21
paź
2022
32

ZDARZYŁO SIĘ

ZDARZYŁO SIĘ (L’Événement), Reż. Audrey Diwan; Scen.Audrey Diwan & Marcia Romano na podstawie powieści Annie Ernaux. Obsada: Anamaria Vartolomei, Kacey Mottet-Klein, Luàna Bajrami, Louise Orry-Diquéro, Louise Chevillotte, Sandrine Bonnaire, Anna Mouglalis, Francja, 2021

Nie mam słów podziwu i zachwytu! ZDARZYŁO SIĘ to film doskonały realizacyjnie, wspaniale zagrany i powalający poziomem narracyjnej precyzji w budowaniu napięcia! Mocny i odważny głos kina, które kocham i poważam szczególnie: artystycznego, zaangażowanego społecznie, feministycznego.  Zdarzyło się to obraz, który znamionuje wybitny talent jego reżyserki: Audrey Diwan. Chapeau bas!

Aż trudno w to uwierzyć, ale Zdarzyło się jest dopiero drugim filmem wyreżyserowanym przez Audrey Diwan. Dawno, ale to bardzo dawno temu – nie miałam do czynienia z obrazem tak doskonałym pod każdym względem w przypadku kogoś, kogo CV w fabule – jest tak skromne… 

Diwan jest Francuską o libańskich korzeniach, urodziła się w roku 1980. I zanim zajęło ją życie filmowca – studiowała dziennikarstwo i nauki polityczne. Przez wiele lat była dziennikarką magazynu „Stylist”, by z czasem zacząć współpracę ze światem kina w roli scenarzystki. Kooperowała między innymi z Cédrikiem Jimenezem przy „Marsylskim łączniku” (2014). Jako reżyserka zadebiutowała ledwie trzy lata temu filmem „ Mais vous êtes fous”. 

Diwan należy także do grona twórczyń filmowych ery po #metoo. Jest członkinią Collectif 50/50, francuskiej organizacji promującej równość kobiet i mężczyzn w przemyśle filmowym.

*    *    *

Już w swoim debiutanckim filmie „Mais vous êtes fous” przy którym Audrey Diwan także pracowała nad scenariuszem z Marcią Romano – dała światu znać, że interesuje ją jako twórczynię filmową kino tak bliskie jak się da historii „z życia wziętych”, a przede wszystkim, że interesuje ją kino, które w centrum uwagi stawia kobietę i jej perspektywę świata. Diwan w moim odczuciu fenomenalnie dobrze porusza się w rejestrach, które jak ulał pasują do najbardziej aktualnego dyskursu o kobiecości, czyli tego, który przestał być „wizerunkowy” (miód na moje serce), a zaczął być prawdziwy. Kobieta według Audrey Diwan jest bytem podmiotowym. Człowiekiem – a potem płcią. A to oznacza, że jest kimś, kto nie postrzega swojej kobiecości i źródeł osobistych satysfakcji jako immanentnie związanych z cudzymi (nie tylko męskimi) domaganiami – dyktowanymi przez rodzinę, społeczeństwo, kulturę i religię jaka ją otacza. Nie zgadza się „być kobietą” jakiej oczekuje się od niej by była. Chce być sobą, na własnych zasadach i żyć podług swoich, własnych, podmiotowych pragnień. 

Zdarzyło się  – to triumfator MFF w Wenecji, gdzie otrzymał złotego Lwa, uhonorowany przez jury MFF w Palm Springs, nominowany do do BAFTA, nagrody Cezara i nagrodzony Lumiere  i w dodatku (piszę to z największą radością) – jest oparty o autobiograficzną prozę tegorocznej noblistki w dziedzinie literatury: Annie Ernaux! A jest to pisarka, która całym swoim bogatym dorobkiem literackim daje od zawsze świadectwo prawdzie o skomplikowanych i trudnych wyborach życiowych i miłosnych, jakie są udziałem kobiet wyemancypowanych, a zmuszonych żyć w patriarchalnej kulturze. Gdzie tyle ich energii życiowej musi iść na nieustającą walkę o siebie w obliczu: mizogini, pogardy, umniejszania, stereotypizacji, braku zrozumienia i wsparcia…

Zatem napiszę to wprost: kiedy Diwan brała na warsztat powieść Ernaux – nie mogła w żaden sposób przewidzieć, że autorka książki, na jakiej bazowała przy pracy nad swoim drugim filmem za kilka lat zostanie uhonorowana najbardziej nobilitującą na świecie nagrodą dla pisarzy! W moim odczuciu jest to kolejny dowód jej niebywałego talentu oraz umiejętności czerpania inspiracji z tekstów literackich, które są uniwersalne, nośne, niezwykle ważne i kluczowe dla perspektywy postrzegania świata przez kobiety, które miały siłę i odwagę aby nie poddać się opresji patriarchalnej kultury i ceny jaką przyszło im za to zapłacić…

Autobiograficzna powieść tegorocznej noblistki zatytułowana „Les armoires vides”-  jak stwierdziła w jednym z wywiadów Audrey Diwan – wywołała u niej szok. Będąc dorosłą kobietą sądziła, że doskonale rozumie czym jest nielegalnie dokonywana aborcja. 

…Ale nagle uświadomiłam sobie autentyczny ogrom upokorzenia, przez który musi wtedy przejść kobieta. Chciałam, żeby po obejrzeniu mojego filmu każdy, niezależnie od płci, wieku, statusu społecznego, mógł poczuć rozpacz i cierpienie kobiety, której zabrania się decydować o własnym losie…

Audrey Diwan – reżyserka i współscenarzystka ZDARZYŁO SIĘ

*    *    *

Myślę, że gdyby nie fakt, że temat nielegalnej aborcji i dramatyzm sytuacji kobiet, które system aparatu władzy traktuje jak swoją własność i którym prawo odmawia możliwości decydowania o swoim ciele został już we współczesnym kinie społecznie zaangażowanym pokazany co najmniej kilka razy („Vera Drake” Mike’a Leigh’a z 2004;  „4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni” Cristiana Mungiu z roku 2007 czy też „Nigdy, rzadko, czasami, zawsze” Elizy Hittman z roku 2020) można by śmiało film Audrey Diwan nazwać nie tylko doskonałym, ale też przełomowym!

A to dlatego, że jego moc wyrazu jest porażająca! To obraz zrealizowany niezwykle wyważonymi i precyzyjnymi środkami. Bardzo przemyślany koncepcyjnie i taki, który widzami nie manipuluje. Nie ucieka się narracyjnie do rozwiązań z pogranicza patosu, ani łzawego współczucia. Jednym słowem „skleja” widza z bohaterką poprzez jej historię i to, przez co przechodzi – niejako niepostrzeżenie. Zachwyca mnie, że Diwan tak bardzo wspaniale udało się w Zdarzyło się przedstawić złożoność doświadczania kobiecości w najbardziej intymnym obszarze jej „ja” na sposób tak bardzo uniwersalnie bolesny –  z którym mogą współodczuwać wszystkie kobiety pragnące możliwości samostanowienia o decyzji czy zostać matką –  bez względu na to ile mają lat i czy mają dzieci czy nie…

Francja. Rok 1963. Do zamieszek studenckich w Paryżu i kulturowej rewolty zwanej Marcem 1968 – jeszcze kawał czasu z młodego życia studentki o imieniu Anne (czytajcie mi z ruchu ust: w obłędnie wspaniałej kreacji aktorskiej Annamarii Vartolomei!). A jeszcze dalej do roku 1971, kiedy to największe francuskie gwiazdy i osobistości publiczne (między innymi pisarki: Simone de Beauvoir, Marguerite Duras, Françoise Sagan; aktorki: Catherine Deneuve, Jeanne Moreau, Marina Vlady, Marie Pillet oraz jedna z najsłynniejszych francuskich reżyserek: Agnès Varda) podpisały słynny Manifest 343, w którym publicznie przedstawicielki „płci pięknej” przyznały się do dokonania nielegalnej aborcji.

Tekst manifestu kobiet, w kraju w którym aborcja była nielegalna i karana więzieniem napisała pierwsza guru feminizmu: Simone de Beauvoir i zaczynał się on tak:

Każdego roku milion Francuzek poddaje się zabiegowi aborcji.
Ryzykują zdrowie i życie, gdyż skazano je na dokonywanie aborcji w ukryciu, mimo iż sam zabieg przeprowadzony pod właściwą kontrolą lekarską należy do jednego z najprostszych.
Francja milczy nad losem tych milionów kobiet.
Oświadczam, że jestem jedną z nich. Oświadczam: Ja też usunęłam ciążę.
Żądamy wolnego dostępu do środków antykoncepcyjnych. Żądamy prawa do aborcji…

Anne (jeszcze raz to podkreślę – warta wszystkich nagród filmowych świata, wspaniała kreacja aktorska Vartolomei!) studiuje literaturę na jednym z francuskich uniwersytetów. W zasadzie jest na ich ukończeniu, bo od uzyskania dyplomu dzieli ją kilka miesięcy i końcowe egzaminy. Anne pochodzi z niezamożnego domu, jej rodzice żyją bardzo skromnie z prowadzenia oberży na wsi pod miastem. Jest córką ludzi, którzy pokładają nadzieję na awans społeczny ich jedynaczki i wspaniałe wyniki na studiach, jakie uzyskuje Anne – napawają ich dumą. Możemy się jedynie domyślać, że dziewczyna ma skromne stypendium, bo mieszka w żeńskim akademiku i nie stać jej na żadne ekscesy, poza sporadycznymi wypadami w gronie najbliższych przyjaciółek do położonej nieopodal campusu knajpy, gdzie odbywają się w weekendy potańcówki na które przychodzą studenci innych wydziałów jej uczelni, jak i w ogóle inni mężczyźni. Studia, są owszem koedukacyjne, ale poza aulą wykładową  gdzie odbywają się zajęcia – świat młodych kobiet i młodych mężczyzn to zupełnie dwa różne światy…

Anne jest nie tylko bardzo inteligentna, zdolna i pracowita, jest też ambitna. Jej marzeniem jest kariera akademicka. A profesorowie, bardzo zadowoleni z jej wyników w nauce otwarcie sugerują, że kariera zawodowa stoi przed nią otworem.

Co ważne dla przedstawianego rysu osobowościowo – charakterologicznego bohaterki – Anne jest dojrzała emocjonalnie, bardzo poukładana sama ze sobą. Wie czego chce, do czego dąży. Od początku rysowania tej postaci poprzez scenariuszową narrację – wiemy, że nie jest typem młodej kobiety, która łatwo zmienia zdanie, kieruje się opiniami innych czy ulega wpływom lub namowom. 

Jednak (och! niech choć jedna z Was – czytelniczek tego tekstu – rzuci kamieniem – która nigdy w młodości nie drżała z przerażenia w sytuacji „spóźniającego się okresu”), Anne konstatuje, że taka sytuacja ma właśnie miejsce w jej życiu…Wizyta u lekarza rodzinnego, rzekomo z powodu „słabego samopoczucia” kończy się werdyktem: jest w ciąży. To dopiero kilka tygodni. Początki. Ale lekarz nie zostawia jej złudzeń. On nic nie zrobi. Choć jest to lekarz pełen współodczuwania i lekarz z grupy tych, którzy rozumieją złożoność i trudność jej położenia – tym bardziej że zna ją od dziecka…

Ale prawo – jest prawem. Nie pomoże jej. Grozi mu za to więzienie. Co grozi Anne za podjęcie próby nielegalnej aborcji? – nie tylko wydalenie ze studiów, ale także więzienie…

Anne nie chce być matką. Nie teraz. Nie w sytuacji kiedy jej przyszłość właśnie się zaczyna, uchylając przed nią drzwi do życia o którym marzy, dla którego ziszczenia poświęciła tak wiele lat pracy i konsekwencji w dążeniu do jego realizacji. 

Zdarzyło się – rozpisane na kolejne tygodnie / rozdziały opisujące jej zmagania z faktem, że nie chce donosić ciąży – oglądałam na ściśniętym brzuchu, z oczami zaszklonymi z poczucia empatycznej goryczy i przerażenia… 

Forma jaką nadała treści swego filmu Audrey Diwan jest tak bardzo mocna i zawłaszczająca widza – właśnie dlatego – że przypomina w konwencji thriller. Groza rośnie i pęcznieje razem z brzuchem Anne. A jednak – jednocześnie – jest to obraz który nie osuwa się w ten gatunek, a jedynie balansuje na jego krawędzi. Jeżeli miałabym wskazać jedną jedynie rzecz, jaka mnie w filmie Zdarzyło się od strony narracyjnej zachwyciła absolutnie, poza rzecz jasna kreacją Vartolomei w roli głównej – to jest nią właśnie ta niezwykle dojrzała, a jednocześnie porażająco bolesna w oglądaniu – umiejętność Audrey Diwan do stworzenia klimatu tego obrazu. Ma on charakter w zasadzie para-dokumentalny, choć jest czystej postaci dramatem psychologicznym o bardzo precyzyjnym, acz subtelnym rysunku! Chapeau bas!

Na wielkie uznanie moim zdaniem zasługuje w Zdarzyło się praca obu scenarzystek oraz doskonale dobrana obsada, która „ma co grać”. To jest film bez jednej zbędnej linijki dialogowej – słowa towarzyszące scenom są w nim cięte niczym chirurgicznym skalpem, wydobywając z wybitnej prozy – samo jej sedno. Erzac. We mnie to budzi najwyższy rodzaj szacunku. A nawet rodzaj bałwochwalczego uwielbienia! 

AnneMarii Vartolomei towarzyszą na ekranie (w rolach drugoplanowych) dwie doskonałe aktorki z tzw. średniego pokolenia. I są to świetnie poprowadzone obsadowe decyzje. W rolę matki Anne: Gabriellę wciela się sama Sandrine Bonnaire, a w rolę Madam Rivière z kolei, która w mieście gdzie studiuje Anne zajmuje się pomaganiem kobietom chcącym usunąć niechcianą ciąże – Anna Mouglalis. 

*   *   *

Nie byłabym sobą, gdybym choć nie spróbowała skonkludować moich osobistych wrażeń z obejrzenia filmu Zdarzyło się… Choć obraz ten ich nie potrzebuje. Niezwykle rzadko zdarza mi się siadać do pisania recenzji filmu, o którym mam tak jednoznacznie dobre zdanie. Pod każdym względem. Bo Zdarzyło się jest w moim odczuciu obrazem doskonałym warsztatowo. Nie ma w nim niczego, do czego – od strony kinematograficznej – mogłabym się jakkolwiek „przyczepić”. To dzieło wspaniałe i pełne. 

Niemniej, oczywiście mam świadomość, że jest to dzieło, które porusza kwestie z rejestrów zwanych „światopoglądem”. Tak. owszem. I to w sposób jednoznaczny. Ja ten światopogląd podzielam. I nie boję się go wyrazić w tym tekście. Ani nigdy nie bałam w życiu prywatnym. Jestem feministką. Ale przede wszystkim jestem kobietą, która nie uznaje systemowej opresji i konstytuowanego przez lobby „prawdziwych mężczyzn” prawa do decydowania o moim ciele i pozbawiania mnie godności samostanowienia w tym zakresie. 

Zdarzyło się – patrząc na ten film z perspektywy społecznej i politycznej nie tylko w naszym kraju – jest opowieścią uber boleśnie aktualną. W której (za co jestem zarówno noblistce Annie Ernaux, jak i reżyserce oraz współscenarzystce Audrey Diwan niezwykle wdzięczna) – udało się niejako en passant zawrzeć przesłanie rozświetlające ten niewesoły film – światłem nadziei. A jest nim kooperacja kobiet, ich wielka zdolność do empatii, czułego zrozumienia dla nie zawsze podzielanej osobiście perspektywy, poczucie siostrzeństwa – czasami nawet „wbrew sobie”.

Bo żadna z nas nie urodziła się kobietą, ale każda z nas w każdej epoce chce być kobietą podług siebie, swoich planów i marzeń…

 

*** Wszystkie zdjęcia wykorzystane w tekście pochodzą z materiałów prasowych dystrybutora filmu ZDARZYŁO SIĘ na rynku polskim: Aurora Films

You may also like

PERFECT DAYS
NIEBIESKOOKI SAMURAJ
BĘKART
PAMIĘĆ

Skomentuj