11
mar
2020
30

ZDRAJCA


ZDRAJCA (IL TRADITORE). Reż. Marco Bellocchio; Scen. Marco Bellocchio, Valia Santella, Ludovica Rampoldi, Francesco Piccolo; Wyk. Pierfrancesco Favino, Luigi Lo Cascio, Fausto Russo Alesi, Fabrizio Ferracane, Włochy / Francja / Niemcy / Brazylia, 2019

Wśród wielu filmów poświęconych włoskiej mafii ZDRAJCA zapisze się jako ten, który w wyjątkowo pełny sposób opowiada o niej jako systemie sprawowania władzy, korumpowania, zawłaszczania i niszczenia ludzi. Nie zaś jako film o gangsterach. Epicką, genialnie zobrazowaną opowieść o tytułowym Zdrajcy ogląda się z poczuciem podziwu dla jej rozmachu, tak w ujęciu stricte kinematograficznym jak i psychologicznym oraz socjologicznym. ZDRAJCA to wielkie kino!

Ikonicznych, uwielbianych i kochanych po dziś dzień filmów o włoskich mafiosach powstało do tej pory bardzo wiele. Jak na kinomaniaczkę przystało znam większość klasyków z “Ojcem chrzestnym” i “Chłopcami z ferajny” na czele – na pamięć. Co znamienne – jako przedstawicielka pokolenia urodzonego w PRL – wybitne dzieło Coppoli obejrzałam będąc jeszcze dzieckiem (nie miałam pewnie więcej niż 12 lat), bo “dawali w TV”. Książkę Mario Puzo, na podstawie której powstał scenariusz, przeczytałam znacznie później. Piszę o tym dlatego, że w zasadzie, do czasu kiedy stałam się metrykalnie dorosła – zjawisko zwane „mafią” – uklepało się w mojej głowie właśnie za sprawą kina amerykańskiego. A to kino jednak skupiało się na niej z perspektywy, która była bardzo wycinkowa. I co tu dużo kryć kreowała postaci takie jak Don Vito Corleone “capo di tutti capi” na postaci fantazmatycznie fascynujące  i mocno “odrealnione” od esencji funkcjonowania sycylijskiej La cosa nostra.

Pamiętam jak dziś, że po raz pierwszy zdałam sobie sprawę z tego, że włoska mafia jest czymś znacznie większym niż zorganizowana przestępczość oparta o klany, kiedy w 1992 roku wszystkie media na świecie (polskie również) trąbiły przez dni całe o udanym zamachu bombowym na Giovanniego Falcone. A było to po upływie prawie dekady od kiedy ten wybitny sędzia śledczy i prokurator w jednym stanął na czele sztabu antymafijnego. W wyniku jego pracy doszło do tzw. Makisprocesu – największego w historii Republiki Włoskiej procesu sądowego wymierzonego w zorganizowaną przestępczość. Będącego jedynym jak do tej pory tak spektakularnym triumfem wymiaru sprawiedliwości w walce z sycylijską mafią. W którym doszło do skazania 362 jej członków. Tego samego procesu, którego przebieg będzie stanowił część filmu Marco Bellocchio pt. Zdrajca.

Jak to możliwe, zadawałam sobie pytanie – że zginął człowiek, który był wtedy dyrektorem departamentu Spraw Karnych Ministerstwa Sprawiedliwości we Włoszech. Miał przydzieloną całodobową ochronę i wszędzie poruszał się w kolumnie pancernych i kuloodpornych aut?

Nie o tym opowiada film Zdrajca. Ale poniekąd na to pytanie odpowiada. I doskonale dobrze nie tyle wyjaśnia, co wręcz wizualizuje kilka pojęć, które z mafią się kojarzą. A są kluczowe dla tego, aby zrozumieć czemu mafia sycylijska nazywana jest także “mackami ośmiornicy”.

Cosa Nostra – chociaż słowo „mafia” używane jest przede wszystkim przez media i opinię publiczną, jej członkowie mówią o sycylijskiej organizacji jako o „naszej sprawie”.

Famiglia – rodzina, zwana również klanem. Podstawowa jednostka organizacyjna mafii.

Cosca – inny termin dla rodziny, dosłownie „karczoch”. Podobnie jak w przypadku karczocha, poszczególne warstwy rodziny trzymają się razem i chronią życiodajny rdzeń.

Lupara bianca – morderstwo, gdzie szczątki ofiary są pochowane w niedostępnym miejscu, wlane do betonu, rozpuszczone, lub w inny sposób usunięte, dzięki czemu ciało nigdy nie zostanie znalezione.

Omertá – zmowa milczenia, której musi przestrzegać każdy członek organizacji. Jest ważna do końca życia i nie ma od niej wyjątków. Jej złamanie podlega karze śmierci.

*    *    *

Zdrajca – najnowszy obraz jednego z najważniejszych reżyserów kinematografii włoskiej Marco Bellocchio („Pięści w kieszeni”; „Witaj nocy”), był filmem konkursowym, nominowanym do Złotej Palmy na zeszłorocznym MFF w Cannes. Gdzie spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem zarówno krytyków filmowych, jak i widzów.

Zupełnie się temu nie dziwię, bo Zdrajca, nad którym Bellocchio pracował wiele lat –  jest obrazem opartym na faktach. I w zasadzie ma charakter paradokumentalny, a jednocześnie jest opowiadany na sposób przypominający powieściowy fresk. Główną oś narracji Zdrajcy stanowi postać Tomasso Buscetty (1928 – 2000) jednego z czołowych i niezwykle ważnych członków sycylijskiej mafii (rewelacyjny Pierfrancesco Favino). Tego właśnie, którego zeznania obciążające najważniejsze postaci La cosa nostra zadały mafii cios w tzw. Maksiprocesie.

Zdrajca to doskonały tytuł dla tego filmu, w którym pytanie o to czemu Buscetta złamał omertę – mając pełną wiedzę na temat tego czym to grozi – wpisane zostało w szerokie ramy. Rozważania nad tym czym jest wierność ideałom. Czym jest pojęcie honoru i godności osobistej. Jak i nad tym jak bardzo żądza zemsty władać może ludźmi… A każdym z nich Zdrajca zajmuje się w sposób niejednoznaczny, raczej zostawiający pole do refleksji. I każący się zastanowić nie tylko nad motywacjami głównego bohatera, ale nad fenomenem mafii sycylijskiej jako pewnej formacji społecznej.

Recenzja filmowa to niestety nie jest właściwe miejsce na zdobywanie szerszej wiedzy z pozafilmoznawczego zakresu… Ciekawi historii camorry, a przede wszystkim kulturowych, historycznych i politycznych uwarunkowań dla powstania La cosa nostra – mafii rodem z Sycylii, która wzrosła w najbiedniejszym regionie Italii po II wojnie światowej – mogą znaleźć wiele doskonałych opracowań książkowych na ten temat…

Bellocchio je jedynie zarysowuje. Tzw. mafia sycylijska u swych podstaw ukonstytuowała się jako “podziemna organizacja” w odpowiedzi na gigantyczną nierówność klasową w powojennych Włoszech. W najbiedniejszym, z najniższym poziomem wykształcenia, najbardziej maczystowskim i brutalnym regionie tego kraju. Regionie fanatycznie religijnym, w którym wiara katolicka i kościół pełniły rolę swego rodzaju „cenzora” ludzkiej moralności na najbardziej prymitywnym z poziomów. Regionie, w którym rodzina była zawsze największą wartością. Mafia zbudowała swoją potęgę na rekrutach (dlatego najniższy stopień w jej szeregach to tzw. żołnierz), którym gwarantowała najczęściej jedyny dostępny dla nich awans społeczny. I możliwość wzbogacenia się. Wymagała “jedynie” bezwzględnej lojalności i posłuszeństwa, dostarczając jednocześnie jej członkom poczucie bycia zaopiekowanymi i chronionym przez tę wielką „mafijną familię” w opozycji do państwa i jego władzy, którego to aparat wykonawczy w swoich poczynaniach (często nawet niepiśmienną) biedotą z południa Włoch – zupełnie się nie interesował… A której to właśnie mafia zapewniała symboliczny status społeczny. I tak jak w “formalnych rodzinach” z „lepszych warstw” – mających na to możliwości finansowe – świętowanie urodzin, ślubów, chrzcin i komunii. Razem z swoimi członkami bawiąc się i pijąc. I w której – tak jak w kościele – po wyznaniu „prawdy i całej prawdy” można było znaleźć łatwe odpowiedzi na swoje rozterki. Dostać poradę. I „rozgrzeszenie” z większych i mniejszych grzechów natury prywatnej, o ile obieca się poprawę. Razem z tą rodziną przeżywając swoje dole i niedole. I będąc z nią na dobre i na złe…

W mafijnych szeregach obowiązywała ścisła hierarchia władzy i wpływów, a przywódcy konkretnych frakcji sycylijskiej mafii byli ze sobą związani paktami. Które w początkach funkcjonowania La cosa nostra były respektowane. Tak samo jak obowiązujące je pewne niepisane reguły, takie jak nietykalność kobiet i dzieci. Ale po latach rośnięcia w potęgę, w czasach kiedy mafia sycylijska przejęła większość  rynku narkotykowego na świecie – La cosa nostra stała się tym czymś, co Buscette zaczęło uwierać coraz bardziej…

*   *   *

Akcja Zdrajcy zawiązuje się w momencie kiedy na Sycylii trwa walka pomiędzy dwoma klanami / obozami: “Porta Nuova” (do której należał Buscetta) a “Corleone” – któremu przewodził pozbawiony wszelkich zasad i skrupułów Salvatore “Toto” Riina (Nicola Cali).

Bellocchio maluje postać Buscetty bardzo niejednoznaczną, zniuansowaną kreską. Z jednej strony to dojrzały wiekiem mężczyzna, ujmujący w sposobie bycia, zdecydowanie inteligentny i błyskotliwy. Który zdaje się robić wrażenie kogoś, komu przemoc fizyczna jest (już?) nie w smak. A zwłaszcza kiedy nie jest koniecznością. Jego rola zasłużonego, bardzo ważnego członka La cosa nostra wydaje się mu w pełni odpowiadać. Jest pewnie od dłuższego już czasu kimś, kto nie musi osobiście sobie “brudzić rąk”. Jedynie pociąga za odpowiednie sznurki, jeżeli chodzi o dbanie o mafijne interesy.

Buscetta od jakiegoś już czasu przebywa głównie w Brazylii, w Rio de Janeiro. Tam, na miejscu zajmuje się „międzynarodowymi interesami mafii” i prowadzi luksusowe życie w willi z bajecznym widokiem na miasto, mieszkając z dużo młodszą, piękną partnerką (Maria Fernanda Candido) i zrodzonymi z tego związku dziećmi. Dwóch dorosłych synów, z niechcianą już sycylijską żoną – porzucił i zostawił samopas w Palermo…

Ale choć tak daleko od rodzimej Italii – walka o wpływy i władzę pomiędzy klanami, które rządzą Sycylią, a on – jak się okazuje – należy do tego słabszego – będzie mieć wpływ i na jego życie. Zdrajca tego wątku nie wyjaśnia, zostawiając go domysłom widzów – jak doszło do tego, że Buscetta zostaje z Brazylii deportowany mocą nakazu ekstradycji. Zaczynają się przesłuchania, grozi mu więzienie (w którym zresztą do tej pory wielokrotnie odsiadywał dłuższe wyroki – zawsze wychodząc na wolność i zawsze będąc lojalnym wobec swoich bossów, których nigdy wcześniej nie “wysypał”). A teraz, nagle, podczas kolejnych przesłuchań prowadzonych przez sędziego Falcone (Fausto Russo Alesi) – decyduje się na współpracę z wymiarem sprawiedliwości w zamian za zostanie świadkiem koronnym i dożywotnią ochronę.

Zdrajca opowiada zatem właśnie o tym jak i dlaczego Buscetta swoimi zeznaniami pogrążył wszystkich sobie znanych, najważniejszych ludzi z sycylijskiej mafii…

Belloccchio przedstawia go jako postać złożoną psychologicznie. I niełatwą do jednoznacznej oceny. Z jednej strony jest to bowiem postać mężczyzny, o którym można śmiało powiedzieć, że jest zarówno cyniczny, bezwzględny, jak i zdolny do przemocy. A z drugiej zaś strony – jest przedstawiony jako ktoś posiadający “kręgosłup moralny”. Poczucie własnej godności. I swego rodzaju – kodeks honorowy. Buscetta jak twierdzi – zdradza – bo poczuł się zdradzony. Nie do takiej La cosa nostra się werbował. Nie taka mafia go wychowała, jak ta, która rządzi obecnie. Ta, która morduje bezustannie każdego za najmniejsze przewinienie, która przelewa morze krwi, w odwecie za cokolwiek. Która dopuszcza się nawet morderstw na niewinnych kobietach i dzieciach.

To czym stała się sycylijska mafia wydaje się Buscette po prostu już brzydzić. I nawet jemu, który z pewnością wiele obrzydliwości widział oraz sam popełnił zdaje się czymś, czego nie ma już chęci dźwigać. W czym nie chce już uczestniczyć. Co przestał rozumieć. I z czym nie chce mieć już nic wspólnego.

Ale czy to jedyne powody? Bellocchio Zdrajcę skonstruował nad podziw wspaniale, bo jego najnowszy obraz jest bardzo niejednoznaczny w diagnozie motywów głównego bohatera. Którego współpracę z Falcone i wymiarem sprawiedliwości jako czynu bohaterskiego nie przedstawia, a raczej jako akt wściekłej desperacji. Coś w rodzaju rzucenia się w odmęty spienionej rzeki, w której ujrzał ostatnią deskę ratunku dla swojego człowieczeństwa. Pytanie o to, czy zostanie “Zdrajcą mafii” nie było powodowane głównie jednak osobistą vendettą dalej kołacze mi się po głowie…

Buscetta jest za stary, za bardzo doświadczony i za cyniczny aby nie wiedzieć, że złamanie omerty, nawet – przy zabezpieczeniu jakie ma zagwarantowane ze strony amerykańskich służb wywiadowczych do spraw walki z przestępczością zorganizowaną i status świadka koronnego – de facto do końca życia uczyni go kimś, kto się będzie obawiał zamachu na swoje życie. Gdziekolwiek by się nie skrył. I jakiejkolwiek “nowej tożsamości” by nie posiadł…

Nie wiem jak ci z Was, którzy zdecydują się Zdrajcę obejrzeć go zinterpretują na własny użytek. Mnie pozostawił z wieloma otwartymi pytaniami w głowie. I z pewnością z kilkoma obrazami, które zrobiły na mnie piorunujące wrażenie! I żaden z nich (o paradoksie) nie jest tym najbardziej okrutnym (a jest w tym filmie – lojalnie ostrzegam – kilka scen bestialskiej wręcz przemocy!).

Nigdy w życiu nie zapomnę scen z sądu, które ukazują zachowanie dawnych “przyjaciół” Buscetty z La cosa nostra, ludzi których znał od zawsze, którzy twierdzili, że jest dla nich jak “rodzina”…

Jak i sceny wykonania pewnej żwawej pioseneczki, w oryginale śpiewanej przez Toto Cutugno (taki włoski odpowiednik wielce znanego polskiego piosenkarza disco polo), pod tytułem “L’italiano”. Uwielbianej przez miliony Włochów, a mojemu pokoleniu znanej z dzieciństwa z radyjka i szkolnych dyskotek, której wers “sono un Italiano. Italiano vero” – został zamieniony na “sono un SICILIANO. SICILIANO VERO”…

Zdrajca to film, o którym pisało mi się bardzo niełatwo. Bo też to wyjątkowy film. Niby – pozornie dość “łatwy w odbiorze”, a jednak do interpretacji cholernie trudny – bo zbyt niejednoznaczny. Bardzo głęboki w panoramicznym ujęciu tematu tak ogromnego i ważkiego jak „mafia”. I zbyt wielowarstwowy – abym mogła się pokusić o jakąś konkluzję. Po obejrzeniu go naszła mnie bowiem taka refleksja, że w zasadzie dawno nie widziałam obrazu tak wspaniale dotykającego kilku niezwykle istotnych kwestii – naraz. I zrobionego z takim wielkim intelektualnym rozmachem. Na poziomie tzw. tła wydarzeń Belloccchio maluje nam Zdrajcę niczym kronikarz dziejów, historyk, dokumentalista. Na poziomie opowieści o swoim głównym bohaterze jak powieściopisarz, który stara się go zrozumieć. Niejako “wejść w jego buty”, przyjrzeć mu się może nie z czułością, ale z pewnością z jakimś rodzajem empatii. A na metapoziomie – czyli jako reżyser z Italii, który jej fragment nam przedstawia – jako ktoś, kto jest targany gniewem, a nawet wściekłością na swoją ojczyznę! Tę wizerunkową “Bella Italia”. Która w jego oczach – u swych korzeni – jest szpetna i zatruta. Tak strasznie, od tak dawna skorumpowana od nizin społecznych do najwyższych „elitarnych” poziomów władzy państwowej, przesiąknięta okrucieństwem i prymitywnymi żądzami. Na jakiś sposób wciąż dzika, nieumiejąca zapanować nad namiętnościami i najbardziej niskimi z pobudek, które rządzą ludźmi. Niemalże – zwierzęca.

W Zdrajcy najniższe miesza się z wysokim i chęcią bycia jednak ponad to co najniższe. Wysokie reprezentuje sędzia Falcone. A wyższe ponad La Cosa Nostra – Buscetta. A może jednak nie? Może to tylko fasada. Zmyła. Może Buscetta był nieodrodnym synem mafii, na tyle przebiegłym i sprytnym aby wiedzieć, że po deportacji z Brazylii najlepsze co go może już jedynie czekać w życiu to “naturalna śmierć w swoim łóżku”?

Ja nie umiem na to pytanie sobie odpowiedzieć do dziś 🙂

*** Wszystkie zdjęcia zamieszczone w tekście pochodzą z materiałów prasowych dystrybutora filmu ZDRAJCA na rynku polskim: Gutek Film

You may also like

BĘKART
PAMIĘĆ
STREFA INTERESÓW
CZASEM MYŚLĘ O UMIERANIU

Skomentuj