3
sty
2018
32

PARTY

PARTY (The Party), Reż & Scen. Sally Potter. Wyk. Christin Scott Thomas, Patricia Clarkson, Bruno Ganz, Cherry Jones, Emily Mortimer, Cillian Murphy, Timothy Spall. Wielka Brytania, 2017

Ale petarda z tego PARTY! Olala! Najnowszy obraz brytyjskiej pionierki wśród kobiet reżyserek, autorki kultowego “Orlando” – Sally Potter – oglądałam z tak dziką przyjemnością, że aż sama gęba mi się śmieje na myśl o tym, że tym filmem otworzyłam sobie kinowy – nowy – 2018 rok!

A jest to obraz z gatunku tych, które cenię i kocham szczególnie. Artystyczny, autorski, kameralny, obyczajowy, z wyśmienitym scenariuszem, brylantowymi dialogami i doskonałym aktorstwem.

Party to rodzaj hybrydy gatunkowej: zamknięty w jedności miejsca, akcji i czasu (jak z najlepszych tradycji teatralnych) trochę dramat, trochę komedia (bardzo brytyjska w swym, przeze mnie kochanym zjadliwo-sarkastycznym humorze), trochę farsa polityczna.

Tytuł też ma świetny! “The party” to po angielsku zarówno przyjęcie / impreza jak i partia.

Ale najważniejsze jest to, że Party to kinematograficzna perełka! Istny klejnocik, którego odnalezienie na ekranach – gorąco Wam polecam. Wydaje się być niewielki… ale olśni was swoją inteligencją, błyskotliwością i precyzją wykonania – zaręczam. I jak już go zaczniecie oglądać – to zabłyśnie nie raz, oj zabłyśnie!

PARTY_PLAKAT1

Party zaprezentowane zostało na zeszłorocznym  Berlinare, w konkursie głównym i otrzymało nagrodę Gildii Filmowców.

W swoim najnowszym filmie, Sally Potter zbudowała narrację, na wzór jednoaktówki, której nie powstydziliby się najlepsi autorzy sztuk teatralnych, z Tomem Stoppardem, czy Anthony Schefferem na czele (jest zarówno reżyserem, jak i autorką scenariusza). Którą w dodatku maluje za pomocą świetnych, czarno-białych zdjęć, w wykonaniu rosyjskiego operatora Aleksieja Rodionova. A w szczególny zachwyt wprawił mnie fakt, że brytyjska twórczyni wykonała kawał rewelacyjnej narracyjnie, genialnie wysentyzowanej dramaturgicznie roboty w 70 minut (sic!) W świecie w którym żyjemy, a w którym kinematografia (bardzo nierzadko!) potrafi trzymać nas w fotelach ponad 2 godziny “po nic” – jej umiejętność przykucia mojej uwagi, zbudowania suspensu, cudownego prowadzenia przez jego detale i zaskoczenia w finałowej scenie – w 1/2 czasu, który innym służy jedynie do tego, by narastała we mnie wściekła irytacja z powodu bólu du** co najmniej – skłania mnie do pochylenia czoła przed Party – tym bardziej!

*   *   *

153.tiff. jpg

Janet (bardzo dobra Christin Scott Thomas) organizuje domowe przyjęcie w gronie najbliższych, aby uczcić swój wielki zawodowy sukces – właśnie otrzymała tekę ministra zdrowia w brytyjskim rządzie. W dodatku – jako członkini partii opozycyjnej! Jest to sukces spektakularny. Z pewnością taki, o którym można powiedzieć, że stanowi wybitnie dużo jeśli idzie o tzw. karierę w polityce.

Wśród jej gości są sarkastyczna April, jej od lat najbliższa przyjaciółka – f e n o m e n a l n a Patricia Clarkson (w tym miejscu muszę dodać osobistą dygresję – ta absolutnie wspaniała aktorka amerykańska, nominowana jedynie raz do Oscara (ykhm), jest od lat przeze mnie podziwiana! Grywa głównie role drugoplanowe, ale jak! Mistrzyni!) oraz jej mąż Gottfried (Bruno Ganz), zwolennik medycyny alternatywnej, parający się zawodem “lifecoucha”; para wyzwolonych lesbijek – Martha (Cherry Jones) oraz jej o kilkanaście lat młodsza partnerka Jinny (Emily Mortimer) oraz dziwnie nerwowy i spięty bankier Tom (Cillian Murphy), który “na wejściu” zbyt dużo czasu poświęca tłumaczeniu się z tego, że jego żona się nieco spóźni. A następnie prawie biegiem rusza do toalety, gdzie zaczyna imprezę od wciągnięcia kreski kokainy. Tymczasem mąż gospodyni, Bill (doskonały Timothy Spall), zdaje się kompletnie niezainteresowany całą sytuacją. Siedzi na wpół osowiały, a na wpół odrętwiały na środku salonu, bez słowa sączy wino i tylko od czasu do czasu puszcza ulubione kawałki muzyczne z płyt winylowych.
Nie wygląda to wszystko na przyjęcie, którego atmosfera będzie służyć doskonałej zabawie…tym bardziej, że od samego początku widzimy, że każdy z uczestników tego party niby bierze w nim udział by uczcić sukces bliskiej osoby… ale jednak przede wszystkim jest zajęty głównie sobą i swoimi sprawami…

TIMOTHY SPALL as BILL, CILLIAN MURPHY as TOM, EMILY MORTIMER as JINNY, and PATRICIA CLARKSON as APRIL.

TIMOTHY SPALL as BILL, CILLIAN MURPHY as TOM, EMILY MORTIMER as JINNY, and PATRICIA CLARKSON as APRIL.

371.tiff

*   *   *

Trzeba być wyjątkowo sprawnym reżyserem – by ująć tak zgrabnie sedno sytuacji, która jest upiorna i komiczna zarazem – jak ta, zawarta w fabule Party! Obraz ten bowiem stanowiąc rodzaj komedio-dramatu rodem z teatralnych rejestrów, jest przede wszystkim wiwisekcją świata ludzi, którzy stanowiąc reprezentantów wyższej klasy średniej, będąc absolwentami najlepszych uniwersytetów, intelektualistami, elitą – znaleźli się obecnie w epicentrum kryzysu świata zachodniej cywilizacji i europejskiej polityki, w której liberalna i lewicująca myśl ludzka, wraz z ideami, w jakie wierzyli jako młodzi ludzie, roztrzaskuje się w zderzeniu z ich własnym, jakże – fasadowym i wypełnionym hipokryzją życiem!

Potter sportretowała świat przedstawicieli establishmentu, w wydaniu “domowym”, nie zaś w elitarnych rolach społecznych – w sposób, który często budzi histeryczny śmiech (kilkakrotnie obśmiałam się do łez!) lub poczucie skrępowania  – jeśli idzie o zwyczajność ich przywar, wad i słabości.

Wiedza, wykształcenie, erudycja nie chronią ich ani przed popełnianiem błędów, ani przed odczuwaniem silnych emocji. Kiedy te zaś dochodzą do głosu – dość szybko okazuje się, że eleganckie słowa i wyważone opinie zasłaniają jedynie skrywane przed wszystkimi (a szczególnie sobą) uprzedzenia i stereotypy. A przede wszystkim odsłaniają ich egoizm, zadufanie w sobie i nikły szacunek dla odmiennych opinii.

KRISTIN SCOTT THOMAS as JANET

KRISTIN SCOTT THOMAS as JANET

Główna bohaterka – Janet – kluczowa postać Party – doskonale oddaje pomysł reżyserki, by bez słów używanych w politycznej publicystyce uczynić ze swego filmu rewelacyjnie inteligentną polityczną farsę…

Za fasadą zbudowaną z okrągłych zdań o pięknych ideach, wzniosłych celach i dobru wyższym – nowo mianowanej pani minister, chętnie i gładko wypowiadanych – reżyserka metaforyzuje to wszystko, co stanowi kwintesencję obecnej polityki i esencję funkcjonowania polityków. Nikt z nas nie zna obiektywnych faktów, nikt nie wie jak jest naprawdę… Wiemy tylko tyle ile mamy wiedzieć oraz to, co będzie w naszych oczach budować pozytywny wizerunek danej partii…

Przyjęcie i jego przebieg zaplanowane zostało jako kolejna czynność w zapracowanym życiu Janet jako polityczki, które jak sadzę, z premedytacją Potter przedstawia jako rodzaj akcji PR-owo /wizerunkowej. Choć kameralne i “prywatne” jednak (czego dowiadujemy się we wstępnych scenach) z rozmowy Janet z jej przyjaciółką April – nie mogło się obejść bez gości, z którymi pani domu powinna mieć dobre relacje – jako pani minister…

To, co mnie szczególnie urzekło i absolutnie zachwyciło w Party – to niezwykła wręcz inteligencja i komizm z jakim Sally Potter wykorzystała podwójne znaczenie tytułu swego obrazu.

W jej ujęciu “domowe” party to jakby sama kwintesencja funkcjonowania party (partii) na arenie politycznej, a przede wszystkim wśród ludzi. Tych, którzy na nią głosują i takich, którzy przestali ją lubić i nie chcą już u władzy. Ale politycy to także ludzie…A ci miewają różne grzeszki na sumieniu, tajemnice i sekrety, słabości i wady, a przede wszystkim ego i emocje, które nimi powodują, tak samo jak każdym. A których ujawniania na co dzień nauczyli się unikać, jak ognia. Zatem, jak dowodzi Sally Potter – najciekawiej robi się wtedy, kiedy przestają panować nad sytuacją, tracą kontrolę nad sobą i do głosu dochodzi w nich ich “ludzka” a nie “polityczna” strona. I wtedy na każdym ‘party’ robi się na prawdę gorąco. A każda ‘party’ pokazuje swoje prawdziwe oblicze…

*** Wszystkie zdjęcia wykorzystane w tekście pochodzą z materiałów prasowych dystrybutora filmu Party na rynku polskim: Aurora Films

You may also like

CIVIL WAR
PERFECT DAYS
NIEBIESKOOKI SAMURAJ
BĘKART

Skomentuj