bezgłośnie jęczącej „nic tu do mnie nie pasuje”.
Wszystko jest opowieścią otrzymało dwie nominacje do Emmy za scenariusz do filmu non-fiction i za najlepszy film dokumentalny lub non-fiction. Oraz nagrodę Critics Choice Award dla najlepszego dokumentu. To dość istotne, bo krytycy filmowi Norę Ephron kochali od zawsze, ale filmy, które powstawały na podstawie jej scenariuszy – już niekoniecznie… Co innego widzowie! A zwłaszcza widzki. A jak już wiemy od dawna – te dwie kwestie rzadko chodzą ze sobą w parze… Dla nas – kobiet – Nora Ephron była kimś znacznie więcej niż scenarzystką i reżyserką uwielbianych i oglądanych po wielokroć filmów. Miała status oscylujący pomiędzy najlepszą przyjaciółką, a terapeutką. Jak nikt rozumiała nasze bolączki i rozterki, związane z tym, że w latach 90-tych zeszłego stulecia – świat kobiet i mężczyzn zaczął wchodzić w ostry zakręt, związany z trzecią falą feminizmu. I tym samym – gwałtownie potrzebował redefinicji ról płciowych, a przede wszystkim rewizji tego, czego kobiety oczekują od związku i relacji romantycznej z mężczyzną – w czasach, w których przestały być „kurami domowymi” na utrzymaniu facetów, urządzających im świat i zawsze wiedzących lepiej jak powinien wyglądać aby je uszczęśliwiał.
To byłe epoka, w której stało się jasne, że stare schematy i sposoby wiązania się w pary – nie mają już racji bytu. Kobiety nie tylko umiały na siebie zarobić, ale przede wszystkim „masowo” zaczynały robić kariery zawodowe i doskonale dobrze potrafiły zadbać o to aby ich życie było samowystarczalne pod względem ekonomicznym. Mężczyźni te zmiany wypierali ze świadomości, albo nie umieli i nie chcieli się do nich przystosować. Poszukiwanie empatycznego, rozumiejącego nasze potrzeby i oddanego partnera do tego czegoś, co zwie się byciem razem, a nie kogoś, kto buduje podstawy ekonomiczne dla sformalizowanego związku – stało się dla kobiet potrzebą najważniejszą…
To wtedy po raz pierwszy socjologowie zauważyli, że dzieje się coś takiego, co może zmienić całkowicie dynamikę i rozwój fundamentów każdego społeczeństwa – czyli rodzinę, zwaną także podstawową komórkę społeczną…
Myślę, że twórczość Nory Ephron tak bardzo do nas przemawiała i chwytała za serce bo była po prostu wiarygodna. I na dodatek aspiracyjna! Jeżeli nie mieszkałyśmy w dużym mieście – to marzyłyśmy o tym by tak było. Nowy Jork był wtedy uważany za absolutne centrum progresu, dynamiki i rozwoju. A Ephron była Nowojorczanką, dwukrotną rozwódką – trzykrotnie zamężną. Komu jak nie jej – miało się wierzyć, że jednak można chcieć więcej i dostać więcej od życia i od związków?…
* * *
Moje pokolenie wychowało się na filmach jej autorstwa. Silne charaktery kobiece, kobiety, które wiedzą czego chcą, kobiety „przebudzone” do emancypacji…
„Zgaga” z 1986 roku – to jej na poły biograficzna powieść, którą zekranizował sam Mike’a Nichols z Meryl Streep i Jackiem Nicholsonem w rolach głównych. Do dzisiaj, choć minęło bez mała 40 lat – postać Rachel kreowana przez cesarzową amerykańskich aktorek przyprawia o dreszcze i wywołuje bezmiar współodczuwania…
Z Meryl Streep – Ephron pracowała wcześniej przy okazji „Silkwood” z 1983, w tym przypadku – napisana przez nią rola przyniosła aktorce kolejną nominację do Oscara.
Te postaci kobiece amerykańska scenarzystka pisała w czasach kiedy feminizm w USA walczył jeszcze o równouprawnienie kobiet na niwie zawodowej. Rzecz jasna wplecionej w kontekst tego, że był unurzany w kulturze, która uznawała, że praca kobiet – jeżeli ma istnieć – to jedynie wtedy kiedy kobiety są w stanie ją bezkolizyjnie pogodzić z życiem rodzinym…
Ale potem i to się zmieniło. Bo okazało się, że „usilne godzenie” ambicji zawodowych z rolą westalki domowego ogniska, rodzicielstwem oraz podtrzymywaniem romantycznego związku z mężczyzną i małżeństwa jako instytucji – wychodzi kobietom bokiem…
Nie jestem w stanie wyobrazić sobie czym byłyby lata 90-te bez komedii romantycznych, które wyszły spod jej pióra. Nie znam ani jednej kobiety z mojego pokolenia, która by nie znała (czasami na pamięć) „Kiedy Harry poznał Sally” (1989), „Bezsenność w Seattle” (1993) oraz „Masz wiadomość” (1998). Meg Ryan powinna wystawić jej pomnik…
* * *
Dokument poświęcony Norze Ephron oryginalnie zatytułowany „Everything is Copy” w Polsce dostał nazwę Wszystko jest opowieścią…Na szczęście nie jest to bardzo ważne w obliczu tego, że mamy do czynienia z bohaterką tak unikalną, że opowieść o niej – nawet bez zmiany tytułu – broniłaby się sama.
Ciepłe, jak i bezpardonowo szczere Wszystko jest opowieścią to poruszający portret Nory Ephron, stworzony przez jej syna z drugiego małżeństwa z pisarzem i reżyserem Jacobem Bernsteinem, które trwało najkrócej z trzech, jakie zawarła. Ephron zmarła w 2012 roku w wieku 71 lat na białaczkę, o której istnieniu poinformowała jedynie najbliższe osoby. Ta świadoma decyzja o publicznym milczeniu na ten temat – okazała się dla wielu nie tylko szokująca, ale wręcz zdradliwa, biorąc pod uwagę, że Ephron przez całe życie kierowała się maksymą swojej matki: „wszystko jest materiałem”. Czy naprawdę w to wierzyła? To pytanie staje się nicią przewodnią filmu Bernsteina (który miał swoją premierę 10 lat temu na New York Film Festival), czyniąc z tego dokumentu nie tylko pełen czułości biograficzny szkic wyjątkowe kobiety i artystki, ale też stając się przyczynkiem do refleksji nad granicą między tym, co osobiste, a tym, co publiczne – w pracy twórczej…
Dziś – moim zdaniem – pytanie to wybrzmiewa jeszcze silniej, po latach, które minęły od jej śmierci. W których media społecznościowe rozmyły te ramy całkowicie, a wielu twórców, często bez chęci, ale z musu dostosowało się do „wymogów” jakie stawiają i wpuszcza swoich wielbicieli do sfer uznawanych kiedyś za całkowicie prywatne – stale i nagminnie…
Nora Ephron zaczynała jako dziennikarka. I nie mam cienia wątpliwości, że właśnie dlatego wiele lat później potrafiła tworzyć scenariusze pełne doskonałych dialogów i postaci, które chciało się oglądać i którym się kibicowało. I, co doceniały szczególnie mocno, pracujące w filmach na podstawie jej tekstów amerykański aktorki – była mistrzynią kreowania pełnokrwistych postaci kobiecych, które nigdy nie wydawały się widzom „wydumane” lub „papierowe”. To dlatego We Wszystko jest opowieścią między innymi Lena Dunham, Reese Witherspoon i Rita Wilson czytają fragmenty felietonów Ephron o pożądaniu, seksie i starzeniu się. Bo bohaterka tego obrazu jako jedna z pierwszych twórczyń kina przedstawiała życie kobiet na sposób, którego kino amerykańskie dekady całe się bało niczym diabeł wody święconej, zanim nie okazało się, że kobiety nie chcą oglądać opowieści o innych kobietach, z którymi nijak nie mogą się utożsamić…
Dokument Wszystko jest opowieścią zręcznie łączy domowe nagrania, wywiady z rodziną i przyjaciółmi Ephron oraz archiwalne materiały wideo i audio, w których sama artystka opowiada o swojej twórczości i filmach. Ephron miała mocną osobowość i była kobietą, która nigdy się nie bała mowić na głos rzeczy z pozycji kogoś, kto jawi się jako „nieomylny” 😎
Z przytoczonych anegdot — m.in. Barry’ego Dillera (przyjaciela z liceum), Meg Ryan, Meryl Streep, Amy Pascal, Gay’a Talese’a, Roba Reinera, zmarłego Mike’a Nicholsa i Toma Hanksa — wyłania się portret prawdziwej nowojorczanki, która swój sukces zawodowy zawdzięczała – wyłącznie sobie samej! Była tzw. „dziewczyną od poczty” w „Newsweeku”, potem eseistką w prestiżowym piśmie „Esquire”, a następnie pisała dla samego „The New Yorker”. W świecie ludzi pióra – osiągnęła zatem, zanim jeszcze została jedną z najważniejszych scenarzystek i twórczyń filmowych w Ameryce – szczyt…
Nikt nie miał w jej czasach świetności filmowej takiego statusu jak ona, bo też komedie romantyczne, których była autorką – do dziś uchodzą za kamienie milowe tego gatunku! Jawiła się wszystkim jako niebywale pewna siebie kobieta. Jej język był ostry, a obserwacje na temat relacji damsko – męskich – niezwykle trafne. Kobiety podpisywały się pod nimi obiema rękoma – jak świat dugi i szeroki i to właśnie one uczyniły ją postacią formatu o rozgłosie międzynarodowym. W Polsce nie pisano o tym wcale, ale w USA – jej głośny spór prawny o opiekę nad dzieckiem z drugim mężem (ojcem reżysera dokumentu) był mocno nagłaśniany w prasie, tym bardziej, że to właśnie małżeństwo z Carlem Bernsteinem zaowocowało powieścią „Heartburn” („Zgaga”)…
Opisując drogę matki do sławy, a także jej szczęśliwe trzecie małżeństwo z Nicholasem Pileggim (również scenarzystą – nominowanym do Oscara za „Chłopców z ferajny” ❤️) Jacob Bernstein skupia się na jej wyrazistej osobowości – a w szczególności na jej niezwykłej umiejętności do ciętej riposty, która w jednej chwili mogła kogoś zgasić, a w następnej całkowicie rozbroić przyjacielską radą. Ten rys twórczości Nory Ephron ma specjalne miejsce w moim sercu, bo jako żywo przypomina mi postać ukochanego przeze mnie Wojciecha Młynarskiego.
Film przedstawia także dzieciństwo Ephron w Hollywood, gdzie dorastała z rodzicami scenarzystami pochodzącymi z Nowego Jorku, którzy zdobyli pewne uznanie, zanim nie wpadli w alkoholizm. To tło stanowi solidny fundament dla ukazania, jak przez całe życie Ephron przetwarzała wzloty i upadki rodziny w jakiej dorastała – w materiał do pisania… Ephron – całe swoje twórcze życie – nieustannie eksploatowała osobiste doświadczenia. Można, oczywiście, w tym miejscu pokusić się o pytanie – czy to właśnie stanowi miarę „wiarygodności” twórcy? Nie ma na nie jednoznacznej odpowiedzi. Doświadczenie życiowe wskazuje jednak, że z pewnością stanowi podwaliny popularności, która nie jest ani chwilowa – ani tym bardziej „papierowa”. Ephron – dzięki temu była zawsze dla swoich czytelników, a potem kinomanów – prawdziwa. A tego się nie da ani kupić ani łatwo skopiować 😜
Ephron była zarówno zadziorna, jak i zabawna – i to w równym stopniu! I to dlatego stała się feministyczną ikoną Ameryki (podobnie jak nieco tylko od niej młodsza Fran Lebowitz). Była nie tylko jednoznacznie zaangażowana politycznie, ale przede wszystkim niemalże „bezwstydna” w gotowości do publicznego poruszania tematów kobiecych i z perspektywy kobiet – wtedy kiedy nie robiła tego publicznie prawie żadna kobieta, która nie musiała „walczyć z systemem” z powodów czysto egzystencjalnych! 💪👏. Jednocześnie – dokument jej poświęcony przedstawia ją zarówno jako zawodową perfekcjonistkę, jak i „control freaka”, dla której szczerość stanowiła sposób na ujarzmienie najbardziej burzliwych aspektów własnego życia. W tym świetle decyzja o ukryciu choroby wydaje się nie tyle zaprzeczeniem zasady „everything is copy”, ile wyrazem lęku przed brakiem kontroli nad ostatnim rozdziałem własnej opowieści. A to z kolei – co staje się aż nadto zrozumiałe – nadaje jej rys bardzo ludzki, wiarygodny i prawdziwy i do bólu w obliczu tego jak funkcjonują ludzie o podobnej do Ephron konstrukcji osobowości…
Dokument Bernsteina jest poruszającą i inspirującą opowieścią także dlatego, że ucieka jak najdalej od synowskich żałobnych lamentów. Dzięki sprawnemu wykorzystaniu narzędzi dokumentalnych, film pięknie i mądrze oddaje zarówno w słowie, jak i obrazie – ducha Ephron: postaci większej niż życie! A której sukcesy wypływały z tego, że choć urodziła się kobietą w czasach, w których jej rola i „powinności” były postrzegane zgoła inaczej – ośmieliła się być cholernie ambitna i nie zgadzać się na to, aby ktokolwiek ją ujarzmiał! Była też kobietą o wyjątkowo wysoko rozwiniętej samo-świadomości. Swój artystyczny autorytet zaś i status ikony kina osiągnęła dzięki temu, że wiedziała, iż prawda, nawet ta najbardziej gorzka, najlepiej smakuje z odrobiną ironii i śmiechu.
*** Dokument WSZYSTKO JEST OPOWIEŚCIĄ – produkcja oryginalna HBO – obecnie dostępny jest na Canal+ Polska