26
maj
2015
196

Z okazji „dnia matki”…

Dzień Matki – wydaje się być w Polsce traktowany ze szczególną atencją, a nawet więcej  – z pewnym nabożeństwem. Nie szydzę – zaznaczam – a jedynie nakreślam kierunek tego tekstu.

Matka – to bowiem w naszym kraju “figura” o szczególnym znaczeniu społecznym. Można by powiedzieć, że najważniejszym. Historia i kultura traktowały ją przez wieki w sposób, który moim zdaniem jest na mapie Europy jednak unikalny. Bowiem “matka Polka” to jednak coś innego niż włoska “mamma”, hiszpańska “madre”, niemiecka “mutter” oraz anglosaska “mother”. Matka w Polsce to symbol – bardzo złożony.

Porzućmy jednak historyczne zaszłości i skupmy się na “dziś”. A dziś “bycie matką” jest – zadaniem dla Polek także bardzo niełatwym. Tylko z innych powodów niż kiedyś. Odnoszę wrażenie, że przez ostatnie ćwierćwiecze dokonał się gigantyczny skok z jednego krańca skali na drugi. 25 lat temu polska matka nie była podmiotem tak zmasowanego ataku medialnego, jak dziś. Obecnie jest języczkiem u wagi wszystkich dyskursów: sceny politycznej, pracodawców, stowarzyszeń feministycznych, organizacji społecznych, marketingu i reklamy. “Zawalona” natłokiem informacji, porad i wskazówek na temat tego jaka jest, być powinna, chciałaby być, do czego wypadałoby – aby aspirowała oraz jakie mogłaby mieć ambicje i marzenia…

Pamiętam bardzo dokładnie, jak w roku 1991 ukazało się amerykańskie wydanie Vanity Fair z “szokującym” zdjęciem okładkowym Demi Moore (będącej wtedy u szczytu kariery) w zaawansowanej ciąży. Autorką portretu aktorki była sama Annie Leibovitz. Teraz ten numer pisma jest sprzedawany na aukcjach dla kolekcjonerów – ale wtedy – Rany Boziu – ile było krzyku i wrzawy i to na skalę globalną: skandal, niesmaczne, itp. Itd.

demi

Minęło parę lat.. I co? No, to co zawsze – rzecz jasna. Okładka jest kultowa, “inspiracja” nią zatoczyła koło po wszystkich kobiecych pismach na całym świecie.

Dlatego też, z ciekawością przeczytałam o “perypetiach” – tym razem okładki – najnowszego, australijskiego wydania Elle. Jak pisze w swoim artykule, w którym tłumaczy się z podjętych decyzji naczelna miesięcznika: Justine Cullen – zdjęcie modelki karmiącej piersią czteromiesięcznego synka – “narodziło się” spontanicznie podczas sesji zdjęciowej na okładkę. Zrobiono przerwę w pracy, by Nicole Trunfio mogła nakarmić dziecko. A, że zdała sie wszystkim obecnym przy tym w studio osobom – w akcie tym niebywale piękna, jaśniejąca poświatą właściwą jedynie temu stanowi – zrobiono jej zdjęcie. Wyszło wspaniale. Jednakże, kiedy przyszło co do czego – naczelna Elle – kierując się zasadą “dobra wyższego” – czytaj: sprzedaży nakładu pisma – zdecydowała, że czerwcowe wydanie magazynu w wersji “na półkę sklepową” pójdzie jako “ubrane”, a jedynie subskrybenci otrzymają “karmiącą pierś”.

el0615cov_nic_FIN_mktP1el0615cov_nic_FIN_mktP2

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

No i sie narobiło! W Internecie i na forach zawrzało! I to w sposób – którego nikt nie przewidział. Otóż – nikt nie był oburzony okładką z karmiąca modelką, nikt nie zarzucał jej braku poszanowania “intymności” etc. Kobiety się wściekły za sztuczne kreowanie dwóch światów, bo te, które “musiały” kupić pismo w zwykłym – nie subskrybenckim obiegu – poczuły sie „zrobione w bambuko” – zarzucając magazynowi podwójne standardy moralności, a przede wszystkim to, że takim działaniem – sugeruje, że karmienie piersią powinno byc “skrywane”.

Dyskusja o podejmowanym już wielokrotnie temacie publicznego przyzwolenia na karmienie piersią, tego kto powinien o tym decydować, w jakich miejscach może się to odbywać, a w jakich nie etc. – rozgorzała na nowo.

Mnie szum medialny naokoło okładki Elle – osobiście – ucieszył. Uważam bowiem, że to czy kobieta powinna, czy nie powinna, karmić piersią w miejscach publicznych nie powinno podlegać moralnym ocenom. To powinien być wybór indywidualny matki karmiącej.

A – wyzłośliwiając się – chcę dodać – że zaprawdę mnie dziwi jak kogoś może widok kobiety karmiącej piersią szokować, czy też “zniesmaczać”. Ja, na przykład, bardzo nie lubię kiedy jestem zmuszona oglądać obcych sobie panów “odlewających się” pod płotami, w bramach, na skwerkach i przy parkowych krzaczkach. Niestety nie zdarzyło mi się, aby którykolwiek z nich mnie przeprosił za to, że “naraził mnie” na ten widok, kiedy na przykład wracałam ze sklepu do domu. Nie spotkałam się również z jakąkolwiek debatą publiczną na ten temat aspektów moralno – etycznych dotyczących aktu wyjmowania penisa na widok publiczny w celu oddania moczu…

No to jak to jest, do cholery?

You may also like

20 lat z nami i dla nas! – Millenium DOCS AGAINST GRAVITY 2023
HANIA RANI – Piano Day 2022 w ARTE.TV
https://www.fandango.com/tar-2022-228595/movie-photos-posters
FILMY NA KTÓRE CZEKAM W 2023
„PRIMA FACIE” – czyli o tym jak Jodie Comer podbiła świat teatru!

Skomentuj