WSZYSTKO POSZŁO DOBRZE
WSZYSTKO POSZŁO DOBRZE (Tout s’est bien passé), Reż. & Scen. François Ozon; Wyk. Sophie Marceau, André Dussollier, Géraldine Pailhas, Grégory Gadebois, Hanna Schygulla, Francja, 2021
Z WSZYSTKO POSZŁO DOBRZE – najnowszym obrazem François Ozona – zaiste wszystko poszło dobrze! Bo kiedy dotyka się tematu tak intymnego, kontrowersyjnego i drażliwego społecznie jakim jest eutanazja – trzeba mieć i talent i wielką wrażliwość aby zrobić dzieło filmowe, które ogląda się nie będąc przytłoczonym ani jego narracją, ani ciężarem gatunkowym. Szczerze podziwiam, że Wszystko poszło dobrze Ozon potrafił zrobić bez pouczania, moralizatorstwa i popadania w szantaż emocjonalny wobec widza…
O reżyserze François Ozon’ie mogę powiedzieć śmiało, że go jako twórcę nie tyle kocham, co szanuję. Reżyser ten, obecnie nieco po 50-tce (rocznik 1967) od swego debiutu w fabule w roku 1998 – pracuje na planach filmowych w zasadzie bezustannie. Dość powiedzieć, że Wszystko poszło dobrze to jego dwudziesty obraz długometrażowy. Nie wszystkie z jego dotychczasowych prac mnie zawsze jednako zachwycały. Nie wszystkie uważam za świetne. Ale jest to artysta, z pewnością taki (co liczy się dla mnie znacznie bardziej) – którego filmy nie pozostawiają mnie nigdy obojętną, zawsze coś wnoszą do moich własnych przemyśleń, na przeróżne kwestie. Bo, to co jest dla tego reżysera znamienne – to erudycja i intelektualny namysł. François Ozon porusza bardzo różne tematy, zajmują go bardzo różne obszary człowieczeństwa i ich ogląd z szerokiej perspektywy. I właśnie chyba to, że jest artystą o głębokim humanistycznym zacięciu, i w centrum swoich filmów zawsze umieszcza jednostkę wraz z jej skomplikowaniem natury i pogmatwaniem relacji z innymi ludźmi – mnie do niego – zjednuje tak mocno…
Wszystko poszło dobrze był pokazywany na zeszłorocznym MFF w Cannes, w konkursie głównym, gdzie ubiegał się o Złotą Palmę.
Obraz ten został oparty na autobiograficznej powieści Emmanuèle Bernheim, przyjaciółki Ozona, z którą reżyser wielokrotnie pracował przy swoich produkcjach. Bernheim zmarła w 2017 roku.
To co przyciągnęło mnie w tej historii była niezwykła relacja córki z ojcem. Pozostałe sprawy były drugorzędne. Chciałem pokazać, z czym musiała zmagać się bohaterka i jak trudne było dla niej przejście przez cały proces eutanazji, która jest we Francji zabroniona. Film nie opowiada się ani za, ani przeciw eutanazji. Prezentuje bardzo osobistą historię i skłania widza do zadania sobie pytania dotyczącego życia i śmierci.
– François Ozon
Podsumowując wstęp: wiecie jak to z tymi festiwalami filmowymi jest: raz na wozie, raz pod wozem… A Ozon akurat szczęścia do Cannes nie ma (cztery nominacje do Złotej Palmy i żadnej wygranej), ale jedno jest pewne: czy ze statują czy bez Wszystko poszło dobrze z pewnością charakteryzuje z mojego punktu widzenia co najmniej kilka kwestii niezwykle istotnych, abym mogła nazwać ten film bardzo dobrym. Po pierwsze to odwaga twórcza aby poruszyć temat, który jest wciąż swego rodzaju tabu w znacznie bardziej otwartych i permisywnych krajach niż Polska. Po drugie umiejętność budowania narracji na taki sposób, że porusza, skłania do refleksji, zadaje pytania i konfrontuje z własnymi opiniami. I last but not least Wszystko poszło dobrze jest popisem wspaniałej gry aktorskiej. A temu wszystkiemu się w kinie kłaniam zawsze!
* * *
Główną bohaterką Wszystko poszło dobrze jest Emmanuele (w doskonałej kreacji Sophie Marceau), pisarka, którą poznajemy w bardzo szczególnym momencie. Dostaje wiadomość, że jej 85 letni ojciec Andre (fenomenalny André Dussollier) na skutek udaru w stanie ciężkim trafił do szpitala. Emmanuele razem z siostrą (bardzo dobra Géraldine Pailhas) natychmiast reagują, tak jak życzyłby sobie każdy rodzic w podeszłym wieku, oczekujący od swoich dzieci zainteresowania, troski, miłości. Pomocy. Wkrótce dowiadujemy się, że kondycja fizyczna Andre po przebytym udarze, choć – owszem – nieco się stale poprawia – jednak z racji na jego wiek, a przede wszystkim spustoszenia jakie poczynił w jego ciele wylew nie uczyni z mężczyzny na powrót kogoś kto będzie w pełni samodzielny, a przede wszystkim kogoś, kto będzie w stanie prowadzić życie takie, jakie prowadził do tej pory. Wraz z tym wszystkim co tego życia stanowiło największe smaki, przyjemności i atrakcje – choć już przecież „starcze”… A co więcej, i co najważniejsze, że Andre tego co się z nim stało po doznanym udarze mózgu – nie akceptuje…
Wszystko poszło dobrze skupia się na relacji Andre z jedną z jego dwóch córek – Emmanuele – właśnie. Która (odnoszą nas do tego reminiscencje do czasów jej dzieciństwa) od zawsze była mocno skomplikowana. W zasadzie Emmanuele dzieciństwo, owszem miała komfortowe – jeżeli chodzi o status majątkowy, ale szczęśliwym go nazwać – byłoby bardzo trudno. Z wielu powodów. Jednym z nich było skomplikowane i nieudane małżeństwo jej rodziców (w rolę żony Andre wciela się ikona francuskiej kinematografii – jak zawsze niezawodna Charlotte Rampling), a przede wszystkim zimny i krytyczny stosunek ojca do Emmanuele kiedy była dziewczynką, a potem nastolatką.
Ale Emmanuele ojca kocha. I to bardzo. Jest do niego silnie przywiązana, jest wobec niego nie tylko czuła, cierpliwa, ale zdaje się też być tym typem dziecka / córki, która choć dziś dorosła – na ojca patrzy stale i wciąż jak na figurę najważniejszą w życiu. Kiedy poznajemy bohaterkę – jest kobietą dojrzałą wiekiem, z poukładanym życiem zawodowym i prywatnym. Ale wciąż jest od tego ojca na jakiś sposób emocjonalnie zależna. Może dlatego, że zdaje sobie sprawę z tego, że choć nie był to ojciec „idealny” – to na jakiś sposób – jest to ojciec wyjątkowy. Któremu wiele, choćby intelektualnie zawdzięcza. Jaki by nie był – ojciec dbał o jej edukacje, starał się w niej na swój koślawy sposób wzniecić ambicje, uczynić z niej „najlepszą wersję” Emmanuel. A z pewnością zawdzięcza mu wykształcenie w niej wrażliwości artystycznej.
W tym miejscu zaznaczam od razu, że Ozon, szcześliwie dla swego najnowszego obrazu, nie udaje się w rejestry „psychoanalizy dla ubogich” (i chwała mu za to!). Raczej szkicuje rys sytuacyjny, rzuca światło. A te jest wiarygodne. Jako psycholożka wiem doskonale, że miłość do rodzica nie pochodzi z rejestrów „racjonalnych”. Można kochać i czuć bardzo głęboką więź (i często tak jest) z rodzicem obiektywnie – nieudanym. Trudnym, wymagającym, krytycznym, czy też nadmiernie kontrolującym…To banał, ale prawdziwy…
Pierwszą warstwę Wszystko poszło dobrze stanowi rzeczywistość Emmanuele, która całe dnie zajmuje się ojcem i jego stanem zdrowia, kamera śledzi jej rozmowy z siostrą, ich starania o to aby zająć się jego sprawami, których samodzielnie obecnie prowadzić już nie może, wizyty w szpitalu, czuwanie przy nim, spełnianie jego kaprysów, dogadzanie mu.To wszystko skutkuje oczywiście wielkim zmęczeniem, bo przecież Emmanuele musi to pogodzić z własnym życiem – zarówno zawodowym, jak i prywatnym. Ale dość szybko film weksluje w stronę, w której to co znane bardzo wielu ludziom na świecie, czyli borykanie się z chorobą i niedołęstwem starego rodzica – zamienia się w coś znacznie bardziej dojmującego, dramatycznego i psychicznie trudnego do udźwignięcia.
Andre – jak się okazuje – żyć w stanie w jakim się znalazł nie zamierza. I nie chce. Choć ma środki finansowe na tyle duże, że mógłby czekać na to aż „natura upomni się o swoje prawa” sama – w nader komfortowych warunkach. Oczekuje od Emmanuele, że pomoże mu „umrzeć z godnością”, czyli jednym słowem – znajdzie sposób na to, aby mógł z tego świata zejść na własne życzenie. Domaga się od córki, choć wie, że we Francji eutanazja jest nielegalna, by mu przeprowadzenie tego zabiegu umożliwiła…
I tak Wszystko poszło dobrze wkracza w rejestry, w których najnowszy film Ozona staje się niezwykle przejmującym i poruszającym „studium przypadku” – rozumianego dwojako – bo na poziomie formalnym i psychologicznym.
Emmanuele mierzyć się będzie bowiem z kwestiami czysto proceduralnymi, czyli tym czy w ogóle będzie to możliwe, i na jakich warunkach, a przede wszystkim ze sobą i swoimi uczuciami, brzemieniem odczuwanej odpowiedzialności, wagą decyzji i jej konsekwencjami psychologicznymi dla niej samej – jeżeli zgodzi się spełnić wolę ojca. Bo nie okazuje się ona jedynie kaprysem, czy też chwilową słabością, której uległ w początkach swego pobytu w szpitalu. Ale stałym, niezmiennym i nie podającym się perswazji pragnieniem by zakończyć swoje życie – na własne życzenie…
* * *
Chylę czoła przed tym jak świetnie udało się Francois Ozon’owi przedstawić tematykę poruszaną we Wszystko poszło dobrze. Obraz ten bowiem – będąc opowieścią o kwestiach „najgrubszego kalibru” jest nad podziw lekki (relatywnie rzecz ujmując rzecz jasna). A to dzięki temu, że przedstawia poruszane zagadnienie nie udając się wyłącznie w tony minorowe, a umiejętnie je przeplatając ironią, czułą empatią, a nawet kpiną. I jeszcze jedną rzeczą, która w zasadzie jest kwintesencją tego, za co kocham francuskie kino obyczajowe. Nie ma w nim grama histerii, darcia szat, demagogii, „stawania po właściwej stronie”, wielkich, pompatycznych czy jednoznacznie wartościujących scen i dialogów. To największa siła tego filmu!
Wszystko poszło dobrze zatem przedstawia w zasadzie starcie dwóch popędów: to, co nazywa się wolą życia, przeciwstawianą woli śmierci. Każdy człowiek się z nimi mierzy, prędzej czy później. I każdy człowiek ponosi konsekwencje swoich wyborów i / lub wyborów swoich najbliższych w tym zakresie. Tak to już jest…
A ponieważ jest to materia tak samo najdelikatniejsza, jak i najbardziej intymna z możliwych – dlatego też w zasadzie pozostaje tematem tabu. A że jest to tabu – najlepiej oddaje kwestia języka, sformułowań jakimi człowiek się posługuje. Wszyscy znamy, dekodujemy bezbłędnie powiedzenie: „chciał /a żyć za wszelką cenę”. Nieprawdaż?
A jednocześnie ten sam słownik, jako narzędzie ludzkiej mentalności, zwyczajów, religii i kultury wytworzył dla stanu przeciwnego, w jakim może się znajdować człowiek – czyli dla woli zaprzestania życia jedynie takie określenia jak: „odebrać sobie życie”; „targnąć się na swoje życie” czy też najprościej „samobójstwo”.
Z psychologicznego punktu widzenia motywacje i pobudki jakie towarzyszą wyrażanej woli śmierci to kwestia zasadnicza i kluczowa, ale ponieważ nie istnieje wyraźna, jednoznaczna granica dla ram – choćby czasowych dla tego stanu – dlatego też tak trudno o tym mówić, a tym bardziej podejmować decyzje, które są literalnie – ostateczne…
I w mojej subiektywnej ocenie Wszystko poszło dobrze zasługuje na podziw i na uznanie z tytułu tego, że potrafi o tych jakże niełatwych sprawach mówić na sposób ultra delikatny, subtelny, a jednak wybrzmiewający dojmująco i przejmująco.
Jestem na swój sposób wdzięczna Ozonowi, że jego film Wszystko poszło dobrze nawet jeżeli au passant, dzięki swej czułej i empatycznej perspektywie kieruje widza ku pewnym refleksjom i pytaniom. Na które rzecz jasna – jednoznacznych odpowiedzi najprawdopodobniej nikt z nas dziś nie ma. Być może nie będziemy ich nigdy szukać, a nawet jeżeli – być może i tak – nie znajdziemy. Ale te pytania tkwią w naszym gatunku, a z pewnością jeżeli nie we wszystkich to w bardzo wielu jego przedstawicielach – od dawna. To dla mnie bardzo wartościowe, że mogłam w jego filmie spojrzeć im „w twarz”…
Czym jest godność człowieka? Jak jest czy może być odczuwana? Jak bardzo choroba, niedołęstwo, bycie niesamodzielnym i niesprawnym fizycznie może z niej daną jednostkę obedrzeć i pozostawić z poczuciem, że czuje się swoim stanem dogłębnie upokorzona?
Czy jeżeli prawdziwa, głęboka miłość to pragnienie aby ten, kogo kochamy czuł się spełniony, spokojny, bezpieczny i szczęśliwy, to czy jego wola śmierci na własne życzenie wpisuje się w definicje naszej do tej osoby – miłości?
Do kogo należy śmierć jako „byt”? Do losu? Boga? Innych ludzi? Czy inni ludzie mają prawo „wiedzieć lepiej” jakie życie i jaka śmierć jest najlepsza dla drugiej osoby?
Czy można w imię miłości oczekiwać od najbliższych rzeczy, które są dla nich ciężarem? Kiedy? W jakich okolicznościach? Co może je uzasadniać? I czy w ogóle może?
Na te pytania Fraçois Ozon nie udzieli Wam we Wszystko poszło dobrze żadnej jednoznacznej odpowiedzi.
Ale z pewnością zostawi Was z odczuciem, że obejrzeliście film ważny i mądry, w którym widz zostaje zaproszony do dialogu. W tym – z własnymi przekonaniami…
***Wszystkie zdjęcia wykorzystane w tekście oraz przytoczony cytat pochodzą z materiałów prasowych dystrybutora filmu WSZYSTKO POSZŁO DOBRZE na rynku polskim: Aurora Films